23. Siedem piekielnych dni.
DOBRY WIECZÓÓÓÓR!
Trochę późno. Proszę wybaczyć, ale nie dałam rady wyrobić się wcześniej.
proszę pamiętać #trylogiaobsession na twitterze <3
Pov Fabio:
Moje palce rytmicznie wystukiwały piosenkę Sama Smitha, która wybrzmiewała w mojej głowie. Siedzący tuż przede mną Nero, uważnie wpatrywał się w ekran laptopa, marszcząc w skupieniu. swoje brwi, które były znacznie ciemniejsze niż jego włosy.
Choć nie mogłem przyznać tego na głos, tak pogodziłem się z faktem, że lubiłem patrzeć na Nero. Na jego blond włosy, niebieskie oczy, jak i słuchać tego co ma mi do powiedzenia. Jednak toczyłem ze sobą wewnętrzne walki, na temat tego, dlaczego patrzę na niego w inny sposób niż powinienem był.
— Jesteś pewny, że znajduje się w Dubaju? — zapytał Nero, wyciągając mnie z zamyślenia.
Odchrząkując, poprawiłem się na krześle, po czym uważnie spojrzałem w jego niebieskie oczy i mógłbym przysiąc, że nie widziałem piękniejszych, u żadnej kobiety.
— Tak — skinąłem głową. — Jednak Amir jest wysoko postawionym facetem. To pierdolony szejk. Nie będzie łatwo cokolwiek zdziałać. A jeżeli już coś zaczniesz, wiedz, że będzie większy zamęt, niż teraz z Vegas. Nie znamy ich i nie robimy z nimi interesów. Dragon nigdy nie handlował żywym towarem i nie mieszał się w ich interesy.
Nero potarł opuszkiem palca dolną wargę, patrząc na mnie spod rzęs.
— Masz jakiś pomysł? Na przykład jak moglibyśmy ich jakoś rozwalić od środka i po cichu?
Westchnąłem ciężko, po czym pokręciłem z dezaprobatą głową.
— Rozwalenie burdelu i to od środka wymaga sporo czasu.
— Nie wiem co mógłbym zrobić — westchnął z rezygnacją. — Chcę dać im popalić za to co zrobili Cindy. Tylko nie mam pojęcia za co mam się wziąć. Nie znoszę wchodzić na nie swój teren. A gdyby nam się udało, miałbym pewność, że to się już nie powtórzy.
— Amir ją kupił — powiedziałem z lekkim zwahaniem w głosie — Będzie szukał tego co jego. Jeżeli znajdzie Cindy u nas, będą problemy.
— Nie mają dowodów na to, że to my ją odbiliśmy.
— Myślisz, że będą interesowały go dowody? — uniosłem brew w zapytaniu, wpatrując się w twarz zmęczonego Nero. — Oboje wiemy, kto mógłby pomóc...
— Nie możemy go angażować. Jeśli on sobie coś przypomni Fabio, będzie po nas.
— Przypomni — powiedziałem, patrząc po raz pierwszy zimno na blondyna. — A wtedy każdy z nas zawiśnie na murach tego pieprzonego domu. Jeżeli on się sam nie dowie, to w końcu się wyda, a wtedy uzna każdego z nas za zdrajców.
— Mam nadzieję, że będziemy wisieć obok siebie — Nero wypowiadający owe słowa sprawił, że w środku coś połaskotało mój brzuch.
I w żadnym wypadku nie była to wizja śmierci.
— Kto będzie pilnował Cindy, gdy pojedzie do Vegas? — zapytałem zmieniając temat i w tym samym momencie, wybrzmiał dźwięk zamykanych drzwi. Zaskoczenie sprawiło, iż momentalnie zwróciłem się za siebie, dostrzegając stojącego w wejściu Dragona.
Przekląłem pod nosem, gdyż ten mężczyzna od czasu wypadku stał się znacznie bardziej nieprzewidywalny. Jego oziębłość, jak i spokój były mylnymi cechami dla każdego z nas. W sytuacjach, w których człowiek by wybuchł, Dragon zachowywał się jak pieprzony psychopata. Jego emocje wysychały, a on patrzył z zimną krwią i spokojem na ofiarę, którą później potrafił zamienić w worek treningowy.
— Konus jedzie do Vegas? — zapytał Dragon z obojętnością, podchodząc do stolika, na którym stała Whiskey wraz ze szklankami.
— Jedzie — potwierdził Nero, zerkając dyskretnie w moją stronę. — Wraca do domu.
Moja uwaga skupiła się w stu procentach na Nero, który obserwował Dragona. Każdy z nas czuł to samo w jego obecności. Mieliśmy go za przyjaciela, dlatego byliśmy wierni wobec Dragona, jednak z tyłu głowy wiedzieliśmy, że to wytrenowana bestia, która by nas pozabijała, jeżeli by musiała.
— Przypilnuję blondyny — powiedział beznamiętnie.
W tle można było usłyszeć jak dziubek butelki, stuka o szklankę, do której Dragon nalewał Whiskey. Nero pobladł na twarzy, przez co zmarszczyłem brwi, kopiąc go w nogę pod biurkiem. Niebieskie oczy z furią spojrzały w moją stronę, a stłumienie śmiechu przyszło z mi trudnością, ponieważ blada twarz Nero, zmieniła kolor na czerwony.
— Jedziesz do Vegas? — zapytał zaskoczony, zerkając to na mnie, to na stojącego za moimi plecami Dragona.
Uśmiechając się w jego stronę, czułem satysfakcję z tego, że miałem rację. Jako jedyny byłem przeciwny temu od samego początku. To bydle szalało za Cindy, a oni chcieli zatrzeć każdy jej możliwy ślad. I choć wiedziałem, że wchodząc z nimi w to z pewnością skończę martwy, tak nie mogłem uczynić inaczej.
Nero oddał kopniaka, przez co prychnąłem śmiechem. Nastała cisza, a po moich plecach przeszedł dreszcz, gdy poczułem na sobie spojrzenie Dragona.
— Nero mnie napastuje pod stołem — wyjaśniłem żartobliwie. — Chyba musi pojechać ze mną do klubu.
Blondyn zmierzył mnie spojrzeniem, jednak nie zaprzeczył tak, jak się tego spodziewałem.
— Jadę — odpowiedział Dragon, stając tuż obok krzesła na którym siedziałem. — Muszę dokończyć to co zacząłem. Są coraz bardziej śmiali w swoich atakach. Strzelanina, która miała miejsce kilka godzin temu, to była ich sprawka.
— Już potwierdzone? — zapytał Nero, skupiając uwagę na Dragonie.
— Tak. Jeden nie zdążył się przyznać, za to drugi myślał, że jeżeli coś powie, to nie podzieli losu towarzysza. Dostałem też miejsca, w których ukrywają się ci, którzy uszli z życiem.
— Będziesz potrzebował ludzi — stwierdziłem, zerkając na Dragona.
— Wezmę kilku. Wy zostańcie tutaj.
Nero otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu, po czym zmarszczył brwi, jakby nad czymś się zastanawiał.
— Będziesz potrzebował kogoś z nas Dragon. Nie jedź sam do Vegas.
— Potrzebuję kogoś, kto zrobi co mu każe. Zajmijcie się porządkiem tutaj i w Hiszpanii.
— Chcesz brać na siebie jeszcze Cindy? — zapytałem, na co Nero skierował na mnie swoje niebieskie oczy. — Może lepiej, żeby Dima pojechał jej przypilnować? — po przymkniętych powiekach blondyna, wiedziałem, że moja propozycja jest tą złą.
— Dima leci z Carlą do Hiszpanii. Chce się wybrać na zakupy z koleżankami po suknię zaręczynową i zobaczyć też jakąś ślubną.
Zerkając na Dragona dostrzegłem triumf w jego oczach. Pieprzony skurwiel z zadowoleniem popijał whiskey, ponieważ wiedział, że Nero mu nie odmówi. Nie mógłby mu odmówić, ponieważ nie miał żadnej sensownej wymówki.
Gdyby tylko spróbował to zrobić, Dragon zacząłby go zadręczać różnorodnymi pytaniami. Bo w końcu skoro ufał Dimie na tyle, by zostawić z nim Cindy, to dlaczego jemu miałby nie ufać? Wiadomym było to, iż przy nim nie spadnie jej żaden włos z głowy.
Musiałem kolejny raz zdusić chęć wybuchnięcia śmiechem. Dragon zawsze dostawał to czego chce. A ja wiedziałem, że to dostanie. Moment w którym zobaczyłem Cindy, zbiegającą z jego piętra, utwierdził mnie w przekonaniu, iż Dragon już dawno otrzymał to czego chciał. Nikt nie wiedział o wymienionej wcześniej sytuacji i nie byłem pewien, czy trzymanie tego w sekrecie, jest aby na pewno dobrym pomysłem.
— Mogę przypilnować Cindy — stwierdziłem bez zawahania, pragnąc pomóc Nero. Jednak, gdy czarne tęczówki Dragona zerknęły na mnie, wiedziałem, że w jego wyobraźni miażdży moją szyję.
— Bądź tu z Nero. Jeżeli Dima wróci, to przypilnuje blondyny. Do tego czasu z nią zostanę — powiedział Dragon, na co Nero opadł plecami na oparcie krzesła.
— Dragon... — zaczął, jednak on szybko mi przerwał.
— Nie zabije jej jeśli o to się boisz. Wlazła do mojej sypialni, gdy spałem. Byłem zaskoczony — przypomniał mu Dragon.
— Ale przelecisz ją — postanowiłem włączyć się do rozmowy, na co Nero z zaskoczeniem spojrzał to na mnie, to na Dragona, który stał niewzruszony i o dziwo nie patrzył na mnie, a na blondyna.
— A mam tego nie robić?
Odchrząknąłem, gdyż zdałem sobie sprawę z tego, jak zapoczątkowałem wygraną Dragona nad Nero.
Gdyby Nero powiedział mu nie — Dragon zacząłby być bardziej podejrzliwy. Ciągnąłby każdego za język, aż sam zacząłby szperać i z pewnością by coś znalazł.
Cindy będzie miała pogawędkę....
— Nie odetnę ci przecież fiuta Dragon. Zrobisz co zechcesz. Ale pamiętaj, że Cindy nie jest dziwką, z którą się prześpisz i zapomni. Jeżeli pójdzie z tobą do łóżka, to dlatego, że to znaczy dla niej coś więcej — Dragon z uwagą słuchał Nero, a mnie wręcz wmurowało w siedzenie.
Dragon w żaden sposób nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie znaczanie miały słowa, które padły z ust Nero, a Nero nie miał pojęcia co właściwie nimi zapoczątkował. Nie był nawet świadom tego, że właśnie podał mu Cindy na tacy. A on z pewnością będzie ją kosztował na śniadanie, obiad i kolację.
Dragon jedynie skinął głową, po czym upił ostatni łyk bursztynowego płynu.
— Więc wszystko załatwione — odstawiając naczynie na biurko, mrugnął w stronę Nero. — Jeżeli chodzi o strzelaninę. Sprawa ucichnie. Ale niestety jutro ukaże się artykuł, który z pewnością podsyci ludzi. Zginęła przyjaciółka dziennikarza. Trzeba będzie odwiedzić szefa gazety — powiedział Dragon, pragnąc zmienić temat.
— Jasne. Zajmę się tym — powiedział Nero z lekkim zawahaniem w głosie.
— Kiedy Cindy dokładnie chce jechać? — zapytał Dragon.
— Wydaje mi się, że jutro, bądź za dwa dni.
— Dawaj znać — rzucił w stronę Nero, po czym trzepnął mnie żartobliwie w tył głowy.
— Kutas — zaśmiałem się, masując obolały bok głowy.
Dragon cicho się zaśmiał, po czym odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając nas samych.
Cisza, ciążyła na naszych barkach i dopiero po chwili zdołałem usłyszeć ciężkie dyszenie Nero. Tracił kontrolę, nad którą tak bardzo pracował ostatnimi czasy.
— Hailey? — zapytał, patrząc na mnie spod ciemnych rzęs.
I Oczywistym było to, że nigdy bym mu nie odmówił.
— Hailey — przytaknąłem.
Pov Cindy:
Gładkie opuszki palców smagały moją skórę, gdy dłonie Dimy zsuwały moje spodnie. Przykucał na jednym kolanie, a ja dla utrzymania równowagi, trzymałam dłonie na jego ramionach, uważnie przypatrując się jego rzęsom, jak i blond włosom.
— Noga do góry Cindy — powiedział ściszonym głosem.
— A muszę je ściągać? — zapytałam, na co Dima spojrzał w górę, rzucając mi karcące spojrzenie.
— Tak Cindy. Twoje spodnie są brudne.
— No tak, zapomniałam jesteś pedantem. Jakoś jak tańczyliśmy, to ci to nie przeszkadzało.
— Dalej mi to nie przeszkadza — Dima nawet na sekundę nie oderwał spojrzenia od moich oczu. Choć cały pokój wirował, Dima jakby zatrzymał się w miejscu, stając się tym, co trzymało mnie na nogach. — Ale chyba nie chcesz iść spać w zakrwawionych spodniach. I do tego z nie swoją krwią.
Zmarszczyłam nos w niezadowoleniu, po czym uniosłam jedną nogę, a następnie drugą.
— Grzeczna dziewczynka — powiedział nieco chrapliwie.
Jego słowa sprawiły, że coś dziwnego dźgnęło mnie w brzuch. Śmiech zawładnął mną całą, przez co Dima uniósł się na równe nogi, zasłaniając mi usta.
— Cicho — wyszeptał. — Ktoś nas usłyszy.
Chciałam mu odpowiedzieć, lecz jego dłoń sprawiała, iż moje słowa brzmiały jak jeden — wielki bełkot.
— Jeżeli nie będziesz cicho, to pójdziesz spać z moją ręką na ustach. Albo zapcham ci je skarpetami — groźba z jego ust była niczym, gdyż w jego oczach dostrzegałam tańczące, jak i śmiejące się iskry, które sprawiały, iż twarz Dimy promieniała.
Chwyciwszy jego nadgarstek, odsunęłam z trudem jego dłoń, która zdawała się być cięższa niż się spodziewałam. Nastała cisza. Jego jabłko Adama poruszyło się w przyspieszonym tempie, a niebieskie oczy walczyły z chęcią spojrzenia w dół.
— Ucięliby mi jaja, gdyby któryś z nich tu teraz wszedł.
Uśmiechnęłam się, po czym pogładziłam kciukiem policzek blondyna. Owy ruch sprawił, iż znaczniej się spiął. Dima chwycił moje spodnie leżące na ziemi, po czym rzucił je na krzesło, na którym tak często przesiadywał. Wstając na równe nogi jego ręka objęła mnie wokół pasa, przez co miałam ochotę krzyknąć z zaskoczenia, lecz druga dłoń momentalnie powstrzymała mnie powstrzymała, zatykając mi ponownie usta.
— Są w gabinecie Nero. Musisz być cicho — wyszeptał.
Skinęłam jedynie głową, dając mu do zrozumienia, iż wiedziałam co ma na myśli. Miękka pościel otuliła moje ciało, gdy Dima z lekkością położył mnie na łóżku. Miałam wrażenie, iż słyszę bicie jego serca, jak i czuję jego przyspieszony oddech na mojej szyi, gdy przez moment się nachylił.
— Musisz uważać na opatrunek — chrapliwy głos, zdołał wywołać gęsią skórkę na moim ciele. Z uwagą lustrowałam jego szczupłą twarz, niebieskie, jasne oczy oraz ciemne brwi, które gryzły się z jego włosami. — A teraz podnieś pupę — nakazał, przez co zmarszczyłam brwi. — Chcę cię przykryć — wyjaśnił, dzięki czemu zrobiłam to o co prosił. Uniosłam pupę, a wtedy Dima wydostał spode mnie kołdrę, którą okrył moje ciało.
Gdy wisiał nade mną, otulał mnie jego zapach, jak i oczy, pełne ciepła. Nie miałam pojęcia czy był to efekt tego co brałam, ale miałam ochotę go przytulić, wyciągnąć na zewnątrz i ponownie tańczyć do każdej piosenki, jaka tylko włączy się na playliście.
Mimo, iż było to przypadkowe zdarzenie, tak wciąż czułam na sobie wargi blondyna. Pocałunek był niespodziewany i miły, jednak w żadnym stopniu nie przypominał tego, od którego leżałabym już z trzepoczącymi motylami, cała rozpalona.
— Zatańczymy jeszcze kiedyś? — zapytałam, spychając myśli o Dragonie na bok.
Dima zaśmiał się, po czym stanął po drugiej stronie łóżka. Zdjął buty, jak i marynarkę, którą rzucił w nogi, by następnie położyć się tuż obok mnie. O dziwo nie spięłam się, gdy jego ciało zetknęło się z moim. Blondyn oparł swoje plecy o zagłówek, po czym spojrzał to na moją twarz, to na ciało pod kołdrą.
— Jeżeli chcesz, możesz wybrać się ze mną na przyjęcie z okazji zaręczyn Carli i Nero.
Owa propozycja sprawiła, że spojrzałam na niego z uwagą. Przez chwilę myślałam, że żartuje i chce mnie tylko zbyć, ale on mówił poważnie.
— Czyli jestem dobrą tancerką — stwierdziłam, przez co spotkałam się po raz kolejny z uśmiechem blondyna.
Nagle wszystko zaczęło cichnąć. Jego przyspieszony oddech, jak i miękki głos oddalały się.
— Powiedziałbym, że bardzo dobrym — odpowiedział, na co spuściłam spojrzenie w dół.
Dima z pewnością nie miał tego na myśli, lecz czułam, że jego odpowiedź była dwuznaczna.
— To niczego nie zmieni Cindy — zaczął, na co przymknęłam ciężkie powieki.
— Mhm... — mruknęłam, gdy nagle zawładnął mną ciążący na mych powiekach sen.
~ . ~
Ciemność otulała pomieszczenie z każdej strony. Suchość w gardle stała się na tyle uciążliwa, że zapragnęłam się podnieść, jednak coś uniemożliwiało mi ruch. Leżąc bokiem, wymacałam jedną z dłoni to, co mnie powstrzymywało. Była to ręka oplatająca moje ciało.
Moje serce zabiło szybciej, przez co oddech z lekka przyspieszył.
Spojrzałam w stronę stojącego zegarka, którego podświetlane wskazówki ukazywały drugą dwadzieścia. Głowa pod wpływem gwałtownego poruszenia się, sprawiła, iż poczułam się jak na karuzeli. Wszystko wirowało, a ja czułam się tak, jakbym uderzała o każdą napotkaną przeszkodę.
Przełknęłam z trudem, gdy dotknęłam nieznajomej, gładkiej dłoni.
To nie była dłoń Dragona...
Odsunęłam rękę, po czym poderwałam się do góry, zapalając lampkę stojącą na stoliku, tuż obok łóżka. Zerkając za siebie ujrzałam śpiącego Dimę. Jego zmierzwione, blond włosy opadały na czoło, jak i oczy, a z lekka wymięta koszula miała odpiętych kilka guzików. Z niedowierzaniem śledziłam jego rozchylone, wąskie usta, jak i zarumienioną twarz.
Odetchnęłam z ulgą wiedząc, iż Dima był ubrany. Jedna część garderoby, jaka została usunięta, to była marynarka, leżąca w naszych nogach. Uniosłam w panice z lekka kołdrę, dostrzegając, że nie miałam na sobie spodni. Otwierając szeroko usta, z trudem powstrzymałam chęć krzyknięcia. Momentalnie rozglądając się po pokoju, dostrzegłam moje zakrwawione spodnie na krześle, na którym często przesiadywał Dima.
Kołdra nieco się naciągnęła, gdy blondyn leżący tuż obok mnie się poruszył. W owej chwili całe moje ciało zesztywniało. Szeroko otwartymi oczami lustrowałam budzącego się Dimę, który cicho jęknął pod nosem, po czym poprawiając swoją pozycję, ponownie przełożył przeze mnie rękę.
— Dima... — mój głos był na tyle cichy, że musiał go nie usłyszeć, ponieważ bez żadnego zawahania położył głowę na moim brzuchu, wracając z powrotem do snu. — Dima — powtórzyłam głośniej, na co blondyn z jęknięciem uniósł głowę.
Jego zaspane oczy, przez chwilę zatrzymały spojrzenie na mojej twarzy, a jabłko Adama poruszyło się w przyspieszonym tempie, gdy zobaczył moją twarz. Jednakże, lekkie zdenerwowanie minęło i po chwili zastąpił je spokój.
— Cindy, zanim zaczniesz coś mówić, musisz wiedzieć, że byłem przykładnym ochroniarzem.
Patrzyłam na niego z przerażeniem, skupiając uwagę na jego ustach. Dreszcz przeszedł po moich plecach, gdy przypomniałam sobie o jego miękkich wargach, które opadły na moje. Na ową myśl poruszyłam nerwowo nogami, ocierając się intensywnie o swoją skórę.
— Boże Dima... my nie... — zająkałam się, uważnie przyglądając się jego wymiętej koszuli.
Moje oczy zjechały na zapięty rozporek, jak i spodnie. Spomiędzy warg dostał się drżący wydech ulgi, jak i pewnego rodzaju niepewności.
— Cindy — Dima jak gdyby nigdy nic, usiadł na łóżku i spostrzegając moje zdenerwowanie z lekka się odsunął. Zerknąwszy na zegarek przetarł zmęczone oczy, po czym przeczesał zmierzwione, blond włosy. — Do niczego nie doszło — powtórzył wolno i wyraźnie. — Zdjąłem ci spodnie, bo były brudne. Nie chciałem żebyś się w nich kładła. Przysnąłem obok ciebie, ponieważ upewniałem się, czy aby na pewno nic ci się nie stanie przez sen.
Rozchyliłam w zaskoczeniu usta, po czym otworzyłam szerzej oczy, zasłaniając dłonią buzię.
— Tak, ale my... — zająkałam się, nie mogąc dokończyć zdania.
— To niczego nie zmienia — przerwał mi, podnosząc się z łóżka. — To był wypadek Cindy. Do niczego więcej nie doszło — Dima uspokajał mnie, podczas gdy w mojej głowie rozwijały się coraz to dziwniejsze scenariusze.
— Nie wiem co powinnam zrobić jako pierwsze. Czy przeprosić, czy też podziękować.
Dima wstał i obszedł łóżko, po czym przykucnął tuż po mojej stronie. Jego dłoń spoczęła na moim kolanie, które w dalszym ciągu znajdowało się pod kołdrą.
— Cindy, posłuchaj — gdy tylko spojrzałam w jego stronę, intensywność jasnych tęczówek sprawiła, iż zamrugałam wielokrotnie. Nie mogąc powiedzieć ani słowa przełknęłam z trudem, przyglądając się wciąż zaspanej twarzy Dimy. — Do niczego nie doszło — powtórzył. — Wiem, że to niezręczne, ale gdyby nie to, że byłaś brudna, spodnie zostałyby na miejscu. Nie zrobiłaś nic złego. Nie tknąłbym cię w momencie, gdy nie byłabyś świadoma tego co robisz w stu procentach, rozumiesz?
Coś w rodzaju ulgi przeszło przez moje ciało. Oddech nieco się uspokoił, lecz oczy zaszczypały, a paląca gula w gardle stawała się z każdą chwilą coraz bardziej uciążliwa.
Już wiedziałam co należy powiedzieć...
— Przepraszam Dima — odparłam drżącym głosem. — Już nigdy nie postawię cię w takiej sytuacji. Obiecuję — przytaknęłam samej sobie, na co cicho się zaśmiał.
— Jest w porządku, naprawdę — potarł z lekka moje kolano, po czym wstał na równe nogi, by następnie zaczesać kosmyk mojego blond włosa za ucho. — Gdybym miał twoje sumienie, świat z pewnością byłby dwa razy lepszy — westchnął, po czym puszczając w moją stronę oczko, zaczął kierować się do wyjścia. — Dobranoc Cindy — rzucił przez plecy, po czym przez chwilę zastygł, wpatrując się przed siebie. Jednak w efekcie końcowym opuścił moją sypialnię, zostawiając mnie samą.
Całą noc przeleżałam w łóżku, przewracając się z boku na bok, jak i rozmyślając nad tym co tak właściwie się wydarzyło. Myślałam o Alex, jak i Lorenzo. O tym jak się zachowałam i jak wraz z Dimą tańczyliśmy, by następnie się pocałować. Jednego wieczora, wszystko nagle runęło, uderzając we mnie ze zdwojoną siłą.
Dima zaświadczał, że to nic nie zmieni, ale czy aby na pewno?
Chciałam napisać do Alex, lecz zerkając na półkę, nie dostrzegłam telefonu. Jęknęłam pod nosem, uświadamiając sobie, iż został on w kawiarni, w której spotkałam się z przyjaciółką. Moja głowa wciąż wirowała i wiedziałam, że nie zasnę. Suchość w gardle się potęgowała, a ja jedyne co potrafiłam zrobić, to spojrzeć w stronę łazienki.
Wyobrażenie zimnej, raniącej moje ciało wody, jak i chęć napicia się wołała mnie ze zdwojoną siłą, lecz nie ruszyłam się. Leżałam, aż słońce zaczęło wręcz wpychać się do mojego pokoju. Mimo, iż delikatnie promienie rozświetlały pomieszczenie, to lampka w dalszym ciągu pozostawała zapalona.
Rozlegające się pukanie do drzwi, sprawiło, iż zwróciłam się w ich stronę, zerkając na zegar.
Była już siódma rano.
Marszcząc brwi podniosłam się do siadu, po czym naciągając kołdrę — odchrząknęłam.
— Proszę!
Klamka z lekka zaskrzypiała, a zza drzwi wyjrzał Nero. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że nie przyszedł tu z dobrymi wiadomościami.
— Powiedz, że masz taką minę bo jest ci cholernie przykro, że wyjeżdżam — postanowiłam zażartować, a gdy kącik ust blondyna uniósł się, zdenerwowanie nieco opadło.
— Nie wiem o jaką minę chodzi, ale jeżeli powiem ci co się zmalowało to myślę, że ciebie również wmuruje.
Otworzyłam nieco szerzej oczy, podciągając kołdrę za jej rogi. Nero chwycił w dłonie krzesło stojące tuż przy drzwiach, by następnie ruszyć z nim przed moje łóżko i stawiając je tam, przysiadł, po czym ciężko westchnął.
— Co się dzieje Nero? — zapytałam skonsternowana, lustrując jego zmartwioną twarz.
Nero rozejrzał się po wnętrzu pokoju, próbując uniknąć tym samym mojego wzroku, by następnie oprzeć się o oparcie krzesła i spojrzeć w moje oczy.
— Dragon będzie z tobą w Vegas.
Otworzyłam szeroko usta, zamierając na moment. Coś zaszumiało w mojej głowie, a po chwili nastała cisza. Cisza, tak ciężka dla mnie, jak i dla Nero.
— Jak to będzie ze mną? — wydukałam.
— Dima nie może z tobą pojechać, a Dragon będzie w Vegas — odpowiedział.
— Zgodziłeś się? — zapytałam w wyraźnie słyszalnym zaskoczeniem w głosie.
— Cindy, ja... — zamilkł, przeczesując swoje blond kosmyki włosów. — Ja tak naprawdę nie mam nic do powiedzenia. Powiedz jakby to wyglądało, gdybym powiedział mu ''nie''.
Przełknęłam z trudem, po czym spojrzałam przed siebie. Moje oczy pochwyciły komodę, jak i lampę, którą miałam ochotę wziąć w ręce i rzucić się z nią na Dragona.
Choćbym się wykłócała, wiedziałam, że Nero miał rację. Nie mógł zabronić niczego Dragonowi, ale jedynie o co w tym wszystkim chodziło to o to, że nikt nie zapytał mnie o zdanie. Nikt nie zapytał, czy zgadzam się na jego obecność.
— On to zainicjował? — zapytałam, wciąż wpatrując się w lampę.
— Usłyszał jak Fabio wspomniał o twoim wyjeździe i...
Przytaknęłam, przełykając całą złość jaka niemal wypalała moje oczy.
— W porządku — powiedziałam przez zaciśnięte gardło. — Skoro tak chciał, niech tak będzie. Myślę, że na długo nie zostanie — dodałam po chwili, zwracając spojrzenie w stronę nieco zaskoczonego blondyna.
— Cindy...
— Nie przejmuj się niczym Nero. I tak zrobiłeś dla mnie dużo. — Zbyt dużo — dodałam w myślach. — Nie musisz nic mówić, ponieważ wiem czego ode mnie oczekujecie wraz z Lorenzo.
Doskonale wiedziałam, że nie chcą bym zbliżała się do Dragona. I w pewnym sensie rozumiałam to. Choć gdybym go kochała, sprawy by się pokomplikowały. Uczucie, jakim go darzyłam było nie do opisania. Mogłabym je przyrównać do chęci zabicia go, a jednocześnie osłonięcia go przez każdą możliwą kulą.
— To nie tak, że cię tu nie chcemy.
— W porządku — posłałam w jego stronę uśmiech, pragnąc nie drążyć tematu, który niesamowicie mnie drażnił.
— Spakowana? — zapytał zaciekawiony, zerkając na walizkę.
W momencie, w którym jego wzrok padł na walizkę, mój spoczął na marynarce Dimy, leżącej w nogach. Przełknęłam z trudem, zaciskając dłonie za brzegach kołdry. Zwróciwszy się w stronę Nero, dostrzegłam, iż on jedynie wpatruje się w spakowaną walizkę.
— Tak. Nie miałam ze sobą zbyt wiele tak naprawdę.
Cicho się zaśmiał, po czym z lekka poruszył na krześle, przez co lekko zaskrzypiało.
— Jak się czujesz? Chciałabyś porozmawiać o wczoraj?
Zagryzłam wargę, błądząc spojrzeniem po jego twarzy. Nero od zawsze był przystojny, i nawet w momencie, gdy miał widoczne sińce pod oczami, dawał radę być tym uroczym.
— Czy... czy to ci sami ludzie, którzy mnie porwali? — zapytałam niepewnie, na co Nero pokręcił przecząco głową.
— Nie. To porachunki Dragona — odpowiedział bez wahania. — Zobaczyli nasz samochód zaparkowany przy kawiarni. Chcieli ostrzelać go, a nie kawiarnię. Tyle, że zbytnio im nie wyszło... — spojrzał na mnie, a w jego oczach mogłam dostrzec rodzącą się złość.
— Ktoś zginął prócz kelnerki?
— Tak — odpowiedział momentalnie, czego się nie spodziewałam.
Przeczesałam nerwowo włosy, próbując przypomnieć sobie ludzi, którzy znajdowali się w środku. Jednak nie potrafiłam sobie przypomnieć chwili, w której opuszczałam kawiarnię. Pamiętałam jedynie dłonie Dragona, jak i zapach jego szyi, który towarzyszył mi w drodze do samochodu.
— To nie twoja wina Cindy.
— Wiem, ale sam rozumiesz...
— Dziś masz zamiar wyjechać? — zapytał, odchodząc od tematu.
— Tak... im szybciej tym lepiej. I tak towarzystwo Dragona mnie nie ominie.
Blondyn zaśmiał się cicho, po czym podniósł się z siedzenia.
— To tylko tydzień Cindy. Później przyjedzie do ciebie Dima.
— Dima? — zapytałam zdziwiona, na co przytaknął.
— Zgadza się. Jak tylko wróci z Carlą, jedzie do ciebie — patrzyłam na Nero, dostrzegając w nim nutę niepewności.
Nie ufał mi w kwestii Dragona, bądź nie ufał Dragonowi w mojej kwestii. I może było to słuszne?
— Trzymaj się Cindy — odezwał się jako pierwszy. — Uważaj na siebie. Kurwa, wolałbym aby to Dima pojechał z tobą. Ale wiem, że przy Dragonie nie spadnie ci nawet włos z głowy.
— I byłbyś spokojniejszy — odpowiedziałam, wiedząc co chodzi mu po głowie.
— Masz mój numer prawda?
— Mam. Ale mój telefon został w kawiarni, w której odbyła się strzelanina.
Nero zmarszczył brwi, a jego dłoń delikatnie pogładziła ledwo widoczny zarost.
— Podpytam Dragona, albo Lorenzo o niego. Potrzebujesz czegoś jeszcze?
— Nie. Dziękuję Nero — odparłam, pragnąc powiedzieć coś jeszcze, jednak żadne słowa nie zdołały przejść przez moje usta. Czułam dziwnie spięcie między mną a Nero. I wiedziałam, iż jest to spowodowane tym, że zostanę z nim sam na sam. Z dala od niego, Lorenzo, jak i całej reszty.
— Chcesz wyjechać dziś wieczorem?
— Jeżeli nie byłby to problem.
— Przekażę Dragonowi — odwróciwszy się ruszył do drzwi i chwytając za klamkę zatrzymał się, zerkając przez ramię. — Nie jestem na ciebie zły Cindy. Mam po prostu ciężkie dni. Uważaj na siebie i dzwoń w razie potrzeby.
Nie mogąc się powstrzymać, delikatnie się uśmiechnęłam. Po jego słowach, jakaś nieznana mi siła, zrzuciła ciążący na mnie ciężar. Oddech stał się znacznie lżejszy, przez co odetchnęłam z ulgą.
— Przytuliłabym cię, ale jestem w samych gaciach.
Nero zaśmiał się, po czym z lekka zwrócił się w moją stronę, by następnie posłać buziaka w moją stronę.
— Tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz. Odwiedzę cię. Nie pakuj się w gówno Cindy.
— To gówno wciągnie mnie tak, czy inaczej.
Nero pokręcił głową z dezaprobatą, po czym opuścił mój pokój.
~ . ~
Przez cały poranek słyszałam krzyczącą Carlę, która latała po całym domu, wydając każdemu z osobna jakieś polecenia. Moje dzisiejsze samopoczucie zbytnio mi nie dopisywało, gdyż czułam się jakbym dostała czymś ciężkim w głowę. Nieznośna suchość w gardle sprawiała, że non stop piłam, a głowa wirowała, gdy wykonywałam gwałtowny ruch.
Carla wpadła do mojego pokoju kilka minut przed podróżą, żegnając się ze mną, oraz przekazując zaproszenie na jej przyjęcie z okazji zaręczyn z osobą towarzyszącą. Uśmiechnęłam się na widok lawendowej koperty w mojej dłoni, gdyż pamiętałam o zaproszeniu, jakie dostałam od Dimy, który o dziwo nie przyszedł się pożegnać.
Czułam, że przypadkowy pocałunek może zepsuć relację, która tak naprawdę zrodziła się naturalnie. Żadne z nas nie nalegało na każdy kolejny ruch. Po prostu oboje szliśmy do przodu, poznając się z każdym kolejnym dniem.
Cały dzień wykonywałam zamówienia, które otrzymałam mailem. Udało mi się zrobić jedynie trzy, gdyż na resztę nie potrafiłam wymyślić niczego z sensem. Każda możliwa czcionka, czy też grafika, którą wykonałam wedle mojego uznania, były do niczego.
Nadszedł wieczór, a wraz z nim mój wyjazd. Wyjazd, który miał być tym najgorszym. Spędzę siedem dni z żywym diabłem, będzie przypominało piekło. Jednak nie zamierzałam się tym zadręczać. Z całego serca pragnęłam zadręczyć tym jego. Pragnęłam sprawić, aby żałował decyzji i tego, że nie zapytał mnie nawet o zdanie.
Wzięłam szybki prysznic, pakując resztę rzeczy do torby. Rozejrzałam się ostatni raz po pomieszczeniu, po czym ciężko westchnęłam. Byłam cholernie wdzięczna Nero za to co zrobił. Za to, że zaryzykował i mnie uratował — choć nie musiał.
Wybrzmiały trzy stuknięcia w drzwi, przez co zwróciłam głowę w ich stronę. Nie zdążyłam nawet powiedzieć proszę, gdy się otworzyły, a w ich progu pojawił się Dragon.
Dech zamarł w moich piersiach, powodując lekki skurcz. Jak zawsze ubrany był w czarną koszulę, jak i czarne spodnie garniturowe. Czarny materiał opinał jego silne, wyrzeźbione ciało, a tusz pokrywający jego ciało wyglądał zupełnie tak, jakby chciał się wydostać na powierzchnię. Natomiast ja w porównaniu do niego miałam na sobie różowy komplet, składający się z bluzy, jak i spodni dresowych.
Czerń i róż.
Ciemne tęczówki zmierzyły mnie z góry na dół, a chłód jaki posłał w moją stronę spowodował gęsią skórkę, która wyłoniła się na całym ciele. Starałam się na niego nie patrzeć, lecz mimo to, czułam coś na wzór złości. Buzował od niego gniew, a ja nie wiedząc czemu — stresowałam się tym.
Chwyciwszy walizkę z wymalowaną obojętnością, ruszyłam w jego stronę.
— Co z moim telefonem? — zapytałam, choć ledwo zdołałam otworzyć usta.
Dragon spojrzał na mnie beznamiętnie, po czym wyciągnął rękę w stronę walizki.
— Poradzę sobie — odparłam, nie puszczając jej.
— Mam cię znieść razem z nią? — uniósł brew, chwytając za uchwyt na którym znajdowała się moja dłoń.
Zmrużyłam oczy, po czym wyciągnęłam dłoń spod jego.
— Okej, w porządku — uniosłam ręce w geście poddania się.
~ . ~
Wraz z Dragonem byliśmy już w samochodzie. Wyjeżdżając z posesji, Fabio machał jak oszalały, posyłając w moją stronę buziaki, natomiast Lorenzo nawet nie spojrzał w moją stronę. Zignorował totalnie moją obecność, odwracając się i ruszając w przeciwnym kierunku.
Wyjeżdżając z tego miejsca czułam dziwną ulgę, lecz w pewnym sensie była ona mylna. Zostawiłam tu również coś, co ciążyło nie na mych barkach, a na sercu. Zostawiłam tu niewyjaśnioną sprawę z Alex i zostawię tu również Dragona i kłamstwo, którym żywiłam go wraz z resztą.
— Dragon? — zapytałam, na co zerknął na mnie, nie odzywając się ani słowem.
Chęć wywrócenia oczami została powstrzymana. Nie chciałam mu okazać tego jak mnie denerwował ani dać się mu sprowokować w samochodzie, w którym spędzimy jeszcze godzinę.
— Chciałabym swój telefon — powiedziałam, nie zważając na jego lekceważącą postawę.
— W schowku — odpowiedział sucho, skupiając uwagę na drodze.
Zerknęłam na niego, po czym chwyciłam za klamkę schowka, by następnie go otworzyć. Przez moment zamarłam na widok jednego z przedmiotów. Dostrzegając broń tuż obok komórki, nabrałam gwałtownie powietrza, a myśli same napatoczyły się do mojej głowy.
Przełknęłam z trudem wiedząc, iż kiedyś skorzystałabym z okazji. Strzeliłabym do niego i uciekła, jednak w tym momencie nawet nie chciałam dotykać diabelnej, metalowej maszyny, która służyła do pozbawiania kogoś tchnienia.
Jak gdyby nigdy nic chwyciłam w dłoń telefon, po czym zamknęłam schowek. Gdy tylko odblokowałam komórkę, dostrzegłam masę nieodebranych połączeń od mamy, jak i Alex.
— Kurwa... — westchnęłam pod nosem, czym zwróciłam uwagę Dragona. Jednak spojrzenie to jedyne czym mnie obdarował, gdyż po chwili ponownie skierował głowę w stronę drogi.
Odblokowując telefon, zaczęłam czytać wiadomości, od mamy, jak i Alex. Serce zaczynało mi bić szybciej na myśl, iż ani razu nie odwiedziłam mamy. Jednak w obecnej sytuacji nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam narazić jej na niebezpieczeństwo.
Mama pisała, że tęskni i bym się odezwała w wolej chwili, natomiast wiadomości Alex znacznie bardziej chwyciły mnie za serce. Ona również czuła się winna. Paląca gula wyżerała moje gardło, gdy czytałam o tym jak żałuje, że o niczym mi nie powiedziała, o tym jak czuje się beznadziejnie po akcji w kawiarni, jak i o tym, że za mną tęskni.
Ja natomiast nie chciałam jej niczego pisać. Chciałam powiedzieć jej to prosto w twarz. Dlatego bez żadnego zawahania wystukałam wiadomość do Alex;
''Bądź przy budce, w której sprzedają te obrzydliwe, tanie burgery''
Nie musiałam czekać długo, gdyż po sekundzie Alex odpisała;
''Cieszę się, że odpisałaś. Będę za 15 minut. ''
— Zawracaj — wypaliłam do Dragona, na co ten ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na mnie.
— Co?
— To co słyszysz Dragon. Zawracaj. Jedziemy pod budkę z burgerami, tą na przeciw tego sklepu z używaną odzieżą — tłumaczyłam mu, jednak jego mina wskazywała na to, że miał ochotę mnie ukatrupić.
— Nie jestem twoim uberem — warknął, przyspieszając.
— Ale jesteś niańką. Zawracaj — syknęłam przez zaciśnięte zęby, na co jego dłonie zacieśniły się na kierownicy.
Chciał spędzić ze mną tydzień? Proszę bardzo. Otrzyma to, czego żaden inny mężczyzna jeszcze nie dostał.
— Princesa nie zaczynaj czegoś, na co nie jesteś gotowa — słowa wypowiedział zbyt oschle, na co prychnęłam, próbując ukazać jak absurdalnie to brzmiało
— Ty sam to zacząłeś. Zawracaj — powtórzyłam, na co Dragon spojrzał na mnie ostatni raz, by następnie zawrócić na parkingu jednego ze sklepów.
Próbowałam zignorować to, jak spojrzenie czarnych oczu we mnie uderzyło. Patrzył tak — jak kiedyś, gdy kazał mi tańczyć, bądź wtedy, jak przed nim klęczałam — a on próbował mi uświadomić, iż zawsze będzie tym, który jest ponad mnie.
Byliśmy spóźnieni o pięć minut, gdyż każde światło na które trafiliśmy, było czerwone. Gdy tylko Dragon zajechał na niewielką zatoczkę, Alex czekała pod budką, z której unosił się zapach mięsa, oraz sera.
Ubrana w jeansy, oraz niebieską koszulkę przystawała z nogi na nogę, rozglądając się to z lewo to w prawo.
— Masz piętnaście minut Cindy.
Zacisnęłam dłonie ze złości, po czym wysiadłam z samochodu.
— Za to ty masz jeszcze ze mną siedem dni do spędzenia — warknęłam i nie dając mu szansy na odpowiedź zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Alex ujrzawszy mnie uśmiechnęła się szeroko, a jej świecące od łez oczy rozbłysnęły, gdy utkwiła we mnie swoje spojrzenie. Gdy tylko do niej podbiegłam objęłam ją mocno, pragnąc trzymać ją jak najbliżej siebie. W owym momencie każda złość jaką w sobie dusiłam, odpłynęła. Cieszyłam się ciepłem, jakie zawsze czułam, gdy ją przytulałam.
— Cindy... — zaczęła drżącym głosem, ściskając mnie jeszcze mocniej. — Tak bardzo przepraszam... — jej ramiona zadrżały, przez co i w moich oczach zgromadziły się łzy. — Ja... — przerwała, po czym odsunęła się ode mnie z wyraźnie rozszerzonymi oczami.
Spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami, jednak nie zdołałam o nic zapytać, gdy usłyszałam imię, padające z jej ust.
— Pani Isabel — wydukała zaskoczona, przez co moje serce zamarło, gdyż moja mama stała tuż za moimi plecami.
BUZIOLE I DO NASTĘPNEGO <3
Glośna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top