28
Arya.
Zostawił mnie na pięć minut. Wrócił z całym sprzętem na którego widok zrobiło mi się słabo. Płyn odkażający, waciki, mały nadajnik. Fakt faktem był wielkości mojego paznokcia na małym palcu ale jednak. Skalpel, igła, nić i plaster. Kurwa.
- czy to naprawdę konieczne?
Zapytałam niepewnie. Skinął głową.
- naprawdę.
Założył rękawiczki i stanął przy brzegu łóżka. Nie byłam już tego taka pewna.
- odwróć się i wypnij.
Powiedział twardo. Uniosłam brwi zszokowana.
- co?
Wziął głęboki oddech.
- odwróć się i wypnij Arya.
Powtórzył tonem nieznoszacym sprzeciwu. Zrobiłam tak jak chciał. Odwróciłam się i wypięłam się w jego stronę. Popsikal płynem odkażającym mój pośladek, przetarł wacikiem.
- nie kręć się.
Powiedział i naciął lekko. Wbiłam paznokcie w pościel, zacisnęłam oczy jednak nie wydałam z siebie ani jednego dzwięku. Wsunął odkażony nadajnik. Zaszył robiąc trzy szwy. Jeszcze raz odkazil miejsce schowanego już nadajnika i nakleił plaster. Przejechał kciukiem.
- czy każdy ma pierdolony nadajnik w pośladku?
Zapytałam czując pieczenie we wspomnianym miejcu. Chwycił mnie za biodra, podniósł i pocałował w ramie gdy oparłam się plecami o jego tors. Czułam między pośladkami jego twarda męskość.
- nikt ale uznałem, że to będzie bardziej seksowne.
Jeszcze raz pocałował moje ramię a ja się rozplynelam.
- powinno się szybko zagoić.
Wyszeptał do mojego ucha, a ja tylko przytaknęłam głową.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top