Depresja i samobójstwo
Tak, wiem, że już o tym pisałam. Postanowiłam jednak zabrać się za to pod nieco innym kątem.
Tematyka depresji i samobójstwa jest piekielnie trudna, bo wymaga naprawdę szczegółowego zagłębienia się w psychikę i emocje bohatera oraz bardzo drobiazgowego dopracowania wszelkich ciągów przyczynowo-skutkowych. Ja sama znam swoje możliwości pisarskie i nie zamierzam podejmować tej tematyki w inny sposób niż czysto teoretyczny i „poradnikowy", bo wiem, że nie potrafiłabym stworzyć wiarygodnego bohatera borykającego się z takimi problemami. Nie zdziwiłabym się też, gdyby i o wiele bardziej wykształcony i doświadczony pisarz poległ na tej problematyce, w związku z czym bardzo podziwiam wszelkie osoby, które dały radę ująć ten temat w, że się tak wyrażę, „odpowiedni" sposób. Niestety jednak o tych rzeczach piszą również totalni amatorzy, którzy albo przeceniają swoje umiejętności, albo mają bardzo nikłe pojęcie o temacie.
Wyjdzie tu teraz na jaw moja hipokryzja, bo cały czas byłam zdania, że takich rzeczy nie powinno się wywlekać do internetu, zwłaszcza w tak bezpośredni sposób. Teraz jednak zmieniłam pogląd i mówienie o tym nie wydaje mi się w żaden sposób... niewłaściwe, tym bardziej, że nikt mnie tu nie zna. Ale o tym potem.
Wczoraj zaczęłam oglądać serial „Trzynaście powodów" i mam nadzieję, że dziś go skończę. Przywołał mi on na myśl moją próbę samobójczą. Nie była ona co prawda jedyna, jednak była jedyną... niosącą realną, całkowicie realną groźbę śmierci, jedyną, na którą byłam w stu procentach gotowa. Napisałam wtedy bardzo długi list, w którym wymieniłam z imienia i nazwiska wszystkich, którzy w jakiś sposób mnie skrzywdzili i wypunktowałam po kolei, za co ich nienawidzę. Bo w sumie mogę powiedzieć, że to właśnie z nienawiści narodziła się w moim łbie ta cała pierdolona depresja. Było we mnie – i jest nadal – niewyobrażalnie dużo nienawiści, a z braku jakiegokolwiek dla niej ujścia, przekierowałam ją na siebie. List natomiast nie doczekał się samej próby, bo praktycznie zaraz po napisaniu go spaliłam.
Dlaczego o tym piszę? Kiedy gdzieś pojawia się motyw samobójstwa, zawsze, ale to zawsze jest też list lub jakikolwiek inny ślad wskazujący winnych. A w prawdziwym życiu nie zawsze tak jest. Ba, trafiłam kiedyś nawet na jakąś statystykę z której wynikało, że przy samobójstwach związanych z depresją listy pojawiały się nadzwyczaj rzadko. Jeśli zaś chodzi o mnie – nie chciałam, żeby wiedzieli. Chciałam się w ten sposób na nich wyżyć, w pewien sposób zemścić, chciałam, by się zastanawiali, dobijali, obwiniali. Bo tak naprawdę nie potrafiłam wymienić wszystkich, którzy mi coś zrobili. Było zbyt dużo osób, które widziały, co się dzieje. A wśród nich ani jednej, która by mi pomogła.
Teraz pewnie myślicie, że tak się żalę na pokaz, nie? W pewnym sensie tak, ponieważ chcę w ten sposób obalić jeden bardzo popularny mit z tym związany: osoby chore o tym nie mówią. Fakt, zanim zaczęłam się leczyć, unikałam jak ognia tematu depresji i ogólnie tematu chorób psychicznych, rękami i nogami broniłam się przed podejrzeniami mojej przyjaciółki, która zauważyła, że coś jest nie tak, jednak nie mogła nic zrobić. Kiedy jednak zaczęłam leczenie, musiałam całą swoją historię powtórzyć dziesiątki razy dziesiątkom ludzi, przez co mówienie o tym wszystkim spowszedniało mi do rangi „ładna dziś pogoda". O ile jakiś czas temu nawet słowo „depresja" nie przeszłoby mi przez gardło (w sumie nawet gdy już mnie zdiagnozowano i „czekałam" na leczenie, kombinowałam jak mogłam, by opowiedzieć komuś wszystko bez używania tego słowa), teraz mówię je zupełnie naturalnie, podobnie jak „samobójstwo" czy „autoagresja". Z tym mówieniem jest to więc taka półprawda – dopóki dana osoba z jakiegoś powodu nie zacznie o tym opowiadać sama z siebie, będzie za wszelką cenę unikać tematu, jednak gdy już się przełamie, pójdzie z górki.
Drugim mitem, który chcę obalić, jest twierdzenie, że depresji nie da się zauważyć, będąc osobą trzecią. Gówno prawda. Da się, trzeba jednak być wyczulonym na takie sygnały, a i tak większość osób orientuje się, co one oznaczały, dopiero po fakcie. Zapytałam z ciekawości moją przyjaciółkę, czy ogólnie było po mnie widać, że coś się dzieje, oczywiście pomijając wszelkie zwierzenia, jakie jej serwowałam. Stwierdziła, że tak, jednak nie sposób było zgadnąć, że chodzi właśnie o to. Coraz bardziej się odcinałam, coraz częściej przychodziłam przygaszona i śmiałam się z lojalności wobec grupy częściej niż z radości, coraz bardziej byłam „nieobecna duchem", coraz częściej niekontrolowanie zasypiałam w przypadkowych miejscach. Coraz częściej się „dematerializowałam" podczas spotkań, coraz rzadziej było mnie gdziekolwiek widać, coraz mniej rozmawiałam z innymi, byłam coraz bledsza i bardziej zmęczona. Depresję da się zauważyć, jednak nie objawi się ona w jakiś bezpośredni sposób tylko w formie zmian – częstszego przybicia czy utraty dotychczasowej energii.
Jest jeszcze trzeci mit, o którym chciałabym powiedzieć, jednak to temat jeszcze delikatniejszy od poprzednich. Wiele osób mówi, że nikt nie zabije się z powodu jedynki z matmy czy zerwania z chłopakiem. Cóż... to też jest półprawda. Fakt, są to drobne problemy, jednak o ile zdrowy człowiek po prostu puszcza je w niepamięć, osoba w jakiś sposób zaburzona w tym kierunku (nie mówię tu teraz tylko o depresji, ale też np. o borderline) tego nie potrafi. Wraca do tego, rozpamiętuje, przeżywa to wciąż na nowo, pamięta. Jest jak balon, do którego pompuje się odrobinę powietrza za każdym razem, gdy staje się jakieś mniejsze lub większe nieszczęście. W końcu tych problemów nawarstwi się tak dużo, że nawet ta głupia jedynka z matmy może być „kroplą, która przepełniła czarę". I balon pęka.
Strasznie szczery wpis mi wyszedł i nie wiem nawet, czy go wstawię... Pora chyba jednak kończyć, bo dochodzi trzecia w nocy. Jeśli więc ten wpis czytasz, znaczy to, że jednak go wstawiłam i „niech się dzieje, co chce". Możesz wyrazić swoją opinię w komentarzu, co sądzisz na temat kwestii tu poruszonych, zaś ja tymczasem pójdę spać, a jak wstanę, zabiorę się za pisanie czegoś normalniejszego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top