27
Vincent.
Nie wróciliśmy na przyjęcie. Przepraszałem Arye cały wieczór i całą noc. Nie słownie ale też używałem języka. Wytłumaczyłem kim była ruda. Jeszcze długo przed więzieniem się z nią spotykałem, była moim pierwszym zauroczeniem, zrobiłbym wtedy dla niej wszystko, do momentu aż nie dowiedziałem się, że mnie zdradziła niejednokrotnie. Od razu z nią skończyłem, była dla mnie tylko dziwką. Wiedziała, że to ona dała dupy (dosłownie) a i tak wracała i nadal myślała że nas coś łączy, a nie łączyło kompletnie nic. Nic dla mnie nie znaczyła. Wzięliśmy nad ranem prysznic i położyliśmy się spać. Byłem padnięty, ona tym bardziej.
Obudzilem się pierwszy. Spala w najlepsze. Wpatrywałem się w jej niewinną twarz. Po dłuższej chwili się obudziła, jakby wyczuła, że się na nią gapie.
- długo się tak patrzysz?
Zapytała zaspana. Uśmiechnąłem się, pocałowałem jej czoło.
- trochę.
Wtuliła się w moje ciało i pociągnęła nosem.
- co robisz?
Wzruszyła ramionami i się zaśmiała cicho.
- wącham cię, lubię twój zapach.
Zaśmiałem się na jej słowa. Ona jest niemożliwa.
- przemyślałaś już moją propozycje?
Zacząłem gładzić jej nagie plecy i bawić się włosami. Skinęła głową i po chwili odpowiedziała.
- przemyślałam, i myślę, że mogę się zgodzić, skoro do tej pory się nie pozabijalismy to chyba nic się nie wydarzy.. ale jeśli jest coś co powinnam wiedzieć chce wiedzieć teraz.
Mówiła cicho. Przytaknąłem ruchem głowy i pocałowałem jej czoło. Wziąłem głęboki oddech.
- w dniu gdy wyszedłem z pierdla byłem u ciebie z kwiatami.
- wiem.
Odpowiedziała od razu. Pokręciłem głową na boki.
- i..
Zacząłem jednak nie byłem pewien czy aby na pewno jej to mówić.
- ii?
Wziąłem głęboki oddech.
- zamontowałem kamery w twoim mieszkaniu.
Od razu się podniosła, usiadła i wbiła we mnie mordercze spojrzenie.
- że co zrobiłeś?
Patrzyłem się na nią i byłem gotowy na kolejnego liścia ale nic takiego nie nadeszło.
- jesteś zła?
Pokręciła głową na boki. Nie była zła.. jest nadzieja.
- jestem wściekła!
Wyrzuciła ręce do góry i wiedziałem, że mam przejebane.
- gdzie są?
- wszędzie, w każdym pomieszczeniu ale spokojnie, nie obejmują toalety tylko prysznic.
Zsmialem się a ona uderzyła mnie z piąstki ramię.
- czyli..
Zaczęła analizować.
- widziałem jak bierzesz prysznic, jak się ubierasz, jak oglądasz telewizor, jak gotujesz, jak jesz i jak śpisz i nawet to jak robisz sobie dobrze.
Unioslem brew do góry a ona znowu mnie uderzyła w ramie. Lepsze to niż liść.
- czyli widziałeś wszystko?
Skinąłem głową i pyk, kolejne uderzenie.
- i co noc wchodziłem do twojego mieszkania i patrzyłem jak śpisz.
Kolejny strzał.
- jesteś nienormalny.
Wzruszyłem ramionami. Doskonale o tym wiedziałem.
- mało tego, mam zamiar włożyć ci nadajnik pod skórę.
Otworzyła szeroko usta jednak zaraz je zamknęła.
- po co?
Zapytała a ja wziąłem głęboki oddech. Za dużo pytań..
- ma go każdy z rodziny, mój ojciec, Rose, nawet Damien i ja. Jeśli już się zgodziłaś bezpieczniej bedzie dla Ciebie jak będziesz go miała. Wolałbym wiedzieć gdzie jesteś tak na wszelki wypadek.
Mówiłem spokojnie. Odpowiedziała od razu.
- na wypadek czego?
Widziałem w jej oczach strach ale nie mogłem jej oszukiwać.
- mówiłem ci, że jeśli wejdziesz już do mojego świata to będzie zupełnie inaczej bo on różni się od tego co znałaś do tej pory. Nie zawsze jest bezpiecznie Arya.
Skinęła głową. Myślała dłuższą chwilę.
- będzie boleć?
- prawie wcale.
- a możemy zrobić to teraz?
- tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top