#14
Molly rozwieszała pranie w ogrodzie. Był piękny słoneczny dzień i dzieci mogły korzystać do woli ze świeżego powietrza. Ogród na wiosnę zazieleniał, a kwiatki zaczęły już kwitnąć.
Ale Molly nie mogła przestać myśleć o Oceanii...
Co prawda, policja zaczęła już poszukiwania, ale jak na razie, dość marnie im to szło...
To prawda, że dziewczynka już wcześniej kilka razy uciekła, ale zawsze wracała na noc...
Minął już prawie tydzień od ucieczki Oceanii. Na dodatek miała problem z Chloe, ponieważ obwiniała się, że nie przejęła się zbytnio, gdy ta oznajmiła jej, że ucieknie...
Pierwszy raz Chloe przytuliła się do Molly z własnej woli, co bardzo ją cieszyło. Wreszcie nastąpił przełomowy moment, w którym Chloe trochę się otworzyła i pokazała prawdziwą siebie.
Inna sprawa, że im dłużej nie było Oceanii, tym dziewczynka była coraz bardziej smutna i przygnębiona.
Nagle ogrodowa drewniana furtka otworzyła się i ,,coś" wbiegło do ogrodu. Od razu pobiegło w stronę Molly i przytuliło ją ściskając mocno jej spódnicę. Molly ostrożnie upuściła ręce i zaczęła głaskać je po główce. Trwało to tak przez jakiś czas i w tym momencie nikt się nie odzywał. nawet dzieci zdały sobie sprawę z powagi sytuacji i przystanęły na chwilę przerywając zabawę.
Delikatnie podniosło główkę i spojrzało na Molly.
Te oczy...
Takie głębokie...
Jak ocean...
Pogłaskała Oceanię po główce i dała jej znak by weszły do środka.
Wyglądała tak mizernie...
- Nie. - powiedziała stanowczo patrząc Molly prosto w oczy. - Nie. - powtórzyła widząc zdezorientowaną minę Molly - ON tu jest.
- Kto? - spytała Molly delikatnie kucając przed dziewczynką.
- ON - odpowiedziała nierozumiejąc, dlaczego Molly nie wie o kogo chodzi.
- Oceanio, musisz mi powiedzieć dokładniej. Nadal nie rozumiem o kogo ci chodzi.
- Ten, który zabrał mi mamusię. - powiedziała, a w jej oczach dostrzegła paniczny strach. - ON tu zaraz będzie. ON chce mnie zabić.
Molly myślała na najwyższych obrotach. Czym prędzej zawołała panią Stern i zaprowadziły wszystkie dzieci do środka. Najstarsze z nich pozamykały wszystkie okna i pozasuwały zasłony. Pani Stern poszła do swojego gabinetu zadzwonić na policję, a Molly wraz z dziećmi poszła do sali telewizyjnej. Normalne było to, że starsze dzieci wiedziały już o co chodzi, ale ponieważ młodsze zaczęły odczuwać niepokój, włączono im bajkę.
Molly siedziała z Oceanią na kolanach, przy oknie i przez małą szparę między zasłonami wyczekiwały JEGO.
Pani Stern wreszcie do nich zeszła, ale jej mina nie wróżyła nic dobrego.
- Nie dodzwoniłaś się? - spytała z niepokojem Molly odwracając się w jej stronę.
- Nie o to chodzi. Dodzwoniłam się prawie od razu tylko... - wszystkie dzieci miały strach wymalowany na twarzach - Przed chwilą mieli jakąś inną sprawę w drugim mieście i potrzebują dwudziestu minut na dojechanie...
- Dwadzieścia minut oczekiwania w niepokoju... - powtórzyła jak echo Molly przytulając do siebie Oceanię.
Nagle dziewczynka wyrwała się z jej objęć i przybliżyła twarz do okna.
- Już jest. - szepnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top