Nie, nie i jeszcze raz nie. 

Dawniej nie miałam z tym shipem co prawda aż takiego problemu, po prostu jakoś specjalnie go nie lubiłam, ale nawet czytałam o nim jakieś książeczki. 

Teraz się już od tego odsunęłam i... względnie go toleruję? Ale raczej unikam. 

Fanficki to zazwyczaj było "Emo depreszyn" w najczystszej postaci. Do tego po prostu ociekały cringem... a mówię to jako osoba, której punkt krytyczny cringometru jest dość wysoko zawieszony.

Nie ma sensu historycznie i to bardzo. Tak szczerze zastanawiam się czy istnieje ktokolwiek kto nieironicznie uważa, że to ma jakikolwiek sens.

No ja nie lubię, nie podoba mi się i jest zdecydowanie nadużywany.

A no i dochodzi do tego jeszcze seksualizacja tych dwóch postaci, a w ekstremalnych przypadkach nawet używanie ich do romantyzowania oraz promowania komunizmu i nazizmu, ale to wymagałoby jakiejś poważniejszej analizy.

Ja książek o tym nie pisałam, nie piszę i nie zamierzam.