26# Przygotowania do wspólnej przyszłości

Obudziłam się w łóżku i dostrzegłam siedzącego obok Michaela. On na mój widok się poderwał i mnie przytulił.

- Angela! Jak się czujesz? Wszystko dobrze?! - Zapytał się mnie.

- ym... Chyba dobrze. Gdzie ja jestem i co się stało? - Spytałam.

- Jesteś w szpitalu. Zemdlałaś. Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś! - Powiedział.

Po chwili wszedł lekarz z kartą w ręce.

- I co jej jest? - Spytał zestresowany Mike.

- Na szczęście nic poważnego się nie stało. Utrata przytomności została wywołana silnymi emocjami, zaskoczeniem czy czymś podobnym. - Odpowiedział.

- Jest pan pewien, że to to? Moja dziewczyna jest już przyzwyczajona do silnych emocji. - Zauważył zmartwiony Mike.

- Tak. Okazuje się, że jest pani w ciąży. W tym stanie jest się bardziej wrażliwym i delikatnym i jest to całkowicie normalne. - Wyjaśnił pan.

Z jednej strony czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie, z drugiej strony byłam zestresowana. To nie było zaplanowane, więc nie pytałam się Michaela czy chciałby mieć dzieci. A poza tym bałam się, że nie jestem gotowa na rodzicielstwo. Mike jakby czytając mi w myślach, objął mnie i zaczął przekonywać, że będę idealną matką, a on będzie mnie wspierać.

                              ~~~

Chcieliśmy się pobrać jak najszybciej, żebyśmy mogli być prawdziwą rodziną.  Zależało mi też, żeby mój brzuszek nie był jeszcze widoczny.

Kiedy wróciliśmy do domu, postanowiliśmy zachować w tajemnicy moją ciążę, ponieważ chcieliśmy to powiedzieć w dobrym momencie.

Po paru dniach udało nam się zarezerwować dzień (za miesiąc) i podstawowe sprawy. Został jeszcze wybór sukni, wieczór panieński, kawalerski, zaproszenie gości itd.

Nadszedł więc czas zaprosić gości i postanowiliśmy zacząć od mojej mamy.

Gdy się dowiedziała, wzruszyła się i zaproponowała pomóc mi z suknią, na co się z radością zgodziłam. Potem powiadomiliśmy rodziców Michaela, a także zaprosiliśmy resztę rodziny Michaela, moich przyjaciół z stowarzyszenia, moją ciocię, przyjaciela Mickeya ze szkoły i oczywiście Caroline z jej babcią (naszą sąsiadką). A gdy skończyliśmy zapraszać, ja i mama pojechałyśmy po suknię. Wybrałam białą suknię kroju syrenki z odkrytymi plecami, z dekoltem i na ramiączkach, a z tyłu posiadała pelerynę. Ponieważ byłam wysoka, a suknia zakrywała moje nogi, kupiłam zwykłe pantofle.

Gdy wróciliśmy, Michael na nas czekał.

- Cześć kochanie. - powiedział, całując krótko w usta.

- Cześć kotku. - Odpowiedziałam.

- Pokaż suknię! - powiedział i rzucił się w stronę auta korzystając z momentu zaskoczenia, by podkraść suknię. Byłam szybsza i wzięłam wieszak z czarnym "pokrowcem" w którym była suknia i powiedziałam.

- Nie ma mowy!

Zaczęliśmy się śmiać.

- Przyniesiesz mi proszę ogórka, skarbie? - Poprosiłam, gdy już się uspokoiliśmy.

On starał się powstrzymać śmiech i po chwili zniknął za drzwiami domu jego rodziców.

- Od kiedy ty jesz ogórki? Ty ich przecież nie lubisz! - Zauważyła mama.

Michael musiał to słyszeć, bo wracając jego banan na twarzy chyba pobił rekord Guinnessa. To odpowiedni moment, by wyjawić mamie pewną rzecz. Wzięłam ogórka i objęłam narzeczonego.

- Od kiedy jestem w ciąży. - Odpowiedziałam, a mama zamarła.

Przez chwilę się przestraszyłam, że tego nie zaakceptuje, ale ku mojej uldze, mama zaczęła płakać ze szczęścia i mnie przytuliła tak gwałtownie, że spadł mi ogórek. Na widok mojej miny z powodu utraty jedzenia, Mike zaczął się śmiać.

- Nie martw się przyniosę, zaraz wracam! - Powiedział i wszedł do domu.

Mama przestała mnie przytulać i zaczęła wypytywać.

- Chłopiec czy dziewczynka? - Zapytała.

- Jeszcze nie wiem, ale jak będę wiedziała to... - Odpowiedziałam, ale mama mi przerwała serią kolejnych pytań.

- Od jak dawna wiesz? Który masz miesiąc? Opowiedz jak minął pierwszy raz... - Powiedziała, ale tym razem ja jej przerwałam, mówiąc po prostu:
- Mamo!

Gdy Michael wrócił z ogórkami, mama od razu nas zapytała czy rodzice Michaela i moja ciocia wiedzą, a jak dostała przeczącą odpowiedź, zaciągnęła nas do sąsiadów i chcąc nie chcąc i im wyjaśniliśmy tę słodką tajemnicę. Potem mama zadzwoniła do cioci i dała mnie do telefonu, bym także i jej wyjawiła, wspaniałą nowinę. Ponieważ to przestało być tajemnicą, Mike powiedział przyjacielowi, a ja Thomasowi i Lucasowi. To byli moi najlepsi przyjaciele (oczywiście razem z Caroline), więc oni także się dowiedzieli. Reszcie paczki i rodzinie Mickey'a nie powiedzieliśmy uznając, że za dużo z tym zachodu, a poza tym po co. Jak się urodzi, to powiemy. Caroline także nie wyjawiliśmy nowiny, ponieważ jej nie było, a niedługo miała przyjechać.

                     Parę dni później

Od rana zastanawialiśmy się jak najlepiej powiedzieć Caroline o dwóch sprawach. Miała przyjechać za parę minut, a my nie wiedzieliśmy jak zareaguje.

Kiedy przyjechała, od razu nas przytuliła.

- Tak się cieszę! Wiedziałam, że jesteście sobie pisani! - Stwierdziła.

Poszliśmy do naszego ulubionego miejsca w lesie i zaczęliśmy rozmawiać. Miło spędziliśmy czas, gdy nadszedł właściwy moment.

- Lyn czy zostaniesz druhną na weselu? -  Zapytał Michael.

- Poważnie?! Co za pytanie! Oczywiście, że nią zostanę, ale fajnie! - Powiedziała dosłownie skacząc z radości i piszcząc.

Co do wyboru świadków, Caroline była oczywistym wyborem. Była w końcu naszą wspólną bliską przyjaciółką. Co do drugiej osoby, wybór był trudniejszy. Mike chciał Davida, ale odrzuciliśmy tę propozycję, ponieważ ja go prawie nie znałam. Ja z kolei chciałam Lucasa lub Thomasa, który ostatecznie wygrał. Michael prawdopodobnie chciał bardziej Toma niż Luke'a ponieważ wiedział, że co prawda oboje są moimi przyjaciółmi, a nawet czymś więcej - "braćmi", ale Thomasa traktowałam trochę jako mojego zastępczego ojca pomimo, że nie był ode mnie o tyle starszy.

- Powinnam wam coś kupić, ale nie wiem co... To musi być coś ważnego, wyjątkowego... - Powiedziała zdenerwowana Lyn.

- Nie musisz... - Odpowiedział grzecznie Mike, ale Carolean odparła, że musi.

- Może kupisz pierwszy pajacyk niemowlęcy. - Zaproponowałam.

- Pajacyk? Czy to znaczy, że...

- Tak. Jestem w ciąży. - Wyjaśniłam.

Jeśli wtedy uważałam, że skakała i piszczała, i, że mocniej cieszyć się nie da, to najwidoczniej bardzo się myliłam.

___________________________________________

Ciąg dalszy nastąpi.

Ta książka zbliża się do końca. Została ostatnia część.
Jak wam się podobało?

Jak zwykle pewnie będzie murowana cisza. A jedyne co teraz usłyszę, to nieistniejące świerszcze...

Jak myślicie, urodzi dziewczynkę czy chłopaka?

Słów: 949 (sry, że krótkie)

Next: pewnie jutro

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top