Catorce

Luna

Od pocałunku z Matteo minął tydzień. Słyszałam że wrócił do Ambar. Tego nie byłam pewna, lecz byłam pewna tego że mnie nienawidzi. Znów zaczął mnie gnębić. Czasem jednym wsparciem był Simon lub Nina, lecz gdy nikogo nie miałam przy mnie płakałam. Najnormalniej w świece płakałam. Nie dawałam czasem rady. Rodzice nic nie wiedzą. Ambar zachowuje się przy nich jak aniołek. Jak byśmy były najlepszymi przyjaciółkami pod słońcem. No coż taka jej natura.

Leżałam właśnie w łóżku, czekając na Simona, który miał być 10 minut temu. Szczerze mówiąc zaczęłam myśleć że on również mnie nienawidzi, dlatego nie przyszedł.

Leżałam jeszcze 10 minut czekając na niego i gdy miałam już iść spać wparował zagrzany do mojego pokoju. Byłam na niego trochę zła że nie powiedział mi że się spóźni, lecz bawił mnie widok jak Simon cały spocony walną w dzwi, które odbiły się od ściany i uderzyły go w głowę. W tedy już nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Właśnie śmiałam się pierwszy raz od 4 dni.

-Przepraszam...Luna. Już...Ci...tłumaczę...dlaczego...się... spóźniłem - mówiłam próbując złapać oddech.

-Okej powoli. Napij się wpierw. - mówić ostatnie zdanie, rzuciłam mu butelkę z wodą. Wypił parę sporych łyków. - Okej więc zacznij.

-No więc... - zaczął

-Nie zaczyna się zdania od "no więc" - stwierdziłam

-Och daj mi spokój i słuchaj. - powiedział zirytowany. - Szedłem de ciebie. Nagle poczułem jak ktoś mnie ciągnie w bok. Patrzę a tam Ambar. To ja zdziwiony się pytam o co chodzi. A ona nic nie odpowiedziała tylko mnie pocałowała - powiedział a ja zamarłam.

-A ona nie była z Matteo? - spytałam zdziwiona

-Była właśnie zerwali- odpowiedział

****

Rozdział przed czasem. Cieszę się że ktoś to czyta. Dedykuję ten rozdział wszystkim moim czytelnikom.

Next 5 gwiazdek 3 komentarze.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top