Dwadzieścia osiem


- Jesteś pewien, że nie chcesz niczego konkretnego?

- Poważnie, Chris. Czegokolwiek byś mi nie dał, będę zadowolony. Ale tym razem żadnych pornoli, okej? Nie chcę, żeby Yuuri był zazdrosny.

Rozmawiali przez Skype'a. W Japonii był środek nocy, w Szwajcarii środek dnia. Spoglądający z ekranu laptopa Giacometti wyglądał poważniej niż zwykle. Viktor wciąż nie przywykł do oglądania najlepszego kumpla w okularach.

- Jak wolisz. – westchnął Chris – A o co poprosisz swojego ukoch...tfu... chciałem powiedzieć ucznia?

Łyżwiarski symbol seksu uśmiechnął się niewinne. To tyle jeśli chodziło o powagę.

Viktor zachichotał. Od siedzenia po turecku zdrętwiały mu nogi, więc położył się na brzuchu.

- Powiem mu to samo, co tobie. Że niczego nie potrzebuję, ale ucieszy mnie cokolwiek.

- Daj spokój, na pewno chciałbyś dostać od niego coś konkretnego! Może... son virginité?

Nikiforov zastanowił się chwilę.

Dziewictwo, co? Jasne, byłoby miło. Niestety na tym etapie mogę życzyć sobie czegoś takiego tylko w żartach. Z Yuurim trzeba powoli. Muszę być cierpliwy.

- Sądzę, że już za późno. – oparłszy policzek na dłoni zwrócił się do Chrisa – Chyba oddał je Makkachinowi. Często razem śpią.

- Ach tak?

Szwajcar przez chwilę rechotał. Kiedy przestał, posłał rozmówcy znaczące spojrzenie.

- A tak na poważnie, to lepiej uważaj, Viktor. Ton petit cochon to Japończyk. Ty wiesz, że mówiąc „ucieszę się z czegokolwiek", możesz go niechcący urazić? Słyszałem, że w jego kraju do prezentów podchodzi się śmiertelnie poważnie. W sensie... jak ty dasz prezent Japończykowi, to on też będzie chciał ci coś dać i to nie będzie dobra wola, tylko przymus kulturowy. Samuraje, honor i te sprawy, jarzysz? Jako twój najlepszy przyjaciel czuję się zobowiązany, by ostrzec cię, że jeśli dasz mu na jego urodziny coś więcej niż symboliczne cmoknięcie w policzek, to we własne święto powinieneś się spodziewać prezentu podobnego kalibru. Również pod względem ceny.

Viktor wzdrygnął się. Chęć rozpieszczenia Yuuriego poprzez zafundowanie mu drogiego prezentu nagle nie wydawała się tak samo ekscytująca jak chwilę temu.

- Nie byłbym w stanie poprosić go, by kupił mi coś drogiego. – trener Katsukiego mruknął, przecierając oczy – Nie przeszłoby mi to przez gardło.

- No to przynajmniej nie protestuj, gdy wyciągnie portfel i zadłuży się, by kupić ci coś ładnego. Jeśli spróbujesz go powstrzymać, jego wewnętrzny Japończyk poczuje się urażony z każdej możliwej strony. No, chyba że zobaczysz, że zupełnie traci kontrolę nad kartą kredytową... wtedy zacznij krzyczeć, że chcesz striptiz na rurze.

- Striptiz już widziałem. – westchnął Viktor – Nie chciałbym czegoś takiego na moje urodziny. A już na pewno nie od niego.

Nie żeby Yuuri nie był dobry w tańcu na rurze. Bo i owszem – był. Chodziło o coś zupełnie innego.

- Wobec tego, czego od niego chcesz? – łagodnie zapytał Chris – Nie musisz mówić mu osobiście. Powiedz mnie, ja powiem Phichitowi, a Phichit zasugeruje jemu. Yuuri nie dowie się, że prośba wyszła od ciebie. Będzie myślał, że robi ci niespodziankę. Pozostanie nam tylko ustalenie, jak powstrzymamy Phichita przed roztrąbieniem tego w mediach społecznościowych.

- Naprawdę niczego od niego nie chcę. – Nikiforov odwrócił wzrok.

Tego, czego naprawdę chcę, nie może mi dać na urodziny. Nie może mi tego dać jednego dnia.

Jeśli chciał dostać od Yuuriego tę rzecz... to coś... to będzie musiał na to zapracować. Nie zajmie mu to dni. Ani nawet tygodni. Będzie miał szczęście, jeśli osiągnie to w kilka miesięcy. Modlił się, by miesiące nie przeszły w lata.

Może gdyby był młodszy, miałby więcej cierpliwości. Ech, problemu nawet nie stanowił wiek, ale ilość czasu poświęcona na czekanie. Viktor już tak długo czekał... zbyt długo! Całe życie. Był zmęczony czekaniem. Chciał powiedzieć ukochanemu o swoich uczuciach. Być z nim. Zamieszkać z nim. Kochać się z nim. Ale wiedział, że to za wcześnie... ten płochliwy Japończyk... ten cudowny mężczyzna z tak cudownie szczerymi brązowymi oczami nie był gotowy! Zbyt duże ryzyko, że wystraszy się i ucieknie.

A poza tym... w głębi Viktora wciąż krył się tamten wystraszony ośmiolatek. Dzięki Yuuriemu srebrnowłosy mężczyzna przypomniał sobie, jak to jest być sobą... jednak przyzwyczajenie chowania się za maską wciąż dawało o sobie znać. Od czasu do czasu.

Viktor poczeka. Yuuri jest tego wart, więc Viktor poczeka. Nawet lata. Nie będzie łatwo, ale wytrzyma.

A co do urodzin...

- Jeżeli koniecznie miałbym wymienić jakąś rzecz, to powiedziałbym, że chcę, by dał mi coś złotego i okrągłego. – Rosjanin posłał przyjacielowi przepraszający uśmiech – Ale myślę, że on sam dobrze o tym wie i nie musimy tworzyć tego dziwnego łańcuszka z tobą i Phichitem.

- Ja też tak myślę. – Szwajcar odpowiedział poważnym, ale mimo wszystko ciepłym tonem – I od razu zaznaczam, że w obu programach dam z siebie wszystko. Jeżeli chce ci podarować ten bezcenny złoty krążek, będzie musiał nieźle się napracować.

- No raczej. – Viktor próbował puścić rozmówcy oko, ale był tak zmęczony, że zamrugał obiema powiekami.

- Ty może weź już idź spać. U was jest druga w nocy, no nie? Masz tak przymulony wzrok jak ja ja po pięciu orgazmach.

- Aż tak? – srebrnowłosy mężczyzna głęboko ziewnął – Ech, to może rzeczywiście pójdę spać. Cieszę się, że pogadaliśmy. Dzięki, że znalazłeś dla mnie czas.

- Nie ma sprawy. Zawsze do usług. No a teraz czas spać, Viktorku! Dobranoc!

- Wibratorki na noc!

- Zboczone ruchy do poduchy, kolega z ławki do zabawki!

I znowu on miał lepszy tekst! – zawyły myśli Nikiforova.

Ignorując pokusę włączenia Facebooka i sprawdzenia, kto siedział w szkolnej ławce obok Chrisa, Viktor rozłączył się. A chwilę potem padł plackiem na łóżko.

Mówił prawdę. Naprawdę wystarczyłoby mu, żeby Yuuri zdobył złoty medal. Byłby to najlepszy prezent urodzinowy na świecie!

Chcę, żeby wygrał. – powiedział sobie trener Katsukiego – Kiedy wygra, zobaczy, jaki jest dobry. Będzie z siebie dumny. Będzie szczęśliwy.

To w zupełności wystarczało Viktorowi.

Czy to aż takie ważne, kim dla siebie byli? Czy to, co ich łączyło naprawdę musiało mieć nazwę? Czy naprawdę potrzebny był dowód na to, że byli... parą? Bo byli... prawda?

Z jednej strony zmieniłeś się na lepsze... - wyszeptał ośmioletni chłopczyk w głowie dwudziestoośmiolatka – A mimo to wciąż kłamiesz. Nawet we własnych myślach.

Sfrustrowany mężczyzna przekręcił się na brzuch i mocno tuląc do siebie poduszkę, docisnął czoło do materaca. Już lepiej na nic nie liczyć. Kiedy człowiek na nic nie liczy, nie musi potem kłamać. Nie musi udawać radości.

Daj mi coś złotego i okrągłego, Yuuri. To mi w zupełności wystarczy.

Viktor Nikiforov uwielbiał niespodzianki. Ale były też momenty, gdy wolałby nie zostać zaskoczonym.

Były też momenty, gdy... czuł się tak absolutnie oczarowany i oniemiały, że „o matko" i „och Boże" padały w jego myślach bez umiaru, ale przez gardło to już nie chciały przejść. Nie mogły. Nie były w stanie.

Viktor miał przeczucie, że tylko Yuuri Katsuki potrafił tworzyć dla niego takie momenty.

„Bądź moim trenerem!"

Poczwórny flip.

Obrączka. Och Boże... obrączka! Coś złotego i okrągłego – nawet w snach Viktorowi nie przyszłoby do głowy, że to będzie obrączka...! No bo kto mógłby przypuszczać, że Yuuri Katsuki – ten sam Yuuri Katsuki, który zwykł nie mieć odwagi by się do Nikiforova odezwać – całkowicie pominie etap randkowania i narzeczeństwa, i tak od razu, z grubej rury, bez żadnego ostrzeżenia przejdzie do zaobrączkowania przed kościołem!

(Och Boże, chórek, kurwa, jeszcze tej chórek w tle!)

Może nie nazwali tego po imieniu – tego, co się stało... tej wymiany obrączek. Ale nazwy nie miały znaczenia. Liczyło się to, że Viktor spojrzał Yuuriemu w oczy i zobaczył tam odbicie własnych uczuć. I chociaż został zaskoczony (i to jak!), wcale nie musiał udawać radości, bo naprawdę był szczęśliwy... szczęśliwy jak nigdy!

Jego serce biło zdrowym szczerym rytmem szczęśliwego człowieka. I nie przestało, nawet kiedy pojawiły się problemy: takie jak kryzys po programie krótkim, takie jak mniejsze i większe późniejsze kłótnie.

Namacalny dowód miłości nie opuszczał serdecznego palca prawej dłoni i w trudnych chwilach zawsze przypominał o tym, jak Yuuri instynktownie wybrał najcudowniejszy prezent na urodziny. Jak w odpowiedniej chwili wyczuł, czego pragnął Viktor... czego obaj pragnęli... jak wparował do tamtego sklepu jubilerskiego, jak do końca nie stracił odwagi i nie wycofał się.

Tamtego dnia jego śmiałość była równie wspaniałą niespodzianką co obrączka. – srebrnowłosy mężczyzna tak właśnie myślał.

W jego dwudzieste ósme urodziny, kilka dni po finale Grand Prix, razem z Yuurim leżeli na łóżku w dawnej sali bankietowej w Yutopii. Przywieziony z Barcelony srebrny medal wisiał na szyi kamiennego popiersia. Yuuri żartował, że nareszcie rozumie, po co jego narzeczony (tak, nazwał Viktora „narzeczonym"!) kupił tę rzeźbę. Cyknął nawet fotkę i za namową partnera wysłał „na pożarcie" Phichitowi. Siedział teraz ze zgiętymi nogami i plecami opartymi o poduszki. Jedną dłonią operował telefonem, a drugą przeczesywał szopę srebrnych włosów, która od dobrej godziny spoczywała na jego brzuchu.

- Musisz częściej robić za poduszkę. – Viktor wymruczał z twarzą w stronę ukochanego.

To niemożliwe, by komuś było aż tak dobrze. Bycie aż tak szczęśliwym wydawało się zwyczajnie nierealne.

- Tylko nie wierć się za bardzo. – Yuuri posłał narzeczonemu nieśmiały uśmiech – Po hucznej imprezie, którą zorganizowały dla ciebie trojaczki, wciąż czuję jakieś dziwne sensacje w żołądku. Chyba zjadłem o trzy kawałki tortu za dużo. Dobrze, że przed przeprowadzką do Petersburga jest jeszcze trochę czasu. Zdążę się wykurować.

- Impreza była cudna. – przyznał Rosjanin – Ale moja ulubiona część to siedzenie tutaj z tobą.

Na policzkach Japończyka pojawił się spłoszony rumieniec.

- Przykro mi, że nie mieliśmy czasu, by zrobić imprezę urodzinową także dla ciebie. – Viktor odezwał się po chwili – To było bardzo pracowite Grand Prix.

Przeczesujące srebrne włosy palce na moment zatrzymały się.

- Nie szkodzi. – Yuuri wbił rozmarzony wzrok w ekran komórki i ponowił pieszczenie głowy ukochanego – Spędziłem tamten dzień z tobą. Byłem... szczęśliwy jak nigdy.

Ach, ach, powiedział to na głos! – Rosjanin pomyślał z zachwytem – No, no, panie Katsuki, szaleje pan dzisiaj!

- Powiedz, w jaki sposób spędzałeś wcześniej urodziny? – zapytał, mocniej wtulając się w mięciutki brzuszek.

- Różnie. Ale w Detroit mieliśmy z Phichitem dość ciekawą tradycję. Ilekroć któryś z nas miał urodziny, siadaliśmy i zastanawialiśmy się, co powiedzielibyśmy młodszym wersjom siebie, gdybyśmy mogli ich spotkać.

- Oho? No i co, no i co? Co obecny Ty powiedziałby młodszemu Tobie?

Yuuri zastanowił się chwilę:

- Chyba coś w stylu: „Nie martw się tak bardzo. Czeka cię jeszcze wiele cudownych niespodzianek!"

Viktor uśmiechnął się z czułością.

- Zabawne... - wyszeptał – Bo ja młodszemu Mnie powiedziałbym dokładnie to samo.


https://youtu.be/gLSrOijxFKQ

Trochę francuskiego:


*mon chouchou – mój ulubieniec

*ton petit cochon – twój prosiaczek

*son virginité – jego dziewictwo


Dziękuję wszystkim za przeczytanie mojego urodzinowego one-shota.

Napisałam go pod wpływem chwili. 

Dzień przed własnymi urodzinami.

Wyrobiłam się w cztery godziny. 

Czasami po prostu tak jest - Wen okazjonalnie sprawia twórcy... miłe niespodzianki!


Notka dodatkowa:

Właśnie stworzyłam listę lektur o nazwie "Urodzinowy Challenge z Yuri on Ice". Znajdziecie tam opowiadania wszystkich, którzy podjęli się czalendżu. Będę dodawała na bieżąco :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top