Tragikomedia Wattpada

Kalafiorki, wiecie, że to już setny wpis tutaj? Ze względu na ostatnie wydarzenia poświęcam go jednak nieco niechlubnemu tematowi, którym chyba już wszyscy rzygają, jednak nie zauważyłam, by w tej dyskusji pojawił się jakikolwiek głos niosący podobną treść (a może i się pojawił, tylko się do niego nie dokopałam?). Domyślacie się już, o co chodzi? Nie? To rzućcie okiem na drugie i szóste miejsce w rankingu literatury faktu.

Szczerze mówiąc, gdyby to nie zostało aż tak wypromowane i nagłośnione, w ogóle bym się o całej akcji nie dowiedziała – ot, raczej scrolluję takie shitstormy, co najwyżej czytam dla rozrywki, nierzadko dowiadując się o nich dopiero gdy się skończą. Ten jednak śledziłam nieco uważniej niemal od początku, ponieważ przewijały się przez niego tematy, które właśnie miałam zamiar poruszyć w „Oczami Azie: o życiu", w związku z czym musiałam zrezygnować z pisania o nich w najbliższym czasie – gdy nad jakąś tematyką przetacza się gównoburza, wolę nie wskakiwać na falę, bo Morgan Freeman jeden wie, dokąd mnie ona poniesie. Żeby jednak nie było, że faworyzuję: obecna drama z Zoomi służy mi wyłącznie za przykład, ponieważ cały czas się toczy i kto nie jest na bieżąco, może z łatwością nadrobić, a w dodatku jest typową dramą z całym arsenałem wszystkich jej mechanizmów, zaś cały wpis dotyczy ogółu wattpadowych i niewattpadowych dram. I pamiętajcie o tym podczas lektury poniższego tekstu, bo naprawdę nie chce mi się przypominać o tym co trzy zdania.

Dzięki wspomnianej obserwacji doszłam do kilku ciekawych wniosków. Pierwszy z nich i chyba najmniej odkrywczy brzmi: to jest jebany troll. I nie potrafię zrozumieć, czemu takie tabuny ludzi to łykają, mimo że to troll wyjątkowo słabo zamaskowany (aczkolwiek wciąż ma lepszy kamuflaż niż te usiane podstawowymi błędami ortograficznymi baity, na które, swoją drogą, też się niektórzy nabierają). Czaję, że można popisać sobie z takim dla zwyczajnej rozrywki lub by sprawdzić, kto ma bardziej gadane – sama robiłam tak wielokrotnie, zarówno tu, jak i na innych portalach – jednak z tego, co widzę w komentarzach, niektórzy traktują tę osobę oraz wszelkie dyskusje z nią śmiertelnie poważnie. To mnie zarówno dziwi, jak i śmieszy, bo w sumie pokazuje, jak olbrzymia część tutejszej społeczności (która całkiem nieźle odzwierciedla mentalność społeczeństwa „w realu") jest tak bardzo zacietrzewiona, że musi przekonać do tego czy innego poglądu nawet kogoś totalnie obcego, kto nie zgadza się z nim wyłącznie dla żartu. Nie chcę zagłębiać się tu w czyjekolwiek prywatne poglądy, bo nie to ten wpis ma na celu. Przyznaję tylko punkt dla Zoomi, która doskonale wiedziała, co napisać, żeby wkurwić pół Wattpada. Doskonale umie prowokować.

Wniosek drugi: popularność na tym portalu można zdobyć niebywale łatwo. Wystarczy napisać kilka kontrowersyjnych rzeczy i obrazić kilka osób. Wiem, że najpierw tam chodziło o chamski spam reklamami, no ale umówmy się: kto zagląda do reklam tworzonych w tak beznadziejnej formie? Ludzie sami tam przypełzli, gdy tylko wywęszyli skandal. I domino zaczęło się przewracać: jedna osoba przesłała trzem kolejnym, każda z nich jeszcze trzem... Po czym lament, że wbiło się to tak wysoko. Ekhem... samo się nie wbiło. Prace o niej same się nie stworzyły. Linki same się nie rozesłały. Nawet ta notka jest dowodem na to, że autorka osiągnęła sukces. Kolejny punkt dla Zoomi: znalazła sposób na zdobycie ogromnego rozgłosu w trzy dni. Trzy. Dni.

Zatrzymajmy się na chwilę i zastanówmy się, dlaczego w tytule użyłam słowa „tragikomedia". Spójrzmy na to w ten sposób: dramy zazwyczaj toczą się o jakieś pierdoły i opierają się na wzajemnym łapaniu się za słówka. Fakt, w tym przypadku było nieco grubiej, bo autorka dotknęła kilku tematów dość kontrowersyjnych oraz fałszywie oskarżyła innego użytkownika o kradzież, jednak to wciąż jakieś przyziemne kwestie, a spór o nie, jak się domyślam, bardzo bawi przynajmniej część użytkowników. Tragizm jednak również się pojawia: oprócz wcześniej wspomnianego ukazania zacietrzewienia wattpadowego ludu, mamy również bohatera tragicznego: samą Zoomi. I tu mamy wniosek trzeci: nie mam co prawda pojęcia, jaki cel (oczywiście oprócz śmieszkowania) miała autorka, jednak pewna rzecz wyszła jej świetnie... Pokazała, jak łatwo jest zyskać na stałe przyklejoną łatkę „tego debila", przez co jest się linczowanym za dosłownie wszystko, co się powie. Na jej nowym koncie najazd jest nieco mniejszy (choć to być może dlatego, że jeszcze nie wszyscy się zorientowali, jak nazywa się jej nowy profil), jednak komentarze wciąż lecą w setkach, z czego pewną część z nich stanowią zwyczajne, pospolite hejty i robienie sobie jaj z jej wypowiedzi, mimo że gdzieniegdzie pojawiają się całkiem sensowne treści, a w dodatku sama autorka podkreśla, że w niektórych kwestiach wypowiada się przez pryzmat swojej religii, co z jakiegoś powodu potężnie wszystkich boli (celowo nie podaję tutaj, które treści uważam za sensowne, żeby nie wskakiwać w to gówniane tsunami i gdyby ktoś pytał o to w komentarzach, nie wypowiem się). Czytając tamtejsze komy, mam wrażenie, że ich autorzy wrzucili tekst do jakiegoś dziwnego filtra, który przepuszcza tylko rzeczy, do których można się doczepić i pomija ogólną treść wypowiedzi, nierzadko dorzucając też jakąś jej nadinterpretację.

Zastanawia mnie jedna rzecz: dlaczego jedne prace ukazujące czyjś światopogląd zostają zjechane, a inne nie? Dlaczego na przykład mojego „O życiu" czy „O życiu po życiu" nie spotkał taki los? Mam za mało kontrowersyjne poglądy, czy poruszam za mało kontrowersyjnych tematów? XD Nie no, teraz śmieszkuję, jednak faktycznie mnie to ciekawi: dlaczego tylko niektóre prace o poglądach autora zostają zlinczowane? Chodzi o ich treść, czy może raczej o sposób, w jaki te poglądy zostały przedstawione? Piszcie swoje sugestie.

Zakończę taką małą rozkmino-refleksją połączoną z apelem społecznym: zarówno Zoomi, jak i pozostałe głośne na Watt dramy można uznać za całkiem udane, choć raczej niezamierzone eksperymenty społeczne, które bardzo dobitnie pokazują, jak niewiele trzeba, by zostać znienawidzonym, lub – jak to się później z Zoomi stało – stać się kozłem ofiarnym. Przeszła mi również przez głowę myśl (znów niezbyt odkrywcza, ale nie zaszkodzi się nią podzielić), że tak naprawdę to my wszyscy tworzymy ten świat. I Wattpada, i Internet w ogóle, i cały „świat realny". Być może wspomniana Zoomi siedzi sobie teraz na którymś ze swoich kont (szczerze mówiąc, nie zdziwiłabym się, gdyby Zoomi grał jakiś bardziej znany i szanowany twórca z Watt – tak mi mój orczy nosek podpowiada) i obserwuje z zadowoleniem to, co się odpierdala pod jej pracami... Oraz obserwuje lament, że to się tak wybiło. Azie nie jest bez winy: nawołując do zaprzestania komentowania, sama zostawiła komentarz, wrzuciła też kilka innych, mniej lub bardziej z tym powiązanych. 

Do czego zmierzam? Może zamiast narzekać, powinniśmy zacząć naprawę świata od samych siebie? Jeśli nie podoba nam się, że jakaś praca jest promowana, to do niej nie zaglądajmy i sami jej nie promujmy, jeśli nie podoba nam się jakieś zachowanie, przede wszystkim sami się tak nie zachowujmy... Po prostu wyluzujmy. Bo tak naprawdę dlaczego aż tak bardzo nas wszystkich boli, że jakaś radnomowa laska z Wattpada nie lubi czegoś, co lubimy my?

Notka nieco bardziej rozkminowa, ale mam nadzieję, że załapaliście, co chciałam w niej przekazać. Jak zwykle zachęcam do wypowiadania się w komentarzach. Co sądzicie o tym całym bajzlu? Może macie jeszcze jakieś własne spostrzeżenia albo widzicie jakieś błędy w moich? A może po prostu to ja jestem ostatnio jakoś bardzo pokojowo nastawiona do świata...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top