Rozdział 11
Dzień później, kiedy słyszę dzwoniący budzik, mam ochotę wyrzucić go przez okno. Pół nocy nie spałam, bo miałam przeczucie, że ktoś mnie obserwuje i zaraz wejdzie do mojego pokoju. Nie chciałam nic mówić rodzicom, żeby nie musieli się martwić.
Wstaje z bólem głowy i schodzę na dół do kuchni.
-Dzień dobry, panienko Mandy - wita mnie Sophie.
Siadam na taborecie i mruczę:
-Witaj, Sophie.
-Ciężka noc? - śmieje się i podstawia mi pod nos płatki owsiane.
Patrzę na nie i już wiem, że ich nie zjem.
-Tak jakby - odsuwam od siebie miskę z grymasem na twarzy.
-Nie będziesz jadła? - pyta, ze smutkiem w głosie.
Spoglądam na nią i widzę jej zawiedzioną minę.
-Och, to nie tak Sophie - tłumaczę. - Po prostu nie jestem głodna - uśmiecham się lekko.
-Nie mogę zmuszać cię do jedzenia, ale wiesz, że..
-Witam wszystkich! - przerywa tata, wchodzący do pomieszczenia.
On i ten jego dobry humor z samego rana.Dobrze, że dzisiaj piątek.
Przewracam oczami i wstaję, żeby udać się do pokoju.
-Gdzie się wybierasz? - pyta tata, patrząc na mnie.
-Do siebie, ubrać się.
-A śniadanie? - wzdycha.
-Zjem w szkole, nie jestem teraz głodna.
Odchodzi ode mnie bez słowa, a ja odbieram, że się obraził. Tandetnie to brzmi, ale co ja mogę na to poradzić.
Idę po schodach do siebie i nagle słyszę głos mojej mamy, dobiegający z łazienki.
-Tak, tak wszystko jest okej..jeju nie musisz się przejmować, Jack. - śmieje się. - Niedługo się zobaczymy..nie możesz! - mówi podenerwowana. - Nie żartuj sobie tak ze mnie, rozumiesz? Przepraszam muszę kończyć, bo ktoś może podsłuchiwać.Też za tobą tęsknie..do zobaczenia.
Marszczę brwi i pukam do łazienki.
-Zajęte! - krzyczy.
-Za ile wyjdziesz?
-Nie wiem!
Przewracam oczami i idę do siebie.
Co ta rozmowa miała w ogole znaczyć? Jaki Jack? Jakie tęsknie za tobą? Co tu się do cholery dzieje?
Czemu podsłuchiwałam..albo nie. Dobrze, że to wszystko podsłuchałam. Ale nie chcę mi się wierzyć, że mama ma romans.
Nie, po prostu nie.
Owszem, rodzice kłócą się ze sobą, ale to normalne. Ale w życiu nie pomyślałabym, że mama zdradza tatę..to jakiś absurd.
Podchodzę do szafy. Otwieram ją i wyjmuję z niej czarne rurki i szarą podkoszulkę.
Wzdycham, kiedy patrzę na siebie w lustrze.
Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę się pomalować. To uczucie jest mi obce, bo nigdy się nie maluję. No może czasami, ale tylko rzęsy i nic poza tym.
Biorę z łazienki kosmetyczkę mamy i wyjmuję z niej wszystkie niezbędne kosmetyki do stworzenia makijażu na mojej twarzy. Jejku, nigdy bym nie pomyślała, że ot tak, zacznę się malować.
Po 15 minutach kończę makijaż, będąc zaskoczona. Muszę się aż uszczypnąć, żeby upewnić się, że ja to ja.
Zmieniam tylko jeszcze bluzkę na białą i idę do toalety, żeby jakoś ogarnąć swoje włosy.
-Mandy!Shawn już czeka!Pośpiesz się! - słyszę tatę.
-Chwila! - odkrzykuję.
Ostatni raz patrzę na swoje odbicie w lustrze i nie mogę siebie poznać.
Gdzie jest tamta zazwyczaj cicha i spokojna Mandy?Hm..mam cięty język, ale w szkole jestem taką szarą myszką.
Biorę z biurka plecak i schodzę szybko po schodach.Widzę szeroko otwarte oczy taty, kiedy mnie widzi.
-Kochanie?!Podejdź tutaj na chwilę - woła.
Uśmiecham się lekko, a kiedy spoglądam na mame, widzę zaskoczenie na jej twarzy.
-Dziecko, co ty masz na twarzy? - pyta i podchodzi do mnie.
-Makijaż - przewracam oczami.
-Nie za wcześnie? - jedna jej brew lgnie do góry.
-Nie - uśmiecham się. - Śpieszę się do szkoły.
-Jasne, miłego dnia - również się uśmiecha, a ja wychodzę z domu.
Upewniam się czy mam telefon w kieszeni i ruszam do auta Shawna.
Kiedy po chwili siadam na siedzeniu dla pasażera, czuję jego wzrok na sobie.
Patrzę na niego i pytam:
-Co?
Potrząsa głową i rusza autem.
-Odpowiesz mi?
-Wyglądasz..inaczej.
-Bo się pomalowałam - przewracam oczami.
-Ale po co?
-Żeby ładnie wyglądać?
-Bez makijażu też ładnie wyglądasz. Nawet lepiej, niż teraz - zerka na mnie, ale potem szybko odwraca wzrok.
Rumienie się lekko. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
-Dd-dzięki - mówię zakłopotana.
On tylko chrząka i zajmuje się jazdą.
W szkole rozglądam się za Natalie i Jennifer, ale żadnej z niej nie ma. Wyciągam telefon i wybieram numer do Nati.
-Gdzie jesteś?
-Przed szkołą z Jennifer.
-Pospieszcie się, zaraz będzie dzwonek na lekcję.
-Okej - rozłącza się.
Wzruszam lekko ramieniem i udaje się do szafki, zostawić zbędne książki.
Otwieram ją i wyciągam z plecaka podręcznik do języka francuskiego.
-Cześć - słyszę za sobą.
Odwracam się gwałtownie i zamieram. Wstrzymuję oddech i patrzę na niego.
-Nie przywitasz się? - uśmiecha się.
Ten uśmiech prześladował mnie tak długo..ten cudowny uśmiech. Boże, co ja wygaduję.
Odwracam się plecami do niego i wkładam pozostałe książki do środka.
-Nieładnie tak nie odpowiadać. Poza tym ładnie wyglądasz, bardzo ładnie - mówi przy moim uchu, a po moim ciele przechodzą ciarki.
Przełykam z trudnością ślinę i zamykam głośno szafkę. Szybkim krokiem odchodzę od niej.
-Poczekaj, Mandy! - woła, ale ja nie czekam, wręcz przeciwnie, idę szybciej. - Mandy!
Nagle czuję jak się z kimś zderzam i przypominam sobie sytuację ze szpitala. Patrzę na chłopaka i otwieram usta, aby go przeprosić, ale Drew staje obok mnie.
-Cała Mandy, nie umie zwracać uwagi na innych - mówi rozbawionym głosem.
Niespodziewanie robię coś szalonego.
Chwytam za dłoń chłopaka, z którym się zderzyłam i ciągnę go do pustej sali od chemii. Wchodzimy do środka, a ja zamykam drzwi. Zauważam klucz w zamku, więc przekręcam go.
Opieram się plecami o drzwi i uspokajam oddech.
-Mandy!?Otwórz drzwi! - mówi podniesionym tonem chłopak stojący za nimi.
Drew szarpię za klamkę, ale kiedy orientuje się, że drzwi są zamknięte, szarpie za nią mocniej. Odsuwam się od drzwi, patrząc na chłopaka, który wydaje się być przestraszony i zdezorientowany.
-Mandy?!Otwórz te jebane drzwi! - wali w nie.
-Czemu mu nie otworzysz? - pyta chłopak stojący obok mnie.
-Nie mogę.
-Czemu?
-Nie twój interes - syczę.
-Chyba jednak mój, bo..
-Po prostu bądź cicho - przerywam mu.
Drew przestaje walić w drzwi i nastaje cisza, ale jednak nie na długo, bo po chwili słyszę jego rozgniewany głos:
-To nie koniec, Mandy!Jeszcze mnie spotkasz!
Zamykam oczy i wzdrygam się. Nie chcę już nigdy więcej go spotykać. Niech zniknie z mojego życia. Raz na zawsze.
-Poszedł sobie?
Patrzę na chłopaka i orientuje się, że to ten sam chłopak, z którym zderzyłam się w szpitalu.
-Co? Tak, chyba tak.
Marszczy brwi i podchodzi do drzwi.
-Przepraszam, że tak wyszło, ale nie chciałam..
-Spoko, nie musisz się tłumaczyć - uśmiecha się do mnie i wychodzi, zostawiając mnie samą.
Wzdycham i także postanawiam wyjść z sali.
Siadam w ławce i patrzę na Natalie, która mierzy mnie zaniepokojonym wzrokiem.
-Stało się coś?
-W zasadzie to tak.
Nauczycielka wchodzi do klasy i uczniowie natychmiast się uciszają.
-Dzień dobry, mam nadzieję, że jesteście na dzisiaj przygotowani, bo zaraz wyciągacie karteczki - ogłasza pani Eagle i uśmiecha się szeroko.
W klasie nastaje szum.
-Mogłabym się nad nami pani zlitować! - krzyczy w jej stronę Derek.
-Jeżeli chcecie zdać, to musicie mieć oceny.
-Chyba ma dziś zły humor - szepcze Natalie do mojego ucha.
-Natalie, jeżeli masz zamiar gadać, to proszę wyjdź z klasy - mówi groźnie nauczycielka, a ja się wzdrygam.
-Przepraszam, już będę cicho.
-Mam nadzieję.
Czeka mnie bardzo trudna lekcja matematyki.Oj, bardzo trudna.
>>>
Po szkole idę z Natalie i Jennifer do galerii handlowej, kupić sobie jakieś drobne rzeczy.
-Wiecie, że w szkole jest nowy uczeń? - pyta bondynka i upija łyk swojej kawy, którą kupiła w automacie.
-Co?Czemu ja nic nie wiem? - oburza się szatynka obok mnie.
-No, ponoć jest niezły.Słyszałam od Megan.
-Wiesz jaka ona jest - mówię.
-Tak, ale ona tak się podnieciła, że..
-Poza tym wiem, że jest nowy, bo się z nim zderzyłam - oświadczam, przerywając przyjaciółce.
-Co? - mówią obie.
Patrzę na nie i uśmiecham się lekko, ale potem przypominam sobie tą sytuację z Drewem i mój uśmiech natychmiast znika.
-Jak to się z nim zderzyłaś? - pyta Jennifer.
-Och, normalnie.Wpadłam na niego, bo uciekałam od Drewa.
-Co?! - krzyczy Natalie.
-Był w szkole.
-Jakim prawem? Przecież on do niej nie chodzi - stwierdza Jenny.
-Nie wiem - wzruszam ramieniem. - Byłam przerażona i uciekłam, wpadając na tego nowego, a potem zamknęłam się z nim w sali od chemii, żeby Drew dał mi spokój..
-Zamknęłaś się z nim w sali?!
-Jeezuu, uspokójcie się - mówię, a obie zatrzymują się i patrzą na mnie jak na idiotkę.
-Co się stało z Mandy?Halo, oddajcie mi ją.
Wybucham śmiechem, kiedy Natalie kończy swą wypowiedź.
-Nic się nie stało.
-Jaki on jest, ładny?
Wzdycham tylko.
-Nie wiem, nie zwróciłam uwagi.
-Jak mogłaś - jęczy blondynka.
-Nie jestem nikim zainteresowana.
-Ale..
-Jenny, daj jej spokój - ucisza ją szatynka, za co jestem jej po prostu wdzięczna.
-Możemy przestać już o tym rozmawiać? - pytam, kiedy wchodzimy do galerii.
-Jasne, zapomnisz o nim.
Oby słowa mojej przyjaciółki się sprawdziły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top