Granice fikcji literackiej
Ten wpis nie będzie jakoś wybitnie szczegółowy, ponieważ zawierał będzie informacje raczej wszystkim znane, acz z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego dla mnie powodu, dla wielu osób wciąż nieoczywiste. Czas więc zastanowić się nad tym, w którym miejscu zaczyna się i kończy fikcja literacka.
Do stworzenia tego tekstu zainspirowała mnie burza tocząca się niedawno na fejsbukach wokół pewnej dramogennej pani tworzącej kryminał, która w dyskusji na jednej z grup stwierdziła, że „pewne rzeczy można nagiąć". Pytanie tylko, które? Bo z całą pewnością nie wszystkie.
Zacznijmy więc sztampowo, od jakiejś typowej teen dramy, obyczajówki czy romansu. Z całą pewnością w granicach fikcji literackiej będzie się mieścić cała historia, bo, choć nierzadko są to opowieści inspirowane faktycznymi wydarzeniami (nie bez powodu mówi się, że życie pisze najlepsze scenariusze), bohaterowie, ich charaktery, zachowania i tak dalej, nie są czystą kopiuj-wklejką z rzeczywistości i stanowią wytwory wyobraźni autora.
Ale.
Opowieści te są osadzone w czasach obecnych w którymś z krajów, najczęściej w rozwiniętych krajach zachodnich. W związku z tym przed rozpoczęciem pisania należy zrobić dokładny research na temat tychże, bo naginać nie wolno takich rzeczy jak system szkolnictwa, ogólna kultura kraju (jak na przykład święta i sposób ich obchodzenia czy też ogólne zwyczaje typowe dla danej nacji, ponieważ każda takie ma i nierzadko są to też naprawdę drobne niuanse, jednak samo czytanie o nich bywa niezmiernie ciekawe, więc polecam), system służby zdrowia (jeśli w opowiadaniu jest to ujęte), system prawny (to również tylko w przypadku, gdy fabuła tego wymaga, a zwykle w opowiadaniach jest to istotne, gdy np. grupa amerykańskich nastolatków idzie kupić piwo i autor zapomni sprawdzić, że tam wiek, od którego można legalnie kupić alkohol, jest inny niż u nas) czy ogólna geografia państwa (raz trafiłam na opowiadanie, w którym bohaterowie przejechali busem dystans czterdziestu kilometrów w pięć godzin... cóż, ich bus był więc chyba inspirowany Flinstonami. Albo autorka po prostu nie sprawdziła, jaka odległość dzieli miasta, między którymi się przemieszczają). Nie, to nie jest tak, że ludzie tego nie zauważą, „bo komu chciałoby się to sprawdzać" – zauważą, w dodatku prawdopodobnie dość szybko.
Teraz weźmy na tapet te kryminały, o które się cała sprawa rozeszła. Autor tworzy zawiłe intrygi, morderstwa, poszukiwania, cuda na kiju. I fakt, sam sposób popełnienia zbrodni może być do bólu wyrafinowany, podobnie jak zawiły motyw i zbierane po drodze dowody, które doprowadzają do osoby, po której nikt by się nie spodziewał takiego czynu...
Ale.
To wszystko musi być wiarygodne. W tym celu polecam poświęcić kilka dni i pooglądać czy to seriale dokumentalne o danych typach morderstw lub o konkretnych mordercach, czy to szczegółowe omówienia poszczególnych spraw kryminalnych (polecam tutaj materiały z kanału Stanowo.com na YouTube) i ponotować sobie różne motywy, które, jak się tak człowiek przyjrzy, bardzo często się powtarzają: zazwyczaj chodzi o miłość lub pieniądze, oczywiście pomijając przypadki skrzywionych psychicznie morderców, którzy mogą wybierać sobie ofiary nawet zupełnie losowo. To samo z poszlakami i dowodami. Warto zorientować się, jakimi metodami wykrywania sprawców posługuje się współczesna kryminalistyka i na tej podstawie dostosować ślady, które morderca pozostawia w Twoim tekście. Tutaj też nie do zagięcia jest system prawny, a jeśli akcja toczy się w Stanach, warto brać poprawkę na to, że poszczególne stany różnią się między sobą wieloma przepisami, wśród których mogą znaleźć się również jakieś istotne dla Twojego przypadku zapisy, które mogą całkowicie zmienić bieg fabuły.
Przy wszelkiej maści tworach historycznych sprawy zaczynają się komplikować. Dlaczego? Ponieważ tu jest znacznie więcej rzeczy, na które trzeba mocno uważać i można się wywrócić nawet na głupim ziemniaku.
W opowieściach toczących się w jakiejś dalszej przeszłości należy przede wszystkim określić dokładny czas akcji, ponieważ w pierwszej kolejności trzeba sprawdzić ogólne realia panujące w tym czasie. Oczywiście nie musimy sztywno bazować na informacjach o poszczególnych epokach, które zdobyliśmy w szkole, ponieważ granice między epokami są dość płynne i można zawrzeć w swojej pracy pierwsze jaskółki lub ostatnie wróble kolejnej lub poprzedniej epoki i nie będzie to błąd, ponieważ żadna z epok nie ma sztywnych granic i nikt na początku danego roku, który w podręcznikach jest podawany jako granica, nie stwierdzał „dobra, to od dzisiaj jesteśmy tacy i tacy, Mickiewicz, trzymaj pióro, teraz masz pisać powieści pozytywistyczne". Oprócz tego nie możemy zapominać o tym, że poza naszą historią również istnieje jakiś świat, który może mieć na nią wpływ. W związku z tym nie możemy całkowicie pomijać następujących w danym kraju przemian, które są faktami historycznymi niepowiązanymi z fabułą, a które mogą jakoś na nią wpłynąć, typu wybuch rewolucji czy przymusowy pobór do wojska ukochanego głównej bohaterki. Oprócz tego musimy zwracać dużą uwagę na rzeczy pozornie drobne, na które z reguły się nie patrzy, jednak uważny i dociekliwy czytelnik je wyłapie. Tutaj mamy nasze ziemniaki – do Europy dotarły pod koniec XVI wieku, w związku z czym zarówno w starożytności, jak i w średniowieczu, nawet Poznaniacy pyrek nie znali. I trzeba tak sprawdzać absolutnie każdą rzecz, co do której nie mamy stuprocentowej pewności, że pasuje do okresu historycznego, w którym dzieje się akcja.
Przejdźmy teraz do sci-fi, przy którym sprawy komplikują się jeszcze bardziej. W tym przypadku musimy zabawić się we wróżbitę Macieja i zgadnąć, w jaki sposób rozwinie się nasza cywilizacja. W przypadku post-apo trzeba wziąć pod uwagę zarówno te skutki katastrofy, które jako pierwsze nasuwają się na myśl, jak i te mniej oczywiste, do których docieramy dopiero po mocniejszym zagłębieniu się w temat, jak chociażby dokładny rodzaj zmian klimatycznych w wyniku nuklearnego bombardowania czy ruchy społeczne i religijne tworzące się po przybyciu kosmitów na Ziemię. Rzeczy te muszą być logiczne i wynikające z zaistniałej sytuacji, ponieważ jeśli pojawią się zupełnie z dupy lub nie zostaną ujęte w ogóle, całą konstrukcję świata przedstawionego będzie można o kant tejże dupy rozbić. Nie można też w dużym stopniu nagiąć kwestii geograficznych, ponieważ faktem jest, że drogi mogą zostać przebudowane i odrobinę przekształcone, miasta mogą rozrosnąć się lub wymrzeć, jednak nie ma opcji, że Londyn nagle przepełźnie 200 km na zachód. Chyba że okaże się mobilnym miastem na grzbiecie gigantycznego mecha, wtedy zwracam honor.
Chodźmy więc teraz do horroru i wszelkich paranormalnych spraw. Zazwyczaj akcja tych opowieści dzieje się w czasach współczesnych, więc obowiązują tutaj te same zasady co w przypadku obyczajówek, jednakże, jako że zawierają również dodatkowe wątki nadprzyrodzone, mają też dodatkowe kwestie, których naginać się nie powinno. Rozpatrzmy tu jednak dwa najpopularniejsze rodzaje przypadków.
Jeśli w opowiadaniu ma się pojawić jakieś stworzenie pochodzące wprost ze starych legend czy strasznych historii opowiadanych przy ognisku, warto zagłębić się w szczegóły, poczytać więcej o tym stworku, dowiedzieć się, jakie rzeczy go w legendach charakteryzują, aby nie okazało się, że potwór, który w teorii miał być złowrogim, krwiożerczym wampirem, będzie się nagle wylegiwał na plaży na Malediwach, popijając sobie Krwawą Mary.
Jeśli zaś jako autorzy chcemy jedynie ogólnie inspirować się jakimś stworzeniem, nie wkładając go kropka w kropkę w naszą opowieść lub chcemy stworzyć naszego potworka od zera – jasne, możemy to zrobić. ALE. Kiedy już go stworzymy, ustalimy, w jaki sposób działa, jak żyje (lub nie żyje), w jaki sposób funkcjonuje i tak dalej, to, na Teutatesa, bądźmy w tym konsekwentni. Jeśli mamy demona, który zabije każdego, kto zje różową piankę z Zakazanej Miski, to niech kurde zabija każdego z taką samą konsekwencją, a nie jednego zabije natychmiast, drugiego po miesiącu, a z trzecim będzie negocjował za pośrednictwem sms-ów. Kiedy mamy zbudowaną postać, i tu już nie mówię tylko o straszakach, tylko też ogólnie o bohaterach, to niechże się oni tej swojej budowy trzymają, a nie zdają się na łaskę i niełaskę Imperatywu.
Przejdźmy teraz do fantasy, które na pozór daje nam największą swobodę w tworzeniu. O world buildingu rozwodzić się tu nie będę, bo bardzo dobrze radzi sobie z tym arhixvelshadowwithin w „Woli Demiurga", którą Wam serdecznie polecam, bo to kawał dobrego poradnika. Jeśli chodzi o fantastykę, tutaj wbrew pozorom można się wywalić bardzo łatwo. Czemu? Ponieważ budujemy nasz świat od podstaw, bawimy się w małych bogów, w związku z czym projektujemy tak wiele przeróżnych elementów, że któryś z nich może nam po prostu uciec. I potem błądzimy jak dzieci we mgle, zadając sobie w kółko pytanie, jakiego koloru miały być te gigantyczne biedronki w Dwustumilowym Lesie. Tutaj też obowiązuje ta sama zasada, co w przypadku stworków w horrorze, czyli konsekwencja. Dotyczy ona już jednak nie tylko stworzeń i bohaterów, a całego świata, który stworzyliśmy. Musimy więc dziesięć razy bardziej zwracać uwagę na absolutnie każdy szczegół, ponieważ możemy w każdej chwili z łatwością sobie zaprzeczyć i spektakularnie wywrócić się na rzeczy, którą sami wymyśliliśmy.
Jaki z tego morał? Ano taki, że wszystkie znaki na niebie, ziemi i Gdzieś Pomiędzy wskazują na to, iż im bardziej wolną rękę w tworzeniu mamy, tym więcej pojawia się rzeczy, o które możemy się potknąć, przewrócić czy wpaść do wąwozu. Nie będę tutaj ukrywać, że tworzenie opowieści dziejących się w naszym świecie, w teraźniejszości, jest najłatwiejsze, bo te realia są nam najlepiej znane i najmniej znajdzie się rzeczy, na których można będzie nas „zagiąć". Im większa część świata jest tworzona przez nas od podstaw, tym większe jest ryzyko, że zapomnimy o jakimś istotnym aspekcie lub po prostu umknie nam jakiś szczegół, który wymyśliliśmy, ale wyleciał nam z głowy. Warto więc w takich przypadkach mieć wszystko pospisywane i uporządkowane tak, aby w razie potrzeby wszystko dało się stosunkowo szybko znaleźć. Niezależnie jednak od tego, jaki gatunek tworzymy, solidny i dokładny research oraz konsekwencja w tym, co piszemy, jest kluczem do sukcesu, który, mimo że jest dość ciężki i mało poręczny, może niejeden raz uratować nam pisarskie cztery litery.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top