Chodź do mnie kotku (Część 1)
Więc..... mam na dzieje że rozdział się spodoba i bez zbędnego przedłużania, zaczynam
Ps. O dziwo to teraz nie moja wina że nie pisałem, ale mojego sprzętu
Pps. Przypominam że ja nie umiem pisać z trzeciej osoby
Ppps. Widziałem że źle napisane, ale nie miałem czasu wcześniej na poprawkę ;-;
____________________________________________________________
Jako pierwszy rano wstał Lance. Obudził się, ale nie otwierał oczu. Czuł przy sobie coś miłego i ciepłego więc nawet nie śniło mu się by ruszyć się z tej pozycji. Jednak ciekawość zbyt zżerała chłopaka i musiał zobaczyć co to. Otworzył oczy i nie za szybko obrócił się i spojrzał na źródło ciepła znajdujące się obok niego, a mianowicie tym czymś choć raczej kimś był Keith. Lance spojrzał na niego podejrzliwie, ale nie odsuną się. Był BARDZO zdziwiony, ale i zmęczony. Nie chciał się kłócić tuż po obudzeniu. Prychną pod nosem nie ruszając się. Niedługo po nim obudził się Keith. Nie otwierał oczu. Czuł coś miękkiego do czego się tuli. Gdy zdał sobie sprawę że to najpewniej nie jest jego poduszka szybko otworzył oczy. To co ujrzał sprawiło, że przeszyły go ciarki, a mianowicie był on przytulony do Lanca. Chłopak poczerwieniał po czym natychmiastowo odsuną się patrząc na drugiego
-Co to miało być kurwa!?- Wrzasną, a na jego policzkach można było zauważyć różowe odcienie
-Nie drzyj się tak chuju! To ty spałeś przytulony do mnie!- Krzykną Lance, przez co brunet poczerwieniał i powiedział
-Jeżeli komukolwiek o tym powiesz to powieszę cię za jaja- Szatyn słysząc groźbę uśmiechną się wrednie do drugiego
-A może powiem co pedałku?- Słysząc to słowo Keith podszedł do chłopaka z którym był zmuszony mieszkać i zacisną rękę ja jego szyi mówiąc
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a cię zajebie- i po powiedzeniu tego puścił go. Lance patrzył na niego. Nie znał jego tej strony, ale wiedział jedną rzecz. Lepiej tej strony nie ruszać bo widać było w oczach tamtego że nie żartuje -No a teraz choć. Ten pierdolony metr mnie wkurwia, a muszę gdzieś iść
-niby gdzie dzikusie?- Spytał szatyn
-choć do się przekonasz i ani słowa komukolwiek o tym- powiedział Kogane. Szybko wzieli prysznic i się ubrali, oczywiście nie łamiąc zasady metra. Oboje wyszli przez okno co zdziwiło chłopaka. W końcu co musi być tak ważne, że postanowił zabrać tam go i do tego musieli wyskakiwać przez okno? Po około pięciu minutach doszli do murów akademika. Tam Keith zatrzymał się, a widząc to Lance zapytał się
-No więc co tutaj robimy?- tamten tylko uciszył go na co ten nieźle się wkurzył, ale nie zdołał nic powiedzieć przez to co zobaczył, a tym było mianowicie to. Keith rozsuną nieco krzaki, a z za nich przybiegł do niego mały, czarny kotek. Czarna kulka od razu rzuciła się do kolan bruneta, a ten zaczął ją głaskać oraz coś do jedzenia. Szatyna zamurował ten widok, a po chwili powiedział
-Ale że co to ma być ja się pytam
-To jest kot- Odparł do niego
-Tyle to to ja wiem, tylko co on tutaj robi? Skąd się wziął? Wiesz że zwierzęta są zakazane co nie?
-Eeeh.... nie zadawaj tyle pytań na raz głąbie. Nie wiem co tutaj robi. Znalazłem go po rozpoczęciu roku tutaj samego i wychudzonego. Nie miał na sobie obroży, ani nic więc się nim opiekuje- mrukną Keith. Nie wiedział jaka będzie reakcja chłopaka. W końcu mógł zrobić wszystko czyli i wsypać Ketiha, jednak stało cię coś czego się on nie spodziewał, a mianowicie Lance podszedł i niepewnie pogłaskał kotka po głowie, na co ten miałkną
-Czego go nie weźmiemy?- Spytał. Kogane oczy rozszerzyły się niemiłosiernie. Wyglądał jakby zobaczył ducha i tak się czuł. Że Lance nie wykorzystuje okazji by wziąć go wsypać, tylko chce pomóc?
-Przed chwilą sam mówiłeś że nie wolno zwierząt- mrukną po czym usłyszał tylko śmiech
-A czy to jakiś problem?- Spytał ze śmiechem Lance
-Dobra. Bierzemy go dzisiaj, ale przed tym musimy kupić jakieś rzeczy dla niego bo nie chce by mi srał na dywan- powiedział Keith
-Zaraz możemy się wymknąć- Mrukną Lance
-Czyli postanowione- Powiedzieli oboje jednocześnie i spojrzeli na siebie śmiejąc się. Żadne z nich nie wiedział jakim cudem są tak zgodni ze sobą. Jeszcze przed chwilą się wyzywali i kłócili, a teraz razem się śmieją. Wtedy zdali sobie sprawę o jednej rzeczy. Mianowicie o tym że właśnie na tym polega ich przyjaźń
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top