7. Potrzebuję egzorcysty.
Pov Cindy
Moja głowa obijała się o ramię mężczyzny, który mnie niósł, a dłoń zwisała bezwładnie, kołysząc się w rytm przyspieszonych kroków.
— Złap mnie za szyję — silny tembr głosu niemal sprawił, że poderwałam głowę ku górze, lecz ona momentalnie opadła ponownie na miejsce.
— Nie ułatwię ci zadania — wymamrotałam. — Będziesz niósł trupa ostatkami sił.
— Nie wyglądasz mi na trupa Princeso — zmarszczyłam brwi, gdyż owy głos przypominał mi coś, co już kiedyś słyszałam.
Dźwięki strzałów, jak i krzyków zdawały się oddalać z każdym krokiem nieznajomego. Wsłuchiwałam się w jego oddech, próbując jakkolwiek zadziałać. Ostatkami sił uniosłam rękę, podejmując ryzykowny ruch. Zawierzgałam nogami, by następnie odepchnąć się dłońmi od mężczyzny, który wzmocnił uścisk.
— Puszczaj — syknęłam, uderzając w jego klatkę piersiową.
— Przypominasz bardziej chihuahuę, niż trupa — mężczyzna delikatnie poprawił pozycję, w której mnie trzymał, przez co podskoczyłam z lekka i odruchowo złapałam za jego szyję, pragnąc uniknąć zderzenia z ziemią.
— Mam nadzieję, że wy wszyscy będziecie kiedyś trupami — wycedziłam.
Nagle padł strzał w naszą stronę, przez co postawny mężczyzna kucnął, wciąż trzymając mnie na rękach. — To była moja szansa...
Jego uwaga skupiła się na otoczeniu, przez co ostatkami sił wyrwałam się z jego uścisku. Zdawał być się z lekka zdezorientowany. Pociski w dalszym ciągu leciały w naszą stronę, przez co mężczyzna wyjął broń, strzelając w kierunku atakującego.
— Zostań w miejscu. Nie będę za tobą biegał.
Wiedziałam, iż nie będzie musiał biec. Wystarczyło zaledwie kilka kroków w normalnym tempie, by mnie dogonił. Gdy tylko poczułam pod sobą twardą, wydeptaną ziemię, syknęłam z bólu. Oddychałam ciężko, poruszając się na czworaka, a w kolana, jak i w dłonie wbijały się pojedyncze odłamki kamyków.
Spojrzawszy na otoczenie, zdołałam dostrzec ogromne zamieszanie. Ciemność w budynku wypełniały pojedyncze błyski, jak i huk strzałów z broni. Krzyki zdawały się być zagłuszone, jakby były w oddali, jednakże w dalszym ciągu zdołały być słyszalne. Lustrowałam wszystko uważnie, dostrzegając budynki, przypominające bardziej kontenery o które odbijały się pociski.
Moje nogi, ręce, a nawet warga w dalszym ciągu drżały. Czułam, że opadam z sił, gdy zmierzałam w nieznanym mi kierunku. Każdy krok powodował ból, jak i szelest krzaków. Nie wiedziałam gdzie tak właściwie znajdę, lecz gdy poczułam na sobie czyjś dotyk wiedziałam, iż podróż zakończyła się właśnie w owym momencie.
Dotyk, który parzył, jak żaden inny.
— Błagam zastrzel mnie... — wyjęczałam, jednakże przez moment miałam wrażenie, iż ogłuchłam. Nie słyszałam swojego oddechu, swych słów, uderzających zębów o siebie, ani huku broni, gdyż wszystko spowiła jedynie ciemność.
~ . ~
Kobiece krzyki, obezwładniła cisza, której nie wypełniało już burczenie w brzuchu, a zapach stęchlizny, zdawał się zniknąć. Świeży powiew powietrza, jak i miękki materiał, otulający moje ciało zdawał się być jedynie wytworem wyobraźni, równie jak i plastry na rany, które zostały mi zadane. Opuszki palców smagnęły miękki materiał, przez co powieki od razu się otworzyły. Choć obraz był z lekka zamazany, tak zdołałam dostrzec biały sufit, na którym wisiał czarny, minimalistyczny żyrandol. Zmarszczyłam brwi, zaczynając powoli śledzić wzrokiem otoczenie. Szare ściany, zdobił jedynie wielki obraz, wiszący tuż na przeciw łóżka. Dzieło zostało namalowane na czarnym płótnie, przez co zmrużyłam z lekka oczy, dostrzegając, iż dziwna, kreskowana technika, przedstawia ciało kobiety. Meble pozostały w jasnych odcieniach drewna. Na komodzie stojącej tuż pod obrazem, zdołałam spostrzec białe róże w wazonie, jak i lampkę z kloszem w tej samej barwie. Tuż po lewej stronie łóżka mieściła się szafa, jak i drzwi, natomiast po prawej również znajdowały się drzwi, a zaraz obok nich, kremowy fotel ze stolikiem.
Leżałam wciąż w bezruchu, przełykając ciężko ślinę. Nie znałam pomieszczenia, w którym właśnie się znajdowałam, przez co moje serce waliło w przyspieszonym tempie. Pieczenie oczu zwiastowało jedynie falę płaczu, jednak ujrzawszy wchodzącą ciemnowłosą kobietę do pomieszczenia, poderwałam się do siadu, wykrzywiając swoją twarz w grymasie. Okno mieszczące się tuż za łóżkiem, rzucało promienie słoneczne, które z lekka oślepiło kobietę. Jednak gdy tylko zrobiła krok w przód, pozbywając się z twarzy oślepiającego blasku, jej oczy rozszerzyły się, a wargi z lekka rozchyliły.
— Nero! — krzyknęła, na co nabrałam gwałtownie powierza, by następnie wypuścić je z płuc drżącym wydechem.
Ciężkie kroki rozbrzmiały z korytarza i nim zdołałam się zorientować w progu drzwi stał wysoki blondyn. Wyglądał znacznie inaczej, niż zdołałam go zapamiętać. Niebieskie oczy zdawały się być zmęczone. Kości policzkowe bardziej się zarysowały, przez co wyraz jego twarzy był znaczniej surowszy. Gdy tylko zrobił krok w przód, zdawał się być znacznie większy.
— Cindy... — zaczął, na co moje oczy z lekka się zaszkliły.
— Nero... — wyszeptałam, wciąż lustrując to jego, to kobietę stojącą tuż za nim.
Na jego ramieniu spoczęła szczupła dłoń, która z lekka się zacieśniła. Gest otuchy sprawił, iż Nero westchnął ciężko, poklepując delikatnie rękę kobiety, na co ta odeszła, nie odwracając się nawet za siebie.
Momentalnie wszystko wróciło, przez co czułam, że ponownie tonę. Blaszane kontenery, brudny materac, mężczyzna, który mnie skrzywdził.... — Wszystko wróciło ze zdwojoną siłą.
Blondyn chwycił fotel, po czym przysunął go bliżej łóżka. Meble wydało z siebie nieprzyjemny dźwięk, przez co się skrzywiłam.
— Wybacz. Zapomniałem, że może cię boleć głowa.
Nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały i miałam wrażenie, iż rozmowa toczy się w ciszy. Nasze oczy zdołały mówić zbyt wiele, by usta im teraz przerwały. Przełknęłam z trudem, mrugając powiekami. Pragnęłam powstrzymać chęć wybuchu płaczu, jaki z każdym krokiem się zbliżał.
— Musimy o tym porozmawiać Cindy — jego głos był miękki. Dłonie blondyna splotły się ze sobą na kolanach, a on z lekka pochylił się w moją stronę. — Muszę kurwa wiedzieć wszystko. Każdy szczegół.
— Nero... — wyszeptałam, nie mogąc uwierzyć w to gdzie się znajduję. — Gdzie jesteśmy?
— W Grand City — odpowiedział z nutką niepewności w głosie.
— Skąd... skąd wiedziałeś, że ja...
Jego twarz na to pytanie zmieniła swój kolor. Blondyn napiął mięśnie szczęki i westchnął cicho.
— To jednak nie najlepszy czas na rozmowy Cindy — podniósł się z fotela, jednakże gdy tylko chwyciłam jego dłoń, spojrzał na mnie, by ponownie z rezygnacją zająć miejsce. — Powinnaś odpocząć, a ja nie powinienem był tu jeszcze przychodzić. Niedługo przyjdzie lekarz.
— Nie. Żadnego lekarza — zaoponowałam, na co pokręcił głową z dezaprobatą.
— Cindy ledwo żyłaś gdy cię znaleźliśmy...
Blondyn nie zdołał dokończyć, gdyż weszłam mu w zdanie.
— Ten mężczyzna. Ten, który po mnie przyszedł. Był od was?
Nero skinął, na co odetchnęłam, przymykając swoje powieki. Wiadomość była pocieszająca, jednak próba zignorowania odruchu wymiotnego, jak i mrowienia skóry ,stawało się coraz silniejsze.
— Dlaczego nic nie powiedział? — otworzywszy oczy, ujrzałam ponownie bladą twarz Nero. Zdawał się być zmartwiony moim pytaniem.
— Nie wiem Cindy. Lubi się po prostu drażnić z innymi ludźmi.
— Drażnić? — podniosłam głos, na co blondyn uniósł głowę nieco wyżej.
— To bez znaczenia. Jesteś tutaj żywa i to jest teraz najważniejsze.
Mimo, iż rozmowa toczyła się na temat porwania, tak w dalszym ciągu pragnęłam poruszyć coś, co krążyło między naszymi głowami. Czułam, że Nero pragnie się wycofać, by nie usłyszeć owego pytania z mych ust, jednakże ja nie byłam w stanie się powstrzymać.
— Czy to był Dragon? — przełknęłam z trudem, obserwując drgające jabłko Adama.
— Nie — odpowiedział twardo, unosząc się z siedzenia. — Wiem, że masz nadzieję. Przykro mi Cindy. A teraz wybacz, mam do załatwienia wiele spraw, a ty powinnaś odpocząć przed naszą rozmową.
— Więc kto? — wtrąciłam.
— Mój człowiek Cindy — chłodny ton blondyna, nie zdołał powstrzymać mnie przed dalszą częścią pytań.
Ruszył w stronę drzwi, jednakże słysząc pytanie, które zdołało wyjść spomiędzy warg, przystanął, zastygając z dłonią na klamce.
— Zabierzesz mnie na jego grób?
Spojrzawszy przez ramię, otworzył drzwi, by postawić za nie pierwszy krok.
— Zabiorę. Niedługo przyjdzie lekarz.
Wpatrywałam się w zamykające już drzwi, mając nadzieję, iż ujrzę w nim kogoś, o kogo pytałam. Poruszyłam się nerwowo, przez co obolałe ciało dało o sobie znać. Uchyliwszy z lekka rąbek kołdry, spojrzałam pod nią. Poranione kolana zostały zabandażowane, lecz w dalszym ciągu mogłam dostrzec na nogach liczne zadrapania, jak i siniaki. Zamrugałam wielokrotnie, wypuszczając drżący oddech. Choć w mojej głowie było milion myśli na sekundę, tak jedynie jedna zdołała droczyć mnie najbardziej. Miałam wrażenie, iż moja skóra pali mnie w każdym miejscu, w którym dotknął mnie mój oprawca.
Uniosłam drżącą dłoń, by następnie przejechać opuszkami palców po policzku, który zdawał się parzyć. Ciężar ponownie osadził się na moich płucach, przez co zdołałam odczuć ponownie jego ciało na moim. Zacisnęłam dłonie na pościeli, by następnie odrzucić ją na bok i wstać z łóżka.
Czułam jak wszystko w środku się zaciska, wywołując nieprzyjemne uczucie w żołądku. Zatkałam dłonią usta, by następnie drugą złapać się za brzuch. Chwiejnym krokiem popędziłam do drzwi, za którymi kryła się niewielkich rozmiarów łazienka. Światło samoistnie się zapaliło, a mój wzrok powędrował na sedes, przed którym padłam na swoje zaopatrzone kolana.
Nikła zawartość, jaka mieściła się w żołądku, znalazła się w toalecie. Zimny dreszcz przeszywał moje ciało, przez co gęsia skóra zaczęła wyłaniać się na mojej skórze. Nawet świadomość tego, gdzie się właśnie znajdowałam, nie mogła mnie tak zrujnować, jak to co się wydarzyło.
Nie, to nie mogło się wydarzyć...
Kolejny ścisk żołądka i kolejny odruch wymiotny spowodował, iż ponownie zwróciłam. Palący przełyk był niczym, w porównaniu z oddechem, którego wręcz brakowało. Nikłym spojrzeniem wpatrywałam się w muszlę klozetową, czując jak kolejne naloty nadchodzą ze zdwojoną siłą.
Odwróciwszy z lekka głowę, ujrzałam prysznic pod który przeszłam na czworaka, czując jak każda rana pod opatrunkiem z lekka się rozrywa. Nie zważałam na ból, który mi przy tym towarzyszył, gdyż czułam coś znacznie gorszego.
Czułam brudną, palącą skórę, która pragnęłam oczyścić, jak i ugasić. Pod dłońmi zdołałam odczuć zimne kafelki, a gdy tylko wyczołgałam się pod prysznic, odkręciłam zimną wodę. Słuchawka prysznicowa, umieszczona na samej górze wypuściła z siebie strumyki nieco zimnawej wody. Dreszcz niemal przeszedł przez całe ciało, jednak zignorowałam go. Delikatnie uniosłam się na nogach, by chwycić gąbkę leżąca na półce. Nawet to czy była używana, nie miało znaczenia w owym momencie.
Zacisnęłam ją silniej w dłoni, by następnie usiąść pod słuchawką. Ubranie, które miałam na sobie, zostało definitywnie zmoczone, a z włosów zdołały opadać już pojedyncze krople wody.
Przykładając gąbkę, chropowatą stroną do skory, usilnie zaczęłam trzeć ręce, które pragnęły walczyć z oprawcą. Nogi, szyja, a nawet policzek, równie były szorowane co pozostała część ciała. Płakałam, nie obawiając się, iż ktokolwiek mnie usłyszy. Skóra na rękach, jak i nogach zaczynała robić się czerwona, przez co w niektórych miejscach powstały mikroskopijne rany, z których zaczęła sączyć się krew.
Czarne, eleganckie buty sprawiły, że z zaskoczenia poderwałam głowę do góry. Nie słyszałam kroków, co zdołało mnie zadziwić. Zmartwione spojrzenie blondyna sprawiło, iż przestałam pozwalać łzom swobodnie spływać po policzkach. Nie chciałam pokazać nikomu swojej słabości, ani mówić o tym, co się wydarzyło. Pragnęłam odrzucić to, co rozerwało mnie doszczętnie.
— Cindy — miękki głos blondyna sprawił, iż poczułam pieczenie w gardle.
Oddalił się, by po chwili ponownie wrócić z ręcznikiem w dłoniach. W tym momencie nie potrafiłam na niego spojrzeć. Wpatrywałam się jedynie w kafelki z których znikała zabarwiona na czerwono woda. Wyłączył prysznic, by następnie przykucnąć przy mnie. Odcisk buta Nero odznaczył się na wilgotnej posadzce pod prysznicem, jednak żadne z nas na to nie zważało. Opuściłam gąbkę, a miękki ręcznik, który trzymał w dłoni otarł moją rękę, która w tym momencie niemiłosiernie piekła. Syknęłam, odruchowo zabierając ją. Spojrzawszy do góry, napotkałam czujne spojrzenie niebieskich tęczówek. Patrzył na mnie uważnie, jakby kalkulował w głowie każdy, nawet ten najdrobniejszy ruch.
— Nie bój się Cindy. Nie zrobię ci krzywdy.
Przełknęłam z trudem, gdy materiał ponownie spoczął na mojej ręce. Blondyn delikatnym ruchem ocierał moją skórę, barwiąc ręcznik drobnymi, kropelkami krwi.
— Cindy... czy oni?
— Nie — zaoponowałam, kręcąc przecząco głową.
— Możesz mi powiedzieć o wszystkim. Chcę ci pomóc.
— I tak pomogłeś — wyszeptałam, wpatrując się w materiał, który pochłaniał drobne kropelki krwi, jak i wody.
— Spóźniłem się.
— Nie spóźniłeś — mój głos był cichy. Choć pragnęłam mówić głośniej i wyraźniej, tak nie potrafiłam tego uczynić.
Słowa ugrzęzły w gardle, gdyż wiedziałam, że jeżeli pozwolę im wypłynąć na powierzchnię, wraz z nimi popłyną łzy, których w tym momencie nie chciałam.
— Musisz wstać Cindy i się przebrać. Carla ci pomoże.
— Dam sobie radę Nero.
Oboje spojrzeliśmy na siebie. Blondyn uważnie mi się przyglądał, lecz już zdołałam poznać go wcześniej. Wiedziałam, że i tak zrobi swoje, a moje słowa w tym momencie nie miały żadnego znaczenia. Jego oczy lustrowały moje ręce, przez co i ja się im przyglądać.
Zadrapania skóra, w niektórych momentach pokrywała się drobnymi strupami krwi, a widoczne ślady tarcia, wskazywały na to, iż została intensywnie uszkodzona. Zadrapania nie były głębokie, jednakże ręka, przybrała czerwony, jak i z lekka sinawy kolor.
Nero westchnął ciężko. Zapragnął coś powiedzieć, jednak z jego ust nie padło żadne słowo. Wstał na równe nogi, po czym szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi. Gdy jednak usłyszałam tembr głosu blondyna, przeniosłam spojrzenie z ran, wprost na niego.
— Kurwa Cindy nie mogę cię zostawić w takim stanie, ale nie wiem co mógłbym więcej zrobić. Musi ci ktoś pomóc.
Opuścił pomieszczenie i nie minęło kilka minut, a do pomieszczenia, wraz z cichym pukaniem weszła nieśmiało kobieta. Rozpoznałam w niej tą, która zawołała Nero, gdy się obudziłam. Po samym ubiorze, zdołałam wydać swój werdykt. Nie była jedną z pań, które dbały tutaj o czystość. Eleganckie czerwone buty na szpilce, czarna, obcisła sukienka z krótkimi rękawami, uwydatniająca dekolt w kształcie litery „V" jak i makijaż, zdobiący twarz kobiety. Delikatnie umalowane rzęsy, jak i wyraźna, czerwona szminka, która eksponowała nieco pełne wargi, utwierdziła mnie w przekonaniu. Nie był to ubiór pasujący do tych, które nosiły wcześniej wspomniane panie.
W dalszym ciągu siedziałam mokra pod prysznicem. Z moich włosów kapała woda, a ubranie w które zostałam przyodziana, również było przemoczone do szpiku kości. Słyszałam jak moja szczęka drży, uderzając z lekka o górne zęby, jednak uczucie zimna było dla mnie w tym momencie mniej odczuwalne. Zdawało się nie istnieć, być nicością w porównaniu do tego, co tak naprawdę czułam.
Obrzydzenie. Jedno wielkie obrzydzenie, które sprawiało, iż kolejny raz miałam ochotę zwymiotować pod siebie. Starałam się ignorować nieprzyjemny uścisk w żołądku, jak i smak w buzi, który miałam po poprzednim napadzie.
Jej spojrzenie w moją stronę mówiło samo za siebie. Na jej twarzy, zdołałam dostrzec niepewność, jak i zmartwienie. Przełknęła z trudem, gdy brązowe tęczówki prześledziły każdą część mojego ciała na wylot.
— Jest uparty — zaczęła nieśmiało. — Ale to ja tu jestem kobietą i zrozumiem jeśli zechcesz abym wyszła.
Milczałam, nie wiedząc na jaką odpowiedź się zdecydować. Brązowe tęczówki patrzyły na mnie wyczekująco, a palce zacisnęły materiał, który trzymała w dłoni.
— Przyniosłam ci ubranie — uśmiechnęła się blado, ukazując w dłoniach czarny materiał koszulki. — Nie znałam twojego rozmiaru, ale pomyślałam, że chciałabyś się przebrać. Bieliznę położyłam na łóżku, ale jeżeli tylko chcesz to przyniosę ją tutaj.
— Dziękuję — uśmiechnęłam się lekko w stronę kobiety.
Przypominała mi Elenę, która jako jedyna i jako pierwsza wyciągnęła do mnie rękę. Wspomnienie rudowłosej, spowodowało nieprzyjemnie ukłucie w sercu. Po mimo tego co się wydarzyło, wierzyłam, że Elena miała dobre intencję, lecz wizja wolności przyćmiła jej rozsądek, przez co nie była już tak czujna. Jej brat uśpił tą stronę z premedytacją, przez co Eleny dziś już z nami nie ma.
Zrobiła krok w przód, jednakże zatrzymała się, dostrzegając moje spojrzenie. Wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy, ale nie chciałam by ktokolwiek, w obecnym momencie się do mnie zbliżał.
— Przyniosę bieliznę — powiedziała niepewnie, by następnie obrócić się na pięcie i opuścić po cichu pomieszczenie.
Kobieta po chwili z lekka uchyliła jedynie drzwi wsuwając do pomieszczenia ubranie, ręcznik, jak i bieliznę. Wzięłam prysznic, jednak myłam się jedynie wodą, która drobnymi strumykami opadała na moje ciało, Nie byłam w stanie użyć płynu do kąpieli, gdyż, rany zdawały się parzyć.
Czarny T-shirt, jak i spodenki były nienagannym strojem, za co byłam wdzięczna, jak wspomniał Nero, Carli.
Choć widziałam się kątem oka w odbiciu, tak nie potrafiłam w nie spojrzeć. Bez tego, cień obdartego policzka był widoczny. Prysznic, ani umycie zębów nie przyniosło nawet najmniejszej ulgi. Mokre ubranie pozostawiłam na podłodze, wraz z ręcznikiem, by następnie niepewnym krokiem ruszyć w stronę drzwi do sypialni. Gdy je tylko uchyliłam, zdołałam spostrzec siedzącą Carlę na łóżku. Wpatrywała się w czerwone czubki swoich szpilek, mrucząc coś pod nosem. Uchyliłam drzwi nieco szerzej, przez co te z lekka skrzypnęły. Kobieta podniosła się na równe nogi, po czym spojrzała na mnie. Jej twarz ozdobił delikatny uśmiech, a fale ciemnych włosów z lekka przysłoniły jej twarz, przez co od razu zgarnęła je za ucho.
— Nie wiem gdzie mogłabym odłożyć mokre rzeczy — skinęłam głową w stronę łazienki, na co ta machnęła ręką.
— Nie martw się. Zajmę się tym — czułam, iż pragnie coś powiedzieć, lecz to drobne ''coś'' ją blokowało.
Zaczęła nerwowo bawić się palcami, rozglądając po wnętrzu pokoju. Zerknęła na mnie, a jej intensywny wzrok skupił się w tym momencie na mojej twarzy.
— Powinien to obejrzeć lekarz — powiedziała cicho. Zupełnie tak, jakby obawiała się, że na nią nakrzyczę.
Smagnęłam koniuszkiem palca swój policzek, czując momentalnie nieprzyjemnie pieczenie. Zmarszczyłam brwi, a twarz ukazała wyraźny grymas niezadowolenia.
— Myślę, że przejdzie.
— Z pewnością, ale myślę, że nie chciałabyś mieć śladów na twarzy.
— To tylko zadrapania — zaczęłam niepewnie, gdyż nie widziałam policzka z bliska.
— Chyba muszę być jednak trochę uparta jak Nero — kobieta usiadła na łóżku, poklepując miejsce tuż obok siebie.
Spojrzałam na jej czerwony lakier, przypominając sobie, jak jedyny paznokieć w tej samej barwie, przeciął maskę mojego oprawcy. Przełknęłam z trudem, niepewnie zajmując miejsce obok kobiety.
— Ja.. — zająkała się, zagryzając swoją dolną wargę. — Nie wiem jak mam się zachować w tej sytuacji. Nie miałam styczności z kobietami Nero i...
— Kobietami Nero? — otworzyłam szerzej oczy, jak i usta przyglądając się zdezorientowanej kobiecie.
— Myślałam że...
— Nie — zaoponowałam. — My nigdy nie byliśmy razem — pokręciłam głową, dodając do tego gest dłoni, który wskazywał na zaprzeczenie.
Odetchnęła z ulgą, przymykając powieki. Gdy je tylko ponownie otworzyła, spojrzenie w moją stronę zdawało się być znacznie łagodniejsze.
— To głupie, ale czuję ulgę.
— My z Nero jesteśmy jedynie przyjaciółmi — nutka niepewności była wyczuwalna w moim głosie, gdyż nie miałam pewności, jak mogłabym nazywać tak właściwie Nero.
— On też mi to mówił, ale rozumiesz jak jest.
— Mówił prawdę — potwierdziłam. — Jesteście parą?
Ciemnowłosa skinęła głową, a na jej twarzy pojawił się rumieniec.
— Jesteśmy zaręczeni — kobieta smagnęła kciukiem obręcz pierścionka, wpatrując się w niego, jak w coś najcenniejszego.
Zaskoczona otworzyłam szerzej oczy. Nigdy nie sądziłam, że Nero się ustatkuje. Tym bardziej, że w dalszym ciągu obraz posuwającej brunetki przez niego, migał mi przed oczyma.
Biżuteria prezentowała się ekstrawagancko. Pierścień miał srebrną barwę, natomiast brylant, przykuwał największą uwagę. Różowy odcień niemal bił po oczach, a jego wielkość zapierał dech w piersiach,
— Gratulacje — pragnęłam mówić to szczerze, ponieważ życzyłam Nero jak najlepiej, lecz obecna sytuacja nie pozwalała mi wykrzesać z siebie ani krzty szczęścia.
— Czy oni... — zapytała niepewnie, zmieniając temat. Zerknęła na mnie, śledząc rany po otarciach. — Ci mężczyźni... skrzywdzili się? — zwróciła się w moją stronę, pragnąc złapać mnie za dłoń, jednakże momentalnie ją odsunęłam, przez co kobieta cofnęła swoją rękę.
Jej spojrzenie stało się intensywniejsze, a oczy z lekka zaszkliły.
Wiedziała...
Była w końcu kobietą. Nawet gdy nie wypowiedziałam prawdy, dostrzegła to, co siedziało w mojej głowie. Mrugnęła szybciej, lecz nawet to nie pozwoliło jej powstrzymać łzy, która sunęła po jej policzku.
Wpatrywałam się w tą drobną kropelkę, wiedząc iż to, co w tym momencie czułam, nie było dla niej obce. Otarła łzę, jednakże jej spojrzenie w dalszym ciągu śledziło moje ciało. Każda rana, wraz z policzkiem w dalszym ciągu piekły, jednak ja nie potrafiłam chwycić się dłoni, która chciała mi pomóc.
Silny, jak i męski tembr głosu rozbrzmiał zza drzwi. Poderwałam się na równe nogi, przez co Carla również to zrobiła. Zaczęłam zmierzać ku nich, jednak kobieta chwyciła mnie za dłoń, powstrzymując mnie przed wejściem w pokoju.
— Jest ogromne zamieszanie. Tam jest dużo mężczyzn... — przerwała, nie wiedząc co mogłaby dalej powiedzieć.
Widziałam, że nie chciała źle, widziałam, że obecna sytuacja nieco przytłacza kobietę, ale znałam głos dochodzący z korytarza.
— Muszę porozmawiać z Nero — skłamałam, gdyż nie chciałam uchodzić za wariatkę.
Jednak nim chwyciłam za klamkę, przede mną stanął Nero. Niebieskie tęczówki spojrzały to na mnie, to na Carlę. Zmarszczył z lekka brwi, gdy patrzył na kobietę za mną. Przez moment dostrzegłam w jego oczach zmartwienie, jednak ulotniło się tak szybko, jak się pojawiło.
— Cindy...
— Słyszałam to Nero — powiedziałam, próbując wyminąć go w drzwiach.
— Nie wiem co słyszałaś, ale powinnaś się położyć. Lekarz będzie za pięć minut.
— Słyszałam go — podjęłam ponowną próbę przedostania się przez blondyna, jednak ten skutecznie zagrodził przejście.
— Cindy, oszalałaś. To zmęczenie, musisz się położyć — podkreślił, stawiając nacisk na ostatnie słowo.
— Najpierw zobaczę.
— Nie — warknął, przez co uniosłam wyżej głowę, by przyjrzeć mu się dokładniej.
— Nie rób ze mnie wariatki — syknęłam, podejmując kolejną próbę przedostania się przez stojącego tuż przede mną blondyna, jednak moja walka zdała się na nic. Nero wszedł do wnętrza, zatrzaskując drzwi.
Carla stała oszołomiona z otwartą buzią, nie wiedząc co ma począć. Przyglądała się nam, próbując zrozumieć zaistniałą sytuację.
Zacisnęłam boleśnie pięści, ruszając wprost do drzwi, jednak Nero momentalnie mnie zatrzymał. Chwycił moje obie ręce, zakleszczając je w swoim jednym uścisku. W mojej głowie, zaczęło wręcz dudnić, gdy próbowałam się wyrwać. Nawet dotyk Nero, był dla mnie nieprzyjemny. Dotyk kogokolwiek w tym momencie sprawiał, iż miałam ochotę odciąć każdemu ręce.
— Nero zostaw ją! — Krzyknęła, na co blondyn zgromił ją spojrzeniem.
— Wyjdź stąd Carla i to już — jego ton zdawał się zaskoczyć kobietę. Spojrzała na niego oskarżycielsko, po czym stanęła tuż przy nas.
— Chyba nigdy cię nie zrozumiem Nero — odpowiedziała gorzko, po czym zerknęła na mnie przelotnie. Czułam, że jej spojrzenie jest szczerym współczuciem.
Gdy tylko wyminęła blondyna, ruszając w stronę drzwi, zapragnęłam dołączyć do niej. Szarpnęłam się, jednak Nero wzmocnił swój uścisk, przez co jęknęłam z bólu. Nawet jego dotyk zdawał się parzyć i przez moment pomyślałam o tym, że już zawsze tak będzie. Wraz z trzaskiem drzwi, moje hamulce puściły, a przez usta przechodziły niecenzuralne słowa w stronę Nero.
Jednak każde słowo posłane ku niemu, zdawało się obciążać moje płuca. Mój oddech stał się znacznie cięższy, a każdy mój ruch słabł, choć wkładałam w niego całą, swoją siłę. Drzwi momentalnie się otworzyły, a w nich stanął znacznie szczuplejszy blondyn, jednak nie zdołałam się mu przyjrzeć, gdyż skupiłam się na ukłuciu, które poczułam w szyi, gdy tylko znalazł się tuż za mną.
~ . ~
Moje powieki były wciąż zamknięte, jednak odgłos rozmów powoli wybudzał mnie z dziwnego transu.
— W jakim czasie dojdzie do siebie? — głos Nero rozpoznałam w pierwszej chwili.
— Z pewnością wiele przeszła — oznajmiła kobieta. — Obrażenia na skórze nie są poważne. Zagoją się, jednak proszę dopilnować by to się nie powtórzyło.
— A inne badania?
— Nie zbadałam jej tak, jak tego potrzebowałam. Nie dotknę pacjentki, gdy jest nieprzytomna.
— Powinna ją pani zbadać.
— Jak się obudzi. Muszę z nią przeprowadzić wywiad.
— Zadzwonię po panią jutro.
— W porządku panie Brown — przytaknęła.
W otoczeniu rozległ się szelest, jak i dźwięk zamka. Mój słuch jakby się wyostrzył, przez co słyszałam ciężkie kroki blondyna, jak i kobiety, którzy starali się opuścić pomieszczenie bezszelestnie.
~ . ~
Zegar nieustannie tykał. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, jednak teraz poruszająca się wskazówka sprawiała, iż podrygiwałam palcem w jej rytm. Leżałam na plecach, wpatrując się w sufit. Blade światło z lampki pozostało zapalone, dzięki czemu widziałam to, co mnie otaczało.
Moja głowa była z lekka obolała, jednak nie było to uczucie, którego doznałam, gdy nieznajomy mężczyzna prysnął mi nieznaną substancją w twarz. Powstrzymywałam chęć rozpłakania się. Utkwione spojrzenie w suficie, miało na celu odwrócić moją uwagę od poranionej skóry na rękach, nogach, jak i policzku, który w dalszym ciągu piekł.
Skrzywiłam się, gdy tylko wspomnienie języka przejeżdżającego po moim policzku wpłynęło do mojej głowy. Zapach alkoholu, jak i papierosów, niemal momentalnie dotarł do moich nozdrzy.
— To nie mogło się wydarzyć... — szepnęłam sama do siebie.
Drżący oddech wydostał się z mych płuc, lecz po raz kolejny męski głos, zdołał mi uświadomić, iż go znam.
Ten silny, władczy, jak i niski ton głosu szeptał wiele słów, które do dziś krążyły po mojej głowie.
Ciche pukanie do drzwi sprawiło, że poderwałam się do siadu. Chwyciwszy nerwowo kołdrę, przyciągnęłam ją do siebie i wpatrując się niepewnie w drzwi, krzyknęłam ''proszę''. Klamka z lekka się uchyliła, a głowa Nero wyłoniła się zza nich. Zacisnęłam jeszcze mocniej materiał, pragnąc uspokoić to, co było we mnie nieposkromione.
Przez sekundę miałam wrażenie, iż zobaczę w nich mężczyznę, którego głos znów zdołał do mnie dotrzeć.
— Mogę wejść Cindy? — zapytał niepewnie, wpatrując się z konsternacją w moje odkryte, jak i poranione ręce.
— To twój dom — odpowiedziałam, na co blondyn z lekka się uśmiechnął.
Wszedł do środka, zamykając cicho drzwi. Zerknął na fotel, by następnie podejść do niego i chwycić go w dłonie. Tym razem nie szurał meblem po posadzce, a wziął je w dłonie i unosząc nad podłogą ruszył w moją stronę. Gdy tylko przystanął, odstawił fotel na ziemię, by następnie na nim zasiąść. Pochylił się lekko, po czym oparł swoje przedramiona o kolana.
— Nie wiem czy jesteś na to gotowa w tym momencie, ale czy jesteś w stanie porozmawiać ze mną?
Spojrzałam w niebieskie tęczówki, by następnie skinąć głową.
— Nie chciałem ci zrobić krzywdy, ale musiałem cię jakoś uspokoić.
— Słyszałam go Nero... — wyszeptałam, na co się spiął. Niebieskie tęczówki nerwowo spojrzały w moją stronę, a szczęka z lekka zacisnęła.
— Cindy jesteś w szoku i rozumiem to, ale...
— Naprawdę go słyszałam — powtórzyłam, na co przymknął oczy, by następnie ponownie je otworzyć.
— Twój organizm jest wycieńczony. Masz halucynacje Cindy. Musisz dużo jeść i pić, aby wrócić do zdrowia — mówił spokojnie, jednakże czułam, że coś zaprząta jego głowę i nie potrafi się tego wyzbyć. — Lekarka nie zbadała cię tak jak należy, ale zadzwonię po nią i dokończy badanie, jeżeli się tylko zgodzisz.
To co mówił Nero mogło być prawdą. Pamiętałam co działo się jeszcze jakiś czas temu. Jak na klęczkach szłam po jedzenie, które i tak w końcowym rezultacie lądowało na ziemi za mną. Nie miałam nawet siły uciekać przed oprawcą, a wyobrażenie, jak Dragon mnie ratuje, mogło pomieszać mi w głowie.
— Nero? — zapytałam, na co blondyn się wyprostował. — Czy to wszystko będzie wyglądać jak kiedyś?
— Co masz na myśli? — zmarszczył brwi, po czym skrzyżował dłonie na piersi.
— Tak jak z Dragonem.
— Nie — zaoponował. — Chcę ci pomóc Cindy, ale zrobię to wtedy, jeżeli zostaniesz tu tylko i wyłącznie z własnej woli. Nie zamierzam cię tu trzymać jak psa i dyktować ci co masz robić, a czego nie. Chcę pomóc — podkreślił ostatnie słowa, obserwując uważnie moją reakcję.
— Dlaczego Nero? Nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań. Masz narzeczoną...
— Obiecałem mu — skwitował twardo, na co z lekka otworzyłam usta. — Obiecałem Dragonowi, że nie stanie ci się krzywda. Zawiodłem i chcę to naprawić.
Zamrugałam, gdy łzy napłynęły do moich oczu. Twarz Dragona z dnia w którym widziałam go po raz ostatni stanęła mi przed oczami. Ciemnooki był wtedy inni niż zwykłam go widzieć. Pamiętałam jak krzyczał nasze imiona i czułam, że przeszedłby przez ogień, by nas tylko stamtąd wydostać.
— Nie wiem co powiedzieć... — powiedziałam cicho, gdyż czułam jak mój oddech zaczyna drżeć.
— Potrzebuje Cindy wiedzieć jak najwięcej — blondyn zmienił temat, ponownie nachylając się ku mnie.
— Samanta Nero... ta kobieta, która ze mną była, czy wy też jej pomogliście?
Nieco ciemniejsze brwi od włosów blondyna zmarszczyły się w zdziwieniu, przez co zdołałam wyczytać, iż nie ma o niczym pojęcia.
— Skupiliśmy się na tobie Cindy. Uratowaliśmy kilka kobiet, jednak byliśmy na terenie wroga. Nie mogliśmy zrobić wiele.
Zwróciłam się gwałtownie w jego stronę, zakładając niesforny kosmyk włosów za swoje ucho.
— Potrzebuję wiedzieć, czy jej się udało — powiedziałam błagalnie, na co blondyn westchnął z rezygnacją.
— Sprawdzę to Cindy, ale teraz musisz powiedzieć jak najwięcej wiesz.
Z trudem opowiedziałam Nero co tak naprawdę zaszło. Choć pomijałam niektóre fragmenty, tak z jego mimiki twarzy zdołałam wyczytać, iż on o tym wie. Jednakże nie naciskał, co spowodowało, iż nieco śmielej starałam się sięgnąć po szczegóły. Poirytowanie przechodziło przez moją głowę, gdyż nie pamiętałam wszystkiego tak jak chciałam. Wiele wydarzeń wypełzło w mojej głowy i nie wiedziałam czy powinnam być wdzięczna, czy też zirytowana tym faktem.
Choć w pewien sposób pragnęłam powiadomić Nero o tym co zrobił jeden z porywaczy, tak nie potrafiło mi to przejść przez gardło. Nie dopuszczałam do siebie myśli, w której ktoś mnie krzywdzi, w której sprawia, że wszystko staje się bezsensowne, jak i bolesne.
Twarz blondyna wyraźnie się napinała. Przechodziła przez niego złość, którą za wszelką cenę próbował stłumić. Czuł się winny, a przecież to właśnie on mnie uratował.
— Znajdę ich — powiedział twardo, zaciskając z lekka zęby. — Dostaniesz ochroniarza Cindy. Będzie ci towarzyszył, póki nie dojdziesz do siebie. Tylko na to nalegam. Mówiłem, że nie zamierzam cię więzić, jednak chciałbym abyś została ze mną, póki tego nie wyjaśnię.
— Ochroniarza?
Blondyn skinął głową, na co przełknęłam z trudem.
— Lorenzo? — zapytałam niepewnie, zagryzając nerwowo wargę.
Na twarzy blondyna znów przemknął niezrozumiały dla mnie cień. Odetchnął głęboko, po czym spojrzał na mnie znaczniej intensywniej.
— Nie. Lorenzo nie będzie cię pilnował.
Z jednej strony odetchnęłam z ulgą, gdyż oboje nie pajaliśmy do siebie sympatią. Jednakże, musiałam przyznać, iż przywykłam do jadu, jakim zawsze we mnie pluł. Mimo naszej relacji, wiedziałam, że Lorenzo nie tknął by mnie nawet kijem, co wywoływało we mnie ulgę.
— Więc kto?
— Dima — w jego głosie nie pobrzmiewała nawet nutka zwątpienia. Ciało blondyna z lekka się odchyliło, przez co ponownie oparł się o oparcie. — To sprawdzony człowiek Cindy. Nie zrobi ci krzywdy. Jestem pewien, że nie dojdzie do sytuacji w której poszczujesz go naczyniami jak Lorenzo.
Kącik moich ust z lekka drgnął. Wspomnienie kłótni z Lorenzo, wydawało się w owym momencie czymś nad wyraz przyjemnym.
— To dziwnie zabrzmi, ale... dlaczego nie Lorenzo?
Język Nero przerolował po wnętrzu policzka, a oczy z lekka się zmrużyły.
— Lorenzo ma teraz inne rzeczy na głowie. Nie będzie w stanie cię upilnować. Nie musisz się obawiać Dimy. Jest zaufanym człowiekiem.
Skinęłam niepewnie głową, patrząc z lekką konsternacją na twarz blondyna.
— Zostaniesz?
Skinęłam ponownie, gdyż nie miałam siły kontynuować rozmowy. Starałam się odpychać od siebie nurtujące myśli, jednak one na nowo pożerały mnie całą. Dawne demony, zaprzyjaźniły się z nowymi, tworząc ze sobą zgrany, jak i niepokonany zespół.
— Cindy? — Nero poderwał się z krzesła, zbliżając się do łóżka. — Zbladłaś.
— Czy mogłabym zostać sama?
Blondyn odsunął się i delikatnie się uśmiechając przytaknął.
— Dima będzie pod drzwiami. Wołaj, jeśli będziesz czegoś potrzebować.
~ . ~
Każdy kolejny dzień mijał tak samo. Nie mogło być inaczej, gdyż nie miałam nawet ochoty wychodzić z łóżka. Każdą godzinę spędzałam z głową, która tonęła w tragicznych wydarzeniach.
Każdej nocy, gdy tylko zasypiałam, budziła mnie ciężkość w płucach, jak i zapach, który sprawiał, że wymiotowałam pod siebie. Wielokrotnie kobiety, dbające o czystość zmieniały moją pościel, przez co nie czułam się komfortowo. Nie opuszczałam pokoju w którym się znajdowałam.
Za drzwiami w dalszym ciągu stał jak wspomniał Nero, Dima. Nie miałam go okazji nawet poznać, gdyż nie wchodził do pokoju. Blondyn wielokrotnie błagał o to bym zgodziła się na wizytę lekarki, jednak ja za każdym razem odmawiałam.
Nie myślałam w tamtym momencie o niczym, gdyż jedynie mój oprawca potrafił zmiażdżyć każdą chwilę w której pragnęłam się podnieść. Carla, narzeczona Nero, kilkukrotnie przychodziła do pokoju i przynosiła mi ubrania na zmianę, za co byłam jej wdzięczna. Nie nalegała na rozmowy, przez co miałam wrażenie, iż czuła co wydarzyło się w moim życiu.
Trzykrotne stukanie do drzwi sprawiło, że usiadłam, zerkając w stronę drzwi. Zmarszczyłam z lekka brwi, gdyż nikt nie przychodził do mnie o tak późnej porze.
— Proszę — niepewny jak i z lekka zachrypnięty ton głosu z pewnością był słyszalny nawet za drzwiami pokoju.
Drzwi z lekka się uchyliły, a zza nich wyłoniła się nieznajoma mi twarz. Przełknęłam z trudem, wpatrując się w blondyna, stojącego w dalszym ciągu na korytarzu.
— Cześć. Chciałem tylko zapytać, czy będziesz czegoś potrzebować. Muszę wyjść na godzinę — skwitował, delikatnie się uśmiechając.
Kosmyki jego blond włosów zostały idealnie zaczesane do tyłu. Marynarka pozostała odpięta, a kołnierzyk koszuli z lekka poluzowany. Wyraziste czarne brwi, gryzły się z jasnym odcieniem włosów, jednak niebieskie, jak i lodowate oczy, zdawały się przez to znacznie bardziej wyróżniać.
— Nie dziękuję — posłałam mężczyźnie przyjazny uśmiech, choć w środku trzęsłam się jak galareta.
Blondyn posłał mi czarujący uśmiech, by następnie skinąć głową i zamknąć za sobą bezszelestnie drzwi.
Owa noc zdawała się nie wyróżniać niczym innym. W dalszym ciągu leżałam w łóżku, jednakże czasami podchodziłam do okna, by zasiąść na parapecie. Noc była ciepła. Brak chmur na niebie spowodowało, iż księżyc obdarował blaskiem podwórko, na jakie wychodziło moje okno.
Spojrzałam w kierunku drzwi, gdyż momentalnie poczułam chęć napicia się. Zacisnęłam z lekka wargi, ponieważ nie przekraczałam progu tego pokoju przez kilka dni. Moja bujna wyobraźnia widziała za nimi wszelkie demony, jak i słyszała głos, który już dawno zdawał się mnie opuścić.
Przełknęłam z trudem ślinę i ignorując potrzebę napicia się, ponownie wróciłam do łóżka. Próba zaśnięcia graniczyła z cudem. Ponownie wsłuchiwałam się w tykający zegar, próbując zagłuszyć myśli.
Po kilkunastu minutach, pragnienie wygrało. Niepewnie wstałam z łóżka, by następnie niepewnym krokiem ruszyć w stronę drzwi. Chwyciwszy z lekka zimną klamkę, nacisnęłam ją, popychając drzwi w przód.
Korytarz był oświetlony jasnym światłem, przez co zmrużyłam oczy. Panowała tu cisza, którą w dalszym ciągu wypełniało tykanie wskazówek zegara z pokoju.
Przełknęłam z trudem, stawiając pierwszy krok. Gdy tylko naga stopa, zetknęła się z ciemnymi panelami, po moim ciele przeszedł dreszcz. Nie pamiętałam korytarza w którym się znajdowałam, przez co nie wiedziałam gdzie właściwie jestem.
Postawiłam kolejny krok i tak kroczyłam przez cały korytarz, próbując nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Jego ściany zdobiły obrazy, podobne do tego, który wisiał w pokoju, w którym przebywałam. Każde zetknięcie się stopy z podłożem, zdawał się wydawać z siebie zbyt głośny dźwięk.
Gdy tylko opuściłam korytarz, moim oczom ukazały się schody, które prowadziły piętro wyżej, jak i niżej. Byłam świadoma tego, iż z pewnością kuchnia znajduje się na dole, jednak gdy spojrzałam w górę, moje serce zabiło szybciej.
Piętro Dragona...
Chwyciwszy barierkę, ruszyłam w górę. Z każdym schodkiem, moje serce waliło niczym stado galopujących koni, a dłonie z lekka się pociły, gdy sunęły po balustradzie. Drżałam, a mój oddech ugrzązł przez chwile w piersi, gdy przystanęłam w korytarzu.
Jego wnętrze nie zmieniło się ani trochę. W dalszym ciągu oczami wyobraźni widziałam jak uciekam przed Dragonem, czy też to, jak kroczy za mną Lorenzo.
Zaczęłam znacznie śmielej stawiać kroki, by przystanąć przy gabinecie. Księżyc, oświetlał pomieszczenie, dzięki czemu byłam w stanie dostrzec wszystko. Zwróciłam się do tyłu, by wpatrywać się w drzwi, które niegdyś prowadziły do dawnego pokoju Eleny.
Zamrugałam kilkukrotnie, tym samym powstrzymując łzy. Przymknęłam z lekka oczy, próbując uspokoić swój nerwowy oddech. Nie mogłam w tym momencie stchórzyć. Mogłoby się wydawać, że coś mnie nawiedziło i potrzebowałam po prostu egzorcysty, jednak słysząc głos Dragona w tych ścianach, musiałam się upewnić, że to moja głowa płata mi figle.
Otworzywszy oczy, ruszyłam w stronę dawnej sypialni, którą dzieliłam z Dragonem. Mój oddech wypełniał ciszę, przez co przyłożyłam dłonie do ust. Zatrzymałam się tuż przed sypialnią, przez co, przeszył mnie niekontrolowany dreszcz. Gęsia skórka niemal momentalnie usłała całe moje ciało, gdy chwyciłam za klamkę. Otworzywszy drzwi, przystanęłam w ich progu.
Moje oczy znacznie się rozszerzyły, a usta mimo iż zostały przykryte dłonią, otworzyły się. Zesztywniałam i choć miałam ochotę krzyczeć, tak nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
To na co patrzyłam sprawiło, że płynąca krew w żyłach zamarzła, przez co stałam w bezruchu. Tęczówki w dalszym ciągu lustrowały to, co znajdowało się w czarnej pościeli. Przełknęłam z trudem, wykonując pierwszy krok w tył. Zapragnęłam uciec, jednak miałam wrażenie, że tracę kontrolę nad swoim ciałem.
Moje nogi ostrożnym tempem zmierzały w stronę łóżka, w którym widok w dalszym ciągu pozostawał bez zmian. Mogłabym sądzić, iż to jedynie halucynacje, jednak potężne umięśnione plecy, usłane licznymi tatuażami nie znikały, a unosiły się i opadały w powolnym tempie.
Opuściłam dłoń, która przywarła do moich ust, przez co wydostał się z nich drżący oddech. Zapragnęłam dotknąć tego, co leżało w łóżku, aby upewnić się, że nie oszalałam i w tym samym momencie plecy mężczyzny się napięły, a oddech wstrzymał.
Zamarłam, jednak to co wydarzyło się później, było ciężkie do zapamiętania. W sekundę znalazłam się na łóżku. Ciężkie ciało zawisło tuż nade mną, a wściekła twarz Dragona, wpatrywała się w moją. Otworzyłam szeroko oczy, jednak czarne tęczówki nawet na sekundę nie złagodniały, a metal, który został przystawiony do mojej skroni, utwierdzał mnie w przekonaniu, iż nie jest to żadne złudzenie.
Cóż mogę powiedzieć? Wasze słowa jak i przypuszczenia okazały się prawdą.
Niesamowicie stresowałam się, pisząc ten rozdział. Nawet zaspałam do pracy, ale udało się!
Do następnego kochane!
BUZIOLE, GŁOŚNA <3
Twitter : #trylogiaobsession
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top