14

Vincent.

Gdy zobaczyłem jak zaczęła tańczyć stwierdziłem, że nikt inny nie powinien na nią patrzeć. Nikt inny nie może na nią patrzeć. Wpatrywałem się w nią jak w obrazek. Była tutaj. Mogę jej dotknąć. Posmakować. Usłyszeć. Nie wystarczyło mi patrzenie, chciałem by zdała sobie sprawę z mojej obecności więc wszystko potoczyło się tak a nie inaczej.

Była moją Arielką.

Teraz klęczała przede mną, patrzyła się prosto w moje oczy. Widziałem w nich ból. Nie strach. Ból. Puściłem jej włosy, opuściła głowę.

- kłamałeś od samego początku.

Usłyszałem i niemal się zaśmiałem. Uznałem jednak, że to nie jest odpowiednia chwila na śmiech. Wziąłem głęboki oddech.

- nie kłamałem, nie mówiłem ci do końca prawdy, a to różnica.

Zaśmiała się. Ona się zaśmiała. Zamknąłem na chwilę oczy słuchając tej pięknej melodii.

- jesteś nienormalny.

Wysyczała z nienawiścią. Nie wytrzymałem, znów chwyciłem za jej włosy i pociągnąłem do tyłu by na mnie spojrzała.

- gdybym powiedział ci wszystko na samym początku, rozmawiała byś ze mną?

Patrzyłem prosto w jej oczy.

- nie.

Odpowiedziała pewnie.

- dotykała byś się z mojego powodu?

- nie.

- przyszła byś do pierdla, gdybym powiedział ci, że chce cię zerżnąć?

Przełknęła ślinę i zatrzymała na chwilę oddech. Pokręciła głową.

- a właśnie po to założyłem tą pierdoloną aplikacje, i co? Pierwszą która się napatoczyła byłaś Ty i zostałaś już ostatnią.

Puściłem jej włosy. Nie powiedziała nic, podniosła się i wycofała się niepewnie.

- zwalniam się.

Powiedziała po chwili. Zacząłem się śmiać.

- nie zgadzam się.

Powiedziałem twardo i widziałem, że kończy się jej cierpliwość. O tak, mnie rowniez.

- zwalniam się.

Powtórzyła. Podszedłem bliżej. Stanąłem przed nią, przejchałem palcami po jej odkrytym obojczyku.

- pozwoliłaś się już dotykać? W końcu przez miesiąc nie byłem na bieżąco.. chociaż.. może jednak byłem..

Momentalnie mój policzek zaczął piec. Dostałem w twarz.

- pierdol się Hoover.

Usłyszałem i już jej nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top