Rozdział 13

Specjalnie, kiedy wchodzę do pokoju, trzaskam drzwiami. Teraz pewnie rozmawia z moim ojcem i żali się, jaki to on jest biedny i jak ja go traktuję.

Nie wiem dlaczego, ale zaczynam go nie lubię. On po prostu zaczyna mnie irytować. Tą swoją uprzejmości. Przecież dobrze wiem, że robi to dla kasy i jakby mógł, powiedziałby mi same straszne rzeczy jakie ma na języku. On jest taki..ugh..wkurzający.

Kładę plecak na biurku i wyciągam z niego książki i przy okazji telefon. Kiedy zauważam wiadomość od nieznajomego numeru, moje serce zatrzymuje się na chwilę.

Nieznajomy: Dlaczego przede mną uciekłaś?

Od razu poznaję, że to Drew. Nie będę mu odpisywała, w życiu.Jakbym mu odpisała, skazałabym siebie na śmierć.

Cierpiałam, zapominając o tym wszystkim co nas łączyło. Byliśmy razem zasrane 2 lata..nie wiem jak tak długo mogłam z nim być. On jest strasznym człowiekiem.

-Mam coś dla ciebie - uśmiecha się i wyciąga zza swoich pleców bukiet kolorowych tulipanów. - Specjalnie je dzisiaj zerwałem, dla ciebie.

Zakrywam usta dłonią i czuję jak oczy mnie szczypią.

-Drew..to..ja..Dziękuje! - piszczę i wieszam mu się na szyi.

Drew śmieje się, a ja wdycham jego cudowne perfumy, od których jestem uzależniona.

-Piękna niespodzianka, naprawdę - mówię, odrywając się od niego.

-Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa.

Próbuje wymazać to wspomnienie z głowy. Prycham, kiedy dokładnie słyszę jak Drew mówi, że zrobi wszystko, żebym była szczęśliwa.

Cóż, może tak było przez rok naszego związku. Był słodki i uroczy. Oczywiście nie zawsze, umiał być prawdziwym mężczyzną i zawsze mi to pokazywał. Ale kolejny rok zupełnie go zmienił.Poszedł na studia i tam poznał inne towarzystwo.Zaczął pić, palić, brać narkotyki..

Byłam zaskoczona, kiedy po raz pierwszy przyszedł do mojego domu pod wpływem narkotyków. Kazałam mu się wynosić, kiedy próbował dobrać mi się do majtek. Nie, że byłam świętoszką, ale on nie myślał normalnie i nie chciałam z nim wtedy tego robić. Nie tak. Zawsze, kiedy razem się kochaliśmy, on był czuły i obsypywał mnie tysiącem komplementów, a tego dnia był strasznie nachalny i agresywny.

Moja mama także zmieniła o nim zdanie. Pamiętam ten dzień, kiedy oburzona opowiadała mi o tym, jak zaczepił ją na ulicy pod wpływem alkoholu, w dodatku był z jakimiś dziewczynami i chłopakami. Nie chciałam jej wtedy słuchać, bo zbyt mocno go kochałam i wierzyłam, że to przejściowe.

Ale kiedy po raz pierwszy mnie uderzył, nie wytrzymałam. Zaczęłam przy nim płakać jak małe dziecko, a on się śmiał. Śmiał się tak głośno, że to rozbiło moje serce na miliony kawałeczków. Nigdy nie sądziłam, że Drew byłby w stanie mnie uderzyć. A dlaczego to zrobił? Bo wyrwałam z jego dłoni piwo i je wyrzuciłam. Wściekł się i tak oto rozpętała się wojna. Potem naokrągło mnie przepraszał, a ja w końcu się poddałam i mu wybaczyłam. Ale wtedy już wiedziałam i czułam, że nie ma tego samego uczucia pomiędzy nami jak na początku. Byłam z nim z litości, z przyzwyczajenia i nie miałam serca ani odwagi od niego odejść.

Kładę się na łóżku i wzdycham przeciągle. Chciałabym wrócić do tamtych czasów, gdzie miałam obok siebie kogoś, kto sprawiał, że się uśmiecham.

Shawn's POV

Słyszę trzaśnięcie drzwiami. Wypuszczam ze świstem powietrze i patrzę na Scotta.

-Usiądź - mówi.

Siadam naprzeciwko niego i przełykam z trudnością ślinę.

-Jak z Mandy?

Mam być szczery czy mam kłamać?

-Umm..myślę, że okej.

-Tak myślisz? - podnosi jedną brew do góry.

-To znaczy czasami trochę się posprzeczamy, ale jest dobrze.

Dlaczego on mnie o to pyta?

-Czy zauważyłeś, żeby ktoś się koło niej kręcił?

-Dzisiaj zachowywała się dziwnie. Wręcz błagała, żebym jak najszybciej odjechał spod galerii.

-Galerii?

-Tak, była z koleżankami - wyjaśniam.

-Byłeś z nimi na zakupach? - słyszę rozbawienie w jego głosie.

-Ależ skądże. Mandy nie poinformowała mnie, że się tam wybiera.

Jej ojciec powraca do papierów.

-A ty po nią pojechałeś, tak?

-Zgadza się - skinam głową.

-Ale nie widziałeś nikogo podejrzanego?

-Nie.

-Mam prośbę. Uważaj na nią bardziej. Mam złe przeczucia i boję się, że to źle się skończy, a nie chcę żeby coś jej się stało.

-Rozumiem. Będę ostrożniejszy.

-I przepraszam za nią, jeżeli mówi do ciebie niewłaściwie. Tak to już z nią jest - wzdycha.

-Nie musisz przepraszać.Rozumiem ją.

-Zauważyłem, że odkąd się zjawiłeś mniej się z nią kłócimy z Victoria. Może ty masz na nią jakiś wpływ? - spogląda na mnie.

-Ja?Raczej wątpie.

Ja taki nudny chłopak mam wpływ na tą dziewuchę. Jasne.

-Coś musi być na rzeczy.

-Sądze, że Mandy po prostu odreagowywuje na mnie stres - uśmiecham się blado do niego.

Scott tylko kręci głową i dodaje:

-Spróbuję z nią porozmawiać.

-Nie, nie ma takiej potrzeby.

-Shawn, nie rób ze mnie idioty. Pewnie jest ci przykro, kiedy Mandy nie zachowuje się przyzwoicie.

Odchrząkuje.

-Trochę, ale nie musisz z nią rozmawiać. Dam sobie z nią radę - zapewniam.

-Mam nadzieję.

Wstaje i zostawiam go w kuchni samego, a ja sam idę na górę do pokoju Mandy, zobaczyć co robi.

Pukam do jej pokoju, ale nie słyszę nic. Łapie za klamkę i otwieram drzwi.
Po chwili widzę jak nastolatka śpi w najlepsze. Uśmiecham się i idę w jej stronę, żeby ją przykryć. Kiedy nakładam na jej ciało koc, ona lekko się wierci i mamroczę coś pod nosem. Odwraca się plecami do mnie, a ja cicho wzdycham. Chwilę stoję i patrzę na jej ciało, które leży bezwładnie i na jej klatkę piersiową, która unosi się i opada spokojnie.

Przyłapuje się na tym, że stoję za długo, więc patrzę na nią ostatni raz i wychodzę z jej pokoju.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top