Rozdział 3
Rozdział 3
Fran
Do końca mojej zmiany pozostało pół godziny, a moje nogi już odmawiały posłuszeństwa. Czułam, jak pod stopami robiły mi się pęcherze od ciągłego biegania między stolikami. Jeszcze nigdy nie przeżyłam takiego natłoku klientów. Lokal zawsze świecił pustkami, tym bardziej byłam zaskoczona ilością ludzi, jaka przewinęła się po południu przez kawiarnie.
Z jednej strony cieszyłam się z dzisiejszego utargu. Nie zdążyłam go jeszcze podliczyć, ale wiedziałam, że będzie imponujący. Maria właścicielka lokalu, ledwo wiązała koniec z końcem, dlatego dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą. Po śmierci męża przejęła po nim prowadzenie biznesu. Cały czas musiałam słuchać jej narzekań. A prawdę powiedziawszy, miała na co psioczyć. Niestety widziałam księgi rachunkowe lokalu i nie wyglądało to zbyt dobrze. Tak naprawdę to kawiarnia tonęła w długach. Próbowałam jej jakoś pomóc, zaproponowałam pożyczkę, którą i tak nie musiałaby zwracać, ale ona odmówiła. Byłam bogata i dla mnie to była śmieszna kwota, Maria jednak uniosła się honorem i nie chciała słyszeć więcej o pieniądzach. Dlatego na razie przestałam drążyć temat.
Wycierałam właśnie blat lady, gdy kościste ręce objęły mnie w pasie. Odwróciłam się, po czym spojrzałam w ciepłe oczy Mari. Babci Mari, tak właśnie kazała mi się do siebie zwracać już pierwszego dnia pracy.
Jest najwspanialszą osobą, jaką miałam okazję poznać. Dosłownie miała serce na dłoni i ofiarowywała je każdemu, kto tylko zechciał po nie sięgnąć. A ja nad wyraz ochoczo z tego korzystałam. Obydwie moje babcie umarły jeszcze przed tym, jak się narodziłam. Dopiero Maria pokazała mi, co to jest babcine ciepło. Pokochała mnie od pierwszego wejrzenia, tak samo zresztą, jak ja ją. Mimo dzielącej nasz różnicy wieku znalazłyśmy wspólny język. Mogłam powiedzieć jej o wszystkim, zawsze była chętna, by mnie wysłuchać.
– Kochanie widzę, że jesteś ledwo żywa. Idź do domu, ja zamknę kawiarnie – przemówiła ciepłym głosem.
– Jesteś pewna, że sobie poradzisz?
Martwiłam się ostatnio jej złym samopoczuciem. Zauważyłam, że była coraz słabsza. Podupadała na zdrowiu, ale nie chciała nawet słyszeć o wizycie u lekarza.
– Jestem już dużą dziewczynką. Wierz mi lub nie, ale przez ostatnie dziesięć lat zawsze udawało mi się bez problemu przekręcić zamek w drzwiach. Myślę, że dzisiaj też dam radę to zrobić. – Uśmiechnęła się.
– Okej, dzisiaj nie będę się z tobą spierać. I tak muszę przygotować się na wieczór, więc dodatkowe pół godziny jak najbardziej się przyda.
– Wybierasz się gdzieś? – zapytała wyraźnie zaskoczona.
– Tak, Katy i ja wychodzimy na imprezę do klubu.
Maria wiedziała o moich problemach. Oczywiście nie mówiłam jej o tym, jak się ich nabawiłam. Byłam przekonana, że nie dałaby rady przetrawić tej informacji.
– Kochanie to fantastyczna wiadomość. Jesteś młoda, ładna powinnaś korzystać z życia, a nie zamykać się w czterech ścianach i liczyć na to, że one w końcu do ciebie przemówią.
– Wiem, że powinnam wyjść ze swojej skorupy, jednak nie potrafię. – Opuściłam ramiona zrezygnowana.
Maria ponownie mnie objęła, miażdżąc w niedźwiedzim uścisku. Zawsze zastanawiało mnie to, jakim cudem ta drobna kobieta miała w sobie tyle siły.
– Fran zobaczysz, jeszcze znajdziesz szczęście, pokonasz swoje demony i zaczniesz żyć tak, jak na to zasługujesz. – Pocałowała mnie w czubek głowy. Z trudem hamowałam łzy wzruszenia.
Ta kobieta dała mi już tyle miłości. Nigdy nie będę wstanie, odwdzięczyć się za jej dobroć, jaką mi okazała.
– Dobra koniec tych czułości. – Odepchnęłam mnie mocno, wskutek czego prawie straciłam równowagę. Musiałam przytrzymać się blatu, by ustać na nogach. – Jeszcze tego by brakowało, aby ktoś nasz przyłapał, jak płaczemy na środku kawiarni.
– To ty się na mnie rzuciłaś. – Posłałam jej szeroki uśmiech.
– Idź już, bo ci każe zostać nadgodziny – próbowała mówić groźnie, jednak z marnym skutkiem. Dostrzegłam, jak jej warga drgnęła, powstrzymując uśmiech.
– Idę, idę. – Podeszłam do niej, po czym cmoknęłam w policzek i udałam się na zaplecze po torebkę.
Wychodząc z kawiarni, pomachałam na pożegnanie Samowi, który był naszym stałym klientem. Tak naprawdę to przychodził rano, a wychodził wieczorem, tuż przed zamknięciem. Liczyłam na to, że były to jego ciche zaloty do Mari. Z obserwacji wiedziałam, że mężczyzna Mari również się podobał. Każdy miał prawo, do miłości i wiek nie mógł być przeszkodą, w znalezieniu drugiej połówki.
Po dziesięciu minutach przekroczyłam próg mojego mieszkania. W swoich czterech ścianach od razu poczułam się lepiej. Przebrałam się w wygodny dres i zaczęłam przygotowywać sobie lekki posiłek.
Gdy w końcu nakarmiłam swój żołądek, opadłam cielskiem na kanapę z zamiarem odpoczynku. Do wyjścia z Katy pozostały trzy godziny, miałam jeszcze czas, by się przygotować. Otoczona ciszą przymknęłam powieki i już po chwili odpłynęłam w sen.
Obudził mnie dopiero dźwięk komórki, która nieprzerwanie dzwoniła od kilku minut. Niechętnie podniosłam przedmiot, po czym zerknęłam na wyświetlacz. Gdy zobaczyłam, kto dzwonił, moje usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
W pełni rozbudzona odebrałam połączenie.
– Cześć, już za mną tęsknicie? – zapytałam.
– Nie mieliśmy czasy zatęsknić, bo jeszcze nie wylecieliśmy.
Po głosie Lexi rozpoznałam, że jest mega wściekła.
– Co się stało? Macie jakieś kłopoty? – Zaczęłam się niepokoić.
– Nie, nie mamy żadnych. W ostatniej chwili Federico musiał spotkać się z klientem, więc musieliśmy przełożyć nasz wyjazd o kilka godzin.
Odetchnęłam z ulgą. Mój brat miał burzliwą przeszłość i nigdy nie było wiadomo, kiedy wróg mógł uderzyć. Dlatego Federico był cały czas czujny, by w porę wyeliminować zagrożenie, które mogło czyhać na jego rodzinę. Lexi czasami miała problem, by to zrozumieć.
– To dobrze.
– Potrzebuje tego wyjazdu jak tlenu i nie ma szans na to, że z niego zrezygnuje. Marzę o tym, by poleżeć na plaży, poczytać książkę, utopić własne dzieci.
Zaczęłam się śmiać.
– Mam nadzieję, że żartujesz – rzekłam, dalej się uśmiechając.
Chwila ciszy.
– Lexi?
– Przecież wiesz, że tak. Kocham te dwa potwory najbardziej na świecie i gdyby była taka potrzeba, zabiłabym każdego, kto zagrażałby ich bezpieczeństwu. – Mówiła prawdę. Widziałam, jak na nie patrzyła, jakby były najcenniejszymi skarbami. – Ale to są diabły wcielone! Z dnia na dzień są coraz bardziej złośliwe. Myślałam, że jak odziedziczą wygląd Federico, to po mnie otrzymają charakter. Jednak Pan Bóg ze mnie zakpił, chociaż mój mąż twierdzi inaczej. Mówi, że nasze dzieci to wykapana mamusia. No, ale gdyby to była prawda, to miałabym idealną rodzinę.
Lexi niestety nie dostrzegała swoich wad. Poznałam bardzo dobrze swoją bratową i do kryształowych osób to ona nie należała. Czasami miałam wrażenie, że mój brat powinien zostać świętym, żyjąc z nią pod jednym dachem.
– Oczywiście, że Federico nie ma racji. Charakter odziedziczyły po nim – skłamałam. Nie było sensu wyprowadzać Lexi z błędu i tak nie przyjęłaby tego do wiadomości.
– Cały czas to mówię, ale on upiera się przy swo... Fran poczekaj chwile. – Usłyszałam w słuchawce przytłumione odgłosy rozmowy, by po chwili być świadkiem wybuchu Lexi: – Mój Boże, Federico to jest kupa, a nie bomba atomowa! Zabijałeś setki ludzi bez mrugnięcia okiem, więc bądź mężczyzną i przewiń w końcu swojego syna.
Zaczęłam chichotać, wyobrażając sobie, jak Federico przyglądał się dziecku i zastanawiał się, na jaką część ciała nałożyć pieluszkę.
– Przepraszam cię Fran, ale twój brat nie dorósł jeszcze do roli ojca. Czasami mam wrażenie, że wychowuję nie dwójkę, a trójkę dzieciaków. I moja rada na przyszłość kochana, za nim umówisz się z kimś na pierwszą randkę, zapytaj go, czy umie zmieniać pieluchy. Jeśli nie, zaraz daj mu kopa w tyłek.
– Tak, i mam ryzykować, że ucieknie przy pierwszej nadarzającej się okazji, myśląc, że chce go wrobić w dziecko. Nie ma szans, że zastosuję się do twojej rady.
– Jak chcesz, ale nie mów potem, że cię nie uprzedzałam. Jak facet potrafi zająć się dzieckiem, to jest wielkim wsparciem dla kobiety. – Przewróciłam oczami. Dobrze, że tego nie widziała, bo by się wściekła.
– Będę o tym pamiętać – zapewniłam.
– Szkoda, że z nami nie jedziesz Fran. – Zmieniła temat. – Tak rzadko się widujemy. Jesteś pewna, że chcesz zostać i pracować za ciasto czekoladowe.
– Lexi, wiesz doskonale, że nie mogę zostawić Marii samej. Ona potrzebuje mojej pomocy, chociaż sama o nią nie poprosi.
Uparta starucha.
– Wiem, ale to kilka tygodni, kiedy nie będę mieć cię na oku – jęknęła do słuchawki.
– Czuję się jak twoje czwarte dziecko. – Zaśmiałam się.
– Bo kocham cię, jakbyś była moim dzieckiem.
Fran, tylko się nie rozpłacz, próbowałam zapanować nad wzruszeniem.
– Lexi przestań, bo się rozkleję – przemówiłam głosem ściśniętym z emocji.
– Już nie będę i tak muszę kończyć. Słyszę swojego męża, jak przeklina w drugim pokoju. Boję się, co tam zastanę, jak wejdę. – Westchnęła ciężko.
– Powodzenia w misji ratunkowej.
– Oj będzie mi potrzebne. Pamiętaj, masz o siebie dbać. Nie będzie z nami kontaktu przez kilka tygodni, więc masz się zachowywać. Żadnych imprez, narkotyków, przypadkowego seksu, chociaż stop, na seks ci pozwalam. Musisz mieć trochę przyjemności w tym swoim nudny życiu, które prowadzisz.
– Tak mamo, zrobię, jak zechcesz, a prezerwatywy mam w torebce.
– Grzeczna dziewczynka. Słuchaj się mamusi, a daleko zajdziesz.
Pokręciłam głową, cały czas się uśmiechając.
– Lexi, baw się dobrze.
– Taki mam zamiar, gdy dzieci pójdą spać.
Rozłączyłam się i jeszcze przez jakiś czas głupi uśmiech nie schodził mi z twarzy. Rozmowa z Lexi poprawiła mi humor. Od początku naszej znajomości złapałyśmy bardzo dobry kontakt i na szczęście pozostało tak do dziś.
Sprawdziłam niechętnie zegarek i z przerażeniem stwierdziłam, że jest za dziesięć ósma. Cholera, zaklęłam pod nosem. W porównaniu ze mną, Katy nigdy się nie spóźniała. Często była nawet przed czasem. Zaraz miałyśmy wychodzić do klubu, a nadal miałam na sobie pomięty dres. Oczywiście nie mogłam zapomnieć o włosach, które teraz przypominały wielkie gniazdo. Miałam nadzieję, że nie zagnieździło się w nim jakieś zwierzątko.
Wystrzeliłam z kanapy jak z procy, po czym pobiegłam prosto do łazienki. Po drodze ściągałam ciuchy, nie przejmując się, tym, że rzucałam je, gdzie popadnie. Nie miałam czasu w myśleć o porządku. Miałam ważniejsze sprawy na głowie, liczyło się tylko to, aby zdążyć, się wyszykować przed przyjściem Katy. W łazience wzięłam najszybszy w historii prysznic. Na szczęście wczoraj wieczorem zmusiłam się do ogolenia swojego buszu, przynajmniej teraz nie musiałam marnować na to czasu.
Opuściłam łazienkę owinięta tylko ręcznikiem. Swoje kroki skierowałam prosto do wielkiej szafy. Nie musiałam zastanawiać się nad wyborem stroju, wiedziałam dokładnie, co ubiorę na dzisiejszy wieczór. Gdy otworzyłam drewniane drzwiczki, moim oczom ukazała się wściekle czerwona sukienka, która idealnie opinała wszystkie moje krzywizny. Nigdy nie odważyłam się jej założyć, ale dzisiaj z jakiegoś powodu chciałam wyglądać zabójczo.
Chwyciłam sukienkę i ostrożnie ułożyłam ją na środku łóżka. W tym samym czasie rozbrzmiał w całym domu dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek, aby utwierdzić się tylko, że wybiła godzina ósma. Jak zwykle punktualna. Bez skrępowania w samym tylko ręczniku ruszyłam otworzyć mojej przyjaciółce.
Jak tylko przekręciłam zamek w drzwiach, do mieszkania wpadło tornado w postaci roześmianej, piszczącej Katy.
– O mój Boże cukiereczku, tęskniłam za tobą! – wrzasnęła, przygarniając mnie do swojej piersi. Musiałam ugiąć kolana, aby dopasować się do ciała Katy.
Z boku z pewnością wyglądało to komicznie, ja miałam metr siedemdziesiąt dwa wzrostu, Katy natomiast metr pięćdziesiąt. Ale obie miałyśmy to gdzieś, liczyła się tylko nasza szczera miłość.
W końcu wypuściła mnie ze swojego żelaznego uścisku, a następnie weszła w głąb mieszkania jakby by była u siebie.
Zaczęłam przyglądać się przyjaciółce. Miała na sobie skórzane opinające nogi spodnie, do tego założyła koronkowy top eksponujący biust. Włosy upięła w luźny warkocz. Ale to buty przykuły moją uwagę. Były to wściekle różowe szpilki ozdobione cyrkoniami. Gdyby ktoś inny je nałożył, wyglądałby w nich tandetnie, ale na nogach Katy prezentowały się rewelacyjnie. Ta mała żmija doskonale wiedziała, jak się ubrać, by mężczyźni jedli jej z ręki. Dodatkowym jej atutem były rude włosy i kocie zielone oczy. Jej spojrzenie dosłownie hipnotyzowało męską część populacji.
– To w czym dzisiaj będziesz podrywać mężczyzn w klubie? – zapytała, spoglądając na mnie przenikliwym wzrokiem. – Bo chyba nie w tym, co masz na sobie.
– A co ci się nie podoba w moim stroju? – Postanowiłam się z nią trochę podrażnić.
– W sumie to nic – wzruszyła ramionami – najwyżej będziemy przyciągać więcej gorących spojrzeń.
Przewróciłam oczami, bo zdałam sobie sprawę, że ona mówiła poważnie.
– Odwróć się, sukienka leży na łóżku. Musisz mi tylko zrobić makijaż i możemy ruszać w miasto.
Katy zerknęła na moją kreację, wyciągniętą z czeluści szafy.
– Skąd ty masz to cudo?! – krzyknęła.
– Z second handu– odparłam spokojnie.
To prawda, wypatrzyłam ją na manekinie, idąc do pracy. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Prawie się o nią pobiłam z jakąś małolatą. Na szczęście wygrałam to starcie i po zapłaceniu dwudziestu dolarów mogłam cieszyć się swoją zdobyczą.
– Jest cudowna – wyszeptała, czym mnie zaskoczyła, bo Katy przeważnie wrzeszczała. Najprawdopodobniej kolejną wojnę będziemy miały nie o buty, a o moją sukienkę.
Przypominając sobie o szpilkach, zwróciłam się do przyjaciółki:
– Masz?
Spojrzała na mnie, jakby co najmniej wyrosła mi druga głowa.
– Co mam?
– Nie udawaj głupiej. – Doskonale wiedziała, o co pytałam. Próbowała grać na czas.
– Mam. – Westchnęła zrezygnowana, po czym otworzyła małą papierową torebkę. Dopiero teraz zarejestrowałam jej obecność. – Masz, udław się nimi. – Rzuciła we mnie szpilkami, które na szczęście udało mi się złapać.
Trzymałam w dłoniach swoje dziecinki i nie potrafiłam ukryć radości.
– Nie dąsaj się. Będziesz mogła je pożyczać. – Próbowałam udobruchać przyjaciółkę.
Burknęła coś niezrozumiałego pod nosem i wbiła spojrzenie w swoje buty. Postanowiłam przestać się nad nią znęcać. Chwyciłam paletę cieni ze stołu, po czym wręczyłam ją Katy.
– Maluj – rozkazałam.
Uwielbiała eksperymentować z makijażem, więc już po chwili wróciła roześmiana Katy. Kryzys na razie uznałam za zażegnany.
Po półgodzinnych przygotowaniach wezwałyśmy taksówkę, która zawiozła nas prosto do lokalu.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to brak tłumów przed głównym wejściem. Jeśli była to faktycznie taka dobra miejscówka to, dlaczego nie było chętnych, by ją odwiedzić? Trochę byłam tym zaskoczona. Już chciałam poinformować Katy o swoich wątpliwościach, ale widząc jej podekscytowanie, postanowiłam odpuścić i nie psuć jej wieczoru.
Przed drzwiami stał potężny mężczyzna ubrany w czarny garnitur. Zauważyłam w jego lewym uchu słuchawkę. Pewnie w taki sposób kontaktował się z bazą dowodzenia.
– Cześć – przywitała się moja przyjaciółka.
– W czym mogę paniom pomóc? – odezwał się grubym seksownym głosem, a po moim ciele przeszedł miły dreszcz.
Katy uśmiechnęła się do niego słodko. Znałam doskonale ten uśmiech, posyłała go osobom, które chciała urobić.
– Chcemy wejść do klubu.
– Wejść do środka? – zapytał zaskoczony.
– No tak, razem z moją przyjaciółką. – Przygarnęła mnie do swojego boku. – Mamy zamiar się dzisiaj zabawić i jak chcesz, możesz do nas dołączyć. – Puściła do niego oczko.
– Nie powinno was tutaj być – mruknął pod nosem.
Chciałam zapytać, dlaczego, ale za nim udało mi się to zrobić, mężczyzna się odsunął i otworzył przed nami drzwi lokalu.
– Wchodzicie na własną odpowiedzialność – oznajmił.
Poczułam w piersi niepokój wywołany jego słowami. Jakaś część mnie chciała odwrócić się i uciec jak najdalej od tego miejsca. Nie zrobiłam jednak tego, tylko dlatego, że Katy już weszła do środka. Posłałam uśmiech bramkarzowi, po czym podążyłam za tą wariatką.
Gdy weszłam do zatłoczonej sali, od razu zaczęłam się rozglądać. W każdym rogu pomieszczenia była ustawiona mała scena, a na samym środku w formie wyspy znajdował się bar. Był też drugi poziom, z pewnością znajdowały się tam loże VIP– owskie. Jednak to, co przykuło moją największą uwagę, rozgrywało się właśnie na tych małych scenach. Na każdym podwyższeniu znajdowała się kobieta, kusząco kręcąc swoim ciałem w rytm muzyki dobiegającej z głośników. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że każda z tych pań była nago.
– Katy, gdzieś ty nas przyprowadziła?! – krzyknęłam w stronę ucha mojej przyjaciółki, starając się przebić przez zbyt głośną muzykę.
Katy spojrzała na mnie, zaskoczona pytaniem.
– No do nowego klubu.
– Katy – wypuściłam zrezygnowana powietrze – to klub ze striptizem
– Bez jaj! – Wytrzeszczyła oczy, po czum zaczęła rozglądać się po lokalu.
Obok nas przeszła kelnerka ubrana tylko w stringi oraz naklejki na sutki. Obie podążyłyśmy za nią wzrokiem. Po chwili otrząsnęłam się z szoku i znów odezwałam się do przyjaciółki:
– Rozejrzyj się po sali, oprócz nas i kilku tancerek nie ma tu innych kobiet, tylko sami faceci.
Katy rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu.
– No to mamy szczęście. Morze facetów i tylko my dwie – rozmarzyła się.
– To, co teraz? – zapytałam, zerkając w stronę głównego wyjścia.
– Teraz? Pójdziemy się napić. – Chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć do baru.
Miałam dziwne przeczucie, że ten wieczór nie skończy się dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top