Prolog
Więc. Dzięki takie jednej poznałem magię Voltrona i bardzo ci za to dziękuje kochana! Specjalna dedykacja dla ciebie afusiek i dzięki za okładkę ;-)
Ps. Rozdział pisany z trzeciej osoby więc nie oczekujcie za wiele ode mnie i nie krzyczcie za mocno ;-;
PPs. Rozdział zawiera nie tylko sceny walki po między bohaterami, ale i nie kulturalne słownictwo i inne też będą takie posiadać. Czytasz na własną odpowiedzialność i takie tam
____________________________________________________________
Był właśnie środek lekcji. Uczniowie znajdowali się w klasie na swoich miejscach, słuchając nauczyciela i starając się ignorować dwójkę uczniów siedzących na samym końcu i dogryzających sobie. Tymi uczniami byli nie kto inny jak Keith Kogane i Lance McClain. Rzucali oni co raz w siebie pomiętą kartką papieru zwiniętą w kulkę. Na niej znajdowały się wyzwiska, jakie do siebie pisali i najróżniejsze obelgi. Nauczyciel starał się ignorować ich poczynania i prowadzić w spokoju lekcje, aż nagle niespodziewanie oberwał on kartką w tył głowy. Widocznie zdenerwowany odwrócił się on do klasy, krzycząc na całe gardło
-Kogane! McClain! Do gabinetu dyrektora! JUŻ!- Chłopaki tylko wstali z drwiącym uśmiechem i wyszli, zatrzaskując drzwi kopniakiem co jeszcze bardziej zdenerwowało nauczyciela który po chwili słysząc krzyki i szamotanie się wyszedł z klasy, zobaczyć co się stało. Chyba oczywistym do przewidzenia było że dwójka chłopaków zaraz po wyjściu z klasy zaczęła się szarpać i bić. Widać było, że żaden z nich nie miał zamiaru odpuścić i obaj byli wręcz wypełnieni furią
-Zamknij mordę Lance!- Krzykną Keith, siedząc na jego biodrach i bijąc go po całej twarzy. Jednak chłopak długo nie pozostał mu dłużny, spychając go z siebie i siadając tak jak wcześniej na nim brunet oraz okładając go pięściami po twarzy
-To ty zamknij mordę i przepraszaj!- Warkną. Nauczyciel podszedł i zaczął ich rozdzielać, ale nieszczęśliwym trafem zamiast tego oberwał w twarz, mdlejąc przez pięści obydwu chłopaków krzyczących
-Nie wtrącaj się!- Po tych krzykach przyszedł sam dyrektor. Chłopcy byli u niego praktycznie codziennie po parę razy więc dobrze wiedział, że i ten dzień nie będzie wyjątkiem. Widząc nauczyciela, natychmiast kazał zadzwonić uczniowi na pogotowie i zająć się nim. Podszedł on do chłopaków i rozdzielił ich, a oni zaczęli się drzeć, by im nie przeszkadzano. Mężczyzna za to tylko mocniej ich od siebie odciągną i zabrał do pielęgniarki, która tylko patrzyła ich rany. Po tym udali się do gabinetu dyrektora, by pomówić o całym zajściu i o konsekwencjach
-Więc- Zaczął mówić dorosły człowiek -nie dość, że sami się pobiliście, to jeszcze wplątaliście w to nauczyciela, który przez was omdlał. Macie cokolwiek na swoje usprawiedliwienie?- Spytał, patrząc na nich srogo. Keith tylko prychną pod nosem, a Lance wykrzyczał
-To wszystko wina tego wkurwiającego komara, który się do mnie przypierdolił!
-Co!? W tej pustej głowie ci się poprzewracało od moich ciosów pojebie!? To ty zacząłeś to wszystko!- Wykrzyczał Keith, a dyrektor spojrzał na nich wzdychając
-Zważajcie na słownictwo. Dzisiaj już przekroczyliście limit- Powiedział i spojrzał na nich -Czeka was kara za to wszystko. Od dzisiaj jesteście współlokatorami i macie zakaz oddalania się dalej niż na metr. Będę mieć wszystko na kamerach, a jak złamiecie zakaz, to wylatujecie z tej szkoły i mogę wam obiecać, że nie znajdziecie już żadne innej- Powiedział ciężko. Chłopcy, mimo że nie robili sobie nic zazwyczaj z pogróżek, to teraz wiedzieli jedno. Ten facet mówi poważnie, a oni nie chcieli wlecieć ze szkoły, więc jedyne co zrobili to niechętnie mruknęli pod nosami
-Zgoda
-Skoro tak to McClain. Przenosisz się do pokoju Konage i macie przenieść nie tylko swoje rzeczy, ale i jego współlokatora do twojego pokoju. Powiadomię o tym uczniów, a tymczasem idźcie się tym zająć- Powiedział i machną ręką w geście, że mogli iść. Keith i Lance wstali i już byli przy drzwiach, gdy dyrektor dodał -Zajmijcie się tym od razu. Ja w tym czasie pójdę powiedzieć, że jesteście zwolnieni z lekcji na dzisiaj- Obaj byli mu za to wdzięczni i uśmiechnęli się lekko. W końcu dzięki temu nie będą musieli z tym użerać cały wolny czas po lekcjach. Wiedzieli, że dyrektor ma mimo wszystko miękki i dobre serce. Wyszli oni z gabinetu, zamykając za sobą drzwi oraz zaczęli się kierować w stronę pokoju bruneta, idąc prawie metr od siebie. Żaden z nich nie chciał zbliżać się bardziej do drugiego. W końcu mimo wszystko nienawidzili się jak jeszcze nikt w historii. Po jakiś dziesięciu minutach znaleźli się pod mieszkaniem. Keitch wyją klucz z kieszeni swoich jeansów i przekręcił go w zamku, otwierając drzwi. W środku było nieco dziwnie. Po jednej połowie był bałagan tak wielki, jakby co najmniej przeszło tędy tornado, za to druga była upożątkowana
-Czyli że twoja strona to to pobojowisko co?- Prychną Lance, nie mogąc sobie odpuścić docinek, jednak zamurowało go, co po chwili usłyszał od drugiego
-Nie. Moja to ta porządna, a współlokatora to ten bałagan. Trzeba będzie to posprzątać- Zaraz za sprzątanie zabrał się fioletowooki, a za to jego kompan niedoli usiadł na łóżku po posprzątanej połowie
-To życzę powodzenia- Powiedział z wrednym uśmieszkiem, lecz po chwili dostał w twarz parą spodni oraz dało się usłyszeć zduszony śmiech Keita
-O nie nie panie leniu. Masz mi z tym pomóc- Lance jękną głośno i przeciągle -No chyba, że boisz się, że ja zrobię to lepiej od ciebie co przegrywie?- Chłopak słysząc prowokacje, od razu wkurzony wstał i rozpoczął sprzątanie mówiąc
-Ani mi się śni być gorszym od takiego robala jak ty- Po chwili znów dostał, tylko teraz oberwał brudną od jakiegoś sosu nie znanego pochodzenia koszulkę, przez co prychną i jękną niezadowolony. Po około godzinie udało się wszystko posprzątać, a po następnych trzech poprzenosić rzeczy. Oczywiście po drodze nie obyło się bez przechwalania się jednego lub obrażania drugiego. Zmęczeni chłopcy od razy padli na swoje łóżka po swoich stronach pokoju oddychając głęboko
-Czyli jesteśmy na siebie skazani co?- Mrukną Keith, zaraz ściągając z siebie przepoconą koszulkę i wycierając nią czoło. Lance też postanowił zdjąć swoją koszulkę oraz po chwili wstał i zaczął urządzać swoją część pokoju po czym spytał
-To gdzie jest tutaj łazienka co kurwiku? (Uznajmy, że każdy pokój miał wyposażenie takie jak mini kuchnia, łazienka oraz salon połączony ze wspólną sypialnią)
-Tamte drzwi głąbie- pokazał zmęczony chłopak. Lance udał się tam. Wrzucił swoją bluzkę do kosza na pranie oraz wziął zaraz prysznic i wyszedł z samym ręcznikiem na biodrach. Keith pomyślał, że prysznic to nie taki zły pomysł więc wziął swoją piżamę składającą się z białej bluzki i bokserek oraz udał się do łazienki, gdzie się umył. Po tym wrócił do nowego "kolegi" z pokoju który też był ubrany w bokserki i białą bluzkę. Keith położył sobie materac na podłodze i mrukną nieco sennie zmęczony -nie chce mi się z tobą gadać poparańcu. Idę spać- powiedział, zamykając oczy i biorąc poduszkę oraz wsadzając ją sobie pod głowę. Po chwili poczuł, jak materac zagina się nieco po drugiej stornie i otworzył jedno oko oraz ujrzał tam McClaina, który leżał z poduszką. Odruchowo Konage cofną się na sam koniuszek materaca z poduszką, pytając
-Co robisz głąbie?- Ten odpowiedział mu szybko
-Leże idioto. Pamiętaj o zasadzie tego pierdolonego metra- Mrukną. W tej chwili brunet przypomniał sobie o tej nieznośniej zasadzie i mrukną cicho
-Jeżeli zbliżysz się już, chociaż o centymetr to rozkwasze ci ten twój ryj
-Chyba w snach. Nie mam po co podchodzić bliżej takiego gówna jak ty- Mrukną i ziewną najpierw jeden potem drugi. Po chwili obaj odpłynęli w krainę Morfeusze, leżąc na materacu położonym na ziemi, plecami do siebie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top