Rozdział 13
Info na końcu.
Od razu po lekcjach i treningu poszedłem pod dawny dom Dario. Chciałem podrzucić tam znaczek, ale niestety była tam jego niedoszła narzeczona. Musiałem to przełożyć.
Nie byłem z tego powodu zbytnio zadowolony, ale nic nie dało się zrobić. Poszedłem więc przejść się po mieście.
Miłałem różne budynki i parki, nie wiedząc nawet dokąd idę i rozkoszując się pięknym dniem. Nie miałem powodu, żeby się spieszyć.
Gdy wróciłem do domu czekała tam na mnie Martina. Unikałem jej przez cały dzień, ale nie sądziłem, że przez to zjawi się u mnie. Byłem zmęczony tym, że chciała ciągle mnie kontrolować i podejmować za mnie decyzję. Wystarczy, że mój tata tak postępował. Oczywiście się pokłuciliśmy, ale że on przy tym był, dziewczyna nie mogła zmusić mnie do mówienia. Skłamałem, że chcę odpocząć i schowałem się na górze.
Długo nasłuchiwałem pod drzwiami, aż dobiegł do mnie dźwięk zamykanych drzwi. Martina wyszła.
Chwilę później zjawił się u mnie tata, a ja dobrze wiedziałem co ma mi do powiedzenia.
- Nie powinieneś tak traktować Martiny - stwierdził - Ona się tylko o ciebie martwi.
Mruknąłem coś niezrozumiałego w odpowiedzi, ale najwyraźniej to mu nie wystarczyło.
- Lorenzo!
- Przepraszam - burknąłem - Jestem zmęczony. Mogę już zostać sam?
Westchnął.
- Dobrze. Ja wychodzę na spotkanie. Wrócę późno.
- Dobra.
Wyszedł, a ja opadłem na łóżko.
Znowu nasłuchiwałem dźwięku zamykanych drzwi i przekręcania klucza, a gdy wreszcie dobiegły do moich uszu, natychmiast zerwałem się z miejsca. Ruszyłem do pokoju taty i sięgnąłem za regał. Znałem wszystkie jego skrytki. Wyciągnąłem stamtąd duży metalowy klucz i ruszyłem do drzwi na końcu korytarza. Otworzyłem je, wdrapałem się po schodach i rozejrzałem dookoła. Większość pudeł przykryta była zakurzonymi płachtami, ale mnie interesowało tylko to wepchnięte w róg pomieszczenia i starannie zaklejone taśmą. Zawsze chciałem to zrobić, ale nigdy nie miałem odwagi.
Byłem na strychu raptem 3 razy, bo tata nienawidził jak tu wchodziłem. Za drugim razem natknąłem się na płytę z piosenką mamy i na to pudło, podpisane: filmy Lili . Usłyszałem wtedy szybkie kroki taty, więc schowałem płytę do kieszeni bluzy i odskoczyłem od niego. Był wściekły, że wszedłem na strych, a jeszcze bardziej gdy zobaczył mnie niedaleko pudła. Zakazał mi choćby myśleć o jego zawartości i wychodzić z domu przez tydzień. A wtedy były wakacje!
Gdy następnym razem wszedłem na strych, taty nie było w domu. Korciło mnie, żeby je otworzyć, ale za bardzo się bałem. Teraz stałem znowu przed tym pudłem i zastanawiałem się czemu.Podniosłem je i zabrałem do pokoju. Przez dobry kwadrans gapiłem się nań zastanawiając się czy je otworzyć. Złapałem nożyczki i przeciąłem taśmę. Nie było już odwrotu. W środku znalazłem stare kasety. Wróciłem na strych po odtwarzacz i włączyłem pierwszy film.
- Diego rusz się, bo się spóźnimy! - zawołała dziewczyna w dużym słomianym kapeluszu ze wstążką i w ciemnych okularach.
To była Lili - moja mama.
- No idę przecież - zaśmiał się tata.
Nie widziałem go, więc to on musiał nagrywać.
- Musisz wszędzie chodzić z tą kamerą?
- Nasz syn musi wiedzieć jaka piękna była jego mama za młodych lat.
- Lorenzo.
Coś ścisnęło mnie za serce.
- Co? - spytał tata.
- Wymyśliłam imię. Lorenzo - pogłaskała się po brzuchu - podoba ci się?
Tata zaczął się śmiać.
- Lili - powiedział - to dopiero 2 miesiąc. Masz jeszcze czas na wymyślenie imienia.
Trochę mnie to zabolało, ale oglądałem dalej.
Mama zrobiła się czerwona ze złości, zatrzymała się i obdarzyła tatę ostrzegawczym spojrzeniem.
- Już wymyśliłam. Czemu ci się nie podoba?
- Nie sądzisz, że to trochę dziwne imię?
Przewróciłem oczami.
- Nie! To piękne imię Diego! - odparła.
- Dobrze, jak chcesz kochanie. Dla ciebię wszystko.
Chyba się ukłonił, a Lili zaczęła się śmiać.
- Choć już, dobra? Nie chcę się spóźnić na własny koncert.
- Na gwiazdy trzeba czekać - odparł tata.
- Błazen.
- Do twojej dyspozycji.
Oboje wybuchnęli śmiechem i wtedy film się skończył.
Hejka! Dodam dzisiaj jeszcze jedną część, jak starczy czasu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top