14. On dla mnie ryzykował.

Pov Cindy :

Oderwałam czoło od jego, po czym uniosłam głowę. Dragon również wykonał ten sam ruch sprawiając, że patrzyliśmy sobie w oczy, w tym momencie pojawiła się jakaś dziwna siła, która nas do siebie przyciągała.

Żył, oddychał, mówił do mnie...

Niemal nie wypowiedziałam czegoś, czego mogłabym żałować. Czegoś, co mogłoby pogrążyć nie tylko mnie, ale również i Nero, Fabio, Lorenzo oraz Dimę.

Patrzyłam w głęboką czerń, w dalszym ciągu uciskając jego ranę. Moje wargi rozchyliły się w momencie, gdy lustrowałam jego twarz. Światło księżyca oświetlało mocno zarysowaną szczękę, prosty nos, duże oczy i usta, które niemal prosiły się o delikatne muśnięcie.

— Co miałabym zrobić? — Wyszeptałam — musisz jechać do lekarza Dragon. Zawiozę cię sama, skoro nie możemy się z nikim skontaktować — starałam się opanować drżący głos, gdy zerkałam na ręce, pokryte krwią.

Kącik jego ust drgnął. Szorstkie dłonie poruszyły się, sunąc w górę ud, by następnie zatrzymać się przy podwiniętym materiale sukienki, przez co z moich warg wydostał się głośny, drżący wydech.

Byłam z nim sam, na sam...

Jego milczenie, było gorsze od krzyku, a cwaniacki uśmiech gorszy, niż niewzruszona twarz. Dragon przez ten długi czas zmienił się. Nero mówił prawdę. Stał się znacznie bardziej nieobliczalny, przez co ciężko było mi cokolwiek z niego odczytać.

— Dragon — przywołałam jego przydomek, mocniej naciskając na ranę.

— Jak ty się tu znalazłaś? — zapytał, zaczynając powoli gładzić moje uda swoimi kciukami.

Starałam się powstrzymać chęć zrzucenia jego dłoni, skupiając się jedynie na jego ranie. Namiastka dreszczu przebrnęła przez moje ciało, jednak w dalszym ciągu starałam się pozostać niewzruszona.

— Może najpierw zajmiemy się tym, że krwawisz i zejdziesz mi tu Dragon, jeżeli nie zareagujemy.

— Chcesz się odwdzięczyć, rycerzu?

Spojrzałam na jego twarz, uświadamiając sobie jak spojrzenie czarnych oczu, na mnie ciążyło.

— Nie chcę byś umarł tuż pode mną.

Czy nie chciałam?

Oczywiście, że nie, choć wiem że powinnam. Powinnam być niewzruszona tym, że krwawi i tym, że może go zabraknąć. Tak by czuła Alex. Jednak ja nie potrafiłam. Nie potrafiłam być tą, która zwalczyłaby swoją przeszłość rozsądkiem. Zbyt mocno kierowałam się uczuciami, które wypierałam przez ostatni czas. Mnie, jak i Dragona łączyło coś, czego nie byłam w stanie opisać słowami.

— Princesa, nie zjawiłem się tam, bo było mi cię szkoda. To był zwykły przypadek, że to ja cię znalazłem. Weszło nas tam dwóch — mówił bez wzruszenia, delikatnie zaciskając dłonie na moich udach. — Zrobiłem to dla Nero, bo blondas cię ceni.

W mojej głowie powstawało tyle myśli, tyle słów, które pragnęłam powiedzieć Dragonowi. Siedziałam na nim, próbując zatamować krwawienie, sam na sam, z wiedzą, za którą z pewnością by mnie zabił.

Ze względu na Nero zawsze myślałam o słuszności decyzji. O rozsądku, jakim się kierował, lecz teraz. Teraz myślałam o Dragonie. O tym, co tak właściwie ten mężczyzna w tym momencie czuje. Co by poczuł, gdyby się dowiedział o tym co każde z nas ukrywa przed nim samym.

Dragon w pewnym sensie był bezbronny.

Wielki, pokryty tatuażami potwór, był zdany na ludzi, którzy nie do końca karmili go prawdą.

Gdyby tylko wiedział, że to Nero zrobił dla niego, że zrobił to ze względu na obietnicę, którą mu złożył...

— Ale zrobiłeś — powiedziałam, postanawiając nie mówić nic więcej.

Dragon zbliżył twarz do mojej szyi, muskając z lekka swoim oddechem skórę. Jego zapach stał się intensywniejszy, przez co przełknęłam z trudem ślinę.

— I nie żałuję — skwitował ochryple, muskając ustami miejsce tuż pod uchem. — Zrobiłbym to kolejny raz, za gwarancję dostania instagrama — szepnął tuż przy moim uchu, przez co wargi z lekka się o nie otarły.

Mimowolnie kącik moich ust delikatnie drgnął. Dragon w przeciwieństwie do mnie, miał chęć na dokuczanie sobie nawzajem.

— Jak dasz się zaciągnąć do lekarza, to nawet cię zaobserwuję.

Nie widziałam jego twarzy, lecz czułam jak mięśnie delikatnie na się poruszają. Wyobrażenie jego uśmiechu sprawiło, że moje serce przyspieszyło. Dragon smagnął koniuszkiem nosa moją szczękę, po czym poruszył dłońmi, znajdującymi się na udach. Dosłownie tak, jakby jedynie zapragnął przypomnieć o ich pozycji, jak i obecności.

— Pachniesz kokosem — odgłos wdychanego powietrza przez nozdrza, wypełnił pomieszczenie pojazdu, a przyspieszający puls niemal go zagłuszył. — Lubię zapach... — przerwał, by złożyć delikatny pocałunek na szyi — i smak kokosa — dokończył, przez co z moich ust wydostał się drżący wydech.

Nie zrobi niczego,czego byś nie chciała Cindy. Nie skrzywdzi cię tak, jak mężczyzna podczas porwania.

Zapragnęłam ponownie zepchnąć jego dłonie, lecz coś mnie powstrzymywało. Jakby czerwona ciecz, przyczepiła je tam niczym klej. Nie byłam w stanie oderwać dłoni. W mojej głowie pojawiła się chora myśl, że gdy tylko to zrobię, to nie odwrócę biegu czasu i on umrze.

— Dragon... — zaczęłam, na co wzmocnił uścisk, przyciągając mnie znacznie bliżej swojego ciała.

Przez niespodziewany ruch, otarłam się o krocze Dragona, a nieokreślony dźwięk wydostał się spomiędzy moich warg. Czułam pod materiałem sukienki bijące od niego ciepło, które niemal otulało całe moje ciało.

Skąpe odzienie nieco się uniosło, przez co znaczna większość ud została wyłoniona na wierzch. Sukienka w dalszym ciągu przysłaniała to, co powinna zakrywać, jednak mimo to, czułam się przed nim nieco obnażona.

— Skąd się tu wzięłaś Cindy? — Dragon wtórnie zadał pytanie, a ja zapragnęłam zapaść się pod ziemię.

— Przybyłam na rumaku, jak prawdziwa rycerka.

Dragon prychnął, odsuwając ode mnie głowę.

— Spójrz na mnie.

Niepewnie Uniosłam spojrzenie, napotykając czarne jak przepaść oczy.

— Nie lubię, gdy ktoś unika odpowiedzi — przysunął mnie jeszcze bliżej, przez co znacznie mocniej otarłam się o jego spodnie.

Czując niewielkie wybrzuszenie, otworzyłam szerzej oczy, delikatnie rozchylając wargi.

Dragon o niczym nie wiedział, nikt o niczym nie wiedział... prócz domyślająca się Carla.

— Lepiej, żebyś usłyszał to od kogoś innego.

— Ale to ty tu jestes, wiec chce usłyszeć to od ciebie.

— Chcieć, a móc to dwie inne rzeczy.

Dragon zacisnął dłonie na moich udach, przez co spomiędzy warg wydostał się niekontrolowany jęk.

— Jesteśmy tu sami Cindy. Nie boisz się? — mówił spokojnie, lecz właśnie to wzbudzało mój niepokój.

— A powinnam? To ty jesteś tu ranny — odpowiedziałam kąśliwie, momentalnie zerkając na ranę.

Nie mogąc się powstrzymać, patrzyłam na jego twarz, dostrzegając to, jak powstrzymuje drgający kącik ust. Jedna z jego dłoni zaczęła wędrować ku górze i gdy już miałam zareagować, dźwięk z zewnątrz sprawił, że Dragon odwrócił głowę wpatrując się w szybę. Powędrowałam spojrzeniem za nim, by lustrować ciemne otoczenie.

— Słyszałeś? To była gałąź? — zapytałam, próbując cokolwiek dostrzec z zewnątrz.

Szum drzew, jak i ciemność, czyniły to miejsce znaczniej przerażającym, niż powinno być, a ja powinnam obawiać się o własne życie, lecz tak nie było. W pobliżu Dragona czułam się inaczej. Znacznie bezpieczniejsza, nawet zważając na fakt, iż był ranny.

— Na tył — w dalszym ciągu jego głos był spokojny, lecz całe ciało znacznie się spięło. Uważnie lustrował otoczenie ściągając ze mnie dłonie.

— Nie ma mowy — zaoponowałam. — Gdzie masz broń? — rozejrzałam się po wnętrzu, jednak nie byłam w stanie dostrzec przedmiotu, którego poszukiwałam.

— Na tył i to już — tym razem jego głos wyrażał to, jak bardzo stał się czujny.

Spojrzałam to na niego, to na ranę. Moje drżące dłonie w dalszym ciągu spoczywały w tym samym miejscu, przez co nie potrafiłam się ruszyć.

— Dragon, umiem strzelać — powiedziałam twardo, próbując nie spuścić z niego spojrzenia. — Poradzę sobie, tylko powiedz, gdzie masz ten cholerny pistolet.

Dragon uśmiechnął się cierpko, jednak nie spuszczał wzroku z szyby, w której wypatrywał źródła nieznajomego dźwięku.

— A ty zacznij słuchać. Zabieraj tyłek na tył i siedź cicho.

Zacisnęłam zęby, z trudem puszczając ranę, z której sączyła się niewielka ilość krwi. Dłonie, pokryte czerwoną cieczą wędrowały po ciele Dragona, przez co jego spojrzenie tym razem skierowało się w moją stronę.

— Co ty do kurwy robisz? — warknął, jednak ja nie zareagowałam.

Gdy tylko poczułam broń, za paskiem spodni chwyciłam ją, na co Dragon złapał moje dłonie, powstrzymując jej wyjęcie.

— Nie graj rycerza.

— A ty wybawiciela Dragon.

Nie spuszczałam wzroku z czarnych tęczówek, w dalszym ciągu trzymając broń. Nie zamierzałam udawać odważnej, zamierzałam bronić siebie, jak i Dragona.

— Wypad. Na. Tył. Już.

Zacisnęłam zęby, wyszarpując się z jego uścisku. Ciemne brwi Dragona zmarszczyły się w niezadowoleniu, podczas gdy w aucie rozbrzmiał dźwięk przeładowania broni.

— Jest pusta Cindy.

Otworzyłam szerzej oczy, przyglądając się magazynkowi, który jak mówił Dragon, był pusty. Przełknęłam z trudem, gdy po raz kolejny usłyszałam dźwięk łamiącej się gałęzi.

— Na tył, już — warknął, podejmując próbę ściągnięcia mnie z kolan. — I nie wychodź stamtąd, chociażby nie wiem co, rozumiesz?

Skinęłam głową, choć w środku wiedziałam, że nie robię tego zgodnie z tym co myśle, i z tym co bym zrobiła.

Niezgrabnie wstałam z kolan Dragona i nie zważając na sukienkę, która podciągnęła się zbyt wysoko, dostałam się na tylnie siedzenia. Czarne tęczówki uważnie lustrowały każdy mój ruch, przez co wystarczyło jedno spojrzenie, bym wiedziała co mam zrobić. Padłam na kolana, kuląc się najbardziej, jak tylko było to możliwe, dzięki czemu stałam się niemalże niewidoczna. Czułam, jak zimno przepływa przez moje ciało, gdy zgięta spoczywałam między siedzeniami. Przymknęłam oczy, próbując wymyślić coś, co mógłby pomóc Dragonowi. Był ranny, a do tego ktoś kręcił się wokół miejsca, w którym przebywaliśmy.

Ciemnego miejsca, w które sama bym nie przyszła...

Siedzenie wydało z siebie skrzypiący dźwięk, a drzwi się otworzyły przez co wiedziałam, iż Dragon wyszedł z samochodu. Zimny dreszcz przywołał strużkę potu, który spłynął po moim czole. Całe ciało zdawało się stać lepkie, a oddech znacznie bardziej drżący.

Drzwi się zatrzasnęły, a ja kolejny raz drgnęłam.

Myśl Cindy...

Do samochodu przyszłam z bronią, lecz upuściłam ją przed drzwiami, od strony kierowcy a na dodatek, nie byłam pewna, czy aby na pewno była naładowana.

Przez moment nastała cisza, by następnie rozbrzmiał dźwięk jęknięcia, jak i odgłos łamanych gałęzi. Oddech ugrzązł mi w gardle, przez co oczy momentalnie się zaszkliły. Odgłosy walki rozbrzmiały w moich uszach , przez co nerwowo poprawiłam swoją pozycję, zerkając przez nieco zaparowaną szybę. Zamrugałam wielokrotnie, by wyostrzyć obraz, który widniał tuż przed moimi oczyma.

Ręka Dragona zamachiwała się z każdą sekundą coraz mocniej, jak i szybciej, a jęki faceta zaczynały brzmieć bełkotliwie. Nie byłam w stanie usłyszeć co dokładnie mówił, gdyż drzwi od samochodu w dalszym ciągu były zamknięte, a walczący Dragon z przeciwnikiem znajdowali się kilkanaście kroków dalej. Zaciskałam dłonie na klamce, chcąc wyjść na zewnątrz, lecz nie byłam pewna swojego, gdyż nie wiedziałam jak mogłabym mu pomóc. Jednak obawa minęła tak szybko, jak przyszła, gdy dostrzegłam w oddali poruszającą się postać. Zza drzewa wyłonił się mężczyzna, którego Dragon zdawał się nie zauważyć.

Zamrugałam, myśląc ze to jedynie złudzenie, jednak gdy postać się zbliżała do nieświadomego Dragona, który w dalszym ciągu zamachiwał się ku mężczyźnie leżącym pod nim, coś we mnie pękło.

Broń w bagażniku — szepnęłam sama do siebie.

Nie mając pojęcia czy aby na pewno jest naładowana, przesunęłam się na siedzenie obok, by następnie chwycić za klamkę drzwi. Otworzenie ich bezdźwięcznie z drżącymi dłońmi, było ogromnym wyzwaniem, lecz nie byłam w stanie tak po prostu patrzeć, jak ktoś go krzywdzi.

Mogłam krzyknąć, lecz wiedziałam, że zwróciłabym w owym momencie uwagę napastnika, a Dragon w dalszym ciągu krwawił, i nie mogłam nic z tym zrobić. Uczucie bezradności zepchnełam na dalszy plan, gdyż teraz zamierzałam walczyć — razem z Dragonem.

Otworzyłam drzwi, zatrzymując się, by następnie spojrzeć przez ramię. Szyba w dalszym ciągu pozostawała zaparowana, lecz w owym momencie byłam w stanie dostrzec, iż mężczyzna jest coraz bliżej. Utwierdzając się w przekonaniu, że nikt mnie nie usłyszał, wyszłam z samochodu, by następnie pochylona, ruszyć w stronę bagażnika. Tył samochodu, skierowany był ku budowli, przypominającej nieco szopę, przez co spostrzeżenie mnie, było nieco trudniejsze.

Jednak byłam świadoma tego, iż dźwięk otwieranego bagażnika, da mi jedynie sekundy, nim oczy każdego z mężczyzn, zwrócą się w moją stronę.

On dla mnie ryzykował...

Przełknęłam z trudem, po czym wypuściłam z warg drżący wydech. Owe gesty, miały choć w drobny stopniu ostudzić buzujące emocje, lecz rezultat był odwrotny. Z każdym kolejnym oddechem, myśli kłębiły się z namacalna siłą, a stres rósł do granic możliwości.

Zbyt dużo myślisz, Cindy...

Poderwałam się na równe nogi, lecz w dalszym ciągu nikt mnie nie dostrzegł. Czarny Suv, zasłaniał mnie całą, a odgłos bijatyki rozbrzmial na nowo, dając  znak, iż do walki musiał wkroczyć kolejny mężczyzna. Owy moment, przesądził wszystko. Nie byłam w stanie dostrzec co się dzieje, przez co niepewność, jak i złość przemawiały ze zdwojona siłą.

Choć rozsądek kazał pozostać mi w miejscu, które wskazał Dragon, tak ja nie byłam w stanie tego uczynić. Zaciskając zęby, ruszyłam w stronę bagażnika, po czym otworzyłam go, wyciągając w pierwszej kolejności broń. Była niewielkich rozmiarów, lecz nawet mimo to, nie zdołałam utrzymać ją jedna ręką. Tata uczył mnie, jak odpowiednio posługiwać się bronią i jaką pozycję należy przyjmować podczas strzału. Zamknęłam drzwi bagażnika, a oczy Dragona, jak i czającego się mężczyzny spoczęły na mnie. Nie byłam w stanie dostrzec twarzy Dragona, gdyż ciemność spowiła otoczenie, w którym się znajdowaliśmy, jednak mogłam sobie jedynie wyobrazić jej wyraz, jak i słowa, które kierował w moją stronę wyklinając mnie w niebogłosy.

Przełknęłam z trudem, by następnie zacisnąć dłonie na broni i rozszerzyć delikatnie nogi, wypinając nieco pupę w tył. Wyprostowałam ręce, mając nadzieję, iż celuję prosto w stronę mężczyzny, który właśnie podnosił coś z ziemi. Ciemność stała się nieco przyjazna dla oczu, dzięki czemu znacznie łatwiej było mi rozpoznać kształty, a także z lekka mniej widoczne twarze mężczyzn.

Spoczywający napastnik pod Dragonem nie wydawał oznak życia, jednak ten stojący tuż za nim, zamachnął się w momencie w którym pociągnęłam za spust. Huk wystrzału rozbrzmiał w ciszy, jaka otaczała nas z każdej strony, a przerażająca ciemność sprawiała, że owy dzwiek, był czymś znacznie mroczniejszym.

Zesztywniałam, gdy mężczyzna pod Dragonem chwycił go za szyję, w momencie gdy drugi wymierzył mu gałęzią cios w tył głowy, przez który opadł na ziemię.

Trzymając w dłoni przedmiot, którym zdołał obezwładnić Dragona, ruszył w moją stronę, przez co każdy mięsień niemal napiął się boleśnie, wywołując z lekka skurcz. Przełknęłam z trudem, by ruszyć do samochodu. To jak szybko zdołałam do niego wsiąść i wcisnąć się na fotel kierowcy, było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.

Drżącymi dłońmi starałam się odnaleźć kluczyk, który ku mojemu zaskoczeniu w dalszym ciągu spoczywał w stacyjce. Zerknęłam w szybę, przez co serce zabiło szybciej. Mężczyzna znajdował się zbyt blisko, a gdy usłyszałam dźwięk szarpnięcia klamki, mój oddech przyspieszył. Przekręciłam kluczyk w stacyjce, jednakże nie zdołałam ruszyć, ani odpalić samochodu. Nieznajomy mężczyzna zdołał wtargnąć do środka, powstrzymując moje zamiary. Piwne oczy zmierzyły mnie wściekłym spojrzeniem, a pokiereszowana twarz, oznaczała, iż walka z rannym Dragonem, nie była łatwa.

— Zostawiasz chłoptasia? — zapytał kąśliwie, chwytając w dłoń moje gardło.

Nie zdołałam odpowiedzieć, gdyż ręka zacisnęła się niczym boa dusiciel. Nieco lepka skóra, drażniła moją szyję, a oddech świadczył o tym, iż mężczyzna próbował zatuszować picie alkoholu miętową gumą do żucia, którą w dalszym ciągu miał w ustach.

— Celowanie w ciemności słabo ci idzie blondyna — zacisnął dłoń, przez co powietrze, które jeszcze chwile temu byłam w stanie zaczerpnąć, zatrzymało się. — Zaraz, zaraz — wymamrotał. — Ja cię skądś znam — uśmiechnął się cynicznie, lustrując uważnie moją, jak mogłam zgadywać poczerwieniałą już twarz.

Prześledziłam wzrokiem otoczenie, które byłam w stanie dostrzec, lecz poza kierownica, widziałam jedynie twarz mężczyzny, która nie wyrażała żadnych dobrych emocji. Chwyciwszy dłonią jego nadgarstek, zapragnęłam go odepchnąć, lecz to była nikła walka. Kolorowe plamy stawały mi przed oczyma, i już miałam je zamknąć, gdy piwne oczy wytrzeszczyły się, a z rozchylonych warg, wydostał się głośny, choć z lekka zduszony dźwięk. Uścisk na gardle znacznie się poluzował, a mężczyzna zdawał się być oszołomiony.

Zaczerpnęłam powietrza, gdy nagle ostrze przedostało się przez gardło mężczyzny, a czerwona ciecz momentalnie rozpryskała się po wnętrzu samochodu, mojej twarzy, jak i dekolcie. Otworzyłam szeroko oczy, lecz krzyk, który tak pragnął rozbrzmieć w moich uszach, pozostał jedynie w mojej głowie. Zszokowana patrzyłam jak nóż zostaje wyjęty z jego gardła, a ciało opadła bezwładnie na ziemię.

Wciąż z rozchylonymi, jak i nieco zamglonymi oczami wpatrywałam się w twarz Dragona, na której również można było dostrzec ślady walki. Stłumiłam jęk rozpaczy, gdy ujrzałam go całego i zdrowego.

— Jesteś chodzącym kłopotem rycerko — zacytował ostatnie określenie, lecz nawet to nie zdołało wzbudzić we mnie uśmiechu. — Tym razem czekaj tutaj i się nie ruszaj — powiedział oschle, by następnie zatrzasnąć za sobą drzwi.

Nie patrzyłam na to co robił, gdyż zamknęłam oczy próbując uspokoić swój oddech. Z zewnątrz słyszałam jedynie otwarcie, jak i zamknięcie, klapy bagażnika, by następnie drzwi od strony kierowcy, gdzie siedziałam, zostały otworzone. W dalszym ciągu miałam zamknięte oczy, lecz muśnięcie nieco szorstkiego opuszka palca sprawiło, iż je otworzyłam. Nie zdołałam się zorientować, że płakałam, gdyż łzy spłynęły niekontrolowanie po moich policzkach. Dragon milcząc, wyciągnął mnie z samochodu, a ja omal nie zwymiotowałam, gdy stanęłam nogą na zwłokach mężczyzny, którego zabił na moich oczach.

— Nie patrz na niego — powiedział oschle, by następnie wciągnąć mnie na swoje kolana.

Gdy tylko usiadłam na nim okrakiem, Dragon ponownie zamknął za sobą drzwi samochodu, ciężko wzdychając. Choć byłam roztrzęsiona, a obraz ostrza przebijającego gardło migało mi przed oczyma, spojrzałam w stronę rany, z której w dalszym ciągu ciekła krew.

— Wykrwawisz się... — Wydukałam. — Proszę, daj mi poprowadzić i pojechać do lekarza.

Dragon zmrużył oczy, a jego klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół w znacznie wolniejszym tempie.

— Poprowadzisz, pod warunkiem, że pojedziesz tam, gdzie ci każę.

Podniosłam na niego swój zaskoczony wzrok i bez żadnego zawahania skinęłam głową.

~ . ~

Gdy tylko zgasilam silnik, moje dłonie zacisnęły się na kierownicy. Z ogromnym trudem, przyszło mi chociażby przeliterowanie w myślach tego jednego słowa, które nigdyś było dla mnie zagadką.

Scelta...

Miejsce, które swoją nazywą wywoływało nieprzyjemny dreszcz, przebiegający wzdłuż moich pleców — miejsce, w którym pozostało tak wiele nieprzyjemnych wspomnień.

Otwierane drzwi pasażera sprawiło, że momentalnie spojrzałam w ich stronę. Dragon zdążył już wyjść z pojazdu, przez co wiedziałam, że i na mnie nadejdzie kolej. Nie byłam pewna co do tego, czy powinnam tutaj być, lecz nie widziałam innego wyjścia z tej sytuacji. Nero nie chciał, abym kręciła się przy Brunie, a w owym momencie byłam zbyt blisko, niż powinnam.

Wyjmując kluczki ze stacyjki, zgasilam silnik i również otworzyłam drzwi, próbując zapanować nad chęcią ucieczki. Zdrowy rozsądek jak zwykle został zignorowany, choć w dużej mierze utwierdzałam się w przekonaniu, iż nie słuchanie go, wychodzi na znacznie większa niekorzyść dla mnie.

Gdy tylko wysiadlam z samochodu, drżące stopy ruszyły za Dragonem, który zdawał się być skupiony na otoczeniu bardziej niż zazwyczaj. Ciemność zdawała się być jedynie wielką zaletą, pośród licznych podświetlanych szyldów sklepów, bilbordów, czy chociażby reklam. Przechodnie spieszyli się w jedną, wielką nieznaną, samochody trąbiły, a gwar rozmów, jak i stłumione dźwięki muzyki, dobiegające z innych znajdujących się tu również klubów mieszały się ze sobą. Dragon zerknął przez ramię, sprawdzając, czy aby na pewno za nim podążam.

— Chodź tu Cindy — wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja momentalnie ją złapałam, dzieki czemu przyciągnął mnie do siebie, kładąc rękę na moim biodrze.

Dotyk nie zdawał się być nieprzyjemny, lecz z powodu takiej nagłej bliskości, poderwałam głowę do góry, pragnąc go odepchnąć. Dragon nie patrzył na mnie, a przed siebie, przyspieszając kroku.

— Dragon, nie nadążam — mówiąc to, czułam jak łydki palą mnie z bólu, a obcasy wykrzywiają pod wpływem zbyt szybkich kroków.

Dragon momentalnie zatrzymał się, po czym z lekka się pochylił, by następnie zdrową ręką przerzucić mnie przez ramię.

— Nie mam czasu Cindy — odpowiedział, jakby zniecierpliwiony.

Mimo późnej pory, temperatura na zewnątrz była przyjemna, lecz gdy tylko sukienka podwinęła się do góry, wyłaniając znacznie większa ilość ud, jak i skrawek pupy, gęsia skórka mimowolnie pojawiła się na ciele. Nie byłam w stanie dostrzec ciemnookiego, gdyż zwisałam twarzą do jego pleców, lecz poczułam jak szorstka dłoń chwyta materiał sukienki, by następnie obniżyć ją i przetrzymać w miejscu.

Pędzący przechodnie zaczęli nam się przyglądać i rzucać ciekawskie spojrzenia, przez co poczułam się zakłopotana. Wiedziałam dlaczego patrzą i powodem tego nie była moja pozycja, a ilość zaschniętej krwi, jaka spoczywała na moich dłoniach, dekolcie czy też twarzy. Lecz skrawek ulgi zawitał niemalże z prędkością światła, gdy zniknęliśmy za drzwiami piekielnego miejsca, zwanym Sceltą.

W klubie panował jeszcze spokój. Nie było słuchać dźwięków muzyki, a pojedyncze szmery, szuranie krzesłami, czy przynoszone odgłosy rozmów.

Telefon Dragona zabrzęczał w kieszeni, lecz ten go zignorował. Kroczył w dalszym ciągu w głąb klubu, nie stawiając mnie na ziemi tak, jak tego oczekiwałam.

— Dragon, możesz mnie postawić.

— Jeżeli miałbym się wlec za tobą, tak jak ostatnio na schodach, popadłbym w agonię Cindy. A w tych butach nie byłabyś szybsza.

— Więc możesz iść pierwszy — odpowiedziałam.

Dragon zamilkł, gdy ponownie rozbrzmiał dźwięk dzwonka.

— Cholera — warknął, po czym postawił mnie na ziemię. — Na górę — syknął, a ja chwytając się balustrady, ruszyłam w górę. — Gdzie wy kurwa byliście? — głos Dragona, nasiąknięty był wściekłością, przez co z lekka zerknęłam przez ramię dostrzegając, jak uważnie wpatruje się w mój tyłek.

Zacisnęłam zęby, próbując zignorować chęć zatrzymania się i wytrącenia mu telefonu z rąk, lecz w momencie, gdy był ranny, nie mogłam pogrywać z nim w taki sposób. Widziałam, iż porusza się nieco chwiejnie i był to z pewnością wynik utraty zbyt dużej ilości krwi.

Zwróciłam ponownie swoją uwagę na widok przed sobą, dostrzegając znajome mi drzwi.

Drzwi, do których wparowalam, gdy zraniono Lorenzo...

Dragon stanął tuż obok, naciskając klamkę. W dalszym ciągu rozmawiał przez telefon, jednak niektóre słowa wypowiadał w innym języku. Gdy tylko oboje znaleźliśmy się we wnętrzu jego biura, ciemnooki wskazał na drzwi, do których skierowałam się bez żadnego sprzeciwu.

Łazienka była minimalistyczna, lecz oddawała klimat Scelty. Mroczna, a zarazem niebiańska. Morskie, ciemne kafelki, łączyły się z oświetleniem w zimnej barwie. Przeszklony prysznic był niewielkich rozmiarów, lecz spokojnie zmieściłyby się w nim dwie osoby. Były tu również wbudowane umywalki w czarny blat, jak i ogromne, oraz okrągłe podświetlane lustro, które przykuwało zdecydowanie największa uwagę.

Ciężkie kroki Dragona poniosły się zaraz za mną, i nawet nie musiałam się odwracać, gdyż ujrzałam go w odbiciu lusterka. W dalszym ciągu trzymał słuchawkę przy uchu, lecz nie miał już na sobie marynarki, która zasłoniłyby jego ranę postrzałową. Spojrzeniem powędrowałam również na siebie. Odbicie przypominało to, co czułam w środku. Wyglądałam niczym zjawa. Nieco rozczochrane włosy, rozmazany makijaż, jak i dowody tego, co zrobił Dragon. Krew poza moimi dłońmi, widniała również na dekoldzie a drobne kropelki, zdołały również pojawić się na policzkach oraz czole.

Żaden anioł, tylko szkarada.

— Tak, jest tutaj — powiedział zimnym tonem, kiwając głową na szafkę, tuż pod umywalką.

Ruszyłam w jej kierunku, by następnie przykucnąć i otworzyć drzwiczki, za którymi kryła się niewielkich rozmiarów apteczka. Pokręciłam przecząco głową, na myśl, iż miałabym opatrzyć ranę Dragona. Nie byłam lekarzem, a wyobrażenie kuli, która musiałabym wyciągnąć o ile tam właściwie była, przerażała mnie.
Z grymasem na twarzy, zlustrowałam swoje zakrwawione dłonie. Ciecz zdołała już w niektórych miejscach  wyschnąć, lecz gdy tylko chwyciłam apteczkę, na białym pudełku zdołały odcisnąć się czerwone, linie papilarne, jakie pozostawiły moje opuszki palców.

Stając na równych nogach, zwróciłam się ku Dragonowi, omiatajac go spojrzeniem. Ubrany był jak zawsze na czarno. Mimo, iż w życiu było tyle palet barw, on wybierał tylko ten, który większość uznawała za mrok.

Lecz nie zawsze owa barwa była złem. Czasami czystrza od bieli, może być tylko czerń...

Koszula zdawała się być przyklejona to torsu Dragona. Rana wokół ramienia pozostawała w dalszym ciągu mokra, a z każdym, nawet najdrobniejszym oddechem, krew ciekła na nowo. Zmierzwione włosy, okrywały z lekka jego obitą twarz, jednak nawet w tym momencie, rany nie zdołały oszpecić jego twarzy.

— Dragon, jeżeli myślisz, że cię zaopatrzę to się grubo mylisz.

— Zaopatrzysz princesa.

— Nie ma mowy — pokręciłam ponownie głową. — Powinien obejrzeć cię lekarz.

Kącik jego ust z lekka drgnął, a ciało odwróciło się do mnie tyłem, by następnie opuścić pomieszczenie. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, ruszyłam za nim, w dalszym ciągu trzymając apteczkę w dłoni.

— Dragon! — krzyknęłam, lustrując to, jak z niewielkim grymasem na twarzy zasiada na kanapie.

— Chodź i nie marudź.

Mimowolnie, zbliżyłam się do niego, zatrzymując tuż przed kanapą na której siedział. Czarne tęczówki zmierzyły mnie spojrzeniem, przez które zapragnęłam cofnąć się o krok. Jednakże, Dragon, niczym chytry lis, chwycił mnie, by następnie z cichym syknięciem, wciągnąć na swoje kolana. Krzyknęłam zaskoczona, upuszczając na kanapę apteczkę, na której widniały odciśnięte palce krwi.

— To, że jesteś ranny, nie daje ci powodów do tego, że możesz mnie ciągle na sobie sadzać.

— Tak będzie wygodniej — ciało Dragona nieco się odprężyło, a jego dłonie luźno opadły na moją talię.

Uczucie dotyku, chodź było znajome, w dalszym ciągu przypominało o niewybaczalnym czynie. Sam fakt tego, iż siedziałam na jego kolanach, na kolanach mężczyzny, który niegdyś był jeszcze uznawany za zmarłego, przyprawiał mnie o dreszcze.

Może i powinnam, lecz nie bałam się Dragona. W jakiś dziwny sposób byłam w stanie po raz pierwszy dostrzec to, jaką przyjemność sprawiało mu dogryzanie mi. Fakt tego, że nie znał mnie, potęgował chęć wejścia głębiej. Poznania go od nowej i miałam nadzieje, że nieco lepszej strony.

— Jedyne co mogę zrobić, to zakleić ci to plastrem Dragon — powiedziałam, pragnąc nakłonić go, by zadzwonił do lekarza. — Nie zamierzam ci tam grzebać, bo zrobię ci krzywdę.

— Nie zrobisz princesa. Do dzieła — jego kciuki, delikatnie pogładziły materiał sukienki, która odsłoniła znacznie większą część moich ud.

Zerknęłam niepewnie na apteczkę, po czym na dziurę w koszuli, jaką pozostawiła po sobie kula. Drżącymi, jak i brudnymi dłońmi, chwyciłam pierwsze guziki koszuli, powoli ją rozpinając. Przełknęłam z trudem ślinę, nerwowo się poruszając, przez co otarcie się o krocze Dragona sprawiło, że zaprzestałam dalszego uwalniania guzków z materiału. Nasze oczy w tym samym momencie napotkały swoje spojrzenie. Czare tęczówki, uważnie wpatrywały się w moją twarz, przez co dłonie Dragona zacieśniły się na mojej talii. Na twarzy ukazałam grymas bólu, na co ciemnooki zmarszczył lekko brwi, uświadamiając sobie dopiero po chwili co było jego przyczyną.

— To widok krwi tak na ciebie działa? — uniósł brew ku górze, lecz jego twarz pozostała bez wyrazu. Zimna, niczym posąg.

— Nie, ale świadomość tego, że będę musiała tknąć coś, czym powinien zainteresować się lekarz i to brudnymi łapami... — skłamałam, na co kącik Dragona uniósł się w chytrym uśmiechu.

— Nie musisz się tak martwić o swojego rycerza.

— Ktoś w końcu musi.

Koniuszek jego języka przejechał po poranionej wardze, gdy jego ciemne tęczówki, błądziły po mojej twarzy. Wygladal tak, jakby z uwagą lustrował każdy, najmniejszy szczegół na niej.

— Zwiałaś Lorenzo.

Rozchyliłam zaskoczona wargi, gdy dłonie Dragona, zjechały z talii na odsłonięte przez materiał sukienki uda.

— To nie tak, że mu zwiałam.

— Wypatroszy cię Cindy — rozbawienie w jego głosie, zdołało mnie zaskoczyć.

Rzadko było mi dane zobaczyc go w tej jaśniejszej odsłonię, która ukazywała znacznie więcej światła, oraz emocji. Dragon zawsze ukazywał tą jasną stronę, nawet przed Eleną.

Pragnienie wypowiedzenia, iż nie był to pierwszy raz przemknęło jedynie przez głowę, nie opuszczając jej.

— On najchętniej wypatroszyłby każdego — skwitowałam, na co Dragon przesunął dłonie nieco wyżej.

Odgłos ciężkich oddechów zmieszał się ze sobą, a uścisk ciemnookiego nieco się wzmocnił. Po raz pierwszy, od dłuższego czasu byłam w takiej sytuacji, czując bliskość drugiej osoby.

Starając się unikać palących ciemnych oczu, skupiłam uwagę na koszuli, którą postanowiłam ponownie zacząć rozpinać. Guzik, po guziku. Materiał koszuli powoli zaczął odsłaniać wytatuowaną klatkę piersiową Dragona, którą niegdyś miałam okazję podziwiać. Ilekroć patrzyłam na każdy wzór, zdobiący jego ciało, lustrowałam go z uwagą, lecz w rezultacie nie potrafiłam wszystkich dokładnie zapamiętać.

Dragon z cichym syknieciem poprawił swoją pozycję, dzięki czemu nasze klatki piersiowe, były znacznie bliżej niż poprzednio. Miałam wrażenie, iż jego nieistniejące serce, jak twierdziło wielu innych ludzi, było w owym momencie zbyt słyszalne.

— Cindy? — zapytał Dragon.

Uniosłam z lekka głowę, wraz ze spojrzeniem, gdy niespodziewanie usta Dragona opadły na moje. Jego wargi delikatnie je musnęły, jakby pytały o dalsze pozwolenie. Zacisnęłam dłonie, na nieco wilgotnej koszuli ciemnookiego, odwzajemniajac niepewnie jego gest. Muśnięcia, zostały podsycone delikatnym podgryzaniem, by po chwili język Dragona wtargnął do środka. W jego pocałunku nie było agresji, miałam wrażenie, iż badał jedynie grunt na którym się znajdował, a ja o dziwo mu na to pozwalałam.

Przyjemnie było poczuć to, co już dawno we mnie zgasło, a ostatnie wydarzenia, ruinowały wszystko bezpowrotnie. Pocałunki Dragona, jak i jego bliskość, pozwoliły mi na nowo odkryć przyjemność. Oboje całowaliśmy się niespiesznie, przez co motyle w brzuchu, które zostały uwięzione, ponownie wyfrunęły, powodując dziwe uczucie w brzuchu. Zakołysałam biodrami, a dłonie Dragona, zacisnęły się na moich udach, wędrując wyżej.

I wystarczył jeden ruch, aby wpuścić motyle ponownie do klatki. Pożądanie zgasło, gdy poczułam silny uścisk i to gdzie zmierzały jego dłonie. Odsunęłam gwałtownie głowę, patrząc w tęczówki, przepełnione pożądaniem. W owym momencie, zdołałam sobie uświadomić, że w pewnym sensie patrzenie w czerń jego oczu, sprawiało mi przyjemność.

Rozchyliłam wargi, by coś powiedzieć, lecz nagle drzwi się otworzyły, a w ich progu dostrzegłam Lorenzo, wraz z Nero...

#trylogiaobsession na Twitterze,
zapraszam gorąco🫶🏽

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top