Rozdział 2.2
Przez całą imprezę ludzie podchodzili do mnie i pytali dlaczego nie ma mojego taty. Byłem wściekły, załamany i zawiedziony, a i tak musiałem trzymać na twarzy maskę mówiącą, że wszystko jest dobrze. Nie było dobrze.
Robię co mogę, żeby zwrócić jego uwagę, żeby choć raz powiedział, że dobrze się spisałem, a on wzamian nie przychodzi na uroczystość, która jest dla mnie tak ważna.
Przeklęta wrażliwość! Gdybym jej nie miał moje życie byłoby o wiele łatwiejsze.
Zostałem o to zapytany przez Gabo, trenera, Ricki'ego oraz Ádriana i każdemu odpowiedziałem tak samo, tak samo skłamałem. Było to dla mnie wyjątkowo trudne, bo w środku z całych sił pragnąłem wykrzyczeć:
Bo go nie obchodzę! Zostawcie mnie wreszcie!
Wróciłem jednak do domu nie zrealizowawszy tego wewnętrznego pragnienia i natychwiast zagrzebałem się w pościeli. Jutro pierwszy dzień szkoły i pierwszy trening do nowych mistrzostw, nowego wyzwania. Muszę wypocząć i zebrać siły, a nie wciąż na nowo urzalać się nad swoim losem. Nie mam na to czasu!
Mimo to wiem, że i tak będę to robił.
***
Nie wiedziałem, że potoczy się to w ten sposób gdy kłóciłem się rano z tatą o to, że nie przyszedł. Wtedy nie przyszłoby mi do głowy, że nagle z niewyjaśnionych przyczyn zostanie pozbawiony pracy w IRS-ie. Niewyjaśnionych dlatego, że nie chciał powiedzieć mi prawdy.
Gdy kłóciłem się z nim przy śniadaniu jedyną rzeczą o której byłem w stanie myśleć było to, żeby nie wybuchnąć emocjami. Nie było to jednak łatwe, bo "wspaniały" Diego Gevara nawet nie pomyślał o tym, że jego nieobecność mogła mnie zaboleć. Znowu byłem naiwny myśląc, że skoro w wakacje odkrył jedną z moich największych tajemnic, to może jakoś się zmieni.
Czemu zawsze jestem taki naiwny?
Poszedłem do szkoły na nogach nie chcąc z nim rozmawiać, ani na niego patrzeć. W drodze zastanawiałem się jednak, dlaczego sam nie pojedzie do instytutu. W końcu jest dyrektorem sportowym i z tego co pamiętam bycie w nim o tej porze, było jego obowiązkiem.
Zagadka rozwiązała się sama, na drugiej lekcji, kiedy to Izabel ogłosiła wszem i wobec, że mój tata nie będzie już pełnił swojej funkcji w IRS-ie.
Nie wiedziałem co się dzieję, tak jak reszta uczniów i byłem z tego powodu wściekły jak nigdy wcześniej.
Czy jako jego syn nie zasługuję na to, żeby wiedzieć o takiej decyzji z wyprzedzeniem?!
Wszyscy, których spotykałem na drodze dziwnie na mnie patrzyli, a ja nie czułem się z tym dobrze. Chciałem wiedzieć o co chodzi, ale oczywiście mój "wspaniały" rodzic postanowił wmawiać mi, że wszystko jest dobrze, tak jak ja wczoraj próbowałem wmówić to całemu światu. Ochłonąłem dopiero gdy natknąłem się na Gabo. Nie wiem jak on to robił, ale zawsze gdy go widziałem, czułem się trochę lepiej. Może wynikało to z faktu, że najlepiej mnie znał, a może jego obecność pomagała mi dlatego, że po prostu był rodziną. Nie wiem.
Mogę być jednak pewien, że gdyby się nie pojawił pewnie wparowałbym w końcu do gabinetu Izabel i zarządał wyjaśnień. Zamiast tego poszliśmy do szkolnej kawiarenki i usiedliśmy przy jedynym wolnym stole. To jednak nie pomogło, bo i tak wszyscy się na mnie gapili i szeptali po cichu jakby myśląc, że tego nie widzę.
- Nie przejmój się - powiedział Gabo rzucając szeptającym złowrogie spojrzenie - W końcu im przejdzie.
- To nie nimi się teraz przejmuję - wymamrotałem przekładając solniczkę z jednaj ręki do drugiej.
Brunet westchnął cicho i rozejrzał się po pomieszczeniu, żeby upewnić się, że nikt nas nie słucha.
- Lorenzo wiem, że jesteś wściekły na ojca za to, że wczoraj nie przyszedł i że nie chce ci powiedzieć dlaczego stracił posadę, ale puki co musisz spróbować o tym zapomnieć. Nie możesz się rozpraszać, a dobrze wiem, że jeśli nie odpuścisz, nie skupisz się już na niczym. Mamy jeszcze 3 lekcje, a potem trening. Nie będzie on może jakiś bardzo ważny, ale jeśli chcemy wygrać nowy turniej to musimy być skupieni nawet, gdy normalnie nie byłoby to konieczne.
Podrapałem się po karku i niechętnie przyznałem chłopakowi racje. To już nie były zwykłe rozgrywki międzyszkolne, ale coś znacznie większego. Nie mogłem się teraz rozpraszać.
- Chyba masz rację - westchnąłem zrezygnowany.
- Jasne, że mam - zaśmiał się - No chodź! Zaraz dzwonek.
Wstawie dzisiaj jeszcze jeden rozdział po obejrzeniu odcinka, ale jutro nie wiem, czy uda mi się obejrzeć 😕 Wracam bardzo późno i dlatego są duże szanse, że będę to nadrabiać w sobotę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top