One shot


Znam cię od małego. Byłeś wtedy taki słodki, taki niewinny... Aż chciało się ciebie wiecznie przytulać i szczypać za te pulchne policzki! A teraz? Teraz jesteś wyższy ode mnie o głowę, twoje kręcone włosy sięgają łopatek, zawsze je spinasz granatową wstążką. Twój piękny uśmiech sprawia, że nie mogę zaczerpnąć powietrza. Twoje rysy stały się ostrzejsze, ciało smukłe i wysportowane. Wiesz co jest jedyną rzeczą, która się w tobie nie zmieniła? Twoje oczy, które sprawią, że chcę żyć.

*

-Francis? Gdzie ty do kurwy nędzy się podziewasz człowieku? -Powiedział do siebie Matthew. Wszedł do domu i zdjął z siebie długi, sięgający łydek brązowy płaszcz, który idealnie opinał się na jego szerokim torsie i szczupłych biodrach. Otrzepał włosy z zimnego puchu i ruszył na poszukiwanie francuza.

Ale wpierw wyjaśnijmy trochę sytuację.

Znajdujemy się właśnie w Kanadzie. Pięknym kraju położonym na północy Ameryki. Za oknem szalała burza śnieżna, więc każdy kto chociaż odważył się wyjść ze swojego schronu, zwanego również domem, kończył jako okazały sopel lodu, jakim między innymi stał się granatowooki. Jako, że Francis był niezwykle zarobionym człowiekiem, tak pozory niesamowicie potrafią mylić, to w końcu dostał wolne. Z tej okazji Kanada nawet nie chciał słyszeć słowa sprzeciwu ze strony blondyna, więc zabukował mu najszybszy samolot do swojego kraju. Mężczyzna przyleciał trzy godziny temu. Matthew wiedział, że jest w jego domu, ale gdzie? Wszedł do kuchni. Rozejrzał się po pomieszczeniu i podszedł do czajnika, żeby wstawić wodę na herbatę, gdy nagle rzuciła mu się w oczy fioletowa karteczka przylepiona na drzwiczkach szafki znajdującej się nad czajnikiem. Mężczyzna odlepił notatkę, poprawił okulary na nosie i zaczął czytać na głos.

-"Idź do łazienki".

Matthew podniósł jedną brew do góry. „Tak się zamierza ze mną bawić?". Uśmiechnął się pod nosem i chwilę później skierował się w stronę wskazanego miejsca. Idąc rozpiął dwa guziki swojej śnieżno-białej koszuli. Otworzył delikatnie drzwi do łazienki. Zaskoczony uchylił usta, po czym się uśmiechnął. W całym pomieszczeniu były poustawiane świece, które nadawały zarówno tajemniczego, jak i romantycznego charakteru. Wanna wypełniona była ciepłą wodą, oraz płatkami czerwonych róż. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zauważył kolejną karteczkę, przyklejoną do lustra.

-"Wykąp się".

Zaśmiał się pod nosem. „Ten gość był nienormalny. Bawił się doskonale, a ja wypełniałem jego rozkazy". Szybko zrzucił z siebie ubrania i wszedł do wody, która przyjemnie go ogrzewała. Umył się dokładnie i pośpiesznie opuścił pomieszczenie, zakładając na siebie pozostawiony przez Francisa szlafrok przypominający japońskie kimono. Szedł wolnym krokiem do swojej sypialni. Był pewien, że Go tam znajdzie. Nacisnął klamkę, która ze starości nieprzyjemnie zaskrzypiała, po czym pchnął drzwi. W pomieszczeniu było zimno. Wszystko to za sprawą otwartych drzwi balkonowych. Wiatr wiejący z zewnątrz wprawił długie zasłony w ruch i dzięki temu Matthew mógł zauważyć postać stojącą na zewnątrz. Jego serce zaczęło szybciej bić. Podszedł do okna i jego oczom ukazał się wysoki mężczyzna. Jego średniej długości włosy w kolorze złota były spięte wstążką. Opierał się o barierkę. Szybko podszedł do niego i przytulił do jego szerokich pleców, przelotnie całując w szyję. Francuz odwrócił się do mężczyzny, podając kieliszek z czerwonym winem. Po chwili wyjął zza paska swoich spodni granatową różę i wplótł mu ją we włosy. Zsunął dłoń na jego policzek i wyszeptał:

-Nawet nie wiesz, jak bardzo kocham Ciebie i twoje granatowe oczy.

Później czuł tylko rozkosz pocałunku, w chłodny, śnieżny wieczór.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top