Prolog.


Prolog

„Kiedy piszesz historię swojego życia, nie pozwól, aby ktoś inny trzymał twoje pióro.''

       Niebo zdołało się przejaśnić, gdy ciemne chmury rozsunęły się, ukazując drobne promyki słońca. Ostatnie krople deszczu skapywały z listków drzewa na ramię, które skryte zostało pod czarnym i eleganckim garniturem. Deszcz, pozostawił po sobie rześki zapach, który blondyn wyciągnął drżącym wdechem. Jego warga nawet nie zadrżała, gdyż nie mógł okazać przed samym sobą, jak i innymi zebranymi ludźmi emocji, które niemalże rozrywały go na strzępy.

      Emocji, które w ostatnim czasie musiały być poskromione, niczym potwór spod łóżka, w którego wierzył będąc zaledwie małym chłopcem.

     Wpatrywał się w kamienne tabliczki, w których zostały wyryte niewielkich rozmiarów litery. Ich widok zmiękczał jego kolana i powodował ból o którym nawet nie śnił. Nie śnił o nim, gdyż doświadczał go na co dzień. Blondyn o zielonych oczach, mierzył się ze swoim utrapieniem, bólem i zdruzgotaniem każdego dnia.

     Lecz owy dzień, zdawał się zadać ból, który doszczętnie rozkruszył skryte w mroku serce.

Bruno Walsh

01.07.1996 ~ 08.10.2021r.

     Przełknął z trudem, słysząc rozchodzące się liczne kroki. Jednak nie ruszył się nawet o centymetr, spoglądając na nagrobek, tuż obok.

Elena Santino

27.01.1999 ~ 08.10.2021r

    Schował zmarznięte dłonie do kieszeni garniturowych spodni, w dalszym ciągu czytając dwa nagrobki na zmianę. Litera po literze, cyfra po cyfrze. Męska, jak i ciężka dłoń opadła na jego ramię, dzięki czemu zdołał otrzeźwić swój umysł, pogrążony w zdarzeniu sprzed zaledwie tych kilku dni.

    — Jesteśmy w tym razem Nero. — Powiedział twardo Lorenzo, ściskając jego ramię.

     Blondyn skinął głową na słowa towarzysza, który również tkwił z nim w tym samym mroku. Jednak w głębi duszy czuł, że ciężar decyzji, czynu jak i każdego podejmowanego kroku, spoczywał właśnie na nim...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top