Rozdział 13- Stary Przyjaciel

Obudziłem się cały obolały. Wczorajsze siniaki których jeszcze wtedy nie czułem dały o sobie znać. Ledwo wstałem z łóżka. Poszedłem na palcach do łazienki, szybko się przebrałem, wziąłem plecak i wyszedłem z domu na śniadanie. Nie lubię jeść śniadań w domu więc zawsze wstaje przed wszystkimi i wychodzę do restauracji śniadaniowej.

- Hej stary.- pracuje tam mój znajomy z podstawówki.

- Cześć. To co zawsze.- kiwnąłem głowa porozumiewawczo. Usiadłem przy ladzie.- Jak w domu. Obstawiam że nie zbyt dobrze jeżeli przyszedłeś do mnie na śniadanie.- spojrzał na mnie pytająco.

- Tragedia. Wczoraj ojciec mnie zlał ponieważ taki jeden chuj podciął mi nogi i zwalił na mnie. Że się poślizgnąłem i on musiał ratować Agape aby nic jej się nie stało. Ojciec się wkurzył, że nie umiem tańczyć chociaż uczę się już Ok.5 lat i możesz się domyśleć co było dalej. Ten dupek od początku kleił się Agape. Ale on tak do każdej ładnej. A Agape taka jest. Trzeba będzie ja od niego ratować. Po za tym jest sławnym modelem na którego lecą wszystkie laski. Muszę porozmawiać z jej przyjaciółmi na ten temat i obmyśleć plan ratowania jej. Zużyłem prawie całą butelkę podkładu na zakrycie moich siniaków. Już nie wytrzymuje.- wtedy Mike położył przede mną talerz naleśników ze świetnymi owocami i zielona herbatę.

- Musisz to komuś powiedzieć.- stwierdził Mike opierając się o blat i biorąc łyk napoju energetycznego.

- Ale komu? Jeżeli ojciec się dowie będzie po mnie a znając życie Agape postanowi z nim łagodnie porozmawiać. To się źle skończy tak samo dla mnie jak i dla niej.

- Ja Ci pomogę.- uśmiechnął się.

- Jak?

- Jeszcze nie wiem ale coś wymyślę Leosiu.

-Ugh.... ile trzymam powtarzać żebyś tak do mnie nie mówił.- on od zawsze się tak ze mną droczy. Ale jest moim przyjacielem więc mu wybaczam.- Pamiętaj że nie mam dużo cierpliwości i kiedyś nie wytrzymam i użyje technik mojego ojca.- zaczęliśmy się śmiać.

Zjadłem naleśniki i jeszcze chwile porozmawiałem z Mike'iem. W końcu przyszedł moment w którym musiałem iść do szkoły. Pożegnałem się z Mike'iem i ruszyłem w stronę szkoły.

Idąc korytarzem wpadłem na... Agape.

- Przepraszam nie zauważyłem Cię. Agape?

- Leo! Hej właśnie szłam się przejść przed lekcjami. Im więcej świeżego powietrza tym lepiej się myśli.- uśmiechnęła się.- Idziesz ze mną.

- Dlaczego by nie.- poszliśmy.

- Jak w domu? Słyszałam jak twój tata na Ciebie krzyczy kiedy szlam do domu.

- Wszystko dobrze. Był wkurzony bo miał ciężki dzień w pracy i chciał mi się wygadać.- Agape kiwnęła głową porozumiewawczo. Nagle zauważyłem że przypatruje się mojej ręce.

-  Co to?- zapytała dotykając siniaka na mojej ręce. Fak. Podkład zaczął się roztapiać pod wpływem słońca.

- Nic takiego. Uderzyła się....drzwiami.- co? Co ja gadam. Ale musiałem szybko coś wymyślić.

- Drzwiami? Leo wiesz że możesz mi zaufać i powiedzieć prawdę. Czy to zrobił Ci twój tata. I nie miał ciężkiego dnia w pracy tylko miał coś do Ciebie?

- Chodź.- złapałem ją za nadgarstek i zaciągnąłem do schowka na miotły który stał w ,,ogrodzie" szkolnym za budynkiem.- Obiecaj że nikomu nie powiesz.

- Nikomu.

- Na paluszek.- dziewczyna zrobiła co kazałem.- Mój ojciec zawsze bije mnie kiedy zrobię coś źle albo wina zleci na mnie. Nigdy nie wierzy że to mógł być ktoś inny. Zawsze ja. Nawet moja mama się go boi i ciężko jej jest mnie bronić bo też obrywa.- co ja zrobiłem. Powiedziałam to. Ale to nic złego tylko że powiedziałem to Agape. Mamy przekurzone.

- Dlaczego wcześniej mi nie...

- Bałem się.- przerwałem jej.- Stwierdził że jeżeli powiem komukolwiek już nigdy nie zobaczę światła dziennego. Najgorsze jest to że nie żartował. Mówił to w 100% poważnie.

- Musimy coś z tym zrobić. Spokojnie Leo pomogę Ci. Wszystko będzie dobrze. Wyciągniemy w to jeszcze Kami i Nata. Może nawet Willa. Jeżeli będziesz chciał im to powiedzieć.- tylko nie Will. Kiedy słyszę to imię mam wrażenie że zaraz puszczę pawia.

- Dziękuję.- przytuliłem ja mocno.

- Nie masz za co. Trzeba pomagać sobie nawzajem.

Wyszliśmy ze schowka i zobaczyliśmy pustkę. Sprawdziłem godzinę. Sześć minut temu dzwonił dzwonek. Popatrzyłem na Agape.

- Dlaczego tak na mnie patrzysz?

- Nie jesteś zestresowana?

- Czym?

- Tym, że się spóźnisz na lekcje.

- A dlaczego. Mam to w dupie.

- Dobra. Jak tak to pewnie nie zestresujesz się małymi wagarami.- popatrzyłem na Agape. Zastanawiała się nad czymś.

- A może większą grupą?

- Jak chcesz.- dziewczyna wyjęła telefon i po chwili przyszli do nas Kami i Nat. I..... Will. Wyszli pod pretekstem wyjaśnia do toalety. Z której nie wrócą.

Poszliśmy na miasto. Na pizzę, lody i do galerii z której dziewczyny wyszły obłożone torbami. Idąc miastem z tymi torbami, które niosłem też ja Nat i Will pomagając dziewczyną zauważyliśmy naszą polonistkę, a ona zauważyła nas. Zaczęliśmy uciekać z tymi płaczącymi się pod nogami torbami pełnymi ciuchów. Prawie się wywaliłem z Nat'em kiedy Kamila zarządziła że skręcamy w prawo pchając nas w ta stronę. Nie kapnąłem się o co chodzi i Nat spychany przez Kamilę wpadł na mnie. Torby zaczęły nam się płatać pod nogami i prawi upadliśmy. Agape prawie wpadła w słup patrząc za siebie aby zobaczyć czy polonistka nadal nas goni. Will prawie rozerwał papierową torbę z jakiegoś sklepu gdy nie wyrabiając na zakręcie wpadł na ogrodzenie z którego wystawały druty. A Kamila. Pomyliła lewą stronę z prawą i kiedy krzyknąłem ,,Teraz w prawo" ponieważ była tam mała uliczka w której trudno by było nas znaleść przez to że było tam całkiem dużo rzeczy za którymi można było się schować Kami skręciła w lewo wpadając na Willa który potykając się wpadł na Nata i tak dalej. Polecieliśmy jak domino. Szybko wstaliśmy i skręciliśmy w uliczkę chowający się. Agape za stara lodówką, Kamila weszła do starej szafki, Will wszedł po stare łóżko które tam stało a my z Nat'em wskoczyliśmy na szafkę w której była Kamila, wybiliśmy się i złapaliśmy kratę schodów prowadzących na wyższe piętra. Podciągnęliśmy się i wisieliśmy jak leniwce. Polonistka wbiegła w uliczkę ale nas nie zauważyła. Kiedy odeszła wszyscy wyszli z kryjówek.

- Udało nam się.- przybiliśmy sobie piątki.

- Jesteśmy zgraną drużyną.

- No raczej.

Wróciliśmy pod szkołę i się pożegnaliśmy. Dostanę dzisiaj opierdol za wagary ale dla wagarów z takimi przyjaciółmi warto.

Witaj
Dłuższy rozdział. Mam nadzieje że się spodoba.
Miłego oglądania i pozdrawiam.
Schikazu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top