Rozdział 15- Najlepszy brat

Nathaniel POV.

- Było też tam twoje imię i dowiedziałem, że jesteś moim bratem.- co kurwa?

- Że co proszę?- nie mogłem w to uwierzyć.- Ale jakim cudem?

- Twoim ojcem jest Damon a twoją matką Miranda?

- Tak.- skąd on to wie.

- Mój ojciec miał żonę Amelię. Niestety zmarła podczas pożaru w korporacji w której pracowała. Mój ojciec znalazł sobie nową żonę ponieważ nie chciał być samotny. Ożenił się z moją mamą Vanessą. Ona jednak chciała mieć jedno dziecko i wybrała mnie ponieważ niby byłem spokojniejszy i słodszy. Ty byłeś bardziej energiczny. Mój tata był, i jest w niej tak zakochany, że skoczył by dla niej z mostu. Robi wszystko co ona chce, ja też muszę bo inaczej się wkurza i zamyka mnie w pokoju za karę. Ale jest na tyle głupia, że nie wie o moich zapasowych kluczach pomiędzy książkami i oknach przez które mogę uciec. Może i jest ładna i bogata dla mojego taty oczywiście ale nie zbyt mądra. Ale mniejsza o to. Był w niej tak zakochany, że zgodził się oddać Cię do domu dziecka a mnie zostawić w rodzinie jako ich dziecko. Ciebie przygarnęli potem twoi rodzice dlatego, że twoja mama miała kiedyś jedno dziecko ale urodziło się chore i..... nie przeżyło. Twoja mama bała się tego, że kolejne też nie przeżyje więc postanowiła adoptować synka. Zaadoptowali Ciebie. Oczywiście dowiedzieli się o twojej historii od kobiety która miała ten Dom Dziecka ale z tego co wiedzę nic Ci nie powiedzieli. Nie jesteś sam bo ja też o tym nie wiedziałem. Nadal nie mogę w to uwierzyć ale.. będziesz fajnym bratem. Jesteś spoko, miły, pomocny, mądry, utalentowany i jak większość dziewczyn mówi przystojny. Fajnie jest mieć przystojnego brata.- zaśmialiśmy się.- I jak się czujesz?

- Jestem..... sam nie wiem. Niby się cieszę bo jesteś moim bratem. Zajebista sprawa jesteś spoko ziomkiem. Ale jestem też smutny przez to co zrobiła Twoja mama, szkoda mi mojej.....NASZEJ PRAWDZIWEJ mamy i Twojego ojca ale widzę, że szybko się z tego wygrzebał i teraz pewnie o niej nie pamięta. Tak samo smutno mi z powodu pierwszego dziecka mojej mamy ale też jestem wkurzony, że mi nie powiedzieli prawdy przez tyle lat.- usiadłem na ławce.

- Spoko stary. Jestem w takim samym stanie chociaż trochę mi już przeszło.

- Rozmawiałeś ze swoimi rodzicami o tym.

- Nie ale mam zamiar.

- Dobra słuchaj bro. Wracamy do domów i pytamy ich o to. Musimy z nich coś wydusić. Ty masz te papiery swojego...kurwa....!NASZEGO ojca więc będą musieli Ci powiedzieć prawdę a ja jakoś przekonam moich.

- No dobra. Napewno się wkuriwą ale będzie warto.- uśmiechnęliśmy się.

- A tak w ogóle to Agape jest moją dziewczyną.- ugh. Jak ulga.

- Co? Stary brawo.

- Musiałem komuś to w końcu powiedzieć.

- Twoi rodzice nie wiedzą?- zapytał mnie mój brat.

- Nie. Ustaliliśmy z Agape, że poczekamy na odpowiedzi moment.

- Czy......

- Czyli nie wiadomo kiedy.- wyprzedziłem jego pytanie.

- Zajebiście. Dobra a teraz wracamy bo mi też już się robi zimno.- pożegnaliśmy się i poszliśmy do domów.

Po cichu wszedłem przez okno. Nie byli w moim pokoju. Poduszki są nienaruszone. Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół do salonu gdzie moi rodzice oglądali jakiś  film.

- Dlaczego nie powiedzieliście mi prawdy?- wydarłem się na cały dom.

- O co chodzi Nat?- zapytała mnie ,,moje mama".

- O to, że nie jesteście moimi rodzicami a ja mam brata.- nastała cisza.

- Usiądź.- powiedział mój ojciec.- Nie mówiliśmy Ci ponieważ baliśmy się twojej reakcji.

- Im szybciej tym lepiej.

- Wiemy. Ale skąd ty wiesz?

- Will, Vanessa i Steve Blacktea. Mówi wam to coś?

- Tak. Steve to twój prawdziwy ojciec, twoja mama zmarła w pożarze, twój ojciec ożenił się z Vanessą która zostawiła sobie Will'a twojego brata a Ciebie oddała do Domu Dziecka z którego Cię adoptowaliśmy.  Blacktea to nazwisko twojego ojca i brata, oraz Vanessy która wzięła nazwisko po Steve oraz twoje. Ale jako nasze dziecko masz nasze nazwisko.

- Przykro mi mamo, ale wiesz że to nie była twoja wina. Tak musiało się stać i tak się stało. Nic nie mogłaś zrobić.- moja ,,mama" zaczęła płakać.

- Skąd ty to wiesz?- zapytał mój ,,ojciec".

-  Napisał do mnie przyjaciel, Will.- nie mogłem powiedzieć, że poszedłem z nim do parku bo zabiliby mnie.- Powiedział, że znalazł w biurze naszego taty kartki z naszymi imionami. Przeczytał to i od razu do mnie napisał. Nie może w to uwierzyć. Jak ja. Dlatego musiał mi to jak najszybciej przekazać. Rozumiem was ale z drugiej strony jestem wkurzony. Muszę to przemyśleć. Dobrze, że chociaż teraz nie udawaliście.- wstałem z fotela i pobiegłem do pokoju w którym się zamknąłem. Słyszałem jak moi rodzice szykują się do spania. Iiiiii... cyk światło zgaszone. Śpią. Wziąłem klucz i otworzyłem drzwi. Jest bardzo gorąco, wręcz duszno i nie da się spać w zamkniętym pokoju. Chociaż jak byłem z Will'em w parku było nawet zimno. Ale tak jest wieczorami. W dzień jest gorąco, a wieczorem raz gorąco a raz zimno dlatego. Robię mały przeciąg w pokoju i jak jest mi za zimno zakrywam się kołdrą. Dodatkowo otworzyłem okno i zdjąłem buty oraz bluzę. Dziwie się, że moi przybrani rodzice się nie skapnęli, że musiałem gdzież wychodzić. Kto normalny śpię butach i w bluzie w co łatwiej uwierzyć ale nie kiedy jest gorąco. Nie ważne, ważne że się nie skapnęli.

Will POV.

Powiedziałem mu to. Widać, że był tak samo zaskoczony i wściekły jak ja na początku. Jak by mógł zamordowałby wszystkich wzrokiem. Wszedłem bezpiecznie i po cichu przez okno do mojego pokoju. Nie byli tu. Poduszki są nienaruszone. Zszedłem ma dół i poszedłem do salonu w którym ,,rodzice" oglądali jakiś film.

- Dlaczego nie powiedzieliście mi prawdy.- wykrzyczałem na cały dom.

- O co chodzi Will'usiu.- kurwa. Jak tak to zabiłaby mnie ale ogólnie jest taka miła. Nienawidzę jak tak do mnie mówi.

- O to, że nie jesteś moją matką, ty miałeś żonę a ja mam brata.- nastała cisza.

- Usiądź.- powiedział nasz ojciec.- Nie wiedziałem jak zareagujesz. Jesteś jeszcze dzieckiem mogłeś tego nie zrozumieć.- co on pierdoli. Przecież nie mam pięciu lat. Ja już komunikuje się ze światem. Pisze, mówię, chodzę. Czego miałbym nie zrozumieć?

- Im szybciej tym lepiej.

- Wiem, a ty skąd wiesz.

-  Nathaniel, Miranda, Damon Blooms i Amelia.. Balcktea. Mówi wam to coś. Wyczytałem to z jakiś kartek w twoim biurze.

- Tak. Amelia to twoja prawdziwa mama która zginęła w pożarze, Nathaniel to twój brat a Miranda i Damon to jego rodzice. Blooms to ich nazwisko które ma teraz Nathaniel jako ich dziecko. - mój ojciec zaczął płakać.

- Dziękuję, że jesteście ze mną szczerzy.- wstałam z fotela i zamknąłem się w pokoju.

Po chwili usłyszałem jak moi rodzice szykują się do spania. Iiiii.. pyk światło zgasło poszli spać. Otworzyłem drzwi i okno. W dzień jest strasz je gorąco a w nocy jest raz zimno jak wtedy w parku z Nat'em a raz gorąco więc mam mały przeciąg w pokoju i kołdrę w razie potrzeby. Próbowałem zasnąć ale nie mogłem. Za dużo emocji jak na dzisiaj. I jeszcze Kamila o której cały czas myśle. Odkąd przedstawiła mi ją Agape.

Witaj
Kolejny rozdział. Nat i Will są braćmi. Kto się spodziewał?
Miłego czytania i pozdrawiam.
Schikazu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top