10. Clint
- Laura, wróciłem!- Zawołałem, zaraz po tym jak otworzyłem drzwi do naszego wiejskiego domu, który zawsze tętnił życiem.
Jednakże teraz było cicho. Wręcz niepokojąco cicho. Zaraz po tym jak zamknąłem drzwi usłyszałem stukot spadającego czegoś. A po chwili szepty dochodzące z kuchni.
- Laura? Wszystko dobrze?
- Tak, tak- usłyszałem jej cichy lekko poddenerwowany głos. Skierowałem się w stronę pomieszczenia, w którym była moja żona. Wychodząc zza rogu pierwsze co rzuciło mi się w oczy, była moja żona próbująca owinąć się szlafrokiem. Dopiero potem zobaczyłem, że tuż za nią stoi jakiś facet... Facet, który miał rozpięte spodnie i złe założoną koszule.
- A więc to tak radzisz sobie, gdy mnie nie ma.- Powiedziałem patrząc z urazą i bólem w oczy Laury, która próbowała na mnie nie patrzeć.
- Clint, to nie tak jak myślisz.- Odpowiedziała cicho, robiąc krok w moją stronę.
- Naprawdę? Bo wiesz, widzę Ciebie w samym szlafroku i jakigoś szatyna w rozpiętych spodniach i źle założonej koszuli. Więc co mam myśleć? Nie pomyślałaś o dzieciach. Co zrobią jak się do wiedzą, że ich matka zdradza ich ojca!
- JA!? A kto zjawia się tylko na święta i urodziny NASZYCH dzieci? Kto pierwszy zniszczył ten związek? Ja spotykając się z Benem od dwóch miesięcy czy ty?- Wykrzyknęła gwałtownie rzucając dłońmi.
- A w czym ja zawiniłem?
- Oh nie udawaj głupiego. Myślisz, że nie widzę jak na nią patrzysz?- Zapytała, patrząc na mnie z nienawiścią i chęcią mordu.
- Na kogo?
- Na Natashę, a na kogo innego?! Z pewnością gdzieś tu jest, bo sam byś nie przyjechał! Nigdy tak nie jest. Poza tym raz już was załapałam! Możecie przestać się ukrywać.
- Natasha nie żyje! Umarła! Nie ma jej! Zginęła w wybuchu w Rosji!- Moja "żona" popatrzyła na mnie wzrokiem, który miał wyglądać jak współczucie, ale czułem w głębi serca, że się cieszy. Wziąłem głęboki wdech, by się uspokoić- Ten jeden jedyny raz kiedy to nas na...
- Tatusiu to ty?- Usłyszałem głosik mojej małej córeczki, który dobiegał z salonu. Popatrzyłem wymownie na Bena, który się otrząsnął i zaczął ubierać.
- Tak to ja! Hej, myszko.- Uśmiechnąłem się do niej i uściskałem ją. Ale niestety musiała zadać to jedno pytanie.
- A gdzie ciocia Nat?- Zaczęła się rozglądać.
- Ona... ona ma teraz bardzo ważną misję i nie mogła przyjechać.- Dziewczynce zszedł uśmiech z buźki.- Jestem pewny, że wkrótce ją znów spotkasz.- Kłamania dzieci to najgorsze co może być, ale nie mogłam teraz patrzyć na łzy mojej małej Lili.
- Obiecujesz?- Popatrzyła na mnie z nadzieją.
- Obiecuję.- Uśmiechnąłem się jak najlepiej, by nie ukazać swojego smutku i żalu. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i pobiegła do swojego pokoju.
Kątem oka zobaczyłem jak nijaki Ben ucieka tylnym wyjściem.
- Możemy rozstać się w pokoju, ale pod warunkiem, że będę mógł widywać się z dziećmi.
- Poczekaj... Ty chcesz rozwodu?
- A widzisz jakieś inne wyjście?- Laura milczała przez chwilę.
- Ale czemu? Czemu chcesz rozwodu?
- Bo mnie zdradziłaś!
- A ty mnie nie?!
- Wyobraź sobie, że Natasha mnie nie kochała, byłem dla niej jak przyjaciel. Nie tak jak ja. Przyznaję ja ją kochałem, ale chyba bez wzajemności.- Wyszedłem z domu, zostawiłem klucze na stoliku w salonie i odleciałem do Avengers Tower.
****
- Clint gdzieś ty się podziewał?!- Od razu gdy otworzyły się drzwi windy to pytanie padło z ust Wandy.
- Nie chcę o tym mówić.- Minąłem dziewczynę i skierowałem się do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i zastanawiałem się nad przyszłością. Laura mnie zdradza, a Natasha nie żyje. Stop! Nie, ona musi żyć! Ona żyje. Jestem pewien. Przecież musi być jakiś sposób by ją znaleźć... Nadajnik!
Szybko zastałem się z łóżka i udałem się do pokoju Nat. Otworzyłem tajne pomieszczenie i włączyłem komputer. Od razu na ekranie pojawiła się mapa.
Przyjrzałem jej się i zamarłem.
__________
Hejo!
Wybaczcie, że takie krótkie, ale chyba nie mam weny do tej "książki", więc może następny rozdział wyjdzie w grudniu, a może później.
Zobaczymy co przyniesie los.
A na razie do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top