25# Proces i kara

Minęło parę lat. Udało mi się pójść na studia i je ukończyć. Postanowiłam zostać lekarzem. Jako dziecko znałam podstawy, na dodatek chcę wynagrodzić moje błędy ratując ludziom zdrowie i życie. Wiem, że to za mało, żeby zostało mi to wybaczone, ale i tak pragnę pomagać. Dlatego też często oddaję pieniądze potrzebującym, co jest jedynym plusem moich byłych kradzieży (wciąż mam większość kradzionej czy zdobywanej nielegalnie kasy, ponieważ w wielu przypadkach osoby te nie żyją, same kradły lub nie można znaleźć osoby, do której należała część drogich rzeczy czy złotych. Poza tym znowu chodzę na terapię.

   Wreszcie skończyłam pracę i wyszłam ze szpitala. Miałam autobus za dziesięć minut. Na szczęście do przystanka nie było daleko. Kiedy wyszłam, choć skończyłam o szesnastej, było już ciemno ( była zima). Niestety dzień należał do chłodniejszych, więc ubrana byłam ciepło. Kiedy skręciłam za róg budynku, zauważyłam znajome auto z zapalonymi światłami. Przed nim, w świetle reflektorów stał Michael. Uśmiechnęłam się i wbiegłam mu w ramiona. On otworzył mi drzwi i gestem zaprosił do auta. Gdy znaleźliśmy się w samochodzie i po wymianie szybkiego pocałunku, zapytałam.

- A co ty tutaj robisz? Myślałam, że pracujesz. - Stwierdziłam.

- Skończyłem wcześniej. A poza tym nie chciałem, żebyś wracała, gdy na dworze jest zimno i ciemno. - Wyjaśnił.

To było takie słodkie.

Gdy zaparkował pod domem, postanowiliśmy, jeszcze chwilę pobyć w środku. Atmosfera była cudowna. Chwilę pogadaliśmy, podocinaliśmy, poflirtowaliśmy, aż w końcu skończyło się na namiętnych pocałunkach. Po chwili, gdy przerwaliśmy, Michael wyszedł, otworzył mi drzwi i wziął mnie na pannę młodą, po czym zaniósł do naszego domku. Czym prędzej się umyłam i wyszłam w czerwonej koronkowej bieliźnie, która ledwo zakrywała intymne miejsca. Uśmiechnęłam się, gdy odkryłam, że Mike nie mógł powstrzymać się i patrzył na moją sylwetkę i biust. Po chwili przeniósł wzrok na usta, aż w końcu zatrzymał się na oczach. Jego wzrok był hipnotyzujący i pociągający. Podeszłam bliżej i pozwoliłam mu mnie objąć. Od razu gdy go dotknęłam, poczułam jaki jest ciepły, a moje serce zaczęło szybciej bić. Chciałam od razu zatopić się w jego ustach. Ponieważ nie tylko ja tego pragnęłam, po chwili zaczęliśmy się całować i obściskiwać.

                               ~~~

Obudziłam się rano w objęciach narzeczonego i wspominałam ostatnią noc.

- Cześć, kochanie. - Przywitał się Mike.

- Cześć, kotku. - Odpowiedziałam patrząc mu w oczy.

Uśmiechnięty mnie przytulił. Niestety moment był krótki, ponieważ Mickey musiał coś zrobić. Skorzystałam z okazji i również wstałam z łóżka, żeby się ubrać, ponieważ byłam całkowicie goła.

Po ubraniu się w jakieś domowe ciuchy, usiadłam na łóżku i po chwili pojawił się Mike ze śniadaniem.

Pewnie myślicie, że to koniec. Że dalej żyłam już długo i szczęśliwie. Otóż jeszcze nie. Bo potem odkryłam straszną i bolesną prawdę, która była prawdopodobnie ostatecznym sprawdzianem mojej zmiany.

     
Pewien dzień zaczął się dosyć niewinnie. Pobudka u boku Michaela i praca... Jednak kiedy wracałam dobiegł mnie odgłos policjantów. Koło mnie przebiegnął Mark i schował się w krzakach. Nie zdążyłam mu się dobrze przyjrzeć, ale dostrzegłam, że miał blond perukę i czarną kominiarkę. Jednak tyle lat z nim współpracowałam, że bez problemu go rozpoznałam. Policjanci zatrzymali się przede mną.

- Jesteś aresztowana. - Powiedział jeden z nich beznamiętnym tonem.

- Co? Ale za co? - Zapytałam poddenerwowana.

- Za włamanie do prywatnej posiadłości i kradzież majątku. - Odpowiedział.

- Co? Ale to nie ja! Jestem niewinna! - Odparłam.

- Widziano cię na kamerach. - Stwierdził ten drugi.

To dlatego Mark był tak ubrany!

- Ktoś mnie wrobił! To był Mark! Jestem niewinna! - Powiedziałam zestresowana.

- Powiesz to w sądzie! - Poinformował mnie trzeci.

Nie miałam zamiaru znowu walczyć. Już nie powtórzę tego błędu... Dlatego dobrowolnie się poddałam, choć moje wyszkolone zmysły byłej złej agentki, krzyczały: nie daj się! Walcz lub uciekaj! 

Wtedy stało się coś dziwnego. Zaatakowałam policjantów, choć nie chciałam. Próbowałam przestać, ale nie byłam w stanie. Czułam się bezsilna i chciało mi się płakać, ale nawet tego nie mogłam. Chcąc nie chcąc zabiłam dwóch policjantów. Po chwili znikła moja niemoc i uzyskałam pełną kontrolę nad ciałem. Co tu się do cholery stało! Wtedy zadziałał mój refleks i nie chcąc być posadzona za kratkami (bo jak im wytłumaczę, że straciłam kontrolę nad własnym ciałem?), walnęłam ostatniego policjanta w taki sposób, że stracił przytomność.

- Jest świadkiem, więc musisz go wyeliminować. - Powiedział ktoś z tyłu.

Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to Mark.

- Nie zrobię tego. - Odpowiedziałam.

- To wtedy ja to zrobię, ale w taki sposób, że on umierający wejdzie i wyda. - Stwierdził.

Odwróciłam się, żeby mu odpowiedzieć, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.

Przede mną stał Mark, ale... wyglądał inaczej. Miał czarne rogi i skrzydła,  ciemniejszą skórę i bordowe oczy, a  przez całe ciało biegły tatuaże.
Po chwili odzyskałam mowę, ale dalej byłam zaskoczona i zdezorientowana.

- Masz niezłą wytrzymałość, ale i tak za słabą, żeby mi się przeciwstawić. W sumie mógłbym szybciej ich załatwić, ale chciałem się zabawić. - Stwierdził.

- W sensie? Kim jesteś?! - Zapytałam.

- Moją mocą szczególną jest śmierć, a ja jestem demonem lub, jak kto woli, diabłem. - Wyjaśnił.

Wtedy poczułam jak ktoś mnie obejmuje. To był Michael. Rozejrzałam się po okolicy. Dużo ludzi z zaskoczeniem wpatrywało się w Marka, ale on się tym nie przejmował.

Nie wiedziałam co teraz robić, ale odpowiedź przyszła sama, gdy nagle chmury rozwiały się i pojawiła się Estelle.

- Marcusie! Złamałeś zasady! Nie miałeś prawa pokazywać się w swojej formie przed innymi, ... - Zaczęła, ale Mark jej przerwał.

- Ty też się pokazałaś. - Zauważył.

- Nie odwracaj kota ogonem. Dobrze wiesz, że po pierwsze pokazałam się przed trzema osobami, a nie przed tyloma, a po drugie dostałam pozwolenie! Poza tym ty dopuściłeś się innych zbrodni, jak flirtowanie z podopieczną i jej próbę zabicia oraz opętanie, przebywanie bez zezwolenia czy poinformowania na ziemi,...   - Odpowiedziała, o dziwo spokojnie, choć jej głos zdradzał jej złość.

Dalej już nie słuchałam, bo zamyśliłam się nad jednym wnioskiem: Mark jest moim demonem stróżem?

Jednak moje rozmyślania znikły, gdy usłyszałam odpowiedź diabła na zarzuty Stelli.

- Zasady są po to, żeby je łamać. Poza tym, gdybym nie zabił ojca Angeli, żeby ją "poznać" i żebyśmy się związali, nie spotkałaby Michaela, Ciebie ani mamy, więc... - Wyjaśnił, ale nie dokończył, bo mu przerwałam.

- To byłeś ty?! - Zapytałam retorycznie już wkurzona, ale i smutna.

On się tylko uśmiechnął, jakby to była tylko zabawa.

- Doprawdy, Angelo. Nie wiem jakim cudem tego nie odkryłaś. Przecież tyle lat mnie znasz. - Zauważył.

- Tak, ale nigdy nie podejrzewałam któregoś z was. - Wyjaśniłam.

- Pamiętasz? Sama mówiłaś, żeby nikomu nie ufać. - Stwierdził.

Nie odpowiedziałam. Chciało mi się płakać, ale jednak pamiętałam, że czasem nie wolno okazywać słabości i byłam na tyle wyuczona, że udało mi się schować smutek pod maską obojętności. Wiedziałam jednak, że Michael nie dał się na nią nabrać i wiedział jak się czuję i przeczuwałam, że Estelle także wie. Poza tym czułam ogromną wściekłość i przez chwilę miałam ochotę pomścić ojca i zabić Marka.

- Co? Zapomniałaś języka w gębie? A co z twoim dawnym postanowieniem pomszczenia ojca? Pragniesz mnie zabić, ale nie możesz. Jestem nieśmiertelny. - Stwierdził, bawiąc się moimi uczuciami, ciekawy, jak daleko może się posunąć bym pękła i do czego ja się posunę, gdy tak się stanie.

Mark podszedł do mnie bliżej i poczułam mocniejszy uścisk Mike'a, jak gdyby chciał mnie ochronić. Co prawda sama umiem się bronić, ale jednak wiedziałam, że on chce udowodnić między innymi sobie, że jest w stanie mnie obronić, więc nic nie zrobiłam.

Wtedy Marcus podniósł ręką mój podbródek i zaczął flirtować. Serio?!
Chociaż nie chciałam dać mu wygrać, po prostu musiałam go kopnąć w krocze. On oddalił się ode mnie i złapał się w tamtym miejscu powstrzymując łzy.

- Doigrałaś się! - Powiedział, gdy już doszedł do siebie i runął w moją stronę. Wtedy pojawiło się oślepiające światło z powodu rozsunięcia się chmur i pojawiły się dwie postacie. Nie byłam w stanie dostrzec szczegółów, wiedziałam jedynie, że to był jakiś anioł i diabeł, i najwidoczniej byli ważni, ponieważ wszystkie magiczne postacie od razu wykonały ukłon, z wyjątkiem Marka, który przystanął obok mnie i choć w miarę dobrze to ukrywał, wyczułam jego strach.

- Diable Marcusie Antoniuszu Devil, stróżu Angeli i prezesie korporacji diabłów, za swoje uczynki tracisz moce, skrzydła i prawo do bycia stróżem i prezesem, i zostajesz skazany na wieczną, męczącą, morderczą tułaczkę po zapomnianej części starożytnych piekieł tormentum daemoniorum [ znaczy po łacinie ,,męka" i ,,diabeł" z tłumacza]. - powiedział demon.

Po tych słowach wyciągnął rękę w stronę Marcusa, wypowiedział niezrozumiałe słowa i podniósł rękę w górę, potem w dół, wciąż coś mówiąc, a anioł stojący obok niego robił to samo. A mnie od nadmiarów wrażeń zaczęła boleć głowa.

- Nie! Przecież jestem diabłem! Moim obowiązkiem jest łamać prawa!- Krzyknął Mark, ale nikt mu nie odpowiedział.

Odszedł chwiejnie ode mnie na kilka kroków i ze strachem w oczach zerknął na swoje dłonie. Sprawiał wrażenie jakby spalał się na słońcu jak wampiry w filmach i po chwili, gdy najwyższa rada zakończyła swoje czynności, efekt spalania ustał, a Mark stał przede mną pozbawiony skrzydeł, jego skóra stała się blada i wiotka, i wyglądał jak biedny staruszek.

Po chwili podleciał jakiś anioł i diabeł, wzięli go, po czym zniknęli.

Gdy tak się stało reszta aniołów i diabłów, w tym ci najwyżsi rangą, wylądowali na ziemi i łapiąc się za ręce zrobili okrąg zamykając mnie i Michaela w środku i stając do nas tyłem, po czym zaczęli się kręcić i coś śpiewać. Mimo, że nic nie rozumiałam, piosenka była niesamowita. To była najlepsza muzyka jaką kiedykolwiek słyszałam i najwidoczniej nie tylko ja doszłam do takiego wniosku, ponieważ Michael także słuchał jej oczarowany.

Gdy głosy umilkły, kawał ziemi rozstąpił się i po chwili wszystkie diabły poleciały w tę stronę, podczas gdy anioły poleciały w górę, by zniknąć w chmurach.

Estelle podeszła do nas i wyjaśniła nam, o co chodziło z tym ostatnim rytuałem. Okazało się, że potraktowali świat amnezją i teraz nikt z wyjątkiem nas, nie będzie pamiętał ani aniołów, ani diabłów. My będziemy świadomi tych wydarzeń, ponieważ podczas rytuału zostaliśmy zamknięci w środku zbiorowiska, dzięki czemu nas ta moc nie dosięgła. Tak samo jak nasi bliscy, czyli w tym wypadku tylko moja mama i nasza przyjaciółka, ponieważ rodzice Marcusa nie byli o tym świadomi. Poza tym ludzie zapomną o moich zbrodniach, a ci, którzy byli przeze mnie czy Marka uzależnieni od różnych używek, od teraz już nie będą, a ranni zostali wyleczeni..
Ulżyło mi. Od nadmiaru wiedzy i wrażeń poza wspomnianym wcześniej bólem głowy, doszły zawroty głowy i zrobiło mi się niedobrze, jednak tego nie pokazywałam, pewna, że zaraz mi przejdzie.

- A co z tymi, których zabiliśmy? - Zapytałam z nadzieją.

Estelle posmutniała i odpowiedziała.

- Oni dalej będą martwi...

- Nie możecie ich wskrzesić czy uleczyć? - Zapytałam zawiedziona.

- Teoretycznie możemy, ale nie możemy. - Wyjaśniła.

- Nie rozumiem. Jak to możecie i nie możecie? - Zapytałam zdezorientowana.

- Posiadamy umiejętność wskrzeszenia i leczenia, ale jest to niezgodne z prawem. Każdy, który umarł musi pozostać w niebie. - Wytłumaczyła.

- Ale czemu? - Zapytałam.

- Na świecie musi panować równowaga pomiędzy światem ludzkim, a duchowym. Śmiertelnicy nie powinni wiedzieć o naszym istnieniu. To zbyt niebezpieczne. Przykro mi. - Powiedziała.

- Najważniejsze, że choć część moich win została naprawiona. - Odpowiedziałam.

- Muszę wracać. Uważaj na siebie i żegnaj! - Powiedziała i poleciała w stronę ostatnich ostałych gromadek aniołów.

- Mam nadzieję, że do zobaczenia! - Krzyknęłam masząc w jej stronę.

Po chwili chmury wróciły do swojego stanu, tak samo jak kawał ziemi, a życie toczyło się jakby nic się nie wydarzyło. Wtedy ból głowy i zawroty nasiliły się, a ja straciłam grunt pod nogami.
                        
___________________________________________

Ciąg dalszy nastąpi!

Zbliżamy się do końca.

Jak wam się podobał rozdział?

Teraz wiecie, kto zabił ojca Angeli i czemu Marcusowi wszystko świetnie wychodziło (zwalanie na Angelę i włamania, które nie pasowały do niego) itd.

I co będzie dalej z Angelą? Co się jej stało?
Piszcie co myślicie w komentarzach,
Nawet jeśli następny tom jest już opublikowany!
Chętnie poczytam!
No i oczywiście śmiało mnie poprawiajcie!

Słów: 1930

Next: pewnie jutro

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top