Rozdział 2.9

Mimo że Ezekiel wrócił i miał z nami trening, strażnicy postanowili zrobić nam żart, a w pokoju Gabo wybuchł pożar przez co byłem zmuszony odstąpić mu swój, nie mogę powiedzieć, że ten dzień był zły.
- Lorenzo - zawołał brunet, gdy już zamierzałem iść spać.
- Co? - mruknąłem poirytowany.
Nie chciałem, żeby zbudził tym hałasowaniem tatę, bo nam obu nieźle by się oberwało.
- Śpij tu - błagał - Ja już wariuje. Nie wiem nawet jak włączyć telewizor i...
Uśmiechnąłem się pod nosem słysząc bezradność w jego głosię. Szczerze, mógłbym być starszym bratem o wiele częściej.
- To nie takie trudne braciak - zaśmiałem się rzucając kości na łóżko- Wystarczy kliknąć.
Włączyłem ekran, a chłopak uniósł brwi widząc program kulinarny.
- Czemu akurat to? - zachichotał.
- Najwyraźniej coś musiało mnie tu zaciekawić - odparłem próbując z całych sił nie pokazać po sobie zarzenowania.
Chłopak parsknął i usiadł obok mnie już o wiele mniej spięty.
- Nie wiedziałem, że aż tak ciekawi cię gotowanie - zażartował - Jak nie wyjdzie ci z piłką zawsze możesz zostać kucharzem.
Po tych słowach oberwał poduszką w twarz z taką siłą, że zleciał z łóżka z głośnym hukiem. Nie przeszkodziło mu to jednak dalej śmiać się jak opantany. Z początku chciałem się obrazić, ale w końcu również wybuchnąłem niepochamowanym śmiechem. Nie wiem ilę tak się chichraliśmy, ale gdy skończyliśmy brunet poprosił, żebym jeszcze został. Obejrzeliśmy więc razem film na podłodze, opowiedziałem mu o tym co zrobiła Paula i zanim się obejrzałem, był  ranek, a ja leżałem głową przy otwartych drzwiach. Podniosłem się do siadu przecierając oczy i gdy zobaczyłem brata śpiącego z głową na stoliku parsknąłem tak głośnym śmiechem, że natychmiast zerwał się z miejsca uderzając o wcześniej wspomniany mebel.
- Co..? Co jest? - wymamrotał przykładając zimną dłoń do czoła.
- Chyba zasnęliśmy - zaśmiałem się podnosząc z miejsca - żałuj, że nie widziałeś własnej miny.
Chłopak wysłał mi mordercze spojrzenie, przez które śmiałem się jeszcze bardziej.
- Wiesz co? - mruknął - Może i jesteśmy rodziną, ale dalej mam wielką ochotę utopić cię w wannie.

***
Tata wystrzelił z pomysłem, żeby Gabo z nami zamieszkał. Cieszyłem się, ale chłopak nie był zbyt przekonany.
- Spokojnie - zaśmiałem się widząc jego minę - Jeśli nie chcesz to nie musisz.
- Nie wiem Lorenzo - mruknął - To wszystko jest dla mnie nowe.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem i dolałem sobie trochę soku. Dla mnie też było to srasznie dziwne i nigdy nawet bym nie pomyślał, że mogę mieć brata.
- Mogę cię o coś spytać? - mruknąłem gdy tata krzątał się w kuchni zbierając rzeczy - Dlaczego nie chcesz powiedzieć Ricki'emu i Dede?
Brunet wbił wzrok w talerz i zaczął dłubać widelcem w resztkach jedzenia.
- Próbowałem - jęknął - ale...
- Ale co?
Przyjżałem się twarzy przyjaciela, bo wreszcie uniósł wzrok i w przeciwieństwie do mojej, z tej można było wyczytać niemal wszystko.
- Trochę mi wstyd, że to Diego jest moim ojcem, ale nie zrozum tego opacznie. Po prostu wyobrażałem go sobie inaczej.
- Pewnie jako kogoś podobnego do Francisco- wymruczałem.
Moretti przyznał mi rację i przez chwilę panowała między nami głucha cisza. Przyznaję, trochę mnie to zabolało, ale rozumiałem dlaczego chłopak nie jest zachwycony. Też czasem chciałem, żeby był inny.
- Musisz się z tym pogodzić - powiedziałem podnosząc się z krzesła - Diego jest naszym tatą czy tego chcesz czy nie.
Ojciec zawiózł nas do szkoły, załatwił zwolnienie z lekcji i przy okazji podczas meczu ze strażnikami narobił nam okropnego wstydu, naskakując na Martina bez ostrzeżenia.
Okay, może też nie byłem dla niego wyrozumiały, ale on był dorosły i nie powinien się tak zachowywać. Do tego te wszystkie kamery...
Mecz skończył się remisem i tym samym ostatecznie zniszczył mój poranny dobry humor. Z resztą nie tylko mój.

Dogoniłam akcje!!!😆
Pytanie, czy uda mi się to utrzymać 😬 Jak wam się podoba rozdział i najważniejsze pytanie: Czy tylko dla mnie ta scena w pokoju Lorenza była mega urocza?😍😍😍
Pozdrawiam czytających i do następnego! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top