Chodź do mnie kotku (Część 2)
Więc w końcu się pojawił.... wiem że długo nie było, a miałem pisać codziennie, ale wiecie. Problemy z sprzętem (Moim lapkiem ;-;), brak weny i jeszcze parę czynników sprawiło że rozdział jest dopiero teraz. Poza tym pisanie z trzeciej osoby jest trudne = dodatkowa niechęć do pisania tego, ale mimo wszystko piszum! Dobra, to już po tako jakich ogłoszeniach i zapraszam do czytania
____________________________________________________________
Po paru jak dla nich bardzo długich minutach przestali się śmiać i wstali. Obydwoje podeszli do tyłów szkoły i zmierzali w krzaki. Było tam przejście z cegieł w w murze, które dało się włożyć i wyjąć. Uczniowie już dawno dawno temu zrobili sobie takie przejście i był to ich sekret. Nauczyciele nie wiedzieli o tym i zawsze byli źli jak ktoś się tak wymykał. Tył szkoły był jedynym miejscem gdzie to mogło być, ponieważ tylko tam znajdowało się wystarczająco mało kamer że można było się niepostrzeżenie przekraść. Chłopcy zaraz byli już na ulicy i ułożyli w trymiga na nowo cegły
-Dla pewności idziemy nie dalej niż na metr od siebie. Dzięki temu jeżeli by nas złapali może będzie mniejszy ochrzan- Powiedział Keith, a Lance powiedział pod nosem ciche "Kurwa", lecz pokiwał głową że rozumie. Zaczęli iść ulicą tak daleko jak tylko mogli, ale to nie było i tak strasznie daleko. Gorsze było to że co chwila musieli się do siebie przybliżać by przepuścić kogoś, a nie mogli iść w drugą stronę przez ten metr. Zrezygnowani zaczęli iść ramie w ramie. Oczywiście nie obyło się bez przezwisk co pięć minut na temat fryzury jednego, a to na temat twarzy drugiego i jeszcze o wiele więcej. W końcu dotarli do upragnionego calu jakim był sklep zoologiczny. Weszli do środka przepychając się przy okazji. Po chwili zaczęli się rozglądać za rzeczami. Pierwsze co postanowili wziąć to obroża i właśnie wtedy zaczęła się sprzeczka
-O nie nie nie nie! Obroża ma być czerwona!- Krzykną Keith
-Nie prawda! W niebieskiej mu będzie lepiej!- Powiedział równie głośno Lance
-W niebieskiej będzie wyglądał tak głupio jak ty! Będzie czerwona
-W czerwonej za to będzie wyglądał jak jakieś niedorozwinięte, dzikie zwierze jak ty!- Obydwoje spoglądali na siebie. W końcu wyszło na to że wzięli i niebieską, i czerwoną obroże. Następna była kuweta. Też kłócili się o jej kolor, jednak tym razem poszli na kompromis i wzięli ciemnofioletową. Po tym wzięli jeszcze żwirek, Lance wziął niebieską miseczkę, a Keith czerwoną i parę zabawek oraz żarcie dla niego. Z tym udali się do kasy gdzie miła i młoda dziewczyna podliczyła im to wszystko. Widząc cenę chłopców zamurowało, ale dziewczyna dodała z niebezpiecznym uśmiechem
-Jest jeszcze zniżka dla par którą urządził szef, ale trzeba kupić do tego jeszcze zestaw- pokazała na niedużą półkę obok siebie na której stały.... kocie uszka, ogonki oraz obróżki z smyczami. Oczywiście było to na człowieka. Keith chciał już coś krzyknąć, ale Lance zatkał mu usta ręką
-Ile jest tej zniżki?- Spytał
-Calutkie 50 % i dodatkowo upominek- Powiedziała dziewczyna. Keith i Lance spojrzeli sobie w oczy. Mogło się wydawać że czytają sobie w myślach i próbują się jakoś dogadać. Po paru minutach stania chłopcy westchnęli i Lance wziął zestaw z czarnymi uszkami, czarnym ogonkiem i czerwoną obrożą oraz smyczą przy okazji korzystając z okazji do dogryzienia brunetowi
-Będziesz wyglądał w tym nieźle kocie- Powiedział w duszy się śmiejąc, ale szybko usłyszał riposte
-Ja we wszystkim wyglądam nieźle, w przeciwieństwie do ciebie MISIU- Wysyczał wręcz ostatnie słowo Keith. Dali zestaw do kupienia oraz zapłacili ze zniżką. Dostali też jakąś białoróżową torebeczkę którą otworzyli zaraz po wyjściu. W niej znajdowało się coś przez co o mało się nie udusili. Był tam lubrykant, prezerwatywy i karteczka z napisem "Dla idealnej pary". Chłopcy nie wiedzieli czy płakać, czy może się śmiać jednak wybrali tą drugą opcje. Gdy już się opanowali jako tako ruszyli do szkoły sami nie zdając sobie sprawy z tego że idą tuż obok siebie bez docinek oraz chowając torebeczkę do reszty siatek. Przeszli przez mur oczywiście go naprawiając i udali się do ich pokoju szybko i niepostrzeżenie. Tam rozstawili rzeczy i nieco zmęczeni udali się po kotka. Lance niechętnie stwierdził że rzeczywiście będzie mu ładniej w czerwonej obroży. Keith uśmiechną się zwycięsko nakładając mu obrożę. Po chwili jednak zdali sobie sprawę z jednego. Nie wiedzieli jak nazwać tego kotka. Obydwoje westchnęli męczeńsko, a kotek podszedł do nich i zaczął się o nich ocierać. Dopiero wtedy zdali sobie sprawę że leżą razem, oparci o łóżko Keitha i prawie trzymali się za ręce. Spojrzeli na siebie wymownie i zapomnieli o tej sytuacji oraz po chwili Lance zapytał
-To jak nazwiesz tego kotka?
-Sam nie wiem...
-Ale jak to nie wiesz!? Nie myślałeś o tym!?
-Nie bałwanie! A ty niby wiesz jak go nazwać!?
-Hmmm..... no niby nie
-No właśnie!- Burkną obrażony Keith i wziął kotka na ręce. Zaczął mu się przyglądać uważnie patrząc w jego oczy, a kotek tylko miaukną szczęśliwy. W koncu po długiej ciszy Keith mruknął
-Płomyk...
-Co płomyk? Coś się pali!?- Krzykną panicznie Lance, ale Konage odpowiedział mu tylko
-Tak nazwę tego kotka. Płomyk- McClain spojrzał z początku na niego jak na idiotę, ale po chwili powiedział
-W sumie to do niego pasuje....
-Co nie?
-Taaa... Więc postanowione. Od dzisiaj ten maluch to obędzie płomyk- Powiedział Lance po czym kotek zeskoczył z rąk Keitha oraz siadł przed nimi miaucząc wesoło i mrucząc. Oboje spojrzeli na siebie i zaczęli się głośno, głośno śmiać
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top