2
Arya.
Dziś mój szef, właściwie już były szef poinformował mnie, że zamyka kawiarnie. Nie opłaca się, więcej w nią wkłada niż zarabia. Poza tym miał już swoje lata więc stwierdził, że może to i dobrze bo może już iść na emeryturę zanim popadnie w długi. Rozumiałam go, nie miałam mu tego za złe ale.. jak mam znaleźć dobrze płatną pracę z dnia na dzień?
Spakowałam swoje rzeczy z szafki i wróciłam do domu. Musiałam zacząć już szukać pracy, oszczędności nie miałam dużo więc praca była mi potrzebna od zaraz.
Kate wparowała do mojego mieszkania jak burza i zaczęła machać gazetą. Przez zadyszkę nie potrafiła się wysłowić więc chwyciła za pilot i włączyła telewizor od razu szukając programu z wiadomościami. Znalazła.
"Vincent Hoover zamknięty na pięć lat. Sam oddał się w ręce policji."
Kate rzuciła we mnie gazetą i to samo było na nagłówku.
- kto to jest?
Zapytałam bo naprawdę nie rozumiałam po co to całe zamieszanie i kto to jest. Kate westchnęła i opadła na fotel.
- stara, ty pod kamieniem żyjesz czy co?
Zapytała, a ja wzruszyłam ramionami. Nigdy nie interesowałam się światem celebrytów i innych. Raczej martwiłam się o swoją dupę.
- to.
Wskazała palcem na zdjęcie mężczyzny.
- to jest największe ciacho w Las Vegas, no jest też niebezpieczny ale ciastko to ciastko.
Powiedziała całkiem poważnie. Pokręciłam głową na boki i miałam ochotę uderzyć się w czoło. Cała Kate, tylko mężczyźni jej w glowie. Nie ważne czy ma coś w głowie, musi mieć porządne ciało. "Ciastko to ciastko" i do tej pory żadnego ciastka sobie nie odpuściła. Ani słodkiego ani mięsnego.
Korzystając z okazji, że przyniosła gazetę zaczęłam przeglądać w niej ogłoszenia z propozycją pracy.
- nie mów, że Ci się nie podoba.
Męczyła dalej, a ja wiedziałam, że jeśli jej nie przytaknę to nie da mi żyć.
- jest przystojny ale to wszystko, sama mówiłaś, że jest niebezpieczny to może i dobrze, że poszedł siedzieć.
Nawet na nią nie spojrzałam tylko przeglądałam dalej. Nie było nic co by mnie zainteresowało, żadnej stałej pracy. Wzięłam głęboki oddech i oparłam plecami na oparcie kanapy.
- co jest?
Zapytała Kate.
- Ben zamknął kawiarnie, nie opłacało mu się, a ja zostałam bez pracy i jestem w czarnej dupie.
Schowałam twarz w dłoniach i oparłam łokcie o uda. Musiałam mieć pracę już, teraz.
- ty naprawdę żyjesz pod kamieniem..
Powiedziała cicho moja przyjaciółka, podniosłam na nią wzrok i widząc jej minę, wiedziałam, że to co ma zamiar mi powiedzieć nie do końca musi mi się spodobać.
- jesteśmy w Las Vegas, tutaj kasyno i kluby są na każdym rogu. Jesteś śliczna, wykorzystaj to, tam zawsze szukają do pracy.
Uśmiechnęła się, a ja zmarszczyłam. Dobrze wiedziała, że nie nadaje się na barmankę czy kelnerke. Zwyczajnie nie lubiłam rozmawiać z ludźmi. Miałam swoich wybranych i ich się trzymałam. Pokręciłam głową na boki.
- nie zostanę prostytutką Kate.
Wysyczałam, a ta zakrztusiła się śliną.
- powiedziałam kasyno albo klub a nie burdel.
Wyrzuciła ręce do góry. Wiedziałam, że Kate pracuje w klubie i jest na barze, a z tego co ostatnio mówiła mieli full.
- jedna nasza tancerka zaszła w ciążę i rzyga co chwilę więc pewnie zaraz jej nie będzie, mogę popytać czy już kogoś mają na jej miejsce ale z racji, że chodziłaś dwa lata na pole dance i umiesz się też poruszać bez rury między nogami to pewnie będziesz w top 5.
Pomyślałam chwilę. Wiedziałam, że tam tancerki są nie do ruszenia i zwykle mało kto zwraca na nie uwagę. Ludzie do klubu chodzą się bawic, a nie oglądać tancerki. Prawda? Skinęłam niepewnie głową.
- dobrze, ale powtarzam, nie będę prostytutką.
Kate przewróciła oczami.
- Nikt cie nawet nie dotknie, możesz być spokojna.
Kate była moją przyjaciółką i jednocześnie kłodą. To zwykle ona miała głupie pomysły. Wiedziałam, że ten pomysł też się źle skończy, potknę się i wyląduje twarzą na podłodze. W przenośni i w rzeczywistości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top