EPILOG.
EPILOG
Dzień dobry!
#trylogiaobsession na Twitterze
Pov Cindy:
Leżałam w objęciach Alex, która przyjechała jak najszybciej mogła. Łzy moczyły moje policzki, gdy opowiadałam o wszystkim swojej przyjaciółce. Starając się nie pominąć żadnej ważnej kwestii, próbowałam wyrzucić z głowy obraz zabitego przeze mnie mężczyzny, jak i słowa obietnicy, którą splamił Dragon uśmiercając chłopaka, który pomógł mi do niego dotrzeć. Poczucie winy wyżerało mnie od środka, a serce bolało jakby ktoś właśnie chwycił je w dłonie i wycisnął niczym gąbkę.
Słowa Alex z trudem docierały do moich uszu, gdy skupiałam się na zupełnie czymś innym. Ceniłam to, że była tu przy mnie, jednak w tym momencie zapragnęłam iść do Dragona i upewnić się czy aby napewno wszystko z nim dobrze.
— Kochasz go?
To jedno pytanie sprawiło, iż momentalnie przymknęłam oczy, po czym otworzywszy je poderwałam głowę, aby spojrzeć na twarz przyjaciółki.
— Nie Alex — pokręciłam przecząco głową. — Ale skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że czuje do niego jedynie niechęć. Nie wiem co to za uczucie, i po prostu, chyba sama już się pogubiłam. Nie jestem na tyle asertywna i stanowcza by stawić temu czoła — pociągnęłam nosem, gdy przyjaciółka odgarnęła kosmyk moich blond włosów za ucho.
— Poszłaś tam wiedząc, że mogłaś zginąć Cindy. Jak inaczej to nazwiesz?
— On też po mnie przyszedł.
— Cindy... on cię nie pamiętał.
— Wiem jak to zabrzmi, ale jego dłonie pomściły mnie i to nie raz. Ciężko mi się do tego przyznać, bo nigdy nie chciałam aby ktoś przeze mnie ucierpiał, ale tak było. Usuwał z drogi ludzi, którzy chcieli mi zaszkodzić.
— On również ci zaszkodził.
— Wiem — przełknęłam z trudem, ocierając spływającą łzę. — I nigdy temu nie zaprzeczę. Zrobił coś, czego nie powinnam mu wybaczyć, ale ja mu wybaczyłam. Nigdy nie zapomnę, ale zawsze będę miała to wszystko w głowie. Połączyło mnie z nim tyle złych rzeczy, że niektóre z nich przerodziły się w te dobre i sama nie wiem czy jestem psychopatką, ale potrafię wspominać tylko te przyjemne chwile, bo chcę patrzeć na niego dobrze.
— Masz dla niego za dobre serce, jak i dla całej reszty.
Uśmiechnęłam się blado na owe słowa. Doskonale wiedziałam, że Alex zawsze widziała mnie jako Anioła, wraz z moją mamą, jak i samym Dragonem. Jednak ja doskonale wiedziałam jak było. Daleko było mi do niego, a znacznie bliżej do czegoś gorszego. W końcu zabiłam człowieka. Okłamywałam bliskich i mam na sumieniu innych ludzi, którzy zginęli z mojego powodu. Dobry człowiek nie ma na koncie takich rzeczy.
— Zabiłam człowieka Alex.
— Potwora — poprawiła mnie, gładząc moje włosy. — Zabiłaś potwora, i do tego nie z własnego zamiaru. I pewnie spłonę w piekle za to co powiem, ale Roko to bardzo mądry pies, i nie mógł zrobić niczego lepszego. A teraz proszę się przytulić, bo za chwilę idę zrobić nam coś do jedzenia.
— Alex, dziękuję ale ja niczego nie przełknę — wydukałam, próbując nie patrzeć na jej twarz.
— Proszę, chociaż zjedz banana. Jesteś blada jak trup. Nie powinnaś kłaść się głodna. Będzie boleć cię głowa.
— Zwymiotuję — skrzywiłam się i kładąc dłoń na ustach, pobiegłam szybko do toalety.
Alex opiekowała się mną tak, jak ja bym to zrobiła, jeżeli chodziłoby o nią. Trzymała mi włosy, abym ich nie ubrudziła podczas zwracania zawartości żołądka i pomogła mi się wykąpać, gdyż nogi miałam jak z waty. Z początku zimne krople, które spadały ze słuchawki prysznicowej przypomniały mi o koszmarze, który przechodziłam i o tym, jak ciężko było zmyć niechciany dotyk, oraz obślizgłe uczucie na policzku.
Język mojego oprawcy niemal wypalił niewidoczny ślad, który miałam wrażenie będzie się za mną ciągnąć w nieskończoność.
Jednak gdy ciepła woda ogrzała moje ciało, automatycznie w mojej głowie pojawiła się przestrzelona głowa mężczyzny, jak i ciało chłopaka, którego Dragon zabił.
Przez całą noc zaśnięcie graniczyło z cudem. Każdy obraz przewijał się w kółko jakby taśma kiczowatego filmu uległa zniszczeniu. A może to ja, tak naprawdę byłam zniszczona? Gdyby te obrazy miałyby zostać już na zawsze, oszalałabym i z pewnością nic nie byłoby w stanie naprawić tego koszmaru.
Nawet nowo nakręcony film, czy też wymieniona taśma.
Spałam w tym samym pokoju co na początku. A więc piętro Nero, było niżej niż Dragona. Choć schody dla innego człowieka były błahostką, dla mnie w tym momencie to było niczym wspinanie się po górach.
Nie wiedziałam co działo się z Vito, Dragonem, a nawet z Roko, którego straciłam z oczu, zaraz po tym jak ruszyłam z Brunonem do samochodu. Jeżeli na swoim koncie będę miała również jego, nie daruję sobie tego. Nie daruję sobie, że zapomniałam o nim, i nawet w samochodzie nie zapytałam o to Nero.
Odetchnąwszy głęboko odsłoniłam koc, którym byłam przykryta i wyszłam z pokoju. Zimne panele stykały się z moimi stopami gdy cicho kroczyłam w stronę schodów. Nie wiedziałam gdzie spała Alex, jednak byłam świadoma tego, że wraz z Lorenzo muszą być gdzieś blisko.
Odkąd tylko przekroczyłam bramę fortecy Dragona, myślałam o tym pokoju. Myślałam o tym aby tam wejść, i po raz pierwszy od dłuższego czasu zlustrować go spojrzeniem.
Trzymałam się mocno balustrady, gdy pokonywałam schodek za schodkiem, licząc w głowie każdy krok, który dzielił mnie od dotarcia na miejsce. Serce przyspieszyło, gdy dotarłam na piętro Dragona. Jednak jeżeli mogłabym porównać to z rytmem, który uderzał podczas akcji, to byłam najspokojniejszą kobietą na ziemi.
Dreszcz musnął moją skórę niczym sople lodu. Znajomy zapach wypełnił moje nozdrza, a widok, który kiedyś miewałam często przed oczami, właśnie rozpościerał się tuż przede mną. Ogarnęło mnie pieczenie w gardle. Tak drażniące i palące, że przełknęłam ślinę z sześć razy aby to ugasić.
Ruszyłam kilka kroków w przód, aby minąć gabinet Dragona i stanąć naprzeciw pokoju Eleny. Zmrużywszy oczy dostrzegłam, iż drzwi są uchylone.
W horrorach zawsze tak giną ci pierwsi. Zaciekawieni, ale zarówno przestraszeni chcą okazać odwagę i zaglądają niepewnie do pomieszczeń z których dochodzą dźwięki, bądź też widzą jakieś światła. Ja nie słyszałam niczego, jedyne co rzuciło mi się w oczy to niedomknięte drzwi.
Spojrzałam na pokój Dragona. Przeczesałam włosy palcami, a następnie skierowałam się cicho w stronę uchylonych drzwi. Na zwiotczałych nogach z lekka je pchnęłam, a moim oczom ukazał się widok, którego się nie spodziewałam.
Zamrugałam myśląc, iż to jedynie złudzenie, ale nie mogłam się nabrać na to drugi raz. Gdy za pierwszym razem zobaczyłam plecy Dragona, byłam pewna że śniłam, a zaraz potem wylądowałam ze spluwą przy skroni. Tym razem leżał na łóżku Eleny.
Jego wielkie ciało pochłaniało znaczną część materaca. Światło księżyca rzucało poświatę na jego twarz, na której widniały siniaki, jak i spuchnięte oko oraz warga. Na ciele miał liczne opatrunki i zważając na niespokojny oddech z pewnością musiało go wszystko boleć.
Spał na plecach, z rękoma nad głową. Dłonie zanurzył pod poduszkę, a ciemne kosmyki włosów z lekka opadały mu na skroń.
Zastygłam w miejscu nie wiedząc czy powinnam się ruszyć, czy stać w bezruchu. Zerknęłam za drzwi za mną, dostrzegając, że klamka nie została wstawiona po naszej ucieczce, tak więc wnioskowałam, iż wszystko musiało być w nienaruszonym stanie. Zwróciwszy się ponownie ku śpiącemu Dragonowi zagryzłam wargę tonąc w myślach. Jednak zanim o czymkolwiek pomyślałam, moje usta zdecydowały same. Zupełnie nie współgrając z umysłem, szepnęłąm;
— Dragon?
Drgnął na dźwięk mojego szeptu. Automatycznie zesztywniał, przez co ja również. Zamrugał, i ze zmrużonymi oczami wpatrywał się w moją postać, która mogła mu się zdawać niewidoczna, zważywszy na to, że w pokoju nie było zapalonego światła.
— Co ty tu robisz Cindy? — chrapliwy głos, który właśnie do mnie dotarł wywołał jakieś spięcie w moim wnętrzu.
— Szukałam cię — szepnęłam, pragnąc zrobić wszystko aby tylko nie pytał o więcej.
— Akurat tutaj?
— Drzwi były uchylone.
Podpierając się rękami, podsunął się do ramy łóżka i cicho sycząc oparł się o nią plecami.
— Wszystko w porządku? — zapytałam, ponownie lustrując jego obrażenia.
— Chodź tu Princesa.
Na te słowa zrobiłam jeden krok w przód. Później drugi, trzeci i kolejny, aż w końcu dotarłam do niego. Wyciągnął w moją stronę dłoń, a gdy tylko ją chwyciłam posadził mnie okrakiem na swoich kolanach. Jego twarz przez sekundę wyraziła grymas, gdy się poruszyłam naciskając kolanem na jego żebro.
— Stłuczone? — zapytałam, na co kącik jego ust delikatnie się uniósł.
Dłoń Dragona sięgnęła mojego policzka a następnie opuszek jego palca delikatnie pogładził moją skórę.
— Jak się czujesz po tym wszystkim?
Spuściłam wzrok, jednak gdy Dragon uniósł moją głowę za podbródek ponownie byłam zmuszona na niego spojrzeć.
— Zabiłam człowieka i złamałam obietnicę, daleko mi do rycerza czy bohaterki.
— To dlatego Księżniczki nie bawią się bronią, a źli ludzie w dobrych rycerzy.
Zmrużyłam oczy, próbując rozszyfrować to, co właśnie powiedział. Nie wiedziałam czy potraktować to jako obelgę, czy komplement, ale jedynie czego byłam pewna, to tego, że nie miałam dziś wystarczająco sił na odparcie jego ataków, czy granie w szczekanie psów.
Kto szczeknie najgłośniej — ten wygra.
— Chciałam ci pomóc — szepnęłam, jakby ktoś mógł nas usłyszeć. — I jak widać, udało się. Moje bawienie się bronią wyszło ci na dobre.
— Za to mi udawanie rycerza wyszło na coś całkiem odwrotnego.
Przez moment zastanawiałam się co mógł mieć na myśli. Jednak nim zdołałam do czegokolwiek dojść, poczułam jego dłonie na swojej skórze, które wędrowały od kolan, aż po samą granicę koszulki. Wolny szlak zostawiał za sobą ognisty i mrowiący ślad, a oczy pochłaniały to co miały przed sobą. Bezwarunkowo moja dłoń dotknęła jego brzucha, wodząc powoli opuszkiem palca po krzywiznach, jak i konturach czarnego tuszu zdobiącą jego ciało.
— Skąd tam się wzięłaś?
— Jestem pewna, że już pytałeś o to Nero.
— Wolałbym to usłyszeć z twoich ust.
Westchnęłam, po czym wyprostowałam się, zabierając dłonie z jego brzucha.
— Ale nie usłyszysz Dragon. Nie widzę sensu aby wszystko powtarzać ci jeszcze raz.
— Skąd miałaś pewność, że nikt za tobą nie jechał? Że był sam?
— Nie miałam, ale on również nie miał pewności czy ujdzie z życiem. Czy Roko go nie zagryzie, czy też nie przestrzelę mu głowy — spojrzałam na niego znacząco, jednak jakaś część mnie powtarzała mi, że zrobił to co należało.
Nie było to ludzkie, ale zrobił to tylko po to, aby wieść o tym kto go uratował nie rozniosła się dalej.
— Jeżeli liczysz na moje wyrzuty sumienia i przeprosiny, to możesz od razu wyjść. Nie czuje ich Cindy, i zrobiłbym to jeszcze raz, jeżeli dostałbym drugą szansę.
Przez moment patrzyłam w jego oczy. Pełne ciemności i cisnących się niewypowiedzianych w moją stronę pytań. Odetchnęłam głęboko, czując jak silne uczucie Deja vu uderza do mojej głowy. Raz już usłyszałam te słowa z jego ust, a teraz słysze je po raz kolejny.
Przełykając z trudem ciążącą ślinę, cicho szepnęłam;
— Dziękuję Dragon.
Dziękuję za to, że mimo iż nieświadomie niszczysz mnie na nowo, ja staje się odporniejsza wciąż walczę.
Dziękuję za to, że mimo przeszłości sprawiłeś, że jestem silniejsza i potrafię spojrzeć w oczy, które wyrządziły mi tyle bólu.
Dziękuję za to, że mimo krzywd, twoje dłonie mnie pomściły, nawet, gdy nigdy o to nie prosiłam.
Dziękuję, że twój każdy krok, który sprawiał, iż mknęłam do przodu nawet w momencie gdy odwracałam się za siebie.
Dziękuję, ponieważ wybaczyłam, gdyż nie chcę być swoim własnym wrogiem, a przede wszystkim wrogiem przeszłości.
Ale jedynie za co nie dziękuję, to za to, że wciąż oboje tu jesteśmy, komplikując wszystko. Że ty tu jesteś, nieświadomy tego, co ukrywają przed tobą najbliżsi. Tym którym ufasz, za których oddał byś życie.
Szorstki opuszek palca sięgnął mojej brody, delikatnie ją gładząc. Ciepło jego nóg powodowało skurcze w moim brzuchu, które rodziły trzepoczące uczucie. Wciąż wpatrywałam się w Dragona, nie wiedząc co w tym momencie powinnam zrobić.
Cicho syknął gdy poprawił się na łóżku, próbując nie okazać grymasu bólu. Gdy tylko chwycił za brzegi mojej bluzki, automatycznie zaoponowałam, kręcąc przecząco głową.
— Jesteś pobity Dragon. Powinieneś odpoczywać.
— Wierzę, że zadbasz o mój odpoczynek.
Przeszył mnie dreszcz, gdy wsunął dłoń tuż pod materiał bluzki, gładząc delikatnie mój pośladek.
Nie mogłam tego zrobić, a na pewno nie tutaj. W pokoju Eleny, której śmierć wciąż ciążyła na mych barkach.
— Nie Dragon.
— Nie odmawiaj mi Princesa.
Teraz byłam w potrzasku. Ciało lgnęło do niego, serce błagało abym się ugięła, a jedynie umysł walczył, uświadamiając mi, iż stąpam po cienkim lodzie.
Mogłam polec, i byłam temu bliska, gdy jego dotyk wywoływał spięcie w moim ciele. Żyły powoli zaczynały parzyć, a oddech starał się ostudzić to — co powoli nadchodziło.
Ratuj się Cindy. Nie możesz tego zrobić i nie możesz dać mu poczucia, aby cokolwiek podejrzewał. Aby o cokolwiek pytał.
— Wiesz... — zaczęłam przełykając z trudem ślinę. — Czasami gdy na ciebie patrzę — przerwałam na moment, lustrując jego pokiereszowaną twarz. — Głównie w twoje oczy. Wtedy obawiam się, że kiedyś w nich utonę, a ty mnie nie uratujesz.
Ruchy jego dłoni zastygły, wraz z całym jego ciałem. Przyglądał mi się uważnie, jednak ja nie próbowałam nawet udawać, że serce wali mi jak oszalały dzwon. Podświadomie czułam jak wytatuowana, ciernista łodyga róży wbija się w moją skórę, powodując ukłucia.
Jednakże, nic takiego się nie wydarzyło. Jedynie dłoń, która gładziła mój pośladek pozostawiła za sobą chłód, który również zaczął emanować z jego oczu.
— Więc naucz się pływać Princessa.
Nie zmrużyłam oka, odkąd wróciłam do swojego pokoju. Minęło już pięć godzin od momentu, w którym zostawiłam Dragona w pokoju Eleny. Nie mogłabym dopuścić do tego, aby do czegokolwiek tam doszło, a w szczególności do zbliżenia.
O dziwo nie płakałam, choć miałam taką ochotę. Moje oczy były suche, a powieki nie napuchnięte. Przewracałam się z boku na bok, choć po wydarzeniach z ubiegłej nocy powinnam spać jak zabita.
Wszystko przewijało się w mojej głowie, i mimo, iż nie było tam Eleny, ciągle ją widziałam. Dragon przychodził do tego pokoju, i nie miałam co do tego najmniejszych wątpliwości. Pamiętał ją, tęsknił za nią...
Zagryzłam wargę, gdy Alex weszła ostrożnie do mojego pokoju. Wystarczyło, iż jej oczy spostrzegły, że nie śpię, a usiadła tuż obok, mocno mnie przytulając. Uspokajała mnie informując, że jest kilku rannych, ale nikomu nic poważnego się nie stało. Vito był cały i zdrowy, a Roko został dłużej ponieważ reszta go potrzebowała.
Wyszła po godzinie, a ja spoczywałam w miejscu, aż do wieczora. Nero również zajrzał do mojej sypialni. Twarz blondyna szpeciło zmęczenie, a mokre kosmyki włosów z lekka opadały na jego skroń. On również upewniał się czy nic mi nie jest, powtarzając słowa Alex, odnoszące się do Roko, Vito, jak i całej reszty.
Nie pytał czy coś wydarzyło się między mną, a Dragonem. Nie musiał, w końcu to wiedział. Wiedział, że złamałam dane słowo, a ich wszystkie starania poszły na marne.
— Nero? — zapytałam, gdy zaczynał wstawać już z rogu łóżka.
— Tak?
— Czy grób Eleny jest tutaj?
Blondyn ciężko westchnął, po czym z widoczną rezygnacją na twarzy skinął głową.
— Na pewno wiesz jaki cmentarz.
— Nie mam pojęcia który to.
Gdy tylko blondyn opisał dokładną ulicę, wiedziałam o który cmentarz chodzi. Zobrazował również miejsce, a dokładnie drzewo, przy którym została pochowana. Wiedziałam w duchu, że ją odwiedzę. Należało jej się to po tym, co chciała dla mnie zrobić.
Głos, który dobiegł do moich uszu sprawił że drgnęłam. Porcja snów, jakie mi towarzyszyły, z lekka wprowadziły mnie w dziwny amok. Były niesamowicie realistyczne, czułam wręcz jakby to się działo naprawdę. Jakby ktoś rzeczywiście u mnie był, szeptał mi coś do ucha i delikatnie gładził mój policzek.
Szept przypominał głos Dragona, a słowa biły do tych, które wypowiedział nim wyszłam.
''Jeśli miałbym pewność, że gdy tylko utoniesz w moich oczach, będziesz tylko dla mnie — patrzyłbym na to z przyjemnością''
Tyle zdołałam zapamiętać, nim zamrugałam powiekami dostrzegając iż, nikogo nie było. Zapalona lampka oświetlała pomieszczenie, a dźwięki kobiecego głosu ponownie roznosiły się zza drzwi. Poderwałam się na równe nogi, marszcząc brwi. Nawet nie spojrzałam na godzinę, przez co nie wiedziałam ile tak naprawdę spałam. Jedyne co zrobiłam, to ruszyłam pędem do drzwi.
Kolorowe plamy z lekka przysłoniły obraz, gdy poruszyłam się zbyt szybko. Jednak musiałam się upewnić, że to jedynie złudzenie, bądź to wciąż był pieprzony sen. Jednak gdy stanęłam na samym dole schodów zrozumiałam, że nie mógł być to sen. Krew niemal zamarzła w środku, chodź byłam pewna, że powinna wrzeć z wściekłości.
W holu stali prawie wszyscy, poza Dragonem. Alex momentalnie pojawiła się tuż obok mnie, łapiąc za moją drżącą rękę. Musiałam wyglądać naprawdę koszmarnie, skoro zobaczyła moją reakcję. Z wciąż zaspanymi jeszcze oczami wpatrywałam się w Dimę, który wnosił walizki, w Carlę, która właśnie przytulała z utęsknieniem Nero, oraz na Rositę, która z dumnie uniesioną głową beształa Dimę za pobrudzenie walizki.
Serce powoli przyspieszało, rozgrzewając mnie od środka. Próbowałam oddychać spokojnie, patrząc na jeszcze piękniejszą Rositę. Włosy, ciało, twarz i makijaż. Mogłabym siebie okłamywać, ale nie miałam po co. Była naprawdę przepiękna.
Obcisła, czarna sukienka z delikatnym dekoltem, opinała jej krągłe ciało, a szpilki wydłużały nogi, które równie, jak i te Alex, mogłyby sięgnąć nieba.
Podchodziłam powoli, z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy. Jedynym otrzeźwiającym mnie bodźcem była dłoń Alex, która z lekka się zaciskała. Oszołomiona stanęłam tuż obok Fabio, a Carla gwałtownie rzuciła się w moje ramiona.
— Cindy! Jak dobrze znów cię widzieć! — krzyk szczęścia narzeczonej Nero sprawił, iż Rosita odwróciła się w moją stronę.
Carla wtulała się we mnie, kołysząc moim ciałem, podczas gdy moje oczy, spotkały te brązowe, należące do Rosity. Gdyby mogły tylko krzyczeć, albo rzucić się w moją stronę z jakimś ostrym narzędziem — już by to zrobiły.
Rosita zastygła w miejscu, Dima wciąż wnosił ich walizki, a wzrok każdego ze zgromadzonych patrzył to na mnie, to na nią. Carla jakby wyczuła że coś jest nie tak. Odsunęła się, po czym spojrzała na moją twarz. Marszcząc brwi z konsternacją rozejrzała się dookoła szukając odpowiedzi.
— O co chodzi?
— Mamy przejebane — szepnął w moją stronę Fabio, unosząc z lekka swoją brew do góry.
Jak zwykle na jego twarzy gościł uśmieszek, który potwierdzał fakt, że uwielbiał takie sytuacje, a jego spojrzenie w moją stronę, mówiło mi tylko jedno '' A nie mówiłem''
Carla jak gdyby nigdy nic złapała mnie za dłoń, po czym z podekscytowaniem w głosie szepnęła;
— To przyszła żona Dragona.
Wtedy coś we mnie pękło. Uczucie wściekłości wypełniło moją głowę, jak i oczy, przysłaniając obraz lekką mgłą. Nigdy nie sądziłam, że nienawiść mogła zrodzić się tak szybko.
Nienawiść do siebie, do swojej naiwności, jak i do Dragona. Poczucie wykorzystania i oszukania.
Niczego mi nie obiecywał, ani ja jemu. Nie łączyło nas wielkie uczucie, a przeszłość. Na Boga, nawet go nie kochałam, ale jakaś część we mnie była wściekła, że mi nie powiedział, że bawił się ze mną, mając na boku kogoś innego. Postawił mnie w tak samo cholernie złym świetle jak kiedyś.
Wtedy zrozumiałam, że oboje jedynie sięgneliśmy chmur, aby dotknąć naszego nieba. Własnego nieba. Lecz wycisnęliśmy z nich jedynie deszcz, który ostudził nas na nowo, gasząc każde pragnienie, jak i żar, który nas do siebie przyciągał. Ostudził mnie, uświadamiając mi, iż ponownie moje serce zostało przebite na wylot przez samego Diabła.
A skoro odebrał mi serce, będę musiała nauczyć się żyć bez niego.
~ . ~
Pojawienie się Rosity było kolejnym ciosem, jaki tylko mogłam dostać w obecnej sytuacji. Życie niemal przeprowadzało na mnie eksperymenty, a nieszczęścia biły się ze sobą na wzajem, jakby chciały zająć miejsce na podium.
Coraz bardziej byłam pewna tego, że ktoś miał moją laleczkę Voodoo i wyprawiał nad nią naprawdę satanistyczne rytuały.
Carla zdawała się nie wiedzieć o co chodziło. Jakby nie dowiedziała się od nikogo o mojej przeszłości z Dragonem. Gdy tylko Rosita przywitwała się z Nero uściskiem, ten nachylił się ku niej szepcząc coś niezrozumiałego do ucha. Carla nie była niczego świadoma, gdyż właśnie dusiła Fabio, jakby widziała go wieki temu.
Największym zaskoczeniem było to, iż przytuliła się do mnie jak gdyby nigdy nic, po czym cicho powiedziała;
— Cokolwiek tu robisz, nie uda ci się znów wpakować do łóżka Dragona. A brak sceny i wytargania cię za włosy zawdzięczasz Nero, który zadbał o to by nie pozostał po tobie nawet pierdolony włos w garderobie — z szerokim uśmiechem odsunęła się ode mnie, po czym odezwała się na tyle głośno, aby Carla mogła to usłyszeć'
— Bardzo miło mi cię poznać Cindy.
Gniew niemal zażył moje żyły, jednak nawet mimo to uśmiechnęłam się najmilej jak potrafiłam.
— Mi ciebie również, Rosito — zaakcentowałam jej imię, intensywnie patrząc w jej oczy.
Gdy tylko wszyscy udali się do swoich sypialni, odetchnęłam głęboko z ulgą. Nie byłam w stanie usiedzieć na miejscu, nie w domu, w którym była Rosita. Pospiesznie wyjmując telefon wysłałam do Nero, jak i Alex wiadomość zapewniając ich, że wszystko jest w porządku. Wtedy nogi samie poniosły mnie do pomieszczenia, w której znajdowały się liczne trunki. Byłam tu kiedyś z Carlą, dzięki czemu wiedziałam doskonale gdzie i czego mogę szukać.
Jednak emocje brały nade mną górę. Nie patrząc na etykietę chwyciłam w dłoń butelkę i wyszłam. Dziwnie było mi opuszczać to miejsce dobrowolnie. Bez planowania niczego, przed obawą, iż ktoś będzie mnie śledził, szukał czy też gonił.
Dobrze znajome mi ulice wciąż były jasne, lecz powoli pochłaniał je już mrok. Chwiejnym krokiem chodziłam ścieżkami, popijając łyk za łykiem palący trunek, który za każdym razem wypalał mój przełyk.
Nie miałam właściwie pojęcia dlaczego piłam to okropne gówno, całe ciało niemal rozpalało mnie ze złości i poczucia odrazy do samej siebie, a alkohol potęgował to uczucie. Butelka stawała się coraz lżejsza, natomiast moje nogi coraz bardziej ciężkie i bezwładne. Obraz powoli wirował, jednak wciąż kroczyłam przed siebie.
Urywki z drogi przewijały się na zmianę, lecz w efekcie końcowym moje rozmazane spojrzenie patrzyło na wygrawerowane litery, których czytanie po cichu, jak i na głos bolało.
Elena Santino.
Czytałam głośno i za każdym razem mój głos drgał coraz bardziej, aż w końcu wybuchł, gdy piekąca gula w gardle nie była już w stanie znieść ciążącego uczucia.
Co by było gdyby nie zginęła? Jak właściwie wyglądałoby nasze życie, gdyby się udało. Czy byłaby szczęśliwa? Czy zakochałaby się? Gdzie by mieszkała i czym by się zajmowała? Każde pytanie jakie zadałam pozostało bez odpowiedzi, gdyż nikt nie byłby w stanie teraz do tego dojść.
Mogła być taka szczęśliwa. Choć z pewnością nie byłoby nam łatwo, zważając na zawziętość i charakterność Dragona, który by nas szukał.
— Tak bardzo cię przepraszam Elena — łkałam, wodząc palcem po literach na nagrobku. — Tak mi przykro, że to cię spotkało, że wszystko co było przed tobą zgasło zanim zdołałaś cokolwiek zrealizować — ciągałam nosem, kładąc różę na jej nagrobku.
Wiatr z lekka targał moje włosy, przysłaniając z lekka twarz, jednak uparcie wpatrywałam się w jeden punkt, jakby był jedynym na co mogłabym teraz spojrzeć. Ciężar poczucia winy, bezradności i smutku obciążył mnie jeszcze bardziej.
Sięgając do kieszeni wyjęłam pudełko zapałek, a następnie chwyciłam za stojący obok znicz. Pamiętałam, iż byłam w sklepie i kupowałam jakieś rzeczy, jednak dopiero teraz zrozumiałam po co tam poszłam.
Obraz wirował, przez co pierwsza zapalona zapałka momentalnie zgasła. Ze zmrużonymi oczami podejmowałam kolejne próby, aż w końcu się udało. Nie byłam w stanie doliczyć się za którym razem, jednak w tym momencie było to dla mnie największe osiągnięcie.
Miałam już postawić znicz na grobie Eleny, gdy kątem oka dostrzegłam nagrobek tuż obok.
Bruno Walsh.
Warga mi zadrżała i nie wiedząc czemu wychyliłam się, stawiając znicz na jego grobie. Świat ponownie zawirował, przez co prawie się przewróciłam. Szybka reakcja spowodowała, iż uniknęłam upadku kładąc się na grobie Eleny.
— Łatwiej było mi uwierzyć w potwory chodzące po świecie, niż te które żyją w nas. Ale wiesz co Dragon? Ty właśnie jesteś takim potworem, który we mnie żyje i chyba nigdy nie będę potrafiła cię pokonać. Już zawsze będziesz deptał moje serce, a ja nie będę potrafiła się uratować, gdyż jedyne co mi pozostanie to tonięcie w twoich oczach za każdym pieprzonym razem — mamrotałam pod nosem wiedząc, iż nikt tak naprawdę mnie nie słucha.
Prowadziłam bełkoczący monolog, wpatrując się w płomień, który rozświetlał imię i nazwisko Dragona. łzy ciekły mi po policzkach, a pociąganie nosem nadchodziło bezwarunkowo. Powieki zaczynały ciążyć, przez co próbowałam podnieść się do góry.
Byłam naprawdę pijana, jednak moja świadomość alarmowała mnie, iż jestem na cmentarzu. Ociężale podniosłam się ku górze, jednak gwałtownie upadłam, gdy coś uderzyło mnie w głowę.
Ponownie opadłam na nagrobek, uderzając głową jeszcze mocniej, przez co z moich ust wydostał się jęk bólu. Świat wirował, a żołądek niemal wykręcał się przez ból, jaki powodował upadek.
Byłam wręcz pewna, że upadłam, lecz gdy usłyszałam odgłos odbezpieczenia broni, serce zabiło mi dwa razy mocniej. Nie byłam w stanie się ruszyć. Zrezygnowanie jakie zawładnęło moim ciałem podpowiadało mi, iż jest to dobre wyjście.
Nawet nie próbowałam uciekać. Leżałam nieruchomo, czekając na jakikolwiek znak od osoby, której zależało na tym abym zginęła.
Jednak obraz zaczął mi się zamazywać, patrzyłam ślepo w jeden punkt, czując jedynie jak wiatr smaga moje mokre od łez policzki. Maź spłynęła po mojej skroni wprost na nagrobek, pozostawiając za sobą szkarłatną ciecz.
Po raz pierwszy nie chciałam się odwracać. Czułam jak wszystko dookoła gaśnie. Jedyny snop światła to ten, padający ze znicza Dragona. Palił się coraz mocniej rozświetlając jego imię oraz nazwisko, a ja gasłam z każdą sekundą.
Bruno Walsh...
Skuliłam się, czekając na nieuniknione. Czekając, aż padnie strzał prosto w moją głowę, aż w końcu zamknęłam oczy, czując ulgę.
Pov Dragon:
Delikatnie gładziłem policzek Cindy, która spała zwrócona w stronę drzwi. Jej blond włosy zostały rozesłane po całej poduszce, rozświetlając niemal całe pomieszczenie. Kącik moich ust drgnął w lekkim uśmiechu, a następnie wykrzywił się w grymasie bólu, jaki czułem w okolicy żeber.
Z jakiegoś powodu byłem na nią zły i nawet nie chodziło o to, że byłem gotów cały poobijany ją przelecieć, a ona to przerwała, a o słowa, które do mnie skierowała. Byłem na nią zły, bo sprawiła, że dziwna obsesja w stosunku do niej zaczęła we mnie kiełkować.
Nie wiedziałem jakim cudem na czymś martwym, może wyrosnąć coś tak żywego. Poza gniewem, złością i bezradnością, już dawno nie czułem tego co rodziło się w stosunku do Cindy. Wolałem nazywać to obsesją, bo tak było mi łatwiej.
Wciąż lekko pachniała kokosem, który wdychałem za każdym razem jak pieprzony narkotyk. Była zbyt piękna i zbyt delikatna na to, co mógłbym jej zgotować. Jednak nie mogłem zaprzeczyć, że była odważna.
Zaraz po tym jak się obudziłem Nero opowiedział o wszystkim co się wydarzyło i kurwa, gdybym tylko mógł zatrzymałbym ją po tym wszystkim dla siebie.
— Jeśli miałbym pewność, że gdy tylko utoniesz w moich oczach i będziesz tylko dla mnie, patrzyłbym na to z przyjemnością — szepnąłem cicho, gładząc delikatnie jej policzek.
Doskonale wiedziałem, że nigdy nie pozwoliłbym aby cokolwiek jej się stało. Jednak byłem kurwa samolubnym gnojem, a gdyby tylko moje oczy mogły zabrać ją całą, z pewnością by nie odmówiły.
Z uwagą chłonąłem jej twarz wiedząc, że może być to ostatni raz gdy ją widzę. Nie mogłem wyjść i nie pożegnać się z nią, ale nie potrafiłem jej też obudzić bo nie byłbym w stanie tak po prostu wyjść.
Nie pamiętałem zbyt wiele, jednak słowa Ojca okazały się prawdą. Zawsze mi powtarzał, abym unikał takich kobiet jak Cindy, bo tylko te z sercem będą w stanie mnie osłabić. I kurwa gdyby tylko wiedziała jak zalazła mi za skórę, byłbym w czarnej dupie.
Moja komórka zawibrowała, przez co wiedziałem, że muszę się spieszyć. Telefon od Bernardo nie należał do tych najprzyjemniejszych. Ktoś namieszał na naszym terenie, a ja musiałem to sprawdzić i uspokoić sytuację, jaka wybuchła na granicach, gdzie transportowaliśmy towar. Sytuacja była na tyle gęsta, że zginęło kilku moich ludzi, przez co nie mogłem tego zlekceważyć.
Wciąż kręciło mi się w głowie od świństwa, które mi podali. Żebra bolały z każdym ruchem, a całe ciało spięło się, gdy tylko poruszyłem ręką. Zostawili mnie na tyle całego, abym cierpiał jak najdłużej na oczach innych. Jednak to co zrobiła Cindy, przerwało ich zamiary. Chłopaki z pewnością zorientowaliby się, iż coś jest nie tak, jednak mogłoby być już za późno, zważając na sam dojazd do Vegas z Grand City.
Z trudem opuściłem jej pokój wiedząc, iż muszę załatwić jeszcze kilka spraw. Pożegnałem się z Nero, Lorenzo jak i całą resztą. Nie mówiłem im tego od dawna, ale byłem im cholernie wdzięczny za to, że jeszcze ani razu mnie nie zawiedli na tyle, bym stracił do nich zaufanie.
Po ich twarzach wiedziałem, że nie odpowiada im mój wyjazd i to w takiej sprawie. Nero oponował najbardziej śmiało, lecz zrezygnował, gdy odwróciłem się i chwyciłem za klamkę drzwi.
Poranek był jeszcze młody, a już zaczynał się cholernie ciężko. W tym momencie wszyscy powoli opuszczali kluby. Tancerki szykowały się do wyjścia, nie szczędząc przy okazji ciekawskich spojrzeń, a ja zerkając w ich stronę nie dostrzegłem tej, której szukałem.
Głos Hailey dobiegał z szatni, przez co ruszyłem w tamtą stronę. Na mój widok kobieta zatrzymała się, głośno wciągając powietrze.
— Rany Dragon, co ci się...
— Właź do środka — skinąłem na wnętrze pomieszczenia, nie dając jej nawet dokończyć.
Gdy tylko oboje przekroczyliśmy progi pokoju, drzwi zatrzasnęły się, a w niewielkiej szatni z lustrami, szafkami oraz toaletkami zostaliśmy sami.
— Jak wieczór Hailey?
Blondynka zmarszczyła brwi, robiąc krok w moją stronę.
— W porządku, a dlaczego pytasz?
— Bo twój dzień zależy od tego co właśnie usłyszę.
Przełknęła z trudem, upuszczając torbę na ziemię. Spojrzała w moje oczy, powoli opadając na kolana.
— Siadaj na fotelu — skinąłem w jego stronę głową, na co zaskoczona blondynka przytaknęła, po czym wykonała polecenie.
— Jesteś tu już bardzo długo, prawda?
— Prawda.
— I z pewnością widziałaś sporo.
— Nikogo nie podglądam Dragon, ani was nie podsłuchuje jeżeli o to chodzi.
— Nie o to chodzi, ale dobrze jest mieć twoje zapewnienie że tak nie jest.
— Więc o co chodzi?
Uniosłem wyżej podbródek, mrużąc z lekka oczy.
— Byłem tu z kimś jeszcze, oprócz Eleny? — wsunąłem dłonie do kieszeni spodni, przyglądając się z uwagą blondynce.
Hailey spięła się na owe pytanie, na co kącik moich ust z lekka drgnął. Myśli zaczęły krążyć wokół tego czy Hailey umiała pływać?
~ . ~
Pojedyncze urywki blond włosów, delikatnych pocałunków i biegających lwów przeciskały się przez ciemność, gdy ponownie zadzwonił mój telefon. Spóźniłem się na swój lot przez rozmowę z Hailey, jak i dalszą część dnia, której zupełnie nie planowałem. Chciałem zająć się czymś, aby całkowicie nie zwariować. Wkurwienie pomagało wymęczyć każdego dłużnika, jak i załatwić sprawy związane z klubami. Zawsze zajmował się tym Lorenzo, ale tym razem to ja musiałem to zrobić mimo, iż ból wciąż mi dokuczał, a w szczególności męczyły mnie żebra, które musiały dostać najmocniej.
Przedostatnie się w miejsce jakie odwiedziłem, było tym co męczyło mnie podczas snu. Przygniatające mnie ruiny konstrukcji sprawiły, iż nie mogłem uratować nikogo, stała tuż przed moimi oczami. Właśnie tu, dokładnie w tym miejscu doszło do wszystkiego. To właśnie tutaj zostałem osłabiony i wyrwany ze swojej codzienności.
Guzy trzeszczały pod naciskiem buta, gdy przechadzałem się po pozostałościach budowli. Przychodziłem tu od czasu do czasu licząc na to, iż przypomnę sobie więcej. Lustrowałem spojrzeniem otoczenie, jak i kurz, który unosił się w świetle niepotrzebnie zapalonej latarni, oraz wdychałem stęchłe powietrze.
Jednak za każdym razem gdy tu byłem, działo się to samo — czyli nic. Totalna pustka. Te same ruiny, ten sam ohydny zapach i te same odludzie, w którym nikt nie zdołał usłyszeć walącego się budynku.
Jednak tym razem nie było tak samo. Dziś czułem, że zrobiłem krok w przód. Drobne informacje od Hailey rzuciły niewielką ilość puzzli, których brakowało mi do układanki. Z zaciśniętymi zębami przechadzałem się po ruinach, wspominając blond włosy, jak i delikatny głos Cindy.
Przypominała mi w tym wszystkim Anioła.
Przystanąłem z rękoma w kieszeni, rozglądając się po znajomych terenach. Błysk olśnienia, wywołał echo tego słowa.
''Anioł''. Mówiłem tak kiedyś wielokrotnie do...
Zmarszczyłem brwi, przejeżdżając koniuszkiem języka po dolnych koronach zębów.
Z pewnością nie mówiłem tego do Eleny. Była wspaniała, ale te określenie było ostatnim z listy, jakim mogłem ją obdarzyć. Elena była sprytną lisicą, lecz daleko było jej do Anioła, jakim była Cindy..
W wyobraźni czułem na twarzy jej szalone blondwłose loki. Czułem, że ta denna bajka, która widziałem w telewizji z lwami, była związana z nią i sny w których zaczęła się pojawiać miały jedynie popchnąć mnie dalej.
Blondwłosa była moja.
I nie bała się, że utonie i jej nie uratuje. Ona musiała to wiedzieć, gdyż tego doświadczyła. Gdzieś w przeszłości tonęła, a ja jej nie uratowałem.
Czyżby wszyscy mnie okłamali i marzyli o głębokich dołach?
~ . ~
Dochodziła już 21. Wiedziałem, że nie mogłem dłużej zwlekać i w końcu musiałem ją odwiedzić. Za każdym razem gdy to robiłem towarzyszyły mi uczucia, które starałem się wyprzeć. Pustka, która z każdą literą i cyfrą jaką przeczytałem wypełniała się poczuciem winy, złością i bezradnością.
Nie mogłem cofnąć czasu. Nie mogłem jej uratować i dać jej tego na co zasłużyła.
Gdy tylko dojechałem na miejsce zgasiłem silnik, po czym przetarłem dłonią twarz. Zerknąwszy na siedzenie tuż obok mnie, wbiłem spojrzenie w leżącą, białą różę. Nigdy nikomu nie dawałem cholernych kwiatów. Dostawała je jedynie moja mama, a teraz i Elena.
Biel kojarzy się z czymś dobrym, czystym i niewinnym. Dla innych był to piękny symbol, jednak dla mnie oznaczało klęskę, którą ciężko było mi strawić. Były dla mnie nostalgią, w której wracałem do dzieciństwa.
Zaciskając szczękę, chwyciłem różę, po czym wysiadłem z samochodu ruszając w stronę alejki, w której spoczywała Elena. Pistolet wbijał mi się w bok, powodując nieznośny dyskomfort, a ciernista łodyga dźgała w moje palce, powodując kłujący ból.
Nad Grand City słońce niemal już się schowało. Półmrok sprawił, iż wciąż widziałem nagrobki, delikatny snop światła, a także drzewo, którego nie sposób było nie dojrzeć. Jego liście szumiały z lekkim podmuchem wiatru, a buty ugniatały nieco wydeptaną już trawę.
Gdy tylko spojrzenie padło na nagrobek Eleny, moje serce dało znak życia. Jego bicie przyspieszyło, a dłoń gwałtownie chwyciła za broń, która została skryta pod paskiem.
Z dezorientacją wpatrywałem się w ciało, leżące na nagrobku Eleny. A gdy dostrzegłem zakrwawioną skroń, burzę blond włosów, spływających po nagrobku, moja głowa niemal zapłonęła. Powietrze pulsowało, jakby miało serce, a pięść zaciskała się na ciernistej łodydze, która wbijała się w dłoń.
Stojąca, zakapturzona postać mierzyła w głowę Cindy i nim zdążyłem wyciągnąć broń, padł głośny, przeszywający mnie na wskroś strzał...
KONIEC CZĘŚCI II
Na koniec pragnę podziękować Julii, która jest winowajcą całej końcówki, gdyż to jej pomysł przeważył nad moim. ( mówiła że dobrze się przed wami schowa ) Była moim ratunkiem w chwilach, w których totalnie się zacięłam, za co dziękuję i naprawdę jestem wdzięczna.
Dziękuję Oli, która ratowała mnie w chwilach w których nie byłam w stanie zerknąć do rozdziału i sprzątała tą całą katastrofę ( czyt. masę literówek, licznych błędów itp, itp ).
Dziękuję Viksa_books, zawalona_romansami, angels__mafias, cassie.reading oraz Majce, aka ''glosnoszary'' za piękne grafiki, oraz tiktoki, które oglądałam po tysiąc razy!
Podziękowania lecą również do Agi jak i Kasi, które wspierają mnie mentalnie.
Dziękuję moim Twitterowym użytkownikom za udzielanie się pod #trylogiaobsession, na spaces, jak i tym na instagramie, którzy zawsze czynnie biorą udział w różnych dziwactwach na instastory, czy też grach oraz konkursach.
A przede wszystkim dziękuję WAM.
Jestem niesamowicie wdzięczna za to, że pomagacie wspinać mi się coraz wyżej. Że kibicujecie mi i wciąż tu jesteście, mimo rzadko dodawanych rozdziałów. Każde słowo wsparcia, jakie od was przeczytałam naprawdę wiele mi dało i mogłabym wam dziękować w nieskończoność i jak zawsze walczę z powtórzeniami, tak tu słowo ''dziękuję'' ciężko zastąpić mi czymkolwiek innym.
Niżej zamieszczam informacje dotyczące trzeciej i już ostatniej części historii Cindy i Dragona:
To co przeczytacie może wam się nie spodobać, lecz mimo wszystko mam nadzieję, że nie pogrzebiecie mnie żywcem. Nie mam pojęcia kiedy dokładnie pojawi się trzecia część, gdyż robię sobie małą przerwę. Mam sporo na głowie i w tym momencie pisanie musi zejść na drugi plan. Wrócę, lecz nie mam pojęcia kiedy dokładnie.
Nie zamierzam rezygnować z pisania, dlatego będę po cichu pisać sobie kolejne rozdziały, zamieszczając na swoich social mediach małe kąski jak to mam w zwyczaju.
Będę ciągle dostępna wszędzie. Nie znikam, ani nic z tych rzeczy. Jednak nie chcę mówić wam, że prolog pojawi się wtedy i wtedy, by nie wywiązać się z danego słowa. Będę was o wszystkim informować i jeszcze raz;
Dziękuję!
(już ostatni raz, obiecuję)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top