#13
Michael wyszedł z lasu. Odwrócił się do tyłu, aby się upewnić, ze Stefan nie idzie za nim. Był szokowany wyznaniem przyjaciela. Nie spodziewał się na taki zwrot akcji. Co prawda od dłuższego czasu Kraft zachowywał się dziwnie. Myślał, że wynikało to z licznych treningów, które odbyli przez zawodami w Wiśle. Chcieli wypaść jak najlepiej. Za bardzo im to jednak nie wyszło. Sporo czasu też Hayböck go unikał. Starał się spędzać z nim mało czasu. Często wychodził do klubu z Manuelem, bądź spotykał się z Grzegorem. Stefan odszedł na drugi plan.
Michael chciał spróbować innego życia. Nie monotonnego, pruzewidywalnego, bez żadnych atrakcji bądź przeżyć. Pomysł ten zaproponował mu Fettner, któremu życie imprezowicza odpowiadało. Czuł się w nim jak ryba w wodzie. Postanowił w ten świat wciągnąć też Hayböcka. Austriak wiedział, że musi być czujny i w razie potrzeby zareagować. Nie wszystko musiało być po myśli Manuela. Spędzał wieczory w klubach, bawił się, zawierał nowe znajomości. Czuł jednak, że czegoś mu brakuje. Takie życie nie jest dla niego. Nie pasuje. Do Manuela owszem, ale Michael nie czuł się w nim komfortowo.
Widział też, że oddala się od przyjaciół, przede wszystkim od Stefana. Zależało mu na przyjaźni z nim. Podczas tego obozu mieli spędzić ze sobą więcej czasu, tak jak za dawnych lat. Jednak teraz... Po tym wyznaniu nie był pewien czy przyjaźń z Stefanem będzie dobra. Dla niego i chłopaka. Rozmowy będą trochę krępujące. Relacja zmieni się. Będzie napięta. Zranił go, ale co na to poradzi? To nie jego wina, że nie czuje nic do Krafta. To Stefan się w nim zakochał, a nie na odwrót.
- Hej!
Zauważył kogoś stojącego za kamperem Johanna. Ubrany był cały na czarno. Kiedy zauważył, że ktoś na niego patrzy, zaczął uciekać. Austriak nie wiele się zastanawiając zaczął biec za nim. Mężczyzna był szybki, starał się zmylić Michaela, ale póki chłopak miał go w polu widzenia, nie uda mu się to. Czuł, że odległość pomiędzy nim a uciekającym maleje. Z kilkudziesięciu metrów do kilkunastu. Uśmiechnął się do siebie. Osoba nagle stanęła. Michael gwałtownie zahamował. Miał podejść do niej, ale niespodziewanie mężczyzna się odwrócił. W dłoni trzymał pistolet, skierowany wprost na Hayböcka. W oczach było widać wyraz triumfu i zadowolenie.
- Ani kroku dalej - powoli wypowiedział słowa, dając jasno do zrozumienia Michaelowi, że jeśli nie wykona jego polecenia, zostanie postrzelony. - Podnieś ręce do góry i na kolana.
Michael podniósł ręce do góry i powoli klękał. Cały czas wpatrywał się w napastnika. Pistolet cały czas skierowany był na niego. Prawda, myślał o ucieczce. Ale co, jeśli by go postrzelił? Może nawet śmiertelnie. Nie ma co ryzykować. Wykona jego polecenie, przynajmniej ma gwarancję, że nie padnie strzał.
Przyglądał się mężczyźnie, gdy nagle poczuł, że ktoś przyłożył mu coś do twarzy. Zaczął się kręcić i próbować uciec, ale ktoś mocno go trzymał. Powieki robiły mu się coraz cięższe. Tracił siły. Ostatnią jaką rzecz zapamiętał, to mężczyznę stojącego tuż przed nim z złowrogim uśmiechem na twarzy.
***
- Spokojnie, nie podnoś się gwałtownie.
Diana otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą pochylonego Andreasa. Podniosła głowę do góry, ale to sprawiło jej niezmierny ból. Zacisnęła zęby. Podparła się rękami, ale to nic jej nie dało. Widząc zmartwioną twarz Wellingera, ponownie położyła się na trawie.
- On tam nadal jest?...- wyszeptała.
- Nie - obok Niemca pojawił się Maciek. - Ściągnęliśmy go.
- Możesz pomóc mi wstać? - poprosiła Andreasa, a chłopak skinął głową.
Podtrzymując ją w talii, Andreas założył jej rękę na swoje ramię i powoli pomógł wstać. Dziewczyna niepewnie postawiła nogi na trawie. Była cała blada, taka, jak Johann. Tylko ona w porównaniu do chłopaka nie była martwa.
- Kręci mi się w głowie - wymamrotała, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. - I jeszcze Johann...
- Ej, nie płacz - chłopak drugą ręką pogładził ją po policzku. - Powinnaś się położyć i odpocząć. Zawołam Gregora i...
- Nie, proszę nie! - spojrzała przerażonym wzrokiem na Wellingera. - Nie chce go na razie widzieć.
- Dobrze - odpowiedział jej. - W takim razie ja zostane chwile z tobą.
Skinięciem głowy przywołał do siebie Stephana. Poprosił go, aby przez czas jego nieobecności zajął się Patrycją i razem z Polakami i Anze pochowali Johanna. Przyjaciel zgodził się i odszedł od nich. Wellinger skierował się do domu, razem z Dianą. Dziewczyna nic się do niego nie odzywała. Chłopak spoglądał co chwile na nią. Wyglądała na zamyśloną. Współczuł jej. Była prawdopodobnie pierwszą, która zobaczyła Johanna w takim stanie. Sam widząc go poczuł, jak robi mu się słabo, jednak zachował zimną krew. Zdecydował, że on zajmie się dziewczyną, a reszta Forfangiem.
- Masz klucze? - zapytał się Andreas. Dziewczyna wyciągnęła je z kieszeni i podała Niemcowi.
- Zamknięte? - zdziwiła się. - Gregora nie ma w środku?
- Stephan zamknął - wyjaśnił Andreas. - Gregor gdzieś wyszedł.
Diana pokiwała głową. Wellinger otworzył drzwi i razem z dziewczyną wszedł do środka. Zamknął je za sobą. Przezorny zawsze ubezpieczony. Powoli weszli po schodach do góry. Stephan i Patrycja zajmowali dół, natomiast Gregor i Diana górę.
- Usiądź - wskazał na kanapę. - Zrobię ci herbatę.
Dziewczyna posłuchała go. Usiadła i od razu zamknęła oczy. Niemiec przez chwile przyglądał jej się. Wydawała mu się znajoma. Gdzieś wcześniej już ją widział, tylko nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Podszedł i włączył czajnik. Z szafki wyciągnął kubek i położył go na blacie stołu. Woda dość szybko się zagotowała. Włożył saszetkę herbaty do kubka i wlał do niego wodę. Wsypał łyżeczkę cukru. On zawsze tak słodził herbatę. Po chwili wyciągnął saszetkę i wyrzucił do kosza. Wziął do ręki kubek i podszedł do Diany.
- Dziękuję - szeroko uśmiechnęła się do niego, kiedy podał jej napój.
- Chciałbym cie o coś zapytać - Andreas odsunął krzesło od stołu i usiadł na nim. - Jak wpadłaś na pomysł, żeby pójść do przyczepy Norwegów?
- To nie tak - pokręciła głową szatynka. - Nie planowałam tego. To był mój plan awaryjny.
- Opowiesz mi o tym? - ciągnął skoczek, a dziewczyna przytaknęła.
- Pokłóciłam się z Gregorem. Uważał, że to Daniel zamordował Celinę. Miałam inne zdanie. Przecież Johann i Daniel przyjaźnili się. Przyjaciel przyjacielowi by tego nie zrobił. Nie miał poza tym powodów. Gregor mówił, że pewnie z zazdrości, ale przecież Daniel miał dziewczynę! Ja go broniłam, aż w końcu Schlierenzauer zadał pytanie, albo nawet stwierdzenie. Ja może nie powinnam była mu tego mówić, ale powiedziałam. I wtedy...
Po policzkach Diany zaczęły spływać łzy. Ręce, w których trzymała kubek zaczęły się jej trząść. Andreas zabrał jej go, następnie położył na stole i mocno przytulił Dianę. Dziewczyna objęła go i zaczęła głośno szlochać. Niemiec czuł jej oddech na szyi i łzy kąpiące na jego niebieską koszulkę.
- Powiedział, że jestem tylko jego - mówiła dalej wtulona w chłopaka. - Powiedział, że nie mogę się z nim spotykać. Ja wtedy wybiegłam. Andreas, ja się go bałam. On był taki stanowczy, poczułam się jak rzecz, którą on chce mieć na własność. Nigdy taki nie był. W szczególności w stosunku do mnie.
Wellinger puścił ją, a ona odsunęła się i oparła o kanapę. Makijaż spływał jej po twarzy, włosy były rozczochrane. Jednak starała się robić dobrą minę do złej gry i opowiadała dalej.
- Postanowiłam pójść do Michaela i Stefana. Nie było ich jednak w namiocie.
- Teraz też ich nie było... - mruknął do siebie chłopak. Diana najwyraźniej tego nie usłyszała.
-Wpadł mi do głowy inny pomysł... Iść do Daniela. On jest moim przyjacielem, znaczy był i tak pod wpływem chwili zdecydowałam się na to. W środku Daniela nie było, ale Johann za to tak...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top