3. Nerves

,,You got a little nervous of running back
to you when you weren't there
And I'm sorry"

Po ostatnich dniach przepełnionych stresem, chłopcy postanowili trochę się zrelaksować. Mason zaprosił do siebie Corey'a, Liama, a nawet Nolana, z którym postanowili trzymać się chociażby ze względu na Monroe. Dlatego w piątek pod wieczór Liam zabrał samochód rodziców, aby udać się do przyjaciela. Skoro i tak nie może się upić to będzie mógł potem spokojnie wrócić.
Przemierzał znane mu uliczki ze średnią prędkością nie myśląc o niczym konkretnym. Potrzebował spędzić czas z Masonem tak jak za dawnych czasów chociaz w małym stopniu. Czuł że obecność pozostałych dwóch chłopaków nie będzie mu przeszkadzać. Widział również że Nolan przeżył w pewnym rodzaju traume - dlatego nie chciał go opuszczać, lecz wesprzeć.
Blondyn nawet nie zauważył jak kontrolka w samochodzie pokazuje pusty bak. Ostatnio każdy z jego rodziny był tak zajęty, że nikt nie zatankował przez co po paru minutach Liam musiał zatrzymać się na resztkach paliwa. Zaciągnął ręczny i walnął otwartą ręką w czoło. Ciche przekleństwo uleciało z jego ust. Wyciągnął komórkę z kieszeni, aby sprawdzić gdzie jest najbliższa stacja benzynowa.
- Ekstra - warknął klikając w aplikacje, która nie chciała z nim współpracować. Po kilkunastu sekundach ekran stał się czarny i Liam ze złością przypomniał sobie że nie naładował go przed wyjściem. Zdenerwowany rzucił komórkę na siedzenie obok. Oparł ręce na kierownicy, a nich głowę. Był zmęczony, a na dodatek rzeczy martwe utrudniały mu wszystko.
siedział tak przez kilka długich chwil zastanawiać się czy po prostu nie wysiąść i iść. Jednak dom Masona był dosyć daleko, a on naprawdę nie chciał spacerować w deszczu. Był na siebie zły. Ostatni raz spojrzał na kontrolki samochodu. Westchnął poirytowany i złapał komórkę, aby po chwili złapać klamkę. Jednak w chwili gdy odwracał się do drzwi, usłyszał przytłumione szumem deszczu pukanie po drugiej stronie. Podskoczył zdziwiony w miejscu, spoglądając na postać za oknem. Znów przeklnął w myślach. Złapał za przeciwną klamkę, wpuszczając chłopaka do środka.
- Chodzenie po deszczu to teraz twoje hobby jak widzę - odparł Liam, patrząc na szczerzacego się bruneta.
- A twoim stanie na pustkowiu? Świetna zabawa, Dunbar.
- Boże zamknij się, Theo - warknął. Chimera tylko uśmiechnęła się łobuzersko. Zielonooki przejechał dłonią po mokrych włosach, patrząc na zaciskające się dłonie młodszego. Poprawił się na siedzeniu czekając na młodszego, który patrzył na krople wody na szybie - Co tu robisz, co?
- Szukam miejsca parkingowego - Theo wzruszył ramionami, na co Liam skrzywił się lekko - Mieszkam w aucie, pamiętasz?
- Ach... No tak - blondyn odwrócił wzrok, zawstydzony faktem, iż to on po części postawił go w takiej sytuacji.  Nie odzywali się do siebie przez kolejne minuty, jakby każdy z nich zastanawiał się nad kolejnym ruchem.
- Dobra, teraz ja pomogę Tobie.  Zawiozę Cię do domu - odparł Theo znudzony całą tą sytuacją - chodź.
       Obaj wsiedli do samochodu starszego. Już z daleka było czuć nieprzyjemny zapach, ale to co zobaczył w aucie go zszokowało, mimo że wiedział że starszy tam mieszka. Na tylnich siedzeniach zobaczył parę toreb, poduszkę i koc- były to rzeczy należące do chlopaka, które pozwalały mu w jakimś stopniu na higiene czy zachowanie pozorów mieszkania. Blondyn odwrócił jednak wzrok.  Było dla niego żenujące, w przeciwieństwie do Theo, który nie wstydził się tego wcale. Czemu? Bo rozumiał czemu go to spotkało.
- Nic nie powiesz? - zapytał Theo wybierając jakąś piosenkę z playlisty. Liam uśmiechnął się na te słowa. To ciekawe że starszy użył dokładnie tych samych słów co on parę dni wcześniej. Kątem oka widział jak Theo uśmiechnął się delikatnie na jego reakcje.
Liam jak na zawołanie przypomniał sobie że przecież miał jechać do przyjaciela a nie z powrotem do domu. Dlatego odwrócił się do chłopaka z małą prośbą.
- Możesz mi pożyczyć komórkę? Muszę napisać do Masona, moja padła - wyjaśnił szybko, czekając na odpowiedź. Theo przewrócił oczami, jednak podał mu telefon - Dzięki.
- Wpisz go od razu - odpowiedział nie patrząc na młodszego, który zaczął klikać po klawiaturze.
- Niby czemu?
- Jak to, czemu? Myśl czasem, Liam. To nie boli - Blondyn tylko zacisnął szczękę kończąc pisanie wiadomości. Rzeczywiście zapisał numer chłopaka, mimo braku pomysłów na co ten kontakt mógł się przydać chimerze. Szepnął ciche ,, już" po czym oddał mu telefon - dobry chłopiec.
Młodszy tego nie skomentował. Nie chciał prosić Theo o zawiezienie go do Masona, dlatego zgodził się wrócić do domu. Jeden pomysł chodził mu po głowie, jednak nie był pewny czy jego propozycja jest w porządku. Spojrzał na starszego, który cicho podśpiewywał piosenkę, którą najwyraźniej znał na pamięć. Wyglądał tak jakby obecność bety wcale mu nie przeszkadzała, a wręcz odwrotnie - Theo czuł się swobodnie. To było nizaprzeczalne.
Theo zatrzymał kilka metrów od domu młodszego. Zaciągnął ręczny i oparł się o szybę, czekając aż blondyn opuści jego ,,mieszkanie". Liam spojrzał na starszego, zastanawiać się czy powinien iść czy zaprosić go do środka. Theo zamiast wygonić go wystukiwał rytm palcami, olewając w pewnym sensie blondyna.
- Może... Chcesz wejść? Mógłbyś wziąć prysznic albo coś w tym stylu? - spytał patrząc brunetowi w oczy, w których po chwili pojawiły się iskierki rozśmieszenia.
- Nie no nie wierzę. Podwożę Cię pod sam dom a ty mi mówisz że śmierdzę. Daj mi jeden powód dlaczego nie miałbym Ci złamać nosa - warknął Theo uśmiechając się nonszalancko. Liam oblizał usta, nie wiedząc co ma odpowiedzieć. Zamiast szukać jakieś odpowiedzi, poczuł że zestresował się tym że mógł go urazić. Co za ironia.
- Nie o to mi chodziło - odpowiedział, gdy Theo zaczął odpalać samochód - Po prostu...
- Nieważne - Twarz chimery tonęła w pomarańczowym świetle lamp ulicznych. Patrzył przed siebie, a jego serce biło teraz wyjątkowo wolno - Wysiadasz czy nie?
- Co jeśli nie? - Liam miał ochotę się z nim poprzekomarzać, mimo że przed sekundą chciał go przepraszać. Theo przełknął głośno ślinę odwracając się w stronę nastolatka.
- Jesteś wkurzający.
- A ty nudny - odpowiedział pewnie blondyn, nie myśląc nad sensem swoich działań. Nerwy wyżerały go w środku, czuł że potrzebuje ukojenia, a denerwowanie Theo chyba nigdy mu się nie znudzi. Brunet zaśmiał się sucho na te słowa.
- Co mam z Tobą zrobić, szczeniaku. Wysiadaj, mam dość na dzisiaj zmartwień - Theo złapał mocno kierwonice, a Liam ze zrezygnowaniem odpiął pasy. Wysiadł, nie zamykając drzwi odwrócił się do omegi.
- Nie umiesz się bawić, Theo?
- Mogę zabawić się z Tobą w inny sposób - wypalił pewny siebie. Liam prychnął w odpowiedzi, po czym trzasnął drzwiami. Po chwilii usłyszał dźwięk silnika i pisku opon.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top