~~Podróż do Hogwartu~~

Jak coś to tu na górze macie mniej więcej ich wygląd, tylko że w czasie, w którym dzieje się ten rozdział oni są trochę młodsi.

- Victorio, pora wstawać. - Na chuj mnie budzisz? - Dziś twój pierwszy dzień w nowej szkole. - No jakbym nie wiedziała. Dzięki za informację.

Nie mam ochoty tam iść. Przez wakacje, jakoś tak nie zamartwiałam się tym, że nikogo nie poznam.

Przecież moi "kochani" rodzice nie zadbali o to, by córka jednego z najbogatszych czarodziejów Londynu miała w nowej szkole jakichkolwiek przyjaciół.

Ale pewnie już pierwszego dnia znajdę sobie kogoś kogo będę dręczyć do końca szkoły.

- Witaj, Lalito. - odpowiedziałam leniwie służącej, nie patrząc na nią. - Tak wiem.

Gdy służąca wyszła z mojego pokoju, wykonałam poranną rutynę i ubrałam się w hogwartowskie szaty. Po chwili przeczesałam blond włosy i zeszłam na śniadanie do jadalni.

Widząc rodziców skinęłam głową na przywitanie. Ci sztywno odwzajemnili mój gest. Usiadłam, więc przy pięciometrowym stole, na którym leżał już gotowy posiłek.

_

Po zjedzeniu posiłku zabrałam ostatnie pakunki i zawołałam kotkę, by przyszła do mnie. Razem z rodzicami teleportowaliśmy się na peron 9 ¾.

Nareszcie, nie będę musiała spędzać roku z rodzicami. Pożegnałam się z nimi nawet nie machając, a oni nieczule puścili lodowate spojrzenie, kiedy wsiadałam z kotką do wagonu.

Idąc po długim wagonie znalazłam wolny przedział i praktycznie od razu usiadłam przy oknie zakładając nogę na nogę. Ręce skrzyżowałam na piersiach, a głowę podniosłam lekko do góry. Moja kotka ułożyła się obok, czekając aż ktokolwiek śmie mi przeszkadzać by się do mnie dosiąść.

Nie musiała długo czekać. Do "mojego" przedziału podszedł jakiś rudzielec. Od razu wiedziałam, że nie mogę go tu wpuścić. Typowo mugolski strój, a w dodatku ubrudzony czekoladą. Fuuu. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Rudy się odezwał.

- Hej, możemy się dosiąść? - Nie, tu jest miejsce, nie dla rudzielców. Co za debil.

- A czy ja wyglądam, jakbym chciała towarzyszyć jakiemuś wieprzlejowi, szlamie, bliznowatemu i wiewiórce? - Spytałam wstając z miejsca. - Nie. Więc zabierać te swoje Gryfońskie dupy i sami se znajdźcie wolny przedział! - Podniosłam ton głosu. Kurwa, jak ja nie lubię ludzi.

- Grrrr. - Ooo Rudzielec wystawił ząbki. Okularnik ledwo go trzyma. Nie śmiej się Victoria. Bo wszystko zepsujesz.

- Ron. To dziewczyna. - Że niby co? Dziewczynę trzeba traktować inaczej? Czekaj... Ahhh. No tak! To ten słynny HARRY POTTER!

- Ej! Weasley! Boisz się uderzyć dziewczynę? - podszedł do nas blondyn z dziwnie, choć ładnie ułożonymi włosami.

Dziewczyno, co ty pieprzysz?!

Ładnie ułożone?!

Ciebie chyba pojebało!

A ten drugi to RON WEASLEY! A tam dalej jego siostra. O! A tam jeszcze stoi ta szlama... Yyy... Jak ona miała na imię? No tak! HERMIONA GRANGER! No normalnie cała WIELKA TRÓJCA i piąte koło u wozu.

Prychnęłam śmiechem.

- Spadaj, Malfoy! - Odezwał się. Harry-chłopiec- który-przeżył-Potter.

Tata coś mi ostatnio o Malfoyach mówił... Już wiem. Chciał z Malfoyem podpisać umowę. Ale będzie zabawa.

- Zamknij się, Potter! - syknął Malfoy. Ma bardzo ciekawy charakter. Podobny do mojego.

Czekaj... CO? 


PODOBNY DO MOJEGO??

Victoria, czy ty się dobrze czujesz???

- Oboje się zamknijcie! - O. Wtrąciła się szlama.

- Stul pysk szlamo! - Wkurwiła mnie jebana. Poleciała płakać do innego wagonu. Fajnie.

Rudzielce za szlamą, a na końcu Bliznowaty, ze złym wzrokiem.

- Cześć. Jestem Draco. Draco Malfoy. - Fajnie. A teraz spadaj. - A to Vincent Crabbe i Gregory Goyle. - o kurwa. Jego goryle. Już się boję. - Jesteś nowa w Hogwarcie. - Bardziej stwierdził niż spytał. Ciekawie.

- Jestem Victoria Collins. - No siema. My się chyba znamy.

Dupek się zmyślił. Halo? Ja tu ciągle jestem.

- Może opowiedz coś o sobie. - A co pan taki wścibski, Panie Malfoy?

- A co tak bardzo interesują cię wszystkie nowe dziewczyny w Hogwarcie? - Poczuj ziemię Malfoy. ZIEMIĘ KURWA.

- Nie. Ale zaimponowałaś mi obrażając Pottera i Wieprzleja. - Że ja? Tobie? Chyba ze mnie kpisz, w tym momencie.

- Nie jestem chamska po to by innym imponować. - Wkurwi się za to. - Fretko.

No i rozsierdziłam Fretkę. Czy to moja wina, że przypomina mi Fretkę?

- Nie nazywaj mnie fretką bo pożałujesz. - Ojoj jaki groźny chłopiec.

- I co mi zrobisz?! - Spytałam z pogardą, uśmiechając się szyderczo. - Powiesz swojej mamusi "mamo, jakaś dziewczynka mnie przezywa" - Oh, aż rozśmieszyłam jego ochroniarzy.

- Spadaj! Córeczko kochanego Ministra! - Co. Za. Bezczelny. Durny. Dupek. W dodatku głupi.

O jezu. Jakieś gówniaki się zleciały.

- Spadać dzieciaki! Tu nie ma nic ciekawego. - Powiedziałam z pogardą.

Ja już szczerze mam dość tej szkoły, a jeszcze nie przekroczyłam jej progu.

-
A tylko tu wróćcie! - Warknął Malfoy na pożegnanie.

Ale ty groźny chłopiec jesteś.

- Mój ojciec nie jest ministrem. - Powiedziałam, na razie spokojnie. NA RAZIE. Nie przegnij pały Malfoy. - Chyba masz nie prawdziwe informacje.

- Ja... - Nagle pociąg gwałtownie stanął i gwizdnął, a para zasłoniła większość okien.

Już chciałeś coś powiedzieć Malfoyku, nie?

Uśmiechnęłam się pod nosem.

Jesteśmy w Hogwarcie. Nareszcie.

Witam,

Mam nadzieję że taka książka się wam spodoba.

Jeśli widzicie błędy to z góry przepraszam. Możecie mnie w komentarzach poprawiać.

To chyba na tyle.

Narazie.

A.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top