#1
– Johann i kilku innych pytają, czy mogą zabrać ze sobą dziewczyny – zawołał
z łazienki Lanišek. Właśnie skończył szczotkować zęby i przepłukał je kubkiem wody.
– U mnie to samo – odparł mu Prevc, zakładając na siebie blado-niebieską koszulkę. – Zastanawiam się, czy chciałem, żeby to był męski wyjazd, czy aby przyjechali ze swoimi babami.
– Nie marudź – Anze wyszedł z łazienki
i zgasił za sobą światło. – Co to za różnica, czy przyjadą z nimi, czy bez? Skoro się o to pytają, to jak dla mnie nie ma problemu.
– Jak chcesz. Zdaje się na ciebie.
Lanišek usiadł na łóżku sąsiadującym
z łóżkiem Petera. Wyciągnął z kieszeni szortów telefon i zaczął pisać SMS-a do Johanna, a następnie do kolejnych skoczków. Odpowiadał im krótkimi, ale spójnymi zdaniami. Większość z nich się zgodziła. Czekał jedynie na odpowiedź od Andreasa i Vojtecha. Nie potrafił też ukryć, że rozbawił go fakt, że Domen może mieć dziewczyne. Był wręcz przekonany, że Peter nic o niej nie wie. Najmłodszy z braci nie był tym najśmialszym, ale też nie był najbardziej nieśmiały. Z Peterem dogadywali się na poziomie brat-brat, a nie jak przyjaciel-przyjaciel. Rozmawiali ze sobą na normalne tematy. O swoich sprawach osobistych nie wspominali. Każdy ukrywał je przed kolejnymi dwoma. Poza tym Peter nie spodziewałby się, że to Domen jako pierwszy z ich trójki będzie już w poważniejszym związku. Dlatego Anze nie chciał poruszać tego drażliwego tematu z najstarszym z Prevców, jeśli nie przekonają się na własne oczy. Czyli do wyjazdu.
– Co tak cicho siedzisz? – zagadał Peter, zdziwiony nagłym zamilknięciem przyjaciela. – Wszyscy się zgodzili
u ciebie?
– Na razie wszyscy, oprócz Wellingera
i Sturšy – po wypowiedzeniu tych słów poczuł wibracje w ręce. – Vojtech może. To został tylko Andreas.
– Właściwie to powiedz mi, jak wpadłeś na pomysł zaproszenia również Czechów? Przecież oni żyją w całkiem innym świecie. Różnią się od nas.
– No i o to właśnie chodzi – Anze ściągnął z nóg skarpetki i położył się. – Musimy się lepiej poznać. No bo oceniamy ich tylko po tym, jak skaczą, co robią i po przywitaniu. A nie chodzi chyba o to, prawda? Jeśli ich lepiej poznamy, na pewno okażą się inni, niż my o nich myślimy.
Peter wzruszył ramionami i przekręcił się na bok, tyłem do Laniška. Słoweniec westchnął cicho i zamknął oczy. Dochodziła godzina dziesiąta. Czyli jak dla niego - wczesna. Kładł się po północy, chociaż i tak udawało mu się usnąć dopiero po pierwszej rano. Perspektywa kilku godzinnego bezczynnego leżenia wydała mu się nudna. Mógłby za ten czas coś zrobić. Wyjść do centrum, wyluzować się po dwóch dniach konkursów. Uśmiechnął się do siebie. Dlaczego miałby tego nie zrobić? Poczeka tylko na odpowiedni moment i opuści hotelowy pokój.
***
– No Maciek, gratulacje ze zdobycia drugiego miejsca.
Tymczasem u polskich skoczków zabawa zaczynała się rozkręcać. Czwórka z nich siedziała w pokoju Maćka i Piotrka popijając alkohol. Zawzięcie rozmawiali o dzisiejszym konkursie. Dawid nadal był oszołomiony swoją wygraną. Koledzy przekonywali go jednak, że w pełni zasłużył na to pierwsze miejsce i nie powinien mieć sobie nic do zarzucenia. To Kamil najbardziej zaskoczył wszystkich. Nie awansował do drugiej serii, co Mistrzowi Olimpijskiemu nie powinno się przytrafić. On sam patrzył na to sceptycznie. Nie jest idealny. Nadal pracuje nad detalami, które umożliwiałyby mu dalsze skoki. Głównie elementy przy lądowaniu. Aby wyglądało ono lepiej niż dotychczas.
– Za 2 tygodnie podbijamy skocznie
w Niemczech, co nie chłopaki? – roześmiał się Piotrek.
– Szkoda, że indywidualnie – Kot napił się łyk alkoholu i odłożył go na bok.
– Ale też damy rade. Ja wywołam to napięcie, aby zmotywować Dawida – odpowiedział Żyła, po czym wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.
Przypomniały im się słowa wypowiedziane przez Piotra na wczorajszej konferencji prasowej po konkursie drużynowym. Jedno mniej inteligentne pytanie i odpowiedź udzielona przez Żyłe rozbawiła większość osób na sali. Dzisiaj również, tylko w mniejszym gronie. Wśród kadrowych przyjaciół.
Maciek wstał z dywanu i podszedł do okna. Ręką przytrzymał zasłonę
i spojrzał przed siebie. Na ulicy nie było nikogo. W domu na przeciwko hotelu paliły się wszystkie światła, co oznaczało, że domownicy jeszcze nie śpią. Usłyszał pukanie do drzwi i momentalnie odskoczył od szyby.
– Hej. Obudziłem was może?
W drzwiach stał Anze Lanišek. Ubrany
w czarny podkoszulek i szare szorty lekko uśmiechał się w kierunku Polaków. Na głowe założoną miał czarną czapkę
z daszkiem. Dla Kota wyglądał on trochę podejrzanie. Jakby gdzieś się właśnie wybierał i przypadkowo wstąpił do nich. Nie odezwał się słowem do Słoweńca
i skierował wzrok na kolegów siedzących w kółku na podłodze. Również byli zdezorientowani pojawieniem się o tej godzinie niespodziewanego gościa, którym był Anze. Nie kulturalnie byłoby go wyprosić. Polacy wymieniali po sobie spojrzenia, jakby właśnie toczyli ze sobą pojedynek, który zapyta Laniška, o co chodzi. Kubacki najwidoczniej przegrał, bo po minucie podniósł się z miejsca
i podszedł do Słoweńca.
– Nie obudziłeś – odparł, po czym oparł się o ścianę. – Co cię tutaj sprowadza?
Anze przełknął na głos ślinę i skierował wzrok na pozostałe osoby w pokoju. Po kolei każdemu się z nich chwilę przyglądał, po czym niepewnym głosem zwrócił się do Dawida:
– No bo tak myślałem... Nie znam języka polskiego tak dobrze jak wy. Jedynie angielski, chociaż przypuszczam, że niewiele by mi się zdał. Dlatego przyszedłem zapytać, czy może wybralibyście się ze mną do jakiegoś klubu?
– A nie masz czasem Petera? – bez zastanowienia wypalił Kubacki.
– No mam... – na twarz Słoweńca wkradły się rumieńce. – Jednak on nie ma ochoty nigdzie wychodzić.
– Dasz nam chwile na narade? – zawołał z tyłu Piotrek, zwracając na siebie uwage innych.
– Jasne.
Dawid szybko zamknął mu drzwi przed nosem i odwrócił się do przyjaciół. Czuł się trochę zakłopotany i chciał, aby to pozostała trójka podjęła decyzję
w sprawie wyjścia. Głos zabrał Kamil:
– Ja chłopaki i tak wychodzę zaraz do Ewy.
– Jak dla mnie fajna propozycja, więc można się na nią porwać i się zgodzić – roześmiał się Piotrek. – Maciek?
– Mi to obojętne – odparł Kot, zupełnie zapatrzony w okno.
– No to ja na tak – dodał Żyła. – Po twojej minie wyczytuje Dawid, że ty też jesteś za. To otwieraj, bo odpowiedź znasz.
– Tak jest!
Z powagą otworzył drzwi i rozglądnął się w poszukiwaniu Laniška. Spostrzegł go siedzącego na ziemi i piszącego SMS-a. Gdy ten zauważył w drzwiach Polaka, gwałtownie się wyprostował i schował urządzenie do kieszeni.
– Poczekaj tu na nas 5 minut
i wychodzimy – uśmiechnął się do niego Dawid i wrócił do reszty.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top