Rozdział 48

Od dwóch godzin leżę na łóżku i słucham w kółko jednej i tej samej piosenki.Moja głowa jest wypełniona tyloma myślami, aż boję się, że zaraz mi wybuchnie..

Rozumiem reakcje moich przyjaciółek na wieść, że zeszłam się z Drewem, ale myślałam, że chociaż troszeczkę się ucieszą..Miło na kogoś liczyć, prawda?

Ale jest jeszcze jedna najgorsza rzecz.Rodzice.Kiedyś w końcu się dowiedzą i to oni dopiero zrobią mi piekielną kłótnie.A tego nie chcę, bo mam dość już tego.Ile można tłumaczyć, że to moja indywidualna decyzja i jej nie zmienię?Oni nie przeżyją za mnie życia, więc to ja muszę się uczyć na błędach.

Słyszę pukanie do drzwi, ale nie odpowiadam.I ani nie wyłączam piosenki.

-Mandy, jesteś tam?

-Zależy kto pyta.

Wzdycham i dźwigam się do pozycji siedzącej.

Drzwi otwierają się, a w progu zauważam Drewa.Moje oczy natychmiast szerzej się otwierają, a blondyn uśmiecha się.Zamyka za sobą drzwi, a jego uśmiech poszerza się.Oblizuje szybko usta i wstaję z łóżka.

-Jak ty tu wszedłeś? – pytam i podchodzę do niego.

Łapie mnie za biodra i przyciąga gwałtownie do siebie.Wtula swoją twarz w moją szyję i wącha mnie.

-Co ty robisz? – śmieje się cicho.

-Wącham cię – mruczy, przez co wzdycham przeciągle.

-Zauważyłam, a po co? – głaskam go po głowie.

Drew wydaje z siebie cichy pomruk, przez co kolana mi miękną.

-Tęskniłem za tobą, skarbie – spogląda na mnie i gładzi delikatnie mój policzek.

Patrzę głęboko w jego oczy i rumienię się.

-Jak tu wszedłeś? – pytam kolejny raz.

-Normalnie, drzwiami – jego kącik ust drży.

-Naprawdę?Nie wiedziałam – przewracam oczami. – Mój ojciec jest w domu, przecież...

-Spokojnie, mam swoje triki – przerywa mi. – Co, nie cieszysz się na mój widok?

Całuje mnie w policzek, a ja uśmiecham się szeroko.

-Oczywiście, że się cieszę – muskam jego usta, a on łapie mnie za tyłek, przez co odsuwam się od niego.

-Przyszedłeś tylko po to?

Ściąga brwi i wzdycha.

-Nie.Chciałem z tobą posiedzieć jak chłopak ze swoją dziewczyną.Myślisz, że chodzi mi tylko o jedno? – w jego głosie słychać żal.

-Może, nie wiem.To dziwne, że wszedłeś do mojego domu bez żadnego hałasu.

-A widzisz, potrafię jednak cię zaskoczyć – puszcza mi oczko, a ja przewracam oczami.

>>>

Od dwóch tygodni znowu jestem z Drewem.Do tej pory moi rodzice nic nie podejrzewają.Mam nadzieję, że tak pozostanie przez dłuższy czas.

Z dziewczynami się nie odzywam, przez co jest mi przykro.Za każdym razem, gdy chcę z nimi pogadać, one udają, że nie istnieje.Rozumiem ich gniew, ale jednak znamy się tyle lat i chcą zaprzepaścić naszą przyjaźń przez to, że nie powiedziałam im, że znowu jestem z Drewem?No serio..

W ogóle mam takie wrażenie, że w moim życiu wszystko się uspokoiło.Rodzice jakoś pogodzili się, że nie będą razem i jakoś poukładali sobie życie..bez siebie nawzajem.Shawn dał mi spokój i odzywa się tylko w sprawach swojej pracy.Jestem mu bardzo wdzięczna, że mimo tego, iż wie, że jestem znowu z Drewem, on nic nie powiedział ojcu ani matce.Muszę mu chyba podziękować.

Patrzę na otwarty zeszyt od maty i ziewam głośno.

-No widać, jak bardzo mnie ta matematyka interesuje – mówię do siebie.

Nudzi mi się strasznie..nie chce spędzić dwóch godzin przy książkach, bo się zrosnę z tym krzesłem.

Słyszę mój dzwoniący telefon i natychmiast odbieram.

-Słucham?

-Ubieraj się, zabieram cię do kina.

Uśmiecham się.

-Drew..muszę się uczyyyyć – jęcze.

-Te jęki pozostaw na później, kotuś.

Przewracam oczami.

-Nie bądź taki mądry, złamasie.

Prycha, a potem słychać jego śmiech.

-Dobrze, będę grzeczny.Zbieraj się, będę za 30 minut.

-Spoko – rozłączam się.

Zamykam zeszyt i wstaję od biurka.Zaglądam do szafy i łapie się za głowę.

-I w co ja mam się ubrać..

Zawsze mam z tym problem.Mam tyle ubrań, w których nie byłam nigdzie ani razu, a one wciąż zajmują przestrzeń.Muszę coś z nimi zrobić, ale to nie jest problem na teraz.

Wybieram czarne rurki, które świetnie podkreślają moje nogi oraz jakąś bluzkę, a na to szarą bluzę.Poprawiam makijaż, a następnie schodzę na dół w poszukiwaniu Shawna.

Zastaję go w kuchni pijącego herbatę albo kawę, mniejsza z tym.Podchodzę do niego, a on zerka na mnie.

-Jakiś problem? – pyta.

-Tak jakby.Ojciec jest w domu? – szepczę.

-Tak, czemu pytasz?

-Cholera.. – syczę. – Drew po mnie przyjeżdża..nie wiem co mam teraz zrobić.

Uśmiecham się do niego, bo wpadłam na pewien pomysł.

-No ja też nie wiem co masz zrobić – burka.

-Udasz, że jedziesz ze mną, a tak naprawdę pójdziesz sobie gdzieś, a ja wtedy będę z Drewem.Zgadamy się o której wrócimy do domu i wtedy ojciec nie będzie niczego podejrzewał.

-Czy ty siebie słyszysz? – parska śmiechem. – Podczas, gdy ty, będziesz ze swoim chłopakiem narkomanem, ja mam chodzić sobie na przykład po parku? – patrzy na mnie jak na wariatkę.

-No..dobrze zrozumiałeś – przewracam oczami i biorę się pod boki. – Pomożesz mi?

-Nie prościej by było powiedzieć ojcu prawdę, zamiast ciągle kłamać?W końcu się w nich zgubisz.

-Nie matkuj mi – warczę. – Ojciec by tego nie zrozumiał, nienawidzi go.

-Nie dziwię mu się – śmieje się.

-Wkurwiasz mnie..znowu – wzdycham.

-Mandy..skończ z tym wszystkim, powiedz rodzicom o tym narkomanie, a wszystko się ułoży.Skoro tak bardzo się zmienił, to niech to pokaże twojej matce i twojemu ojcu, a wtedy oni pozwolą ci się z nim spotykać.

-Ale ja nie potrzebuję zgody na związek z nim! – wybucham. – Mam w dupie to co oni sobie pomyślą, to moje życie.I nie nazywaj go narkomanem, bo dawno z tym skończył.

Patrzę na niego wściekle, a on wstaje z krzesła.

-Ubieraj się, będę czekać na zewnątrz – wzdycha i wychodzi z kuchni.

Czy jest jedna osoba, która życzy mi szczęścia z Drewem?Powoli mnie to męczy i odbiera radość z tego, że znowu mam kogoś obok siebie.

Ubrana w kurtkę oraz botki, wychodzę z domu i widzę Shawna.Podchodzę do niego i pytam:

-I co teraz?

-Zadzwoń do swojego Romea, żeby podjechał ulicę dalej, my się tam przejdziemy.

Nie spojrzał na mnie tylko ruszył przed siebie.Wysyłam smsa blondynowi i doganiam szatyna.

-Dzięki – zagaduję. – Gdzie pójdziesz?

-A co cię to obchodzi?Masz do mnie zadzwonić, gdy będziesz wracać do domu, spotkamy się w tym samym miejscu – mówi surowym tonem.

-Co ty taki..nie w humorze? – trącam go łokciem.

Patrzy na mnie, a ja aż kulę się w środku, bo jego wzrok mnie przeraża.Jakby chciał, mógłby spokojnie nim zabijać.

-Naprawdę pytasz?Jakaś smarkula, która ma w dupie wszystkich i nie liczy się z nikim, oprócz jakiegoś narkomana, jedzie sobie na randkę z nim, a ja mam chodzić po mieście w mrozie nie wiadomo ile.Jeszcze jakieś pytania, Mandy? – wyrzuca z siebie, a ja przełykam ślinę.

Nie odpowiadam, tylko w milczeniu idziemy.

Po 20 minutach czekamy z Drewem w kolejce po bilety,  a gdy słyszę jak ktoś woła mojego chłopaka, odwracamy się zaciekawieni. Widzę jego dawnych kolegów, a przerażenie w moich oczach na pewno uchwycą.

-Proszę, proszę, kogo my tu mamy! – mówi jeden z nich. – Kopę lat, Drew! – uśmiecha się fałszywie.

Zerkam na blondyna, a on zaciska szczękę i powstrzymuje gniew.

-Cześć – odburkuje.

-Przyszedłeś sprzedać nam swoją śliczną Mandy, w zamian za działkę?

Łapię Drewa za rękę i ściskam go mocno.

-Wygląda na dość przestraszoną, chyba wie co ją czeka – wybuchają śmiechem.

-Odpierdolcie się od niej, albo pożałujecie – mój chłopak nie wytrzymuje. – Niczego od was nie chce, skończyłem z tym.

-Akurat, każdy tak mówi, a za dwa miesiące przychodzą do nas z podkulonym ogonem i błagają o trochę trawy – odpowiada gniewnie, o ile dobrze pamiętam, Paul.

Jeden z nich, którego nie znam, przygląda się mi, co mnie nie pokoi.

-Ja, nie jestem innymi – odszczekuje. – Idźcie powkurwiać innych.

Oni parskają śmiechem, a ja odwracam się do nich plecami, bo słyszę jak kasjerka zwraca się do nas.

-W czymś mogę pomóc?

-Nie, wszystko w porządku – wymuszam uśmiech. - Poproszę dwa bilety na "Halloween".

Szarpię Drewa za rękę, by zostawił ich w spokoju, a on odwraca się do mnie i szepczę mi do ucha.

- Przepraszam, nie wiem skąd się tu wzięli – i całuje mnie delikatnie w policzek.

Odbieram bilety od kasjerki i w milczeniu idę z nim do sali. Jestem zbyt..wściekła i wystraszona, by z nim rozmawiać.

Czy teraz tak będzie wyglądać nasze wychodzenie gdziekolwiek?Czy kiedyś uwolnimy się od jego przeszłości i zaczniemy pisać nową historię?



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top