#17
- Kraftböck? Kto to wymyślił?
Piotrek roześmiał się i spojrzał na Maćka, który nadal nie zrozumiał jego wypowiedzi. Razem z Anze widząc zdjęcia Michaela i Stefana stwierdzili, że ich ship powinien mieć jakąś nazwę. Ładnie ze sobą wyglądali, dogadywali się bardzo dobrze, ale nadal brakowało im tego najważniejszego. Lanišek już dawno słyszał hasło ,,Kraftböck", pierwszy raz na ubiegłorocznym Pucharze Świata w Wiśle. Wtedy nie wiedział, co to oznacza. Polskie fanki były dla niego bardzo kreatywne, ale wiele z ich mowy nie rozumiał. Jednak to słowo zapadło mu w pamięci i postanowił rozszyfrować, co ono oznacza.
Po znalezieniu tych zdjęć i długiej rozmowie z Piotrkiem, wspólnymi siłami zrozumieli sens słowa. Kraftböck - połączenie nazwiska Stefana Krafta i Michaela Hayböcka. Niby banalne, ale dla nich sprawiło trochę problem. Żyła był zadowolony z ich odkrycia i ship Austriaków przypadł mu do gustu, zresztą podobnie jak Słoweńcowi. Maciek, który przyłączył się do ich rozmowy nie rozumiał o co im chodzi. Dogadywali się ze sobą, a Kot nie wiedział, co mają na myśli. Po chwili tłumaczenia zrozumiał jednak ich zamysł.
- Jak jest Kraftböck, to pewnie jest też inny ship - Piotrek uśmiechnął się szeroko do przyjaciela, a ten ze zrezygnowaniem pokręcił głową.
- Jesteśmy już dorośli, mamy pracę, która jest dla nas pasją a ty się pasjonujesz paringami, które wymyślają jakieś nastolatki?
- Maciek, ty zawsze byłeś sztywny - Żyła nie tracił dobrego humoru. - To jest śmieszne. No patrz, taki na przykład Żyłokot.
- Słucham?
- No połączenie twojego nazwiska z moim. Ktoś musi jednak nas dobrze obserwować i wymyślić takie shipy.
- Bez sensu - Kot wstał i spojrzał na pozostałą dwójkę. - Mnie takie rzeczy nie pasjonują, zostawiam was samych, jeśli chcecie dalej o tym gadać. Idę do Kamila.
Piotrek z Anze popatrzyli się na siebie i wybuchnęli śmiechem. Maciek głośno westchnął. Gorsi niż małe dzieci.
- Nie przeszkadzaj Prochowi - stwierdził poważnie Słoweniec.
- Dokładnie - Piotrek poparł zdanie przyjaciela.
Kot nie miał siły ani chęci z nimi dyskutować. Chciał porozmawiać o czymś normalnym, a nie słuchać o shipach skoczków. On był na tyle dojrzały, że nic w takich rzeczach nie widział. Szczerze powiedziawszy to nawet nie mógł wywnioskować, skąd oni czerpią taką radość z czytania tego. Dość śmieszne i żenujące. On nie miał ochoty się do tego przyłączać, wręcz przeciwnie. Nie chciał mieć nic z tym wspólnego.
- To idę się przejść - odparł i wyszedł z namiotu.
***
- Czemu tak późno wracasz?
Peter podskoczył wystraszony. Myślał, że Kamil już śpi i wejdzie do namiotu po cichu, a przyjeciel nie zorientuje się, że on już tu jest. Polak siedział jednak po turecku, z książką na kolanach i zaświeconą lampką. Wpatrywał się w Prevca oczekując na odpowiedź.
- Byłem u Stefana - wyjaśnił. - Spędziłem z nim trochę czasu.
- Dużo czasu - Kamil zamknął książkę i odłożył ją na bok. - Nigdy praktycznie nie rozmawialiście, omijaliście się, a teraz co?
Polak miał rację. Peter nigdy nie pałał sympatią do Stefana. Widywał się z nim jedynie na skoczni, przez kilka sekund, bądź siedzieli razem w poczekalni czekając na swój skok. Nie rozmawiali ze sobą, jedynie przed konkursem jeden z nich rzucił drugiemu szybkie "cześć", albo po konkursie słowa gratulacji. Na tym kończyła się ich konwersacja.
Słoweniec nie lubił Austriaków. Raczej był zamknięty w sobie i zawarcie znajomości z jakimś skoczkiem było dla niego wyzwaniem. Peter lubił jednak ciszę i przebywał często sam. Miał dużo czasu dla siebie, na rozmyślenia. Nie wychodził na liczne imprezy, nie spotykał się bardzo z przyjaciółmi. Towarzystwo samego siebie mu wystarczało.
Ktoś to zmienił. Tą osobą był Kamil. Peter nie wiedział dlaczego, ale zaufał mu jako jedynemu. Kiedy przebywał blisko niego, czuł się dobrze. Rozmawiali ze sobą dłużej i Słoweniec wiedział, że tego właśnie chce. Kamil może być jego jedynym przyjacielem. Innego nie potrzebuje. Spędzali ze sobą więcej czasu, dzięki temu Peter otworzył się na świat i było widać to gołym okiem. Skoczowie nie byli już dla niego tylko rywalami, ale też osobami, z którymi może porozmawiać, pośmiać się. Polepszył się jego kontakt z chłopakami z kadry. A to wszystko dzięki Kamilowi.
- Też zdjęcia trochę namieszały. Nawet bardzo.
- Nie powinny ujrzeć światła dziennego - przytaknął Kamil. - To jest sprawa osobista, a jeśli chciał, żebyśmy się dowiedzieli, to tylko i wyłącznie od niego.
- No i właśnie tu pojawia się problem - Peter rozpiął dres. - Ktoś je musiał zrobić i podrzucić je celowo. Tylko jakie miał zamiary?
- Nie wiem - Stoch wzruszył bezradnie ramionami. - Za to wiem, że nie powinieneś się w to mieszać.
- Wiesz, ktoś musi. A jak nie ja, to kto inny?
- Najważniejsze jest teraz, żeby Michael się znalazł.
Prevc zmarszczył brwi. Skąd on wie, że Hayböck zaginął? Poza tym jeszcze nie można tego nazwać zaginięciem. Z tego, co powiedział mu Stefan, nie ma go od wczorajszego popołudnia. Czyli już ponad jeden dzień. Jeszcze nie trzeba się martwić, bo może gdzieś się ukrywa, wszystko przemyśla, to co się stało. Można się już jednak niepokoić, jednak wszczynanie alarmu jest niepotrzebne. Jutro się może wszystko wyjaśnić.
- Skąd wiesz, że Michael zniknął? - Peter podejrzliwie przymrużył oczy i spojrzał na Kamila.
- Nie powiedziałem, że zniknął - Polak przełknął ślinę. - Chodzi mi tylko o to, że nie było go dzisiaj na śniadaniu, co dla mnie trochę dziwne. A może sam te zdjęcia podłożył?
- W jakim celu?
- Skąd ja mam to wiedzieć? - zdenerwował się Kamil. - Czy jestem jakimś wróżbitą? Ja podaje jedynie możliwości, nie mówię, że są one prawdziwe. Pomyśl Peter.
Następnie zgasił lampkę i wsunął się do swojego śpiwora. Przekręcił na drugi bok i zamknął oczy.
- Dobranoc.
Peter zrobił to samo co on, ale w porównaniu do przyjaciela Słoweniec nie mógł zasnąć. Jego głowę zaprzątał cały czas temat Krafta. A jeśli oni to zaplanowali? Albo Hayböck sam to zorganizował, a teraz faktycznie się gdzieś ukrywa? Jest sporo rozwiązań, ale on nie ma tego prawdziwego. Chce jednak to rozwikłać. Na pewno nie będzie prosto, ale czemu ma nie spróbować?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top