6#Podróż
Teraz moja kolej prowadzić auto. W samochodzie jest cicho, a chłopaki śpią. Jazda staje się monotonna. Cały czas prosto, obok cały czas drzewa, a przed nami cały czas niczego ciekawego nie ma. Tylko droga i droga. Czasami obok nas przejeżdżają auta, ale rzadko tak bywa. Można policzyć na palcach ile minęliśmy samochodów. Jest północ, czyli będę jechać do około piątej, po czym zbudzę Thomasa i sama się prześpię z pięć godzin. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem pewna, że Lucas też powinien prowadzić. Owszem, nie ma prawo jazdów, no ale proszę was! Zabijaliśmy tak po prostu ważne głowy, a łamać zwykły przepis, który mniej kosztuje niż morderstwo mamy problem? Zresztą gdyby jeszcze na tej drodze panował jakiś wielki ruch, ale nie. Jest mała szansa, że ktoś nas złapie. Nauczy się go jeździć raz dwa.
Tak, to świetny pomysł. Będę musiała go wdrożyć.
~~~
- ,,Радио Свобода. Самое лучшее радио в России. ( radio swoboda. Najlepsze radio w Rosji ~ tłum.) - Powiedział pan z radia, po czym zapowiedział jakąś nową piosenkę i ją puścił.
Włączyłam specjalnie te radio, żeby przyzwyczaić się do języka. Aż dziwne, że radio już łapie sygnał rosyjskiej stacji, mimo, że jeszcze nie jesteśmy w Rosji.
Za parę minut będzie czwarta, a o piątej Thomas mnie zmieni. Ale zanim to nastąpi, obudzę Lucasa i go poinstruuję z godzinę, jak jeździć. Jeśli to nie wystarczy, to zastąpi mnie Thomas, a ja się prześpię.
No i mamy godzinę czwartą. Czas wdrożyć mój plan. Zatrzymałam się więc na poboczu i wysiadłam z samochodu. Otworzyłam przednie drzwi od strony pasażera, gdzie spał Lucas.
- Wstawaj, Luc! - Krzyknęłam i potrząsnęłam nim.
- Co jest! Chyba pomyliłaś mnie z Thomasem. - Odparł zaspany.
- Nie, nie pomyliłam. Pamiętasz?! Ja nigdy się nie mylę! - Powiedziałam na końcu już krzycząc.
- Nno ttak, o-oczywiście.- Odparł przestraszony.
Po chwili, gdy już zauważył, że nie mam zamiaru nic mu zrobić, poprawił okulary, które wciąż miał na nosie i zdobył się na pytanie:
- To czemu mnie obudziłaś?
Lekko się poruszyłam, a on już odruchowo zakrył głowę rękami.
- Wyluzuj, nie chcę nic ci zrobić. - Uspokoiłam go, po czym trochę ciszej dodałam - Przynajmniej na razie.
Przez chwilę milczeliśmy. Zdenerwowany spojrzał za mną. Podążyłam wzrokiem w tamtą stronę. Droga w zasadzie mało uległa zmianie. Wciąż nie jeździło zbyt wiele aut, a obok było parę drzewek. Z tą tylko różnicą, że za drzewami widać było pole z pszenicą.
- Czemu stanęliśmy? I czemu w końcu mnie obudziłaś? - Spytał.
Odwróciłam wzrok z tego widoku i popatrzyłam się na Luka.
- Siadaj za kierownicą. Nauczysz się prowadzić. - oznajmiłam.
- Ale przecież... - Zaczął, ale mu przerwałam.
- Kwestionujesz moje zdanie?! - zapytałam krzycząc.
-Ooczywiście, że nie. Już wsiadam! - Powiedział, po czym wygramolił się pośpiesznie z auta i zasiadł za kierownicą.
Ja wsiadłam na jego miejsce i zaczęłam go instruować. Całkiem nieźle sobie radził, choć robił drobne błędy. Dosyć częste dla osób, które grają w gry wyścigowe, a nigdy wcześniej nie jeździły prawdziwym autem.
Gdy minęła godzina, poszłam do tyłu i obudziłam Thomasa. Wyjaśniłam mu, że uczyłam Lucasa prowadzić i żeby go douczył. On przytaknął, usiadł do przodu, a ja zajęłam miejsce z tyłu i oparłam głowę o poduszkę leżącą na pudle z ważnymi rzeczami. Po paru minutach zasnęłam.
~~~
- Czemu mnie nigdy nie słuchasz! Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła? Czy przypadkiem nie spełniło się wszystko, co ci powiedziałam? - Zapytał mnie ten sam łagodny i melodyjny głos.
Lekko drżał, co świadczyło o traceniu cierpliwości. Chociaż widać było, że ten ktoś zazwyczaj jest bardzo cierpliwy.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Choć ciężko było mi przyznać, to poniekąd ta osoba miała trochę racji. Wszystkie jej ostrzeżenia się sprawdziły, ale to nie oznacza, że jej posłucham. No bo mam słuchać głosów?! Musiałabym oszaleć, żeby ich posłuchać.
Ponieważ dalej milczałam, głos znowu się odezwał.
- Pozbądź się broni i zacznij nowe życie! Bądź dobra, tak jak kiedyś! - powiedziała.
Wkurzyła mnie tym. Ona mnie nie zna! Skąd więc wie, co było kiedyś?!
- Weź wyłaź z mojej głowy! - Krzyknęłam.
~~~
Obudziłam się z płaczem. Obok mnie pojawił się od razu tata.
- Część skarbie, miałaś koszmar? - Zapytał mnie uśmiechnięty tatuś.
- Tak... - Odpowiedziałam.
On mnie objął i powiedział.
- Już dobrze... Choć pójdziemy na lody, co?
- Tak!!! Tam, gdzie są moje ulubione? - Zapytałam.
- No jasne. - Odparł.
~~~
- Poprosimy cztery gałki, po dwa na jednym rożku. - Powiedział tata.
- Ok. Proszę wybrać smaki. - Powiedziała kucharka.
- Ja chcę bajeczne i truskawkowe.- Oznajmiłam szybko.
Ta sama pani, która sprzedała nam lody, teraz nakładała gałki.
Czekając na lody popatrzyłam się na nią. Była gruba i niska, ale wyglądała na sympatyczną. Miała brązowe włosy zaplecione w kok z tyłu. Podała mi lody, po czym zaczęła nakładać porcję taty. Jak zawsze to były lody czekoladowe i kawowe. To były jego ulubione smaki.
Wracając i liżąc lody, moją uwagę przykuła jakaś pani. Siedziała na chodniku i opierała się o dom. Obok niej leżał czerwony, podziurawiony koc i pudło. Pani była brudna, a jej odzież była znoszona. Nie miała na sobie żadnych butów. Włosy w niektórych miejscach były siwe, ale prawdziwy kolor włosów nie byłam w stanie stwierdzić. Były zbyt brudne.
Tata też ją zauważył i zaczął zmierzać w jej kierunku. Gdy podszedliśmy bliżej, ona spojrzała na mnie, po czym skierowała wzrok na ojca. Gdy patrzyła mi w oczy, zauważyłam w nich mądrość i doświadczenie w życiu. Najwidoczniej los nie był dla niej łaskawy. Zrobiło mi się jej trochę żal, ojcu w sumie też. Dał biednej banknot piędziesięciozłotowy. Zaskoczył mnie. Może mam tylko pięć lat, ale już zrozumiałam, że pieniądze nie rosną na drzewach.
- Tatusiu... A czemu tej pani dałeś aż tyle złotych? - Zapytałam, jak już się oddaliliśmy.
- Ponieważ potrzebowała ich bardziej, niż my. Trzeba pomagać innym, a poza tym, jeśli będziesz pomagać, to kiedy znajdziesz się sama w potrzebie, to oni Ci pomogą, jeśli będą mogli. - Wyjaśnił.
~~~
- Wstawaj, Kate! - Powiedział jakiś głos.
Obudziłam się i spojrzałam na Thomasa, który stał nade mną ze skrzywioną miną.
Szybko usiadłam i otarłam łzę.
Nie cierpię okazywać słabości. Przypomina mi to moją dawną mnie, słabą, bezsilną, żałosną i strasznie uczuciową.
- Wszystko dobrze? - Zapytał mnie zmartwiony Tom, wyciągając rękę w moją stronę.
Ja odtrąciłam jego rękę i sama wyszłam z samochodu.
On i Mark to jedyne osoby, które wiedzą jak trafiłam do organizacji, że jestem sierotą i, że łączyła mnie bliska więź z tatą. Poza tym tylko Tomowi zdradziłam, że czasem śni mi się tata. Musiałam, bo kiedyś przez sen gadałam, a on akurat nie spał, choć na szczęście on jest jedną z niewielu osób, którym trochę ufam.
- Kate? Czy przyśnił Ci się... No wiesz... - powiedział, po czym przyciszonym głosem dokończył - tata?
- Mówiłam coś przez sen?! - Zapytałam zestresowana.
Rzadko to robię, ale niestety się zdaża. Choć na razie tylko czasem, jak śni mi się rodzic.
- Nie. Tylko najpierw się wierciłaś, a potem przestałaś i poleciała ci łza. - Wyjaśnił uspokojająco.
- Nie ważne. - Odparłam.
Teraz moja kolej prowadzić. Znowu... Na szczęście jesteśmy blisko przejścia granicznego. Dlatego tym razem nikt nie śpi.
Po godzinie zatrzymałam się przy białoruskim przejściu granicznym (byliśmy już w tamtym kraju) Wtedy, kiedy ja spałam, chłopacy schowali broń, pod podwozie i w kołach, więc nas nie zatrzymają. Wyciągnęłam dokumenty. Lucasowi podałam jego dokument, gdzie było napisane, że nazywa się Ivan Ivanowicz, a Tomowi Wladimir Sokolow. Ja byłam Dasha
Morozow. Ponieważ nikt z nas nie znał białoruskiego, ja rozmawiałam z strażą graniczną po rosyjsku. Gdy sprawdzili nas i auto, ale niczego nie wykryli, przepuścili nas przez granicę. Teraz jeszcze zostało nam rosyjskie przejście.
Po paru minutach się tam znaleźliśmy. Oczywiście, wielka kolejka. Przy granicy z polską, takiej nie było... Przy białoruskich była, ale nie taka wielka. Po paru nudnych godzinach, wreszcie nadeszła nasza kolei.
[Ponieważ wiele osób nie zna rosyjskiego, a będzie tego dużo, to ich kwestie będą po polsku.]
- Dzień dobry, poproszę paszporty.
Ponieważ Lucas i Tom nie znają rosyjskiego, postanowiłam znowu przejąć inicjatywę. Sprawdzili nas i auto, i przepuścili.
Po ponad pięciu godzinach, byliśmy w Moskwie. Na dworze był śnieg, więc śpieszyliśmy się do swojego nowego domu. Gdy wreszcie się wypakowaliśmy, mogłam się rozejrzeć.
[Teraz będzie dość dokładny opis domu, który można pominąć. Jeśli nie zapomnę, wstawię tu zdjęcie szkicu. Raczej nie robiłam szkiców, zdążyło mi się to może z dwa razy, więc przepraszam, jeśli zły czy nie ładny]
Nasze mieszkanie nie było tak wielkie, jak ten w organizacji, ale nie było złe. Korytarz co prawda był niezwykle wąski i krótki, ale pokój do którego prowadził już nie. Salon sprawiał wrażenie nowoczesnego i przytulnego. Przy ścianie, którą widać było z korytarza, stała czarna kanapa. Na przeciwko niej stał sześdziesięcio calowy telewizor, a pomiędzy nimi, mały, przezroczysty stolik z czarnymi krawędziami. Obok telewizora, z dwóch stron znajdowały się okna. Na dole leżał czarny dywan, który zakrywał połowę drewnianej podłogi. Poza tym było dużo przestrzeni, co od razu nam się spodobało. Od razu po wejściu do pokoju, po prawej stronie znajdowały się drzwi do łazienki. W środku, po lewej stronie od wejścia znajdowała się ubikacja, obok niej zawieszony był papier toaletowy, a w kącie stała mała szafka na rzeczy higieniczne. Obok szafki był zlew, a nad nim wisiało lustro. W kolejnym rogu stał prysznic, a naprzeciwko wejścia, w trzecim rogu, stała wanna. Obok wanny stała pralka. Po jej drugiej stronie znajdował się kosz na ubrania. Stojąc twarzą do telewizora w salonie, po swojej lewej stronie była kuchnia. Była połączona i nie było drzwi. W kuchni na środku widniał stół. Na przeciwko wejścia, w rogu był zlew, po prawej stronie blat, dalej kuchenka, nad nią okno. Po prawej stronie od kuchenki był blat, który stał w rogu przedniej ściany z prawą, dalej lodówka i blat, który pod sobą miał zmywarkę. Na przeciwko korytarza był mój nieduży pokój. Był mniejszy nawet od pokoju chłopaków, choć nie wiele, ale był tylko mój. Na przeciwko od wejścia stało biurko, a nad nim było okno. Na prawej stronie był telewizor, który stał na komodzie, a na przeciwko niego łóżko, które można było zmienić w kanapę. Na przeciwko biurka, obok wejścia, stała mała szafa. Ściany były w paski czarne i fioletowe. Podłoga była drewniana, ale była ciemno brązowa w porównaniu do salonowego. Obok moich drzwi, były, trochę dalej drzwi do pokoju chłopców. W środku ściany były niebieskie, a całą podłogę pokrywał ciemny dywan. Na przeciwko było wielkie okno, a obok niego była szafa. Obok wejścia, po lewej stronie było biurko. Na prawej ścianie widniał telewizor, podobny do tego w moim pokoju, a naprzeciwko piętrowe łóżko.
Lucas zapytał, czy może spać na dole, a Thomas się zgodził. Nie przeszkadzało mu gdzie śpi, a tak samo jak ja, wiedział, że Luke ma lęk wysokości. Ponieważ było już późno, wszyscy położyli się spać.
[Zdj szkic domu ( wymiary nie są zachowane, bo chciałam tylko pokazać, gdzie co mniej więcej się znajduje) i sorki za pismo 😅]
______________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!
Słów: 1705
Trochę długie wyszło, nie?
Next: pewnie jutro
Co myślicie o mieszkaniu? (Nie o szkicu, bo on jest brzydki, wiem) Może być? To moja własna wizja tego domu. Nie jest to mój wymarzony, ale jak pomyślałam o ich nowym miejscu zatrzymania, to tak sobie go wyobraziłam.
Nie mam o co więcej zapytać, więc...
Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top