Rozdział 2.32
Obudziłem się jak zwykle cały zlany potem i perwszą rzeczą jaką zobaczyłem była nadwyraz zmartwiona twarz Gabo. Chłopak wrócił widocznie przed chwilą z dworu i chcąc nie chcąc stał się świadkiem mojego niemal conocnego rytuału, który tym razem miał miejsce jeszcze za dnia. Wolałbym jednak, żeby tego nie widział. Byłoby znacznie łatwiej.
- Znowu koszmar? - mruknął siadając na brzegu łóżka i zrzucając przy okazji niebieską poduszkę - Miałem nadzieję, że w dzień masz od nich trochę spokoju.
- Chciałbym - westchnąłem - Zawsze gdy zamkam oczy rozpoczyna się loteria. Przyśni mi się koszmar, czy się nie przyśni? Nigdy nie wiem.
Brunet skinął głową i odłożył na ziemię trzymaną w dłoniach piłkę, chcąc w ten sposób oderwać wzrok od mojej wyjątkowo wystraszonej twarzy. Tym razem wolałem jednak zachować powód mojego stanu tylko dla siebie. Mój brat nie musiał znać na pamięć całego mojego życiorysu.
- Zanim coś powiesz - zacząłem widząc że już otwiera usta - Nie chcę o tym rozmawiać. Masz zbyt wiele na głowie, by przejmować się jeszcze mną.
Chłopak chciał zaprzeczyć, a ja wiedziałem to w jego oczach aż nazbyt wyraźnie. Po dłuższym namyśle zdecydował jednak, że nie będzie udawał wszechmocnego i po prostu zamilknie, pozwalając mi opanować drżące dłonie. Zawsze po takich snach trzęsły mi się dłonie.
- Chyba skoczę pod prysznic- stwierdziłem, widząc że ubranie klei mi się do ciała - Zrobisz kolacje?
Gabo skrzywił się nieznacznie, bo jak bardzo kochał jeść, tak bardzo nienawidził tego jedzenia przygotowywać. Zgodził się jednak, bo zdawał sobie doskonale sprawę, że to ja gotowałem przez cały ten tydzień i wypadałoby trochę się odwdzięczyć. Koniec wyręczania.
Poszedłem do łazienki, zdjąłem z siebie mokre od potu ubranie i od razu wrzuciłem do pralki, nie chcąc o nim zapomnieć. Wszedłem pod prysznic, odkręciłem wodę, zamknąłem oczy i przez 10 minut stałem bez ruchu rozkoszując się przyjemnym ciepłem, które działało kojąco na moje zmęczone mięśnie. Zdecydowanie kachałem gorące prysznice.
- Lores rusz się trochę - zawołał Gabo uderzając w drzwi otwartą dłonią - Wszystko już gotowe.
Jęknąłem cicho i zakręciłem wodę, odcinając sobie tym samym dopływ ciepła. Wyszedłem z kabiny, wytarłem się szybko i przejechałem ręką po zaparowanym lustrze. Zdecydowanie przesadzałem z temperaturą wody.
- No idziesz? - odezwał się znowu.
- Moment - odkrzyknąłem - Daj mi się ubrać. To tylko 5 minut.
- Chyba 15 - prychnął - Będziesz jadł zimne.
Przewróciłem oczami i wskoczyłem w piżamę. Nie chciało mi się już ubierać, a że jakby nie patrzeć byłem u siebie, to nikt nie mógł mi tego zabronić. Co z tego, że była dopiero 18.
- No nareszcie - mruknął brunet pochłaniając jedną z przygotowanych zapiekanek - Siedziałeś tam chyba z 40 minut! Nawet Ricki się tyle nie myje!
- 32-ie - odparłem - Nie przesadzaj.
***
Gdy tata powiedział mi o Hiszpani, wszystko zaczęło łączyć się w spujną całość. Jego dziwne zachowanie, nagła wyrozumiałość...On chciał zwyczajnie odwrócić naszą uwagę od sprawy Castelliego! To było oczywiste.
Gabo uznał oczywiście, że zwariowałem, a to że zastanawia się nad przejściem do Orłów, nie ma nic wspólnego z wiecznymi intrygami ojca. Po pewnym czasie zrozumiał jednak, że to co mówię ma sens i oświadczył tacie, że nie zamierza odejść z Jastrzębi. Byłem z niego niesamowicie dumny.
- Przestań się tak szczerzyć - mruknął gdy usiedliśmy do obiadu.
Tata wyszedł godzinę temu i jeszcze nie wrócił, ale w przeciwieństwie do Gabo, ja nie bardzo się tym przejąłem. Musiał ochłonąć. To normalne.
- Nie mogę - zaśmiałem się - Jeszcze nikt nie postawił mu się w ten sposób. Żałuje, że nie widziałem jego miny. Musiała być bezcenna.
Brunet pokręcił głową z niedowierzaniem, ale nie dał rady ukryć niewielkiego uśmiechu. Nie ważne jak beznadziejna była sytuacja, obraz wściekłego Diego musiał być komiczny.
- To co się stało jest twoją winą - przypomniał - Gdybym znowu ci nie zaufał nie byłoby problemu. Musisz mi to jakoś wynagrodzić.
Pokręciłem głową rozbawiony i uniosłem ręce w geście kapitulacji. Teraz się śmialiśmy, ale prędzej czy później chłopak zapłaci za swoją odwagę. Ojciec nie należy do wyrozumiałych.
- Zrobię co chcesz - oświadczyłem dolewając soku do prawie pustej szklanki - W granicach rozsądku rzecz jasna.
Gabo uśmiechnął się złośliwie. Najwyraźniej miał nadzieję, że to powiem i czekał tylko na odpowiedni moment.
- W takim razie musisz pokazać Zoe ten filmik konkursowy na którym śpiewasz z Paulą - zarządził - W końcu dziewczyna i tak jest już w gronie wtajemniczonych.
Jęknąłem cierpiętniczo i w jednej chwili pożałowałem, że dałem się tak podejść. Brunet dowiedział się oczywiście, że zdradziłem Zoe mój sekret, a rozmowa z Paulą była ostatnio dość często poruszanym tematem. Blondynka nie znalazła jednak wspomnianego w rozmowie z Palomo duetu i dlatego mój brat czekał momentu w którym nie będę specjalnie czujny, by wymusić na mnie zgodę na jego udostępnianie
- No dobra - mruknąłem godząc się ze swoim losem - i tak gorzej jak z tobą nie będzie.
Wyjeżdżam w Alpy i raczej wątpię, że będę miała jak oglądać 😕 Szykuje się tydzień przerwy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top