1. Anastazja

Rosja, Tajny Ośrodek HYDRY

- October ma się stawić w gabinecie generała Krieg'a. October ma się stawić w gabinecie generała Krieg'a - Oschły, obojętny głos niósł się echem po czarnych korytarzach, docierając do każdego pomieszczenia w Ośrodku.

Kiedy usłyszałam komunikat, wiedziałam, że szykuje się coś wielkiego. Generał Krieg przydziela tylko i wyłącznie misje ściśle tajne. Bezgłośnie i posłusznie wyszłam z mojego pokoju, który składał się z twardego, ale równocześnie wygodnego materaca, służącego za łóżko oraz małej szafy na ubrania, w której znajdowały się dwa uniformy, kilka czarnych podkoszulków, dresów oraz butów sportowych w tym samym kolorze. Ruszyłam prostym korytarzem do jednego z dowódców Hydry.

Emmanuel Krieg, jedna z głów organizacji, o której każdy przynajmniej raz słyszał. Rodzice opowiadają dzieciom straszne historie, a dorośli na pewno słyszeli w wiadomościach o wspaniałych Avengersach niszczących "ostatnich" agentów Hydry. Wszyscy byli szczęśliwi, że jest o jedną wrogą dla ludzi organizację mniej.

Oczywiście to, nie była prawda. Obecnie Hydrze odrastają ścięte głowy, które powoli budują nowy świat. Lepszy od obecnego. Hydra budzi się w nowej formie, naprawia błędy sprzed lat i nie popełnia ich ponownie. Zawieramy sojusze, o których nie było mowy parę lat temu i chodzimy na kompromisy, co wcześniej było niewyobrażalne. Dzięki nim nadejdzie dzień, w którym to Hydra zawładnie światem. Prosty i przejrzysty cel, taki sam jak większości przestępców. Panowanie nad światem, miastem, planetą czy czymkolwiek innym. Wszyscy tak zwani antagoniści skończyli przez takie ambicje w więzieniach albo zostali wysłani na drugą stronę. Tym razem Hydra osiągnie sukces!

...

Wszyscy mówią tak na okrągło, a później kończą zmiażdżeni przez tak zwanych bohaterów. W końcu po to się próbuje, by po wielu porażkach osiągnąć sukces.

Nim się spostrzegłam stałam pod drzwiami generała Krieg'a. Zapukałam, a gdy usłyszałam doniosłe, chłodne jak lód "wejść", zrobiłam to. Będąc w środku, czułam na sobie czyjś wzrok, lecz nie mogłam dostrzec tej osoby. Gabinet był ciemny wręcz czarny, do którego ograniczono w maksymalnym stopniu dopływ światła. Pod butami wyczuwałam miękki dywan, który prawdopodobnie służył za swego rodzaju osłonę dla tajnego przejścia. Po paru sekundach okropnej ciszy zaświeciła się jedna żarówka zwisająca z sufitu, słabo oświetlając całe pomieszczenie. Drewniana podłoga zaskrzypiała, gdy jakaś postać wyszła z cienia szafy zasłaniającej połowę jednej ze ścian. Był to Ivan Petrovic, druga głowa Hydry. Ta, która została ścięta lata temu. Wszyscy są pewni, że umarł, ale to nieprawda. Dostojny, surowy i niebezpieczny- jeden z najlepszych nauczycieli i trenerów służących dawniej w KGB, a obecnie w Hydrze. Kontrolujący postępy w projektach takich jak Zimowy Żołnierz i Czarna Wdowa, czy też October, hybrydzie obu projektów.

Powoli odwróciłam od niego wzrok i skierowałam go na osobę siedzącą za mahoniowym biurkiem. Generał Kreig nieruchomo spoczywał na fotelu i patrzył na mnie przewiercającym wzrokiem. Nie miałam odwagi patrzeć przed siebie, a co dopiero w jego oczy. Spuściłam głowę i wbiłam wzrok w dywan, na którym znajdowała się duża plama zastygłej krwi.

Słyszałam pogłoski o agentach, którzy byli wzywani do tego gabinetu i już z niego nie wychodzili. Wcześniej wydawało mi się to trochę naciągane, ale teraz...

- Masz nową misję.-  Z rozmyślań wyrwał mnie głos Ivana, który rzucił na biurko szarą teczkę z czerwonym emblematem Hydry.- Wiedz, że wszyscy na ciebie liczą. Kontakt co sześć godzin. Wszystkie potrzebne rzeczy znajdziesz w samolocie. Zanim wyruszysz, musimy poddać Cię paru zabiegom.

- Rozumiem- powiedziałam, otwierając teczkę. To, co znalazłam, zaskoczyło mnie... pozytywnie. To zadanie znacznie różniło się od pozostałych, które dostawałam. Zazwyczaj były to jakieś proste rzeczy. Morderstwa, ataki, albo zacieranie śladów. Zawsze marzyłam o czymś innym. Bardziej rozbudowanym. I w końcu nadszedł mój czas. Czas October.

Nr 28364377-337876937
Cel: Obserwacja i Eliminacja

Szybko dokończyłam czytać akta i zamknęłam teczkę, siląc się na nieokazywanie emocji. Głęboko w duszy skakałam ze szczęścia.

To była moja szansa, by się wykazać i udowodnić wszystkim, że jestem lepsza od moich poprzedniczek i poprzedników. Dzięki tej misji Hydra posunie się o parę kroków dalej. W końcu nie każdy ma okazję zniszczyć Avengersów, a Baron Zemo udowodnił wszystkim, że rozbicie ich jest możliwe. 

Niestety bohaterom udało się z tego wyjść, ale ziarno zdrady i niepewności zostało zasiane w ich duszach. Prasa nazwała ten konflikt "Wojną Bohaterów". Po tym, jak wyjęci spod prawa herosi uciekli z więzienia, ukrywali się gdzieś przez trzy lata, a Ci, którzy podpisali "Porozumienie z Sokovii" działali na zlecenie rządu i Organizacji Narodów Zjednoczonych co znacznie ułatwiło działalność Hydrze, w końcu Avengers nie mogli nam pokrzyżować szyków, ponieważ ONZ ich nie puściło, oczywiście dzięki staraniom naszych agentów. 

Niestety ich smycz coraz bardziej się rozluźnia i w końcu uda im się uwolnić spod władzy, przez co znów staną się "rządoodpornii", chyba że ktoś rozżarzy w bohaterach stare konflikty.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos generała:

- Masz się stawić za pięć minut w laboratorium nr 4.

Kiwnęłam ze zrozumieniem głową i bez zbędnych słów zabrałam teczkę, wychodząc z gabinetu. Ruszyłam do skrzydła z pracowniami dla szalonych naukowców. Najbardziej szalony znajdował się właśnie w pracowni numer 4. Evo Tarko, którego wszyscy się bali. Chodziły słuchy, że to on stoi za śmiercią Warren'a Hardinga, czyli 29. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tylko że to niemożliwe, ponieważ on umarł w 1923, co by oznaczało, że Tarko ma około setki. Nie mylne spostrzeżenie. Gdy uczyłam się historii Hydry, zauważyłam jedną lukę od 1920 do 1925.

W wolnym czasie, którego nie miałam dużo, udało mi się dowiedzieć, że w tych latach Hydra zawarła, nie trwały sojusz z NKWD. Rosjanie już wtedy mieli odpowiednie składniki do stworzenia serum spowalniającego starzenie, a Rzesza Niemiecka posiadała technologię i pieniądze. Jednym z naukowców pracujących nad eliksirem był właśnie Evo Tarko. Jako iż jest uważany za szalonego naukowca, mógł wypróbować na sobie ten specyfik, który najwyraźniej zadziałał, ale miał parę skutków ubocznych. Serum spowolniło metabolizm i prawie całkowicie usunęło hormon wzrostu z jego organizmu. Mówiąc po ludzku: Facet szybko przybrał na wadze i się skurczył. Tyle udało mi się dowiedzieć. Wiem też, że serum przez cały czas było ulepszane, aż do teraz.

Nim się spostrzegłam, stałam przed dużymi, metalowymi drzwiami, na których była wyryta zielona liczba 4. Szybko zapukałam i nie czekając na odpowiedź, weszłam do środka. W pomieszczeniu byli jacyś naukowcy w kitlach i On. Gdy tylko Tarko mnie zobaczył, od razu jego oczy rozbłysły okrucieństwem i szaleństwem. Bez słowa wskazał mi fotel. Usiadłam, a on zaczął podłączać mnie do jakiejś maszyny.

Na miły początek eksperymentów jak zawsze jeden z jego pomocników wstrzyknął mi środki przeciwbólowe i usypiające. Pół minuty później moje powieki zaczęły się zamykać. Ostatnim co usłyszałam był naukowy bełkot naukowca.

Później była ciemność, z której po chwili wyłonił się obraz. Obraz, którego nie chciałam nigdy więcej widzieć.

Był ciepły letni dzień, wtedy moja najlepsza koleżanka obchodziła urodziny. Bardzo fajnie się bawiłyśmy, ale gdy przyjęcie się skończyło, a nikt po mnie nie przyszedł. Zaczęłam się martwić. Przypomniałam sobie wtedy, że rodzice mieli mieć dzisiaj jakiegoś gościa. Nie interesowałam się tym wszystkim. Wiedziałam tylko tyle, ile chciałam. Moja mama pracowała w jakimś biurze, a tata był wysoko postawionym dowódcą wojsk.

Czekałam prawie godzinę. W końcu rodzice Nadii zaproponowali, że mnie odwiozą. Trzeba przyznać, że w tamtych latach samochody w rosyjskich wsiach były oznaką bogactwa. Mieszkałam tylko trzy kilometry od mojej koleżanki, ale że droga prowadziła przez las i było już ciemno, zgodziłam się.

Gdy byliśmy już na miejscu, wysiadłam z samochodu i zobaczyłam mój dom. Niby wyglądał jak zawsze, ale coś było nie tak. Wszystko było ciemne.

Rozejrzałam się i jakiś kilometr od mojego domu zobaczyłam czarne auto i trzech ludzi stojących przy nim.

Szybko podbiegłam do drzwi i zobaczyłam, że są lekko uchylone. Powoli weszłam do środka i przeszłam przez mroczny korytarz do pokoju gościnnego. Podłoga skrzypiała delikatnie pod moimi stopami, ale wchodząc do salonu, poczułam jakąś ciecz na moich bucikach. Włączyłam światło i... zobaczyłam dwa ciała. Ciała Moich rodziców, a wokół nich dużą plamę krwi.

- Mama! Papa!- Szybko podbiegłam do mojej mamy, która jeszcze niesamowitym cudem żyła. Dotknęła mojego policzka i prawie bezgłośnie powiedziała:

- Я люблю Тебя (Kocham Cię)- Jej ręka osunęła się na ziemię, a jej piękne błękitne oczy zamknęły się. Na zawsze.

Klęczałam przy ich ciałach. Płakałam. Nie wiedziałam co mam zrobić. Patrzyłam na ich bezwładne martwe ciała. Błagałam by się obudzili, mimo że czułam, że nie dostanę od nich żadnej odpowiedzi.

Nagle poczułam czyjąś ciepłą dłoń na moim barku. Odwróciłam głowę w stronę nieznajomego. Mężczyzna ubrany był w ciemnozielony mundur z wieloma odznakami. Patrzył na mnie swoimi ciemno-zielonymi oczami. Wolną ręką wyciągnął z kieszeni chusteczkę i klęknął przy mnie, ocierając mi łzy.

- Przykro mi- powiedział- jestem Taras Romanoff, a ty jesteś pewnie Anastazja. Zgadza się?

- Tak- powiedziałam cicho- s... skąd p... pan mnie zna?

- Byłem przyjacielem twojego ojca. Bardzo dużo o tobie mówił.- Uśmiechnął się ciepło- Tu nie jest bezpiecznie.- Rozejrzał się ostrożnie- Może pójdziemy w jakieś bezpieczne miejsce?

Nic już nie powiedziałam, po prostu poszłam z mężczyzną, który zaprowadził mnie do czarnego auta. Nie dyskutowałam. Ruszyłam z nowo poznanym. Nie pamiętam, ile jechaliśmy. Może dwie godziny, a może osiem. Gdy drzwi się otworzyły, wyszłam z pojazdu, a moim oczom ukazało się coś w rodzaju cementowego schronu. Wraz z mężczyzną weszłam do środka przez zimne stalowe drzwi. W środku panowała grobowa cisza. Bardzo się przestraszyłam, gdy usłyszałam pojedynczy wystrzał. Chciałam uciec, ale Taras zagrodził mi drogę.

-Nigdzie nie uciekniesz.- Złapał mnie za bluzę i siłą zaciągnął do jakiegoś pokoju. Był duży z wieloma łóżkami, w których spały dziewczyny w moim wieku i trochę starsze. Byłam zdziwiona, gdy zobaczyłam, że każda jest przypięta, do obramowania łóżka, kajdankami. Mężczyzna wrzucił mnie do pokoju i zabrał do jednego z wolnych łóżek. Chciałam krzyczeć, ale nagle poczułam, że Taras przykłada mi jakąś chustę do ust. Poczułam się senna. Próbowałam walczyć, ale po chwili uległam.

Gwałtownie otworzyłam oczy. Byłam przypięta skurzanymi pasami do siedzenia.

- October- ochrypły głos szalonego naukowca zwrócił moją uwagę i od razu popatrzyłam w jego kierunku- wstrzyknięto ci serum wzmacniające dostosowane do twojej grupy krwi. Kiwnęłam tylko ze zrozumieniem głową.- Jutro późnym południem wyruszasz do Nowego Jorku.

Gdy zostałam uwolniona z pasów, wyszłam z laboratorium i ruszyłam do swojego pokoju. Czułam się osłabiona i gdy tylko dotarłam do materaca, zasnęłam.

_________________

Hejo!
W sumie nie wiem co mam napisać...
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział wam się spodobał.
Pragnę was poinformować, że oryginalny tytuł miał brzmieć "White Wolf vs Black Widow", ale gdy wyszła Czarna Pantera... Bucky pokrzyżował mi szyki😔, więc powstała October. Przepraszam także za wszelkie błędy, które mogą się tu pojawić.
Na koniec chciałabym z góry podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze😉
To co?
Do napisania!😁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top