Jak zaplanować fabułę i nie umrzeć przy tym z nudów 2: Powrót łańcucha
Myślałam, że wyczerpałam już wszystkie kwestie, które chciałam tu poruszyć, ale sama się zaskoczyłam, ponieważ ostatnie dni uświadomiły mi pewien bardzo powszechny problem, który dotyka dużej ilości osób na każdym poziomie zaawansowania. Otóż... czasem tworząc fabułę planujemy ją w taki sposób, że niemożliwe jest zbudowanie logicznego ciągu przyczynowo-skutkowego bez większej ingerencji w fabułę jako taką lub zmiany podstawowych założeń stworzonego przez nas świata.
Fabuła musi być jak łańcuch.
Zastanówmy się: jak zdefiniujemy łańcuch? To jest ciąg połączonych ze sobą oczek zrobionych z jakiegoś materiału. Jeśli w którymś miejscu oczka brakuje lub nie jest przyczepione do poprzedniego, tylko leży obok, nie możemy mówić o jednym, spójnym łańcuchu. Każde wydarzenie pojawiające się w fabule musi mieć jasno określoną przyczynę i może – choć nie musi, ale jednak taka jest idea tworzenia fabuły – mieć skutek w postaci innego wydarzenia, a także może pośrednio oddziaływać na inne. A zatem największy priorytet ma zbudowanie spójnego łańcucha fabularnego i to znajduje się w hierarchii wyżej niż ogólna koncepcja. Bo co nam po ogólnej koncepcji, skoro nie potrafimy sprawić, by trzymała się ona kupy i zawierała się w jakimś logicznym, kaskadowym ciągu wydarzeń, w którym jedno zdarzenie wynika z drugiego i nie bierze się, ot, tak, z dupy?
Każdy bohater skądś się wziął.
Każdy bohater ma jakieś motywacje, przez które postępuje tak, a nie inaczej.
Każdy bohater ma jakieś relacje z innymi.
Każda postać ma wpływ na świat i jej charakter może wpływać na fabułę.
Czasem punkt w fabule, który chcemy w niej umieścić, nie ma prawa się tam znaleźć, bo bohater zwyczajnie nie chce tego zrobić, gdyż narzucane działanie koliduje z jego charakterem lub inne zasady świata przedstawionego, które sami sobie narzuciliśmy, sprawiają, że dana rzecz nie ma prawa się wydarzyć.
Wiem, wiem. Ogólna koncepcja to filar, którego nie lubimy ruszać, bo w końcu z tego przyszło olśnienie. Warto jednak wyodrębnić z niej najważniejszy motyw, który ogłosimy świętym i nietykalnym – i tego nie ruszamy. Tutaj, dla ułatwienia, posłużę się własnymi przykładami z tworzonego przeze mnie intensywnie „Zanim nadejdzie północ". Świętym i nietykalnym motywem jest tam rewolucja w kraju, w który ewoluowała tam dzisiejsza Rosja i ściśle z nią powiązana próba obalenia tyranicznego cara. Początkowa koncepcja: rewolucję przeprowadza zbiegły żołnierz, któremu udało się zbuntować mimo wypranego mózgu i postanowił poprowadzić naród ku wolności. Ale to się nie klei.
Skądś się ten bunt musiał wziąć, więc dodałam innych żołnierzy, którzy mocno na niego wpłynęli. Dobra, klei się trochę bardziej, ale skąd wziął się ten bunt u nich? Więc dodałam dziewczynę o bardzo dobrym serduszku, która poznała świat bazy przez ojca, który dostarczał żywność żołnierzom i postanowiła wyrwać jednego z nich z tej mentalnej pułapki, przez co ten się w niej zakochał i próbował wytłumaczyć to wszystko innym. W historię dziewczyny nie ma powodu wnikać, bo jest postacią całkowicie epizodyczną, więc można zostawić to w takiej formie.
Pojawia się inny problem: czy ten żołnierz sam wpadłby na pomysł wywołania rewolucji? Oczywiście... że nie – może i odzyskał wolną wolę, ale lata indoktrynacji i prania mózgu zrobiły swoje, więc nie zacznie z dnia na dzień negować wszystkiego, co go do tej pory definiowało. Poza tym, kto o zdrowych zmysłach by za nim poszedł, skoro jest on wytworem reżimu? Trudno tu o zaufanie, nie może więc on być „twórcą" rewolucji, mimo że początkowy koncept to zakładał. Dodałam więc cwaniaczka, który ma nieciekawą przeszłość i przez to zależy mu na obaleniu władzy, plus jest w organizacji, która do tego dąży. Wpada na żołnierza, wyczuwa jego słabości i postanawia je wykorzystać do realizacji własnego planu.
Ale czy ci dwaj mają wystarczającą siłę przebicia i wystarczającą wiedzę na temat polityki, psychologii tłumu i tak dalej, by przekonać do siebie ludzi i poprowadzić ich właściwą drogą? Oczywiście, że nie, żołnierz jest marionetką, która nie wie, jak działa prawdziwy świat, a jego towarzysz gościem, który większość życia spędził na ulicy, kradnąc i robiąc zamieszanie, więc trzeba dodać jeszcze kogoś, kto ogarnie ten aspekt...
Rozumiecie, do czego zmierzam?
Podstawowy filar koncepcji jest nietykalny, ale nie bójmy się zmieniać pozostałych rzeczy. Wiem, zmiany w fabule, zwłaszcza większe, zawsze bolą, w końcu każdy pomysł to takie jakby dziecko autora i, jak to rodzice, uznajemy nasze dzieci za doskonałe, bo w końcu poniekąd są esencją nas samych, a poza tym przyzwyczajamy się do ich pierwotnego kształtu. Warto jednak wychodzić poza swoją strefę komfortu i odważnie modyfikować swoje pomysły tak, by miały lepsze uzasadnienie logiczne.
Oczywiście najważniejszą sprawą jest to, by zająć się tym przed rozpoczęciem pisania, bo ingerowanie w fabułę, kiedy jesteśmy już w trakcie jej prowadzenia, może wywołać straszne zamieszanie i spowodować jeszcze więcej błędów logicznych, a w tekście bardzo widoczny będzie moment przeskoku z pisania według pierwszej myśli na pisanie według przemyślanej w całości koncepcji.
Zaznaczę tu też przy okazji, że ciągłe zmienianie planu całkowicie mija się z celem, bo w efekcie nigdy niczego nie napiszemy. Ustalamy święty filar, a z jego okolicami kombinujemy, dopóki nie znajdziemy koncepcji, w której wszystko nam się podoba i w której nie pozostają żadne luźne oczka w naszym fabularnym łańcuchu. Kiedy osiągniemy już ten etap, nie wprowadzamy kolejnych modyfikacji, bo to wpędzanie się w błędne koło ciągłego zaczynania całego planowania od nowa – wsadzanie kolejnych oczek łańcucha „gdzieś z boku, bo fajnie będzie to wyglądać" może doprowadzić do rozbicia już wcześniej utworzonych ciągów przyczynowo-skutkowych i trzeba będzie znowu bawić się w budowanie ich od początku.
Pamiętajmy, że jesteśmy bogami tego świata. To od nas zależy każda zasada tam obowiązująca. Starajmy się unikać błędów w naszym Matriksie jak ognia, bo na pewno znajdzie się ktoś, kto ten błąd zauważy.
Po co się tak mordować z tymi łańcuchami? Nie można pisać tak po prostu, na żywioł, co wyobraźnia na klawiaturę przyniesie? Oczywiście, że można. Miejmy jednak na uwadze, że istnieje wtedy bardzo duże prawdopodobieństwo, że zamotamy się w naszym własnym dziele i zwiążemy sobie ręce zasadami, które sami sobie stworzyliśmy, i mamy wewnętrzny opór przed ich modyfikowaniem. I wtedy jedynym ratunkiem będzie Imperatyw, który nigdy nie jest mile widzianym gościem.
W tej kwestii moim zdaniem programy mają miażdżącą wręcz przewagę nad popularnymi „zeszycikami mocy". Ja również z takiego korzystam, nie mówię „nie" rozwiązaniom analogowym, jednak rozwiązania cyfrowe są według mnie bez porównania skuteczniejsze, bo dzięki nim możemy zobaczyć, jak to wygląda i czy jakieś ogniwa naszego łańcucha nie latają luzem.
Pokażę Wam dwa narzędzia, które sama bardzo sobie upodobałam i które pozwalają dosłownie zwizualizować wszelkie powiązania fabularne.
Prostszym narzędziem, które można wykorzystać, jest strona bubbl.us – pozwala ona tworzyć interaktywne mapy myśli. Ma płatne opcje, jednak bez wykupywania jakichś ich pakietów możemy na jednym koncie stworzyć trzy mapki dowolnych rozmiarów, ale to raczej nie jest problem – jeden pomysł można skompresować w jednej, a jeśli ktoś potrzebuje więcej niż trzech map, zawsze można utworzyć kolejne konto z użyciem innego adresu e-mail. Obsługa programu jest bardzo prosta i intuicyjna, więc nie ma tu czego tłumaczyć, każdy powinien załapać wszystko po kilku minutach użytkowania. Tutaj mały przykład tego, jak taka mapka może wyglądać, ta zawiera bardzo ogólny plan wydarzeń „Zanim nadejdzie północ":
Drugie narzędzie jest zdecydowanie bardziej skomplikowane, jednak daje znacznie większe pole manewru i przede wszystkim nie jest ograniczone zablokowanymi płatnymi opcjami. Zawiera się na stronach webprotege.stanford.edu oraz visualdataweb.de – obie te strony są potrzebne do stworzenia wizualizacji, tu fachowo nazywanej ontologią OWL. Zasadniczy minus tego narzędzia jest taki, że nie ma ono wbudowanego żadnego samouczka, nie jest zbyt orientacyjne i korzystanie z niego wymaga znajomości podstaw języka OWL (mimo że interfejs jest mocno uproszczony), będącego bliskim krewniakiem XML, który dla ułatwienia możemy nazwać językiem programowania (chociaż wykładowcy z mojej uczelni chyba by mnie zastrzelili za to stwierdzenie) oraz podstaw mechanizmów zarządzania wiedzą. Żeby nie straszyć, powiem, że to jest dość proste i opanowanie tego nie wymaga absolutnie żadnych umiejętności programistycznych. Gdyby ktoś był zainteresowany korzystaniem z tego narzędzia, mogę zrobić mały i w miarę możliwości przystępny tutorial, jak z niego korzystać. A teraz jakiś przykład, co można za pomocą tego stworzyć – tutaj schemat przedstawiający wyłącznie relacje między bohaterami „Zanim nadejdzie północ" od strony graficznej i składniowej:
Po co tyle tego, skoro z tej wizualizacji niewiele da się odczytać? Ze strony składniowej: można zrobić bardzo, bardzo, BARDZO szczegółową rozpiskę absolutnie wszystkiego, co tylko przyjdzie nam do głowy, do której możemy w każdej chwili powrócić i ją rozbudować, ponieważ mamy niemal nieograniczoną ilość miejsca i możemy ją dowolnie dzielić na kategorie i podstrony. Ze strony graficznej: możemy dosłownie zobaczyć, czy któryś bąbelek nie lata nam luzem, ponieważ to zawsze będzie widać; graf jest ruchomy i elementy niepowiązane oraz posiadające najmniejszą ilość powiązań są automatycznie wysuwane na zewnątrz, więc gdy zdarzy się nam o czymś zapomnieć, wystarczy uruchomić wizualizację i zobaczymy, co jeszcze nie zostało podpięte lub zostało podpięte słabo (i nie trzeba tych wszystkich powiązań wpisywać ręcznie; dzięki Ci, technologio, za autouzupełnianie). Ale, jak wspominałam, to rozwiązanie wymagające zdobycia nowej umiejętności, więc pewnie wielu osobom nie będzie się chciało w to bawić xD Ja na to wpadłam, bo robiłam w tym programie projekt na studia i zauważyłam, że w sumie to ma duży potencjał jako narzędzie wspomagające tworzenie planów opowiadań.
No, myślę, że to już wszystko, co miałam do przekazania. Dawajcie znać, czy jesteście zainteresowani tutorialem i przede wszystkim piszcie o swoich przemyśleniach na temat łańcuchów fabularnych! Jakie są wasze metody, żeby jak najlepiej połączyć oczka w Waszych pomysłach i jak oceniacie skuteczność tych, które już próbowaliście? Jakie są Wasze wtopy z tym związane – mieliście kiedyś sytuację, że nagle uświadamialiście sobie, że fabuła, która wydawała się prosta i oczywista do poprowadzenia, nagle wpadała w ślepy zaułek i mieliście problem, by ją z niego wyciągnąć?
Odmeldowuję się! Do następnego, kalafiorki!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top