Rozdział 3.1

Droga dłużyła mi się w nieskończoność. Najpierw lot samolotem, potem szukanie kierowcy, który dziwnym trafem stanął nie tam gdzie się spodziewaliśmy. W ogóle w trakcie tej podróży działo się mnustwo osobliwych rzeczy. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów usnąłem w samolocie, z twarzy już od wczoraj nie schodził mi głupi uśmieszek. Nic dziwnego, że gdy tylko dojechaliśmy Ezequiel stwierdził, że powoli zaczyna się mnie bać. Byłem tak szczęśliwy jak nigdy wcześniej, ekscytowałem się bardziej niż niejeden dzieciak. Najlepsze było jednak to, że wszystko co mnie spotkało stanowiło efekt własnego wysiłku. Nie musiałem się martwić, że dostałem szansę przez ojca, nie bałem się wcale, że zostanę skreślony. Można powiedzieć, że z powodu radości żyłem w takiej bańce, która nie dopuszcza do siebie żadnych negatywnych wspomnień. Koszmary nawiedzały mnie coraz rzadziej, myśli o tacie nie wydawały się już takie smutne. Gdybym wiedział, że wystarczy chwila aby wszystkie moje troski odpłynęły w niebyt już dawno temu zaufałbym marzeniom.
- Lorenzo weź się pospiesz - Ezequiel szturchnął mnie w ramie a ja zupełnie zaskoczony odskoczyłem kawałek dalej. Staliśmy przed budynkem Juve, koło bramy czekał na nas przewodnik. W sumię pośpiech wydawał się oczywisty ale przez ekscytacje całkowicie zatraciłem się w doznaniach. Nie wiem ile bym tak stał gdybym był tu sam.
- Wybacz, chyba dalej myślę, że to sen - wyznałem - Przecież dopiero co trenowaliśmy w srebrnych jastrzębiach a następnie krótką chwile w złotych. Szybko to wszystko minęło.
- Już nie bądź taki sentymentalny - zaśmiał się czarnowłosy - Zaczynamy najlepszy rok naszego życia. Musisz się wreszcie ruszyć.
Pokiwałem głową i podniosłem z chodnika swoją wielką torbę. Palce zacisnęły się na pasku, serce znacznie przyspieszyło. Chyba nigdy tak naprawdę nie wyobrażałem sobie wielkiej ligi. Marzyłem o dostaniu się do Jastrzębi, potem o zwycięstwie nad kandydatami do Juve. Sama gra w mundialu wydawała mi się wówczas tak odległa, że nie zastanawiałem się nawet jakie to wyzwanie. Musiałem jednak zrobić pierwszy krok. To w końcu moje marzenie.
Brama ośrodka zniknęła za choryzonten, wokół nas zapanowała cisza. Wiedzieliśmy dobrze, że starzy gracze trenują już na swoim boisku ale tacy jak my mieli dołączyć jutro. Mijaliśmy rzędy identycznych okien, szare ściany podkreślały rzędy białych drzwi. W sumie ta monotonia mogła wydawać się nudna ale widok z pokoju rekompensował nam dosłownie wszystko. Szkoda tylko, że dzieliliśmy go we dwoje.
- Czyli jesteśmy na siebie skazani - westchnąłem zajmując dolne łóżko - Wiedziałem, że idzie coś za łatwo.
Ezequiel tylko rzucił we mnie poduszką i ruszył do łazienki by ogarnąć jak to wszystko wygląda. Było to proste mieszkanie, w powietrzu unosił się zapach cytrusów. Nie czekając na współlokatora postanowiłem zadzwonić do Gabo ale chłopak nie miał za dużo czasu. Dowiedziałem się jedynie, że muszą trochę poćwiczyć i że jak zawsze jest ze mnie bardzo dumny. O kłopotach kolejnych treningów miałem dowiedzieć się później.
- Twój brat jest coraz bardziej nieznośny - mruknął Ezequiel gdy wykąpani i weseli siedzieliśmy jeszcze przy stole. Za oknem włączono lampy, światło stadionu przebijało się przez ciemność nocy. Ten piękny widok był miłym snem, który w moim przypadku warty jest o wiele więcej. Nie mogłem się na niego nie zgodzić.
- Odkąd go poznałem stara się wszystkich zaskakiwać - parsknąłem - Odebranie mowy największemu gadule Buenos Aires to chyba kolejny poziom.
Chłopak przewrócił oczami i po raz ostatni odwrócił się do okna. Lampy zasłoniły gwiazdy, palmy kołysały się na wiatrze uderzając czasami w budynek. Nic dziwnego, że przez tyle lat nie mogłem przywyknąć do miejskiego oświetlenia. Tęskniłem za niebem, wyjeżdżałem jak najdalej od świateł. Teraz jednak błysk stadionu zamazał mi w pamięci tamten długi okres. Była to najpiękniejsza gwiazda, jaką kiedykolwiek widziałem. Świeciła w końcu najbliżej ze wszystkich.

Miałam się rano uczyć a co robię? To robię 😅 Mam nadzieję, że chociaż część osób zostało. Też jesteście podekscytowani nowym sezonem? ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top