21. Tutaj spadamy razem.

Rozpieściliście mnie na Twitterze zdjęciami piesków, więc wstawiam dzisiaj!

#trylogiaobsession

Pov Cindy:

— Nie ma już odwrotu. Tutaj spadamy razem Princesa.

Słowa Dragona sprawiły, że miałam ochotę się rozpłynąć. W pewien sposób to było niesamowite, jak nie zdawał sobie sprawy z tego jaką wartość i jakie znaczenie miała dla mnie jego wypowiedź. Nigdy wcześniej nie potrafiłam spojrzeć na to ze strony, z której teraz patrzyłam. Nigdy nie chciał bym upadła, a gdy to robiłam podnosił mnie. Jednak to Dragon był przeważnie tym, który sam mnie spychał. Wcześniejsza relacja, nie była niczym zdrowym. Była czystą obsesją, która powoli zaczynała gnieździć się i we mnie.

Lustrowałam uważnie jego twarz. Ostre rysy, jak i czarne oczy, były szatańskim połączeniem, którym o dziwo się syciłam. Nie dało się nie dostrzec świeżych ran na jego twarzy, które powoli stawały się jego nieodłącznym elementem. Opuszek palca z lekka przejechał po zranionej skroni i gdy już miałam o coś zapytać, Dragon delikatnie musnął swoimi wargami moje.

— Rycerz musi mieć rany — ubiegł mnie, delikatnie ocierając swoim czubkiem nosa o mój.

Zapach Dragona otulał mnie z każdej strony. Gęsia skórka pojawiła się na moim ciele, gdy ścisnęłam w dłoniach satynową, czarną pościel. Owe barwy otulały mnie z każdej strony, wywołując nostalgię. Pamiętałam aż zbyt dobrze każdy kąt tego pomieszczenia, a to że się w nim ponownie znajdowałam, było czystym absurdem. Wiedziałam, że nie powinno mnie tu być. Wciąż popełniałam ten sam błąd, przez jednego mężczyznę.

Dragon zagłębił twarz w mojej szyi, zaczynając ją delikatnie muskać. Drobne pocałunki sprawiły, iż odetchnęłam głęboko, czując w brzuchu uczucie o którym zdołałam zapomnieć. Swoimi ustami wyznaczał ścieżkę, aż do dekoltu, skupiając na nim największą uwagę. Gdy jedna z jego dłoni wsunęła się pod materiał koszulki, objęłam dłońmi jego szyję, sunąc palcami po znacznie krótszych włosach, by zagłębić się w te najdłuższe.

Odetchnęłam głęboko gdy chwycił brzeg koszulki, podsuwając ją do góry i w tym momencie już nic nie miało znaczenia. Liczył się tylko jego dotyk, pocałunki, zapach i władcza obecność. Szorstkie opuszki palców sunęły po moim boku, gdy materiał koszulki wędrował coraz to wyżej. Dragon uniósł się z lekka, by następnie chwycić drugą dłonią za brzeg koszulki. Podniosłam swoje plecy, pomagając mu tym samym pozbyć się materiału. Chłód spowodowany brakiem koszulki, przywołał lekki dreszcz biegnący po całym moim ciele. W owym momencie, miałam na sobie jedynie koronkowe, różowe figi na widok których, Dragon uniósł z lekka kącik ust.

Nie mogłam oderwać spojrzenia od jego twarzy, gdyż uśmiechał się znacznie częściej niż kiedyś, co zdołało sprawić, iż przyglądałam mu się uważniej. Zdawał się być całkiem inny, niż wtedy, gdy mnie tu przetrzymywał.

Jego ciało, jak i twarz wciąż znajdowały się nade mną. Jedna z jego dłoni opierała się tuż obok mojej głowy, natomiast druga spoczęła na moim brzuchu, sunąc powoli ku górze. Szorstkie opuszki palców, wywoływały gęsią skórkę, gdy pokonywały drogę w stronę piersi. Czułam jak moje policzki płoną, a wraz z nimi zaczynała szyja, jak i reszta ciała. Motyle w brzuchu zaczęły fruwać stadami, a pulsujące uczucie między nogami stawało się coraz silniejsze. Jednak nie mogłam zacisnąć ud, gdyż Bruno znajdował się pomiędzy nimi. Poruszyłam się nerwowo, na co Dragon objechał opuszkiem kciuka moją wargę, by następnie wsunąć go do buzi. Oboje patrzyliśmy sobie w oczy, w momencie gdy lekko go zassałam, obejmując z każdej strony językiem. Czerń w jego oczach stała się głębsza, a mięsień w szczęce się poruszył, gdy z uwagą przypatrywał się mojej twarzy, jak i kciukowi spoczywającemu w moich ustach.

— Wykończysz mnie Cindy — chrapliwy głos sprawił, iż zassałam mocniej palca, by następnie delikatnie zagryźć go między zębami.

W zamian zostałam obdarowana cwaniackim uśmiechem, jaki wypłynął na jego twarz. Omal nie zachłysnęłam się powietrzem, gdy wyjął opuszek palca, by następnie okrążyć nim moje wargi, a następnie nabrzmiały sutek. Nie mogąc się powstrzymać, uśmiechnęłam się z lekka, próbując tym zatuszować mój nerwowy ruch.

Odetchnęłam głęboko, uważnie lustrując okrężne ruchy palca. Czułam jak z każdym jego gestem, moje ciało zaczyna się coraz bardziej pobudzać, jak i niecierpliwić. Oczy niemal zaglądały w głąb czaszki, gdy zaprzestał swoich ruchów, by pochylić swoją głowę i przejechać koniuszkiem języka, po nabrzmiałej brodawce. Drażniący palec odnalazł miejsce, które było spragnione dotyku. Delikatnie smagnął najczulszy z punktów, na co odpowiedziałam stłamszonym jękiem. Próbowałam zerknąć na jego twarz, jednak Dragon zasłonił cały widok sobą, dzięki czemu skupiałam się znaczniej na dotyku, niż na widoku przed sobą. Jednak gdy ciało Dragona opadło na mnie nieco mocniej, zesztywniałam. Dech utknął mi w piersiach, a oczy znacznie się rozszerzyły.

Bruno momentalnie zatrzymał każdy swój ruch. Uniósł głowę, by spojrzeć na mnie pytająco. Jego czarne oczy w dalszym ciągu pozostawiały głębinę, a oddech był wciąż nieco przyspieszony. Oboje patrzyliśmy na siebie w ciszy, jednak podświadomie czułam, że nie skończy się to dobrze.

— O czym nie chcesz mi powiedzieć? — jego głos był chrapliwy, a spojrzenie znaczniej przenikliwsze.

Dragon ponownie podparł się rękoma tuż przy mojej głowie, uwalniając moje ciało z jego ciężaru. Intensywny zapach przeniknął do nozdrzy, sprawiając tym samym, iż nieco się rozluźniłam. Jednak jego harde spojrzenie, nie pozwoliło mi zrobić tego w stu procentach.

— O niczym Dragon — zdanie wypowiedziałam cicho, gdyż suchość jaka się pojawiła w buzi sprawiła, iż nie mogłam wypowiedzieć ani słowa więcej.

— Kłamiesz Princesa.

Przełknęłam z trudem, nerwowo poruszając się pod jego ciałem.

— Nie ma niczego, co powinieneś usłyszeć.

Temat, który chciał poruszyć był zbyt ciężki na obecną chwilę. Przychodząc tu z Dragonem, złamałam każdy zakaz, jak i przełamałam lody, walcząc z wewnętrznymi demonami.

Dragon zmrużył oczy, a mięsień w jego szczęce drgnął. Owy ruch sprawił, iż wiedziałam, że nie czeka mnie nic dobrego. Bruno nagle zmienił naszą pozycję. W tym momencie to ja siedziałam na nim, opierając w zaskoczeniu dłonie o jego klatkę piersiową. Dziwnie było patrzeć na Dragona z góry. A jeszcze dziwniejszym okazem była bluza, w której nieczęsto mogłam go ujrzeć. Niepewnie na niego spojrzałam, gdy jego dłonie chwyciły moją talię.

— Rozumiem, że nie jestem godzien prawdy — zdanie wypowiedział sarkastycznie, jednak nie pokazałam mu, że mi to przeszkadzało.

Bez wahania chwyciłam materiał bluzy, delikatnie go podwijając, dzięki czemu moim oczom ukazał się zarys mięśni, jak i liczne tatuaże, zdobiące jego ciało

— Gdzie twoja droga koszula rycerzu?

Dragon wzmocnił uścisk na talii, na co cicho westchnęłam.

— Od czasu do czasu trzeba zmienić zbroję.

Chciałabym się okłamywać, że nie podobało mi się to jak się przekomarzaliśmy, to jak na mnie patrzył i że nie podobała mi się sytuacja, w której się znajdowałam.

Ale cholera, podobało mi się. I to bardzo.

Nigdy nie przypuszczałam, że piekło mogłoby być tak przyjemne...

Uśmiechnęłam się lekko, wsuwając dłonie pod materiał. Jego napięte mięśnie brzucha sprawiły, iż przejechałam po nich opuszkami palców, czując wyraźne wybrzuszenia. Coś zaszczebiotało w moim brzuchu, przez co zagryzłam swoją dolną wargę. Wiedziałam, że dużo czasu spędza na siłowni, a efekt tej pracy był nad wyraz wyczuwalny. Mogłam zdjąć bluzę, jednak ja w owym momencie bez trudu sięgnęłam do wspomnień tego, jak wyglądał bez każdego z możliwych okryć. Jego dłonie momentalnie spoczęły na moich pośladkach, a czarne tęczówki uważnie przeskanowały mój brzuch oraz piersi. A ja nie mogąc wytrzymać intensywności jego spojrzenia, spuściłam wzrok na czarny materiał.

— Nie Cindy. Patrz na mnie — powiedział twardo, a ja zrobiłam co kazał.

Przełknęłam z trudem, patrząc na poobijaną twarz Dragona. Czułam jak próbował zbadać sytuację, w której się znajdował. Zacisnął dłonie na moich pośladkach, przez co z lekka się spięłam.

— Nie czujesz się pewniej, gdy jesteś na górze.

Zmarszczyłam brwi, czując jak przez całe ciało przechodzi dreszcz. Sutki znacznie stwardniały, a ja nieco się wyprostowałam.

— Nie jestem typem dominy — tym razem patrzyłam na niego, próbując wyłapać to, jak odbierze moje słowa.

Jednak on jedynie się uśmiechnął, następnie podsunął się do zagłówka łóżka, opierając o niego swój kark. Pozycja nie wyglądała na najwygodniejszą, lecz gdy jedna z jego dłoni oderwała się od mojej pupy, by następnie znaleźć się między moimi nogami, rozszerzyłam z lekka oczy. Rumieniec szczypał moje policzki, gdy palec wdarł się pod różową, koronkę fig. Mimowolnie jęknęłam, na powolne ruchy palca Dragona. Rozprowadzając moją wilgoć, masował najczulszy punkt, sprawiając, iż odchyliłam głowę w tył kołysząc z lekka biodrami.

— Za to jesteś przepiękna Princesa — chrapliwy głos był niczym piosenka, której można słuchać w kółko. A tej tonacji mogłabym słuchać w nieskończoność.

Siła owych słów uderzyła z podwójną siłą. Gorąc rozlał się po moich żyłach, a oczy nieco zaszkliły. Powiedział to sam Dragon, który jakiś czas temu był gotów mnie zabić. Chciałam mu coś odpowiedzieć, jednakże rozpraszało mnie to, jak z każdą chwilą czułam rosnące wybrzuszenie w jego spodniach, które stawało się twardsze, a mięśnie brzucha znacznie bardziej się napinały przy każdym otarciu. Dłonie wciąż trzymałam pod jego bluzą, badając każdą krzywiznę mięśni. Dyszałam, zagryzając miejscami wargę, by stłumić nadchodzący jęk. Płomień między nogami narastał, a wytatuowane palce w dalszym ciągu doprowadzały mnie do granic szaleństwa. Wygięłam plecy w łuk, gdy pulsowanie między nogami stawało się nie do wytrzymania.

— Zdejmij... — wyszeptałam wręcz desperacko, ciągnąc za materiał bluzy.

Dlaczego tak właściwie ją na sobie miał?

Nigdy nie liczyłam na to, że posłucha, ale nie liczyłam również na to, co zrobi.

Dragon ponownie obniżył się i trzymając dłonie na moich pośladkach z lekka pchnął w przód, przez co opadłam kolanami po obu stronach jego ciała. Moje ręce chwyciły się zagłówka łóżka, by zamortyzować upadek. Z dezorientacją spojrzałam w dół, jednak jego twarz zdołała zniknąć tuż pode mną.

Miękki i wilgotny język przejechał wzdłuż całej mnie, przez co po moich plecach przeszedł dreszcz. Moje uda zatrząsły się, a głowa odchyliła w tył, podczas gdy z ust wydobył się jęk. Rozkosz ogarniała całe moje ciało do tego stopnia, że zapomniałam o swojej pozycji, skupiając się jedynie na doznaniach jakie dawał mi Dragon.

Wplotłam palce we włosy Brunona, zaczynając za nie ciągnąć. Pomruk jaki usłyszałam sprawił, iż szybciej zaczęłam poruszać biodrami. Moment w którym Dragon zassał najczulsze miejsce sprawił, iż z jękiem oparłam głowę o zagłówek kanapy. Szorstkie dłonie, zaciskające się na moich pośladkach, jak i wirujący język powodował powolną erupcję wulkanu. Z każdym gestem wszystko stawało się intensywniejsze, aż w końcu wybuchłam. Krzyknęłam, poruszając znacznie szybciej biodrami, jak i wzmacniając uścisk na jego włosach.

Po chwili intensywnego doznania, moje ciało ostygło. Ciężko dysząc, wciąż opierałam głowę o zagłówek, a powolne liźnięcia wprawiły moje ciało w lekkie drgania.

— Boże, Dragon... — czułam jak moja twarz płonie, jednak nie z zawstydzenia, a z przyjemności jakiej zaznałam. Zaśmiałam się cicho, na co Bruno zagryzł skórę po wewnętrznej stronie mojego uda. Pisnęłam, podrywając się do góry. Nim Dragon ponownie mnie do siebie przyszpilił, odskoczyłam od niego i klęcząc tuż obok, patrzyłam na jego twarz, która połyskiwała po naszych wyczynach.

— Do Boga mi daleko Princesa — rzucił mi szybkie spojrzenie, ocierając twarz dłonią.

— Ale do Rycerza już znacznie bliżej — uśmiechnęłam się, zgarniając z materaca koszulkę w zbyt dużym rozmiarze, którą na sobie miałam. Założyłam ją pospiesznie, przed obawą, że Dragon mi ją zabierze, jak za dawnych czasów.

Po tym jak materiał wylądował na moim ciele, spojrzałam na Dragona, który patrzył na mnie intensywnie. Jednakże w tym spojrzeniu nie było niczego uroczego, ani intymnego. Coś zapaliło się w jego głowie, co sprawiło że się spięłam, a uśmiech zbladł w sekundę.

— O czym nie chcesz mi powiedzieć Cindy?

Tylko nie to...

Nie drąż Dragon. To nie jest niczyja sprawa, rozumiesz?

— Czyli coś jest.

— Sam to sobie powiedziałeś — odpowiedziałam chłodno.

Dragon w sekundę podniósł się z łóżka, górując w tym momencie nade mną. Skierowałam głowę w górę, a ciemne oczy patrzyły na mnie jak na zdobycz, którą miał w garści.

— Ktoś ci zrobił krzywdę? — tembr głosu zdawał się być beznamiętny, jednak widziałam jak mięsień w jego szczęście drgnął po wypowiedzeniu słów.

— Daj spokój Dragon. Nie potrzebuje niczyjej litości — wściekłość przysłaniała przyjemność, jaką jeszcze chwilę temu czułam.

Ja również wstałam z łóżka, stojąc po jego przeciwnej stronie.

— Odpowiedz — powiedział oschle, uważnie lustrując moją sylwetkę.

— Nie — odparłam, na co wyprostował się mrużąc z lekka oczy. Przez chwilę milczał, lecz nawet krótka cisza zdawała się trwać godzinę, ciążąc na moich barkach.

— Możesz już iść — obojętny ton niemal wmurował mnie w ziemię.

Rozchyliłam z lekka wargi, chwytając za brzegi koszulki.

— Słucham?

Dragon odwrócił się do mnie tyłem, po czym ruszył w stronę łazienki, ściągając w drodze bluzę.

— To co słyszałaś Cindy — bluza dźwięcznie upadła na ziemię i nim zniknął w następnym pomieszczeniu przystanął, by zwrócić się w moja stronę. — Dostałem to czego chciałem. Możesz już wyjść.

Mentalnie dostałam soczystego ciosa w policzek. Miałam ochotę się rozpłakać, lecz gdy oczy zapiekły ze zdwojoną siłą zamrugałam kilkakrotnie. Od samego początku, gdy tylko przyszedł do kuchni wiedziałam, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Zagryzłam wargę, by następnie pospiesznie opuścić sypialnię Dragona, nie racząc na niego nawet spojrzeć.

Moje serce w pewien sposób się rozkruszyło, gdyż w głębi duszy mu wybaczyłam. Natomiast Dragon w dalszym ciągu rujnował mnie jak buldożer. Zbiegłam pospieszne po schodach, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, jednak gdy zobaczyłam czarne wypastowane buty na jednym ze stopni schodów, gwałtownie się zatrzymałam.

Uniosłam głowę, a moje zamglone oczy dostrzegły nietrzeźwego Fabio, który trzymał w rękach marynarkę. Gdy jego niebieskie oczy prześledziły mnie z góry na dół, na jego twarzy wymalował się szeroki, jak i cwaniacki uśmiech.

— Od kogo tak uciekasz Cindy? — zapytał bełkotliwie.

— Ym... — zająkałam się, na co pokręcił głową.

— Od początku wiedziałem, że tak będzie.

Zmarszczyłam brwi w zapytaniu, co Fabio zdołał wyłapać. Nie potrzebowałam wypowiadać żadnych słów, gdyż bez tego zaczął kontynuować.

— Cindy. Dragonowi puchną jaja na twój widok. Nawet w tym stanie zaczyna mieć na twoim punkcie obsesję, a te barany próbują was rozdzielić dla „dobra" waszego i innych — prychnął, przewieszając marynarkę przez ramię. — Ja na twoim miejscu miałbym w dupie zdanie każdego po kolei. Jeśli go lubisz, to nie hamuj się.

— Fabio, ja... — nie dokończyłam, gdy usłyszałam trzask drzwi.

Rozszerzyłam oczy, na co Fabio się zaśmiał i skinął głową w stronę mojego piętra, a ja bez zastanowienia minęłam go, biegnąc wprost do pokoju.

Pov Lorenzo:

Zaciskałem pieści, póbując uspokoić dudniąca w głowie krew. Momentami słyszałem swój puls, jak i bicie serca, które doprowadzało mnie do szału. Zawsze myślałem, że nie nam serca — zupełnie jak Dragon, jednak dzisiejszej nocy poczułem nieprzyjemne ukłucie i świadomość tego, że mogłem zaatakować swojego Capo — nie była niczym dobrym.

Na własne oczy widziałem co Dragon zrobił żonie byłego Capo Vegas. Dawniej byliśmy w stanie się hamować, lecz po wypadku, Dragon stał się nieobliczalny. Żaden z nas nie potrafił przewidzieć tego co zrobi, ani jak zareaguje. W momencie gdy z ust kobiety padło imię „Antonio" i to że był nic nie wartym śmieciem, w oczach Dragona błysnęła doza wściekłości. Nie od dziś było wiadome, że nie kochał swojego Ojca na tyle, by zrobić to z miłości.

Zrobił to z poczucia winy.

Wtedy żona Capo o imieniu Regina pożegnała się z życiem w ogromnym cierpieniu. Jej mąż, jak i ich ludzie byli świadkami brutalnego pokazu, jaki odegrał na ich oczach. Dragon obciął jej język, a następnie strzelił prosto w głowę.

Myśl, że jakkolwiek mógł dotknąć Alex...

Nie znosiłem praktycznie całego świata. Mój szacunek zyskali ludzie, którzy byli tego godni, prócz jednego istnienia, które totalnie na nie nie zasługiwało, a jednak...

Blondwłose, długonogie, pyskate pokrewieństwo Cindy — czyli wszystkiego, czego nienawidziłem w kobietach. Alex wszczepiła się w resztki pozostałości, jakie zabrała za sobą Diana. Jej nagła śmierć, była bolesnym ciosem nie tylko dla mnie, ale również dla naszych synów, których kocham ponad wszystko i żadna siła tego świata, nie byłaby w stanie tego zmienić.

Głośne łkanie Alex roznosiło się po opustoszałym już klubie. Muzyka pozostała ściszona, a kelnerki zaczynały powoli sprzątać pozostałości po zabawie, jaka się tu wcześniej odbywała. Z trudem patrzyłem na to, jak przeżywa to, co się wydarzyło. Nie powinna reagować tak emocjonalnie.

— Nie płacz Alex — starałem się brzmieć jak najłagodniej. Odgarnąłem jej kosmyk włosów za ucho, dostrzegając profil jej twarzy.

— Ona mnie znienawidzi...

— A co Cindy ma kurwa do gadania w tej kwestii?

Cindy. Ta kobieta już na dobre zagnieździ się w mojej głowie. To ile zamętu wniosła do naszego świata, było skandaliczne. Jednak nie mogłem uwierzyć w to, jak ta mała istota była w stanie zawładnąć takim człowiekiem, jakim był Dragon. Każdy z nas wiedział, że gdyby chodziło o nią w jakiejkolwiek grze, Dragon przegrałby wszystko, byleby nic jej się nie stało. Choć się do tego nie przyznawał, ten nieczuły bydlak kochał ją i każdy z nas to wiedział.

— To moja przyjaciółka! — krzyknęła, ocierając łzę. — Powinna wiedzieć, a słowa Dragona utwierdziły mnie jedynie w tym, że źle robię nie mówiąc jej tego.

— Wyobrażasz sobie jak ona to przyjmie?

Pokręciła głową, zasłaniając twarz dłońmi.

— Znienawidzi mnie, tak samo jak nienawidzi ciebie.

Prychnąłem śmiechem, wciągając ją swoje kolana. Jej ciało trzęsło się, gdy wypłakiwała każdą z kolejnych łez, a ja pragnąc ją uspokoić, delikatnie ucałowałem jej ramię, gładząc dłonią jej plecy.

— Niczego nie mogłaby bardziej nienawidzić niż mnie.

— Ale za to, ty jej nie nienawidzisz Lorenzo. Wiem o tym — odpowiedziała drżącym głosem, opierając głowę o moje ramię.

— Nie znoszę blond konusa — zaoponowałem, na co Alex uderzyła mnie w klatkę piersiową.

— Kłamiesz. Nie ma człowieka, który by jej nienawidził. Cindy jest dobra. Wręcz za dobra na ten świat. Chciałaby zbawić każdego, pomijając swoje własne dobro.

Żadna siła nie zdołałaby mnie zmusić, bym przyznał, że w dziwny sposób moja nienawiść w stronę Cindy, rodziła te również te pozytywne emocje. Nie mogąc zrozumieć dlaczego, lubiłem jej dokuczać i mieszać ją z błotem, wolałem zostać przy nienawidzeniu jej, niż okazaniu choć garstki sympatii.

— Widzisz, jestem wyjątkowy bo dla mnie konus jest totalnie obojętny — wzruszyłem ramionami, na co Alex spojrzała na mnie wściekłym spojrzeniem.

— Nie mów tak o mojej przyjaciółce — wskazała na mnie palcem, a ja nie mogąc się powstrzymać wybuchłam śmiechem, po czym chwyciłem jej nadgarstek, by następnie skierować jej palca wprost do moich ust. Zagryzłam go między zębami, na co Alex się skrzywiła.

— Ała — jęknęła, wyrywając z ust swojego palca.

— Daj spokój Alex. Jesteśmy dorośli, a Cindy raczej ma jakieś resztki rozumu i nie będzie się złościć o to, że jej przyjaciółka trafiła na najlepszego faceta pod słońcem.

Jej dźwięczny śmiech, jak i spojrzenie niebieskich oczu sprawiło, że sam się uśmiechnąłem. Delikatnie się pochyliłem, by następnie ucałować jej czoło.

— Zadzwonię do niej i wszystko jej wyjaśnię. Zrobię to, nim ta wielka kupa mięsa mnie wyprzedzi.

— Kupa mięsa? — zapytałem w nie wierząc w jej słowa.

— Błagam. Dragon wygląda jak pieprzony buldożer. Nie wierze, że Cindy nie bała się być z nim sam na sam. Mógłby ją zmiażdżyć jednym uściskiem.

— Nie zrobiłby tego Alex.

To byłaby ostatnia rzecz, jaką Dragon by uczynił nawet w tym stanie i nie tylko ja miałem tego świadomość. Bruno zmiażdżyłby każdego, kto by tknął ją chociażby palcem, ale Alex nie musiała tego wiedzieć. Może jej myśli, jak i postrzeganie przez nią Dragona, skłoni Cindy do tego, by odeszła na dobre.

W głębi duszy wiedziałem, że jest to popieprzony pomysł. Trzymanie tego w tajemnicy przed nim nie wróżyło niczego dobrego. Lecz klamka zapadła i nie było już odwrotu.

— Mam taką nadzieję... — powiedziała, wzdychając.

Pov Cindy :

Poranne światło przedzierało się przez rolety, zasłaniające okna. Mruknęłam z niezadowoleniem, gdy wybrzmiał odgłos dzwonka telefonu. Przecierając twarz dłonią, zmarszczyłam brwi i z grymasem na twarzy chwyciłam telefon. Nie patrząc na ekran, jedynie wcisnęłam zieloną słuchawkę, przykładając do ucha telefon.

— Halo? — zapytałam sennym, oraz chrapliwym głosem.

— Cześć pszczółko. Wybacz, że zbudziłam.

Słysząc głos Alex momentalnie się rozpromieniłam i usiadłam na łóżku, opierając plecy o zagłówek. Prześledziłam śpiącym spojrzeniem pokój, upewniając się iż jestem w swojej sypialni, a nie w sypialni Dragona.

— Nic nie szkodzi. Coś się stało?

Cisza, która zawitała w słuchawce sprawiła, iż nie musiała odpowiadać na moje pytanie. Poderwałam z lekka plecy, po czym zmarszczyłam brwi w zmartwieniu.

— Co się dzieje Alex?

— Czy... czy mogłybyśmy się spotkać, nim wyjedziesz z Grand City?

— Kiedy i gdzie?

— Dzisiaj wieczorem? — zapytała niepewnie.

— Gdzie dokładniej?

— Może być kawiarnia, do której chodziłyśmy za czasów szkolnych?

— Jasne. Dziewiętnasta?

— Dziewiętnasta — przytaknęła.

— Alex, mam się bać?

— Nie. Ale... obiecaj, że mimo wszystko nie będziesz miała mi za złe.

— Alex, zaczynam się naprawdę martwić...

— Obiecaj.

— Najpierw powiedz o co chodzi — dociekałam.

— Do zobaczenia, kocham cię — Alex po tych słowach rozłączyła się, zostawiając mnie z niepewnością, która wypełniała moją głowę przez cały dzień.

Panie dbające o dom przyniosły mi walizkę, lecz mimo wszystko nie było zbyt wiele rzeczy, które musiałabym spakować. Carla o dziwo znalazła dla mnie czas, wciskając mi kilka swoich sukienek, jak i kosmetyków.

— Carla, czy ty widziałaś moją figurę? W porównaniu do ciebie, wyglądam jak kwadrat.

— Głupia — obruszona rzuciła we mnie sukienką — Masz kształty Cindy. Nie wyglądasz jak Kim Kardashian, ale masz delikatne wcięcie w tali i zaokrąglone pośladki. A to już wiele.

Przechyliłam głowę, unosząc brew, na ten gest westchnęła, po czym sięgnęła po swój telefon, który leżał na materacu łóżka. Urządzenie zawibrowało dwukrotnie, jednak momentalnie przestało, gdy brunetka odblokowała urządzenie. Uważnie wpatrując się w ekran, jęknęła z niezadowolenia, po czym wystukała coś opuszkami palców, by następnie zablokować telefon.

— Ja też muszę się pakować. Mam nadzieję, że przyjedziesz na wybór mojej sukni ślubnej — posłała mi uśmiech, a ja odwzajemniłam jej gest.

— Postaram się. I dziękuję za wszystko.

— To ja dziękuję — odpowiedziała z wdzięcznością, po czym wstała z łóżka, by następnie mocno mnie przytulić. — Do zobaczenia Cindy.

— Do zobaczenia Carla — mocniej ją uścisnęłam, licząc na to, że naprawdę jeszcze kiedyś się spotkamy. Lecz nie miałam pojęcia, jak wysoka będzie tego cena.

Dalsza część dnia ślimaczo ciągnęła za sobą godziny. Próbowałam skupić się na pracy, lecz telefon Alex, jak i to co zrobił Dragon w nocy, nie pozwalało mi się skupić na projekcie. Non stop zmieniałam koncepcję, lecz w rezultacie żadne nie przypadły mi do gustu.

Dimy nie spostrzegłam dziś ani razu, co zdołało mnie zdziwić, ponieważ zawsze do mnie zaglądał. Poczułam dziwną pustkę, jak i zmartwienie na myśl, że coś mogło mu się stać. Powolnymi krokami zbliżała się godzina siedemnasta, a ja wciąż nie wspomniałam słowem Nero o tym, że dziś wychodzę. Normalnie bym się tym nie przejęła, ale zważając na sytuację w jakiej się tu znalazłam, tą informację uznałam za istotną dla niego samego. Nie chcąc mu przeszkadzać, napisałam szybkiego smsa, lecz zamiast odpowiedzi tekstowej, usłyszałam szybkie pukanie do drzwi.

— Tak?

Nero wszedł bez zawahania, przymykając z lekka drzwi.

— O dziewiętnastej, tak?

— Zgadza się — przytaknęłam, stojąc tuż obok walizki, którą chwilę temu jeszcze pakowałam.

— Dlaczego nie wspominałaś wcześniej?

— Myślałam, że przekaże to Dimie, ale nie widziałam go dzisiaj.

— Dima leczy grzechy poprzedniej nocy.

Uśmiechnęłam się wspominając pijanego Fabio, którego spotkałam w nocy, gdy wybiegłam z pokoju Dragona.

— Chyba wszyscy dobrze się bawili.

Nero prychnął, przeczesując dłonią włosy.

— Aż za dobrze. Przez tych imbecyli wszyscy mają więcej roboty. Dragon i Lorenzo już od rana zapieprzają na mieście — nerwowy ton blondyna wskazywał na to, iż jemu wcale nie było do śmiechu. — Ktoś cię podstawi pod kawiarnię. Bądź pod telefonem, okej?

Próbując zignorować wspomnienie o Dragonie posłałam w jego stronę współczujący uśmiech.

— Jasne. Dziękuję.

Blondyn zerknął w stronę otwartej walizki, by następnie spojrzeniem ponownie wrócić do mnie.

— Czyli już postanowione? — przetarł palcem po dolnej wardze, by następnie schować dłonie do kieszeni.

— Postanowione. Niedługo będę jedną z tych, które narzekają na chodzenie do pracy i na brak pomysłów na obiad.

— Pamiętaj, że drzwi tego domu zawsze stoją dla ciebie otworem.

Wsłuchiwałam się w jego słowa, patrząc na Nero bardziej rozczulona. Od zawsze był tym, który zdawał się być dobrym w tej całej szajce ''łobuzów'' i był. Nawet z daleka mogłam dostrzec to, jak obowiązki, które na nim ciążyły przygnębiały go. Potrzebował odpoczynku, jak i odsapnięcia od całego zła, którego go spotkało.

— Bardzo dziękuję, naprawdę.

— Miłego wieczoru blondi. Nie pakuj się w kłopoty.

Skrzywiłam się, klnąc w duchu słowa, które wypowiedział Nero.

— Te słowa działają na mnie niczym klątwa. Zawsze gdy ktoś je wypowiada dzieje się coś złego.

— Dobrze, więc wpakuj się w kłopoty. Być może zadziała w odwrotną stronę?

Prychnięcie niekontrolowanie wydostało się spomiędzy naszych warg. Nero puścił w moją stronę oczko, po czym ruszył w stronę wyjścia z pokoju.

~ . ~

Spojrzałam nerwowo na wyświetlacz telefonu, dostrzegając, iż jestem spóźniona dziesięć minut. Nerwowo podrygiwałam nogą, próbując powstrzymać chęć zagryzienia wargi, by nie najeść się błyszczyka. Gdy tylko samochód zatrzymał się przed wyznaczonym miejscem, wyskoczyłam z pojazdu jak poparzona i pognałam w stronę kawiarni.

Dziwnie było czuć zapach spalin, słyszeć gwar rozmów i widzieć tłumy ludzi, którzy wiecznie się gdzieś spieszyli. Przechodząc przez przez szklane drzwi, od razu dostrzegłam siedzącą Alex przy jednym ze stolików, w rogu kawiarni. W momencie gdy ruszyłam w jej stronę, podniosła głowę znad menu i dostrzegając mnie, posłała w moją stronę promienny uśmiech. Wyglądała przepięknie, jak zawsze. Proste włosy, były z lekka wyciągnięte na szczotkę, dzięki czemu sprawiały wrażenie puszystych i lekkich. Delikatny makijaż oczu, podbity został soczystą czerwienią na ustach, a biała hiszpanka, jak i dżinsy, które na sobie miała, idealnie ze sobą współgrały.

Wstała z siedzenia, gdy zbliżyłam się do stolika, po czym obie rzuciłyśmy się w objęcia. Delikatny, jak i świeży zapach truskawek kojarzył mi się tylko i wyłącznie z nią, gdyż tylko ona z moich znajomych pryskała się owym zapachem.

— Cześć pszczółko — objęła mnie mocniej, po czym rozluźniła swój uścisk. Odsunęła się z lekka, po czym kładąc dłonie na moich barkach, zlustrowała mnie z góry na dół.

— Wyglądasz przepięknie!

Moje włosy w przeciwieństwie do Alex były jak zawsze powykręcane, choć dziś miały swój dzień i wyglądały całkiem znośnie. Postawiłam na makijaż, który nie rzucał się w oczy. Tusz wydłużający rzęsy, żel do brwi, róż, jak i bronzer oraz błyszczyk, dający delikatny, jak i naturalny efekt. Mogłabym powiedzieć, iż zgrałam się praktycznie ubiorem z Alex. Jednak ja miałam na sobie żółtą bluzkę, odsłaniającą nieco dekolt, jednak dżinsy z wysokim stanem, były tego samego kroju, jak i tej samej marki co mojej przyjaciółki.

Choć wiedziałam, że Alex z jakiegoś powodu mnie tu ściągnęła, nie mogłam przestać się uśmiechać na jej widok. Nasz wspólny czas został zaniedbany i wiedziałam, że tkwiła w tym głównie moja wina. W momencie gdy obie zajęłyśmy miejsca naprzeciw siebie, Alex momentalnie zgasła, a cała radość z niej wyparowała.

— Alex, wszystko w porządku? — zapytałam zmartwiona, chwytając jej dłoń spoczywającą na stoliku.

— Tak — skinęła głową, rozglądając się po wnętrzu. — Trochę się tu zmieniło, prawda?

Rozejrzawszy się, lustrowałam z uwagą niebieskie ledy kafejki, stoliki przypominające chmury, jak i błękitną ladę, za którą kryło się wiele ciast, jak i różnorodnych kaw.

— Zmieniło i to na lepsze — przytaknęłam.

— Może kawa i ciasteczko?

— Co za pytanie — momentalnie chwyciłam w dłonie menu, czytając każdą z pozycji.

Wiedziałam, iż robi wszystko by odwlec temat rozmowy przez który tu byłam. Chciałam zachować się wobec niej dobrze i dać jej czas, aby uspokoiła to, co szalało jej w głowie.

— Nawet nie muszę pytać, bo wiem co wybierzesz — odpowiedziała dumnie, zerkając na mnie znad karty. — Szarlotka z lodami i Carmel latte macchiato.

Spojrzałam na nią z uznaniem, po czym delikatnie przytaknęłam głową.

— Dobrze, a ty... — zaczęłam, przeglądając w zamyśleniu różnorodne ciasta. — Brownie z bananami i... — zrobiłam z ust dzióbek udając, że się zastanawiam — I do tego Mocha.

Alex odłożyła menu, by następnie cicho zaklaskać dłońmi.

— Brawo, pamiętasz. Przez chwilę myślałam, że wybierzesz klasyczne brownie, ale masz szczęście, że zdecydowałaś się na te z bananami.

Młoda kelnerka, z kucykiem na głowie, odziana w barwy kawiarni podeszła do naszego stolika, by przyjąć zamówienie. Z głowy wyrecytowałam każdą pozycję, na co przyjaźnie się uśmiechnęła i poinformowała o czasie jego realizacji, po czym oddaliła się.

— Więc... — zaczęła Alex, zagryzając dolną wargę. — Jak to było?

— Jak było z czym?

— No z tą bazą.

Westchnęłam ciężko, po czym spuściłam wzrok w dół i podpierając jedną ręką głowę, drugą położyłam na stoliku. Opuszek palca, zaczął kreślić różne wzory na niedużym, błękitnym blacie. Spojrzenie Alex pozostawało wyczekujące, tak więc wiedziałam, że nie ominie mnie temat Dragona,

— Eh... to nie było do końca tak. Po prostu... nie przespałam się z nim w ''klasyczny sposób''

Alex poprawiła się na krześle, po czym oparła przedramiona o stolik i lekko nachyliła się ku mnie.

— Polizał nadzienie lizaka? — szepnęła

— O matko, Alex! — obruszyłam się, rozchylając swoje wargi.

— No co? To normalna sprawa. Ludzie robią naprawdę inne i to bardziej okropne rzeczy. A baza, to baza. I tak szacun, że ją przekroczył.

— Twoją też ktoś przekroczył, że tak to ciągniesz?

Zamilkła. Jej wargi z lekka się rozchyliły, lecz tą chwilową ciszę przerwała kelnerka, podając nam jedzenie do stolika.

— Smacznego — uśmiechnęła się, po czym odeszła.

— Mogłam zamówić szarlotkę — jęknęła Alex, patrząc na mój talerzyk.

— Zawsze to mówisz, a i tak zamawiasz to samo — zaśmiałam się, upijając łyk kawy.

— A więc? — dociekałam.

— Myślisz, że faceci też rozmawiają o tym co robili w łóżku z nami? — zapytała Alex, nabierając trochę ciasta na widelczyk.

Odwlekała rozmowę, co nie świadczyło nic dobrego.

— Myślę, że tak. Ale myślę też, że rozmawiają w nieco inny sposób — odpowiedziałam, zanurzając łyżeczkę w gałce lodów.

— Ciekawe czy dla nich takie zbliżenia czasami mają znaczenie. Wiem, że nie odbierają tego tak jak my. Ale coś muszą w końcu czuć.

Wspomnienie Dragona i licznych dziewczyn w domkach, czy też Hailey, którą miałam okazję poznać osobiście, pojawiło się momentalnie przed oczyma. Powstrzymałam chęć ukazania wstrętu na twarzy, skupiając uwagę na szarlotce przede mną.

— Jeżeli coś to dla nich znaczy, to z pewnością będziesz o tym wiedzieć — odpowiedziałam, próbując pohamować inne cisnące się na usta słowa.

— Myślisz, że dla Dragona coś to znaczyło?

Przygryzłam policzki w chęci powstrzymania otworzenia ust. Zadała mi pytanie, na które nie potrafiłam odpowiedzieć. Czy dla niego coś to znaczyło? Czy dla mnie coś to znaczyło?

Nie mogłam iść w zaparte i twierdzić, że nie. Nie dałabym się dotknąć nikomu w sposób, w jaki zrobił to Dragon. Mimo tego co przeszłam, to z nim przeżyłam najwięcej zbliżeń. To Dragon zawsze starał się uciszyć moje demony, co mimo wszystko nie mogło go w pełni usprawiedliwić — ani uczynić dobrym.

— Nie sądzę.

— A dla ciebie Cindy?

Przełknęłam z trudem kawałek ciasta, starając się nie okazać jak ciężki był to dla mnie temat.

— Wiesz jak jest...

— To się źle skończy. Uważam, że powinnaś mu powiedzieć. Wszyscy powinni, zanim on się sam dowie i rozniesie całe Grand City.

— To co my uważamy Alex nikogo nie obchodzi. Nie mogę stanąć na drodze Nero. Szanuję jego zdanie i decyzję.

— Ale Nero nie powinien mieć w tej kwestii nic do powiedzenia. Nero, ani nikt inny nie jest wami. To wy powinniście zadecydować o własnym losie. Sama nie wierzę w to, że staje po jego stronie, ale Dragon sam powinien wiedzieć co jest dla niego dobre. Traktujecie go jakby był kostką lodu, a prawda miałaby być słońcem, która go roztopi.

— Alex, Dragon wręcz zamarza. I uwierz, nic nie jest w stanie go roztopić.

— Więc przestańcie. Przecież ten facet to jedna, wielka kupa mięsa, a robicie z niego jajko.

— To jajko, czy lód? — zapytałam, popijając kawę.

— Jedno i to samo gówno. Upuścisz i się rozpieprzy.

Prychnęłam, zasłaniając usta.

— Dobra, teraz nawet nie próbuj zmieniać tematu. Czego miałabym ci nie mieć za złe? — spojrzałam na nią znacząco, przez co nerwowo poprawiła blond włosy, które zdołały opaść na jej twarz.

— Tylko się wysiusiam i obiecuję, że przejdę do rzeczy.

Zmrużyłam oczy, po czym wskazałam na nią palcem.

— Masz pięć minut.

Uniosła dłonie w celu poddania się, jednak nerwowy śmiech pozostawał wiele pytań.

W momencie gdy Alex przeszła na drugą stronę kawiarni, wyjęłam z torebki telefon, jednak nim odblokowałem urządzenie w pomieszczeniu rozległ się ogromny huk. Dźwięk tłuczonego szkła, szuranych krzeseł, jak i głośnych krzyków rozszedł się w kawiarni. Instynktownie schyliłam głowę, upadając na ziemię. Zakrywając rękoma głowę odwróciłam się w stronę wyjścia, dostrzegając, że szyba na której wisiały ledy, zniknęła. Na ziemi leżało szkło, resztki szyldu kawiarni, jak i ludzie, którzy chowali się pod stołami. Wymalowana panika na ich twarzy sprawiła, iż moje serce zaczęło bić kilkukrotnie szybciej...





BUZIOLE I DO NASTĘPNEGO!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top