4#Impreza i pech

- To była wspaniała akcja! - powiedział James.

Siedzieliśmy w schronieniu i imprezowaliśmy, a w tle leciała głośna muzyka. Była cała nasza paczka. No prawie.

- A gdzie Derek i Mark? - Zapytałam.

I wtedy przyszli wspomniani chłopcy z obładowanymi siatkami.

- Co kupiliście? - Zapytał Paul.

Chłopcy postawili siatki na stole i wyciągnęli piwa, wódki i wina.

- Bierzcie! - Powiedział.

Wszyscy pełnoletni i ja wzięliśmy piwo.

- Ej, ty Kate jesteś niepełnoletnia. - Przypomniał Lucas.

Przecież ja o tym wiem!

- No i co? - Odpyskowałam.

- Wy też weźcie! Mamy tego pełno! - Nakazał Mark.

- Ale... - Zaczął Harry, ale szybko odpuścił.

George, Lucas i Harry też wzięli po jednym.

Wznieśliśmy toast i wypiliśmy.

- Dobra, starczy. - Powiedział Lucas, gdy podsuwali kolejne piwko.

- Oj, daj spokój, nie bądź mięczakiem! - Odpowiedział mu Mark.

Wypiliśmy kolejnego. Po dwóch Lucas i Harry wymiękli. A reszta piła dalej. Tym razem jednak już nie piliśmy piwa tylko wódkę. Po jakimś czasie urwał mi się film...

                              Lucas

Od początku sądziłem, że z tym alkoholem to nie dobry pomysł. Derek i Mark nie umieją przystopować. Kate trochę lepiej, ale i tak nie. Ja wypiłem tylko dwa piwa, podobnie jak mój najlepszy przyjaciel, Harry. Reszta natomiast piła i piła... I byli pijani.

- No heej cuukiereczkuu mooooże skuuuusiiiisz się na maaałe co nie coo? - Zapytał Kate Mark trzymając szklaną butelkę wina. Chwiał się na nogach, a gdy pił to wylewał.

- Może... - Odpowiedziała również pijana Kate.

On ją pociągnął i zaczęli zbliżać ze sobą twarze.

O nie! Nie pozwolę im! Chłopacy to chłopacy, ale dziewczyna? Później będzie tego żałować. Muszę jej pomóc. To w końcu moja przyjaciółka. 

Szykuje się cała noc niańczenia.

Odciągnąłem ją od Marka, a ona się zachwiała, ale odzyskała równowagę.

Potem podeszła do stołu i wzięła kolejną porcję wódki.

Muszę ją odciągnąć. Ona się pochoruje!  Udało mi się jej zabrać.

Ja, Harry i Thomas byliśmy jedyni w miarę trzeźwi, więc musieliśmy pilnować reszty. Niektórzy nie powodowali wielkich problemów,  owszem byli pijani, ale nie pili więcej.  Jedyne co, to przymilali się do dziewczyny. Największymi problemami stanowili Mark, Derek i Kate. Czasami James był uciążliwy, ale nie było tak źle. Niestety było nas za mało i nie byliśmy w stanie wszystkich upilnować. Mark chyba wypił najwięcej, bo potem usnął. Niestety Kate też wypiła dość dużo. Najwidoczniej za dużo, po poszła wymiotować. Mark i Derek częściej pili,  więc nie byli tak na to podatni. Poza tym są starsi. Współczułem jej, ale nic nie mogłem z tym zrobić.

Po paru godzinach wszyscy spali.  Oprócz mnie i Kate. Znaczy kobra czasem przysypiała, ale budziła się co jakiś czas i wymiotowała.

                            Kate

Rzeczywistość zaczęła do mnie wracać.  Obudziłam się przy ubikacji. Czułam się nie dobrze. Znowu wymiotowałam. Ostatnie co pamiętałam, to początek imprezy. Zmartwił mnie ten fakt, że nic więcej nie pamiętałam, ale odpuściłam, bo i tak nie mogłam nic już z tym zrobić. Gdy znowu zwymiotowałam, rozejrzałam się zaciekawiona stanem innych. Było brudno, a wokół spali znajomi. Większość leżała na podłodze.  Prawdopodobnie Harry, Lucas i Thomas zasnęli w łóżku. Wtedy zobaczyłam obok siebie Lucasa. Popatrzył się na mnie zmęczonym wzrokiem, a ja znowu poczułam, że zaraz zwymiotuję. Gdy znowu to zrobiłam, zaczęłam płakać. To jest straszne.

- Kate? Ocknęłaś się? - Spytał Lucas i podszedł do mnie.

Zaskoczyłam go, gdy zobaczył moje łzy.  Szybko je wytarłam niezadowolona chwilą słabości.

- Nikomu o tym nie mów. Rozumiesz?! - Powiedziałam.

- Jasne... - Odparł.

- Co się działo na imprezie? Bo ja niczego nie pamiętam... - Poinformowałam.

Lucas mi wszystko wyjaśnił.

Chyba przesadziliśmy...

No i znowu zwymiotowałam.

Parę razy mi się jeszcze zdarzyło, po czym przysnęłam...

                                ~~~

- Czemu to robisz? Przestań, proszę! Jesteś jeszcze młoda. Nie jesteś nawet pełnoletnia. Proszę cię, nie zabijaj więcej ludzi i nie pij, bo zapłacisz za to! - Odezwał się spokojny, kobiecy głos. Ten sam, jak z poprzednich nocy.

- Nie rządzisz mną! Będę robić co chcę! Wynoś się z mojego snu! - Krzyknęłam.

Przestałam czuć jej obecność. Poszła.
     
                        ~~~

Obudziłam się. Znowu ten sen. Odkąd zabiłam prezydenta USA, śni mi się codziennie.

Czemu?

Wstałam. Bolała mnie głowa, ale już nie wymiotowałam. Poszłam do głównego pokoju. Większość już nie spała, poza Markiem i Derkiem.

- Jak się czujesz? - Spytał się Martin.

- Jest okej. Boli mnie głowa, ale nie jest źle. - Wyjaśniłam.

- Dmuchnij. - Poprosił Lucas i podał urządzenie.

Skrzywiłam się. Nasza przyjaźń to tajemnica. Ale z drugiej strony, to mi pomógł, a poza tym to tylko dmuchnięcie, nie?

Podeszłam i zrobiłam co mi każe.

- Dosyć dużo wypiłaś. Jeszcze masz trochę alkoholu we krwi. - Oznajmił.

Reszta dnia nie była za ciekawa. Derek i Mark się obudzili, a poza tym to tyle.  Każdy zajmował się sobą, a mnie wciąż bolała głowa.

- Ja jadę do apteki. Chcecie coś? - Zapytałam w pewnym momencie.

- Jesteś nietrzeźwa. Nie możesz prowadzić. - Poinformował mnie Harry.

- E tam... - Odparłam, wzięłam kluczyki i powtórzyłam. - Chcecie coś?

Nie chcieli, więc ubrałam się i już miałam wyjść, gdy Lucas złapał mnie za rękę.

- Nie możesz! - Odpowiedział.

Wkurzył mnie tym.

- Ooooo, ktoś tu oberwie! - Wtrącił się uśmiechnięty Derek.

Lucas chyba też to zrozumiał. Ale ja wyjątkowo odpuściłam.

- To ostatni raz, kiedy mi coś takiego powiedziałeś. - Oznajmiłam i wyszłam.

                         ~~~

Gdy wróciłam, wszyscy już spali. Było dosyć wcześnie, ale po nieprzespanej nocy to nic dziwnego. Ja też się położyłam.

- Jutro dostaniesz kolejne zlecenie. Nie rób go. Jeśli przyjmiesz to zlecenie, będziesz miała kłopoty. Złapią cię i zamkną. Proszę cię... - Powiedziała.

- Ile mnie będziesz jeszcze męczyć?  Zrozum, nie zmienię się. Podoba mi się moje życie i nie musisz kłamać, żebym się zmieniła. Bo i tak tego nie zrobię.- Odpowiedziałam.

- Ja nie kłamię. - Odpowiedziała.

- Jak to nie? Nigdy mnie nie pojmali i nie pojmą. Jestem najlepsza. - Wyjaśniłam.

- Pojmą cię. Przez twojego kolegę. - Stwierdziła nieznajoma.

- Odczep się! - Krzyknęłam.

                                  ~~~

I wtedy się obudziłam. Było już rano.  Poderwałam się i po chwili w słuchawce usłyszałam głos.

- Zapraszam do gabinetu. - Powiedział szef.

Udałam się. Na miejscu zobaczyłam Paula, Jamesa, Harry'ego, Matthewa i Thomasa.
Zajęłam miejsce koło ostatniego chłopaka.

- Wiedziałem, że ciebie też wezwą. - Powiedział Thomas.

Toma też lubię. Jest spokojny, rozważny i odpowiedzialny. No i też jest we mnie szaleńczo zakochany, ale nie męczy mnie tym.

- Dobra. Wszyscy jesteście. Czas na kolejną misję. Waszym zadaniem jest wykraść tajne akta z gabinetu zmarłego szefa PBŚ. To bardzo ważne i nikt nie może was zobaczyć, bo zaostrzą zabezpieczenia. Zaczynacie za chwilę. - Poinformował nas szef.

Harry zasiadł za komputerem, Paul dał nam uzbrojenie, a reszta pojechała na miejsce. Misja szła dobrze, Matthew odwrócił uwagę, James i Thomas szukali razem ze mną w gabinecie akt. Już prawie udałoby się nam, gdy nagle wparował jakiś agent. Zobaczył nas i wyciągnął pistolet.

- Nie ruszać się! - Krzyknął wymierzając spluwą.

Nas było więcej, ale nie zdążyliśmy zareagować, gdy ten agent wezwał wsparcie i po chwili zabarykadowali nam drzwi.

- Mamy was. - Powiedział pierwszy agent.

Po chwili podszedł drugi agent. Przed nim był zakuty Matthew.

Rzeczywiście nas mają...

Zakuli nas w kajdany i zaprowadzili do sądu.

- Rudy, czemu nas nie uprzedziłeś? - spytałam wściekła do słuchawki.

Starałam się to powiedzieć dosyć cicho.

- Przepraszam was. Coś zakłuciło nam sygnał. Na dodatek straciłem obraz z kamer. - Wyjaśnił.

                                 ~~~

Wchodzimy na salę. Wszyscy usiedliśmy po kolei na ławce. Ja, Thomas, James i Matthew.

Rozprawa była długa. Na szczęście dobrze się kryliśmy, więc nie wiedzieli o wszystkich akcjach tylko o tej.

Ponieważ miałam tylko jedno wykroczenie i byłam nie pełnoletnia,  zostałam skazana na poprawczak na okres roku, a kiedy minie mi osiemnastka, zostanę przeniesiona do więzienia na kolejny rok. Co do reszty,  to reszta poszła do więzienia na trzy lata.

Zaprowadzili mnie do celi. Szykuje się ciężko. Będę musiała uciec.

__________________________________

Ciąg dalszy nastąpi!

No cóż, zostali schwytani!
Jak myślicie, co będzie dalej? Jak ucieknie? I czy w ogóle się jej uda?
Zobaczycie!

Słów: 1264

Next: pewnie jutro

Proszę gwiazdkujcie i komentujcie, bo to mnie zachęca do działania. Dzięki temu wiem, że moje wypociny choć ktoś czyta.

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top