Rozdział 34
Mike Davis: Masz czas?
Ja: Zależy na co
Mike Davis: A chociażby na spacer? :v
Hmm..kusząca propozycja, ale zbyt wygodnie leży mi się w cieplusim łóżeczku.
Ja: Mike..sorry, ale bardziej kocham swoje łóżko niż ciebie
Mike Davis: Och..to przykre
Mike Davis: Liczyłem, że wybierzesz mnie..:c
Ja: No cóż..
Ja: Taka już jestem :p Nie przejmuj się, pewnego dnia wybiorę się z Tobą na spacerek
Mike Davis: Masz dobry humor?
Ja: Po czym to stwierdzasz?
Mike Davis: To czuć, kobieto!
Mike Davis: Pewnie się wyspałaś
Ja: Hmm..tak średnio
Ja: Miałam koszmar
Mike Davis: Jakiż to? :o
Ja: Mój ex chciał mnie zgwałcić.
Wybucham śmiechem.
Mike Davis: Chyba żartujesz
Mike Davis: Ten ze szkoły?
Ja: Niestety..
Ja: Ale wiesz co?
Ja: Obudziłam się i żyję!Ha!
Mike Davis: ...
Mike Davis: Zawsze żartujesz sobie z tak poważnych sytuacji?
Ja: O co Ci kurwa chodzi?
Mike Davis: Zażartowałaś sobie z gwałtu
Mike Davis: A jakby naprawdę Cię zgwałcił?Hm?
Mike Davis: Wiesz ile kobiet na świecie jest gwałconych?
Ja: Okej, wyluzuj.Chciałam, żeby było śmiesznie, ale przy Tobie się nie da.Radzę wypalić trochę zielska i wtedy się do mnie odezwij ;)
Mike Davis: Myślałem, że jesteś inna
Ja: Pfff..niby jaka?
Mike Davis: Poukładana, cicha, skryta, MIŁA..
Ja: Kiedyś taka byłam
Ja: I nie zamierzam do tego wracać
Wychodzę z messengera i odkładam telefon na szafkę nocną. Opatulam się kołdrą i wzdycham ciężko.
Aż tak mu to przeszkadza, że jestem chamska, wredna, niemiła i tak dalej?To niech spada.Nie zależy mi na nim.To tylko kolega.
Zależy ci - szepcze serce.
Nie.
Nie zamierzam zmieniać się dla koleżki, któremu nie podoba się TA moja strona. Mnie się ona niesamowicie podoba. Jestem z niej zadowolona.
Shawn's POV
Mam dzień wolnego. Scott, ojciec Mandy, kazał mi jechać do siebie i trochę odpocząć od jego problematycznej córki. Ucieszyłem się.
Wchodzę zadowolony do mieszkania i czuję zapach spaghetti.
Pewnie mama wpadła.
-Cześć, synku! - woła z kuchni, a ja uśmiecham się, gdy ściągam buty.
Wpadam do kuchni i widząc mamę przy kuchence, uśmiecham się jeszcze szerzej.
-Gotuję ci obiad.
-Czuć - przytulam ją.
-Idź umyj ręce, potem możesz poczekać przy stole na obiad - zerka na mnie i odwzajemnia uśmiech.
-Dobrze - skinam głową i idę do łazienki.
Biorę szybki prysznic, golę się i biorę telefon do ręki, żeby móc nagrać snapa.
Nastawiam aparat na swoją twarz i klikam kółeczko.
-Halo, halo!Świeży Shawn wita! - macham do telefonu i uśmiecham się.
-Kochanie?Topisz się? - mama woła zza drzwi.
-Nie - wybucham śmiechem. - Już wychodzę, momencik.
Otwieram drzwi i widzę zmartwioną mamę.
-Co się stało?
-Muszę już jechać - westchnęła.
-Dlaczego? - idę wraz z nią do kuchni i siadamy do stołu.
Patrzę na swój talerz i w momencie staje się głodny jak wilk.
-Wujek Peter napisał, żebym przyjechała, bo ma kłopoty z Frankiem.
-A co w ogóle u małego?Jak rehabilitacja? - biorę kęs do ust.
-Niby dobrze, ale wiesz, on ma dopiero 8 lat i nie wszystko rozumie.
-Tak, to naturalne, ale czy wszystko u nich w porządku?
-Tak, myslę, że tak - głaska mnie po dłoni, gdy jem. - Smakuje?
-Pewnie.
-Dobrze, w takim razie jedz spokojnie, a ja jadę. Zdzwonimy się jak będziesz miał czas? - wstaje od stołu i ubiera kurtkę.
Kocham moją mamę, gdy jest taka opiekuńcza. Bardzo mi tego brakowało odkąd zamieszkałem sam.
-Ja zawsze mam dla was czas, mamo - karcę ją wzrokiem.
-Wiem, ale wspominałeś, że ta dziewczyna daje ci w kość.
Na samo wspomnienie tej dziewczyny mój żołądek ściska się w supeł.
-Mamo..to nastolatka, każdy przechodził bunt.
-Mhm, tak - kiwa głową. - Uważaj na siebie.
-Uważam.
Podchodzi do mnie i całuje mnie w policzek.
-Do zobaczenia wkrótce synuś.
-Pa, mamo - patrzę jak wychodzi, a następnie otacza mnie cisza.
Zjadam posiłek i myję naczynia. Odkładam je na suszarkę, a sam idę się ubrać w jakieś dresy.
Niestety, mój telefon zaczyna dzwonić. Widząc twarz Camerona, odbieram.
-Heloł.
-Co tam, stary? - siadam na kanapie.
-Masz ochotę na jakiś klub, czy coś w tym stylu?
-Wolałbym odpocząć w domu.
-Klub do ciebie nie przyjdzie, bierz to pod uwagę.
-Wiem - kręcę głową zirytowany.
-Nash chce nam kogoś przedstawić - zachęca.
-Swoją prababcie? - śmieje się.
-Nie, ponoć młodszą wersje Jennifer Lopez.
-Ohoho, nasz Nash wyrwał taką laskę?Nie wierzę.
-Uwierzysz jak ją zobaczysz, napiszę ci adres smsem.
-Cam..wiesz jak mi się nie chcę?
Naprawdę wolałbym zostać w domu i obejrzeć jakiś dobry serial. Długo nie miałem czasu dla siebie, żeby odpocząć i pozbierać myśli.
-Wiem, ale zrób to dla naszego przyjaciela!Szczena ci opadnie, gdy ją zobaczysz.
-No dobra..o której?
-O 20.
-Okej, zwijam się, bo chce jeszcze się drzemnąć - ziewam.
-Mandy nie daje spać w nocy? - Cameron wybucha śmiechem, a ja wzdycham.
-Jasne, mamy tak aktywne noce, że żadne z nas nie może spać - mówię ironicznie.
-W ogóle odzywa się po tym wszystkim?
-Nie.
-Może się wstydzi, co?
-Niby czego?
-Siebie.Swojego zachowania.Postaw się w jej sytuacji.
Cameron dobrze mówi.Nie myślałem nad tym.
-Dobra, idę spać.Nara.
-Siema.
Rozłączam się i kładę telefon na stolik. Rozkładam się na kanapie i rozciągam swoje ciałko. Halo, muszę jeszcze ubrać się w coś wygodnego.
Z głosnym jękiem wstaje i idę do swojej szafy.
Czy Mandy naprawdę zawstydza fakt, iż razem robiliśmy takie rzeczy? Myślałem, że to ja będę musiał przed nią uciekać, wstydząc się swojego zachowania, a tu proszę, role się odwróciły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top