Rozdział 9
Znowu miałem 3 lata.
Tata zabrał mnie na plac zabaw, ale jednocześnie rozmawiał z kimś przez telefon o jakiś interesach. Bujałem się na huśtawce, gdy zobaczyłem wiewiórkę biegnącą po chodniku. Tata nie patrzył akurat w moją stronę, a ja nigdy nie widziałem wiewiórki z bliska, więc postanowiłem pobiec za nią...
Wiedziałem co to za wspomnienie i za wszelką cenę próbowałem się obudzić.
...Byłem już bardzo blisko zwierzęcia. Tata zaczął krzyczeć coś w moją stronę, ale nie chciałem żeby mi uciekła. Zignorowałem więc nawoływania taty i biegłem dalej, aż wiewiórka czmychnęła na ulicę...
Zalał mnie zimny pot, a myśli dalej krążyły wokół tego przeklętego wspomnienia. Nawet piosenka mamy tym razem nie pomogła. Wiedziałem, że nie dam już rady odpychać go od siebie, ale chciałem przynajmniej spróbować. Ubrałem się i wyszedłem na dwór. Zawsze gdy dopadały mnie wspomnienia lubiłem wychodzić, by odetchnąć pełną piersią.
Było zimno i wilgotno. Otuliłem się ciaśniej kurtką i ruszyłem przed siebię.
Z początku nie wiedziałem dokąd idę, ale gdy dotarłem na miejsce wybiła godzina 2.
Stary plac zabaw.
Nie!Nie!Nie!- powtarzałem w kółko.
Nie chciałem tu być, ale najwyraźniej wspomnienia zamierzały mnie dzisiaj dopaść za wszelką cenę. Z trudem powstrzymałem cisnące się do oczu łzy. Usiadłem na huśtawce i spojrzałem przed siebię.
- Nie teraz - powiedziałem do siebie - Nie jestem gotowy.
To było kłamstwo. Od dawna wiedziałem, że ten dzień w końcu przyjdzie i że będę musiał się z tym zmierzyć. Nie ułatwiło mi to jednak zadania.
- Lorenzo? - usłyszałem za plecami znajomy głos i natychmiast poderwałem się z miejsca.
Na mojej twarzy widniało przerażenie i chyba dlatego chłopak zadał następne pytanie:
- Co się stało?
Próbowałem się opanować, udać, że wszystko jest okej, ale jakoś nie mogłem. Nawałnica wspomnień z ostatniego tygodnia odebrała mi wszystkie siły.
Milczałem.
- Lorenzo wyglądasz okropnie. Co się stało?
- C...co tu robisz? - wyjąkałem.
- Nie mogłem spać. - wyznał - To wszystko mnie nieźle wkurzyło, ale lepiej powiec co z tobą? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- Można to tak nazwać - mruknąłem.
Gabo przechylił głowę i wpatrywał się we mnie z widoczną troską.
- Co jest? - spytał po raz kolejny.
- Nic.
- Akurat. Chcesz o tym pogadać?
- Nie ma o czym - odparłem, jednocześnie nerwowo wodząc oczami do okoła.
Dawny strach powrócił i opanował każdą komórkę mojego ciała.
- Widzę.
Usiadł na huśtawce obok mnie. Też usiadłem, nie wiedząc do końca dlaczego.
- Mów! - polecił.
Wziąłem głęboki oddech. Czy naprawdę zamierzałem mu wszystko powiedzieć?
- Ja tylko...- wychrypiałem - To nic takiego.
- To w takim razie powiedz!
Westchnąłem.
- Od dłuższego czasu nawiedzają mnie wspomnienia, nie koniecznie te dobre.
- Brzmi poważnie.
- Nie. Serio to nic. Mam tak średnio co 5 lat...znaczy...nie co 5, tylko...no...czsami...ja...
Wiedziałem, że coraz bardziej się pogrążam, ale jakoś nie mogłem przestać.
- Lorenzo spokojnie - teraz już chłopak zaczął się poważnie martwić - Powoli.
- Lepiej już pójdę.
Próbowałem wstać, ale Gabo posadził mnie spowrotem.
- Nie pozwolę ci iść w takim stanie.
- To nie twoja sprawa Gabo! - warknąłem.
- Chcę tylko pomóc - powiedział spokojnie - Pozwolisz mi?
Przez długi czas nic nie mówiłem. Bałem się. Odpychałem to od siebie przez tyle lat, a teraz miałem tak po prostu to wszystko powiedzieć?
- Jedno wspomnienia prześladuje mnie wyjątkowo i nie wiem jak sobie z nim poradzić. - wyznałem.
- Słucham uważnie.
Zamknąłem oczy i zacząłem opowiadać. Słowa wylewały się ze mnie, a ja przeżywałem to od nowa w swojej głowie...
Wbiegłem na ulicę. Samochód zahamował w ostatniej chwili, ale i tak odepchnęło mnie do tyłu i uderzyłem głową o beton. Leżałem na ziemi, a po czole spływała mi krew. Wszystkie dźwięki zlały się ze sobą, a obrazy zaczęły się zamazywać.
Zapadła ciemność, która zdawała się trwać w nieskończoność. Po bardzo długim czasie, zacząłem wreszcie rozróżniać poszczególne dźwięki.
Pik. Pik. Pik. Pik.
Szzz. Szzz.
- Budzi się?
Pik. Pik.
- Lorenzo obódź się wreszcie!
Szzz. Szzz.
Pik. Pik. Pik.
Moje powieki były ciężkie i strasznie posklejane, ale w końcu jakoś udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłem przed sobą zapłakaną Sylwię i ciotkę, a tuż obok klęczał tata.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Głowa mnie boli - odparłem zgodnie z prawdą.
Tata odetchnął, ale nie rozumiałem dlaczego. Zupełnie jakby się cieszył, że boli mnie głowa.
- Co się stało? - spytałem.
- Miałeś wypadek - powiedziała ciocia.
- Wypadek?
- Wpadłeś pod samochód i zapadłeś w śpiączkę - wyjaśnił tata.
- Co to jest śpiączka?
- To stan gdy ktoś długo nie może się obudzić. Tak jak ty.
- Jak długo?
Tata uśmiechnął się smutno.
- 3 miesiące synu - powiedział - spałeś 3 miesiące.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top