ROZDZIAŁ 3

Pov Newt

   Starałem się wytrzymać. Na początku unikałem jego ciosów. Udało mi się go 2 razy uderzyć, ale potem poczułem jego pięść na moim policzku. Straciłem równowagę i upadlem. Uderzylem się głową o ziemię. Poczułem ostry ból i usłyszałem czyjeś nawoływania. Jakby ktoś mnie wołał.

   - Newt... - powiedziałem szeptem - Newt, Newt, Newt - powtarzalem coraz głośniej - Moje imię, pamiętam je. Jestem Newt! - krzyknąłem z wielkim uśmiechem.

   Wszyscy zaczęli się śmieć i mi gratulować, że przypomnialem sobie imię. Zobaczyłem, że opiekun budowli idzie w moim kierunku. Gdy do mnie podszedł, podał mi dłoń i pogratulował mi. Uścisnąłem ją i podziękowałem mu za bitwę. Bo w końcu to dzięki niemu przypomniałem sobie imię.
   Większość już poszła spać, a ja jeszcze zostałem z Gally'm. Oboje mieliśmy wrażenie, że wcześniej znaliśmy się bardzo dobrze. Opowiadalismy sobie żarty, jak starzy znajomi. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, a potem każdy poszedł spać.

   Gdy przyszedłem do mojego pokoju(który swoją drogą znajdował się w bazie obok pokoju Minho), wchodząc, ktoś oświecił światło.
   Na łóżku siedział Minho.

   - Matko Newt, gdzie ty byłeś? - Spytał.

   - A nigdzie. Tylko gadałem z Gally'm. I wiesz co? Mam wrażenie, jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi w przeszłości.

   - Co??? - Minho najwyraźniej nie umiał mi uwierzyć - Ej, ja się ciebie trochę zaczynam bać. Zaczynasz się kumplować z najgorszym człowiekiem na świecie. Boję się o ciebie stary. - Ech, Minho i te jego teksty.

   - Dobra, a teraz czy mógłbyś łaskawie opuścić mój pokój? Bo chciałbym iść spać, bo jutro zaczynam robotę u Alby'ego.

   - Co? Czemu u Alby'ego? - Spytał Minho.

   - O bosz. Czy ty w ogóle coś wiesz? - Minho patrzył na mnie wzrokiem bym mu wytłumaczył.

   Wytłumaczyłem mu, że Alby chce sprawdzić czy nadaje się na jego zastępcę, bo z tego co mi mówił, nikt ze znajdujących się tu chłopców, nie nadaje się. Kiedy mu wszystko powiedziałem, pogadaliśmy jeszcze chwilę, a potem Minho poszedł do siebie. Położyłem się na łóżku i zasnąłem wyczerpany całym dniem.

   Następnego dnia obudził mnie jakiś pisk. Tak się wystraszyłem, że aż poder2alem się na równe nogi i wybiegłem z budynku. Sam się sobie dziwiłem, że po ledwo przespanej  nocy (a winić za to mogę tylko Minho), miałem siły, żeby wstać. Ten azjata tak potrafi głośno chrapać, że obudziłby umarłego. Myślałem, że pójdę spać na dwór. Ale wracamy do obecnej sytuacji.
   Wybiegłem, żeby zobaczyć co się stało. Zobaczyłem, jak większość chłopców stoi przy Pudle. Z tego co mówił mi Minho, Pudło powinno przyjechać dopiero za miesiąc. Coś było nie tak. Podbiegłem do tłumu, żeby zobaczyć o co chodzi. Orzebilem się do przodu, gdzie stał Minho i Alby. Alby kiwnął lekko głową i wskazał wzrokiem Pudło. Domyślilem się o co mi chodziło. Kiwnąłem głową, że zrozumiałem, a Alby powoli się wycofał. Zacząłem wydawać rozkazy. Poprosiłem Gally'ego i jeszcze jednego budola, żeby otworzyli klapę. Na widok tego co zobaczyłem, serce zaczęło mi szybciej bić.
   W środku leżała dziewczyna. Była nieprzytomna. Wydawała mi się dziwnie znajoma, jakbym znał ją na wylot. Wskoczylem do Pudła i schylilem się nad nią. Dziewczyna miała piękne włosy w kolorze blond, które sięgały jej do pasa, były w lekkim nieładzie. Jej oczy były zamknięte, a jej usta w kolorze dojrzałej truskawki, lekko uchylone. Na początku myślałem, że nie żyje, lecz chwilę potem zobaczyłem jak jej klatka piersiowa delikatnie unosi się i opada. (Nie, że się czepiam, ale Newt gdzie ty się patrzysz. Zawsze tak robisz jak zobaczysz dziewczynę?........
A sorry zapomniałam, że nic nie pamietasz;)).  Jedno było pewne - nie umarła, ale czemu się nie budzi?

   - I co? Żyje? - Z moich zamyślań wyrwał mnie głos Patelniaka.

   - Tak, żyje. Tylko jest nieprzytomna. Powiedzcie Plastrom, by przyszykowali jedno łóżko szpitalu. - Powiedziałem. - Gally, Minho i Winston, pomóżcie mi ją stąd wyciągnąć. Tylko ostrożnie. - Zrobili tak, jak powiedziałem.

   Chłopcy pomogli mi wyciągnąć blondynkę, a później wziąłem ją na ręce i poszedłem do Plastrów. Położyłem ja na przygotowanym łóżku i wyszedłem.

   - Jeff, przyjdę po obiedzie, żeby zobaczyć co z nią. I przyniosę wam jedzenie. - Powiedziałem. - Miejcie ją cały czas na oku, dobra? - Oboje pokiwali głowami w potwierdzeniu.

   Wychodząc, skierowałem się do bazy, a potem do gabinetu Alby'ego. Będąc na miejscu zapukałem do drzwi. Gdy usłyszałem, że mogę wejść, otworzyłem drzwi. Zobaczyłem Alby'ego, który siedział przy swoim biurku ze stertą papierów. Na łóżku się dział Minho, który najwyraźniej przyszedł mu powiedzieć jak się spisałem.

   - Dobra, a więc... - zaczął Alby -..z tego co mi mówił Minho, poszło ci całkiem nieźle. Ustaliliśmy, że jeśli zechcesz być moim zastępcą, to nim będziesz. Ze względu na to , że inni, albo się nie nadawało, albo nie chcieli, to nie masz konkurencji. Wybór należy do ciebie. - Powiedział czarnoskóry. - Musisz tylko wziąść pod uwagę to, że możesz mieć trochę więcej obowiązków

   - Zgadzam się, - powiedziałem z dumą - mam nawet wrażenie, że zanim się tu znalazłem, to byłem osobą, która jest bardzo otwarta na wszystkich. To było jakby, bardzo znajome uczucie. - Wytłumaczyłem.
- Jestem gotów podjąć to wyzwanie. - Potwierdziłem moją decyzję. W tym momencie, Minho podniósł się i mi pogratulował.

   - W takim razie od teraz jesteś oficjalnie moim zastępcą. Podczas obiadu to ogłoszę. - Powiedział Alby, po czym poprosił mnie, bym został jeszcze chwilkę. Wytłumaczył mi jakie są moje zadania jako zastępca itp. Ogólnie, to ja zajmuję się tymi rzeczami, które są mniej ważne, żeby Alby nie musiał się z nimi męczyć. (I tak ma już za dużo roboty).

   Za chwilę miał być obiad, ale ja poszedłem zjeść trochę wcześniej. Kiedy skończyłem, podszedłem oddać talerz Patelniakowi i wziąłem 2 porcje dla Jeff'a i Clint'a. Skierowałem się w strone szpitala.


   Hejka!

W końcu po taaak dluuugim czasie mamy kolejny rozdział.

Postanowiłam (czy może raczej stwierdziłam), że rozdziały będą się pojawiać co tydzień lub co 2 tygodnie, ze względu na to, że mam dużo nauki, a rok szkolny małymi kroczkami zbliża się do końca.

Jeśli widzicie jakieś błędy to piszcie.

   Nie jestem pewna jak będzie w wakacje, ale spróbuję pisać częściej. Chociaż nic nie obiecuję.

Serdecznie pozdrawiam tych, którzy czytają tą książkę i dziękuję za wsparcie w jakikolwiek sposób.

Do zobaczonka/Dobranoc

(Tak wiem kiedy wstawiam ten rozdział jest 23:55. Ugh... Nie mam co robić na tej wycieczce) 😉😉😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top