13. Spraw, bym nie zasnął.
Miłego🌚
Pov Cindy :
Zamrugałam wielokrotnie, siedząc przed biurkiem Nero. Blondyn wyglądał na równie niepewnego co ja, przez co wiedziałam, że podjęta decyzja była wielkim błędem.
— Żartujesz sobie ze mnie prawda? — zapytałam skonsternowana. — Ja do Hiszpanii?!
— Cindy... — westchnął, po czym przymknął oczy, chwytając opuszkami palców grzbiet nosa. — Nie potrafię dotrzeć do tych skurwysynów. Nie miałem też okazji porozmawiać z Fabio o tym, by użył swoich znajomości, bo ciągle w pobliżu jest Dragon.
Niemal skrzywiłam się na wypowiedziany przez niego przydomek. Ostatnia sytuacja, którą przedstawił nieświadomie Fabio, zaraziła mnie jeszcze mocniej do jego osoby.
— Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież Esther poda mnie na śniadanie — moje plecy opadły na oparcie krzesła, a dłoń przeczesała kosmyki blond włosów, które w końcowym rezultacie i tak powróciły na swoje wcześniejsze miejsce. — Szczerze mówiąc, myślałam nad tym by wrócić do Vegas...
— Vegas? — Nero otworzył swoje powieki, kładąc ręce na podłokietnikach fotela. — Myślę, że powinnaś tu jeszcze zostać, twój szef... — urwał swoją wypowiedź, przejeżdżając koniuszkiem języka po wnętrzu policzka.
Moje „wewnętrzne ja" niemal skakało ze szczescia, gdyż domysły stały się prawdą. Nero maczał palce w moich rachunkach, jak i sprawach dotyczących pracy.
— Nic mu nie zrobiliście, prawda? — zapytałam z nadzieja w głosie.
— Nie — odpowiedział bez zawahania. — Uznał mnie za twojego brata.
Zmarszczyłam brwi, prychając pod nosem.
— Brata?
— Kolor włosów z pewnością go zmylił — wzruszył ramionami, by następnie zaszczycić mnie cwaniackim uśmiechem. — Poza tym nie wyglądał na inteligenta. Widać, że to pracownicy odpierdalają dobrą robotę. Facet nie rusza nawet dupy po kawę, a przydałoby mu się.
— Nero — napomniałam, na co ten się zaśmiał.
— Szczerość czasem boli.
— Nawet nie wiesz ile razy chciałam mu nawtykać.
Nero uniósł blond brew, podpierając dłonią swój podbródek.
— Nie wierzę. Powstrzymałaś się? — zapytał z udawanym zaskoczeniem w głosie. — Nie dostał wazonem, ani kubkiem na kawę?
— Wolałam chodzić z obolałym i pogryzionym językiem, niż z pustym żołądkiem.
— Zrozumiałe — przytaknął blondyn.
Choć rozmowa zbiegła na przyjemniejsze tory, tak musieliśmy wrócić na te właściwie. Wyjazd do Hiszpanii był cholernie poronionym pomysłem. Sam fakt, że znajdowała się tam Esther sprawiał, że moja noga nie miała chęci nawet przekroczyć progu jej domu.
— Chodzi mi o twoje bezpieczeństwo — zaczął blondyn, jakby zdołał czytać w moich myślach.
— Przy Esther raczej nie będę Nero. Poza tym planowałam wrócić do Vegas. Moja mama tu mieszka, nie mogę wiecznie siedzieć w domu — poprawiłam się nerwowo na krześle, wpatrując z uwaga w niebieskie tęczówki blondyna. — Jestem ci cholernie wdzięczna za to wszystko.. — zaczęłam, przełykając z trudem ślinę. Moje oczy na sekundę pobladzily po blacie biurka, by następnie zwrócić się ponownie ku oczom mężczyzny. — Ale ja muszę w końcu coś ze sobą zrobić. Podjęliście decyzje o tym, aby Dragon o niczym nie wiedział i szanuję to. Jeżeli będę blisko niego...
— To cholerny przypadek Cindy. Jego nie powinno tu wcale być, nigdy nie powinniście się... — przerwał, gdy utkwione w niego spojrzenie wypełniło się złością.
— Nie żyje przynajmniej w kłamstwie — słowa wydostały się, niczym syczenie węża. Chciałam zapragnąć powiedzieć o tym, iż nie cofnęłaby niczego co się wydarzyło, lecz byłaby to nieprawda.
Niechciany dotyk.
Palący, sunący język po policzku...
Odgłosy walczącej Samanty...
— Jeżeli chodzi o twoją mamę to coś wymyślimy.
— Nero — zaoponowalam. — Moja mama nie jest taka prosta jak wam się wydaje. Ona milczy, lecz wie swoje i dobrze o tym wiem.
— W takim razie z pewnością będzie milczeć dalej.
— Nie podoba mi się ten pomysł. Hiszpania ściągnie na nas kłopoty.
Nero przeczesał swoje krótkie, blond włosy, po czym westchnął, odchylając nieco głowę w tył.
— Gdyby znów ci się coś stało... Gdybym kurwa znów wszystkiego nie dopilnował odrąbałbym sobie łeb — oschle słowa, w żadnym stopniu nie brzmiały jak coś z czego blondyn by żartował. — I Esther będzie siedzieć cicho, chociażbym musiał uciszyć ją siłą.
— To będzie ciężkie. Ja w domu Dragona z Esther. Żadna z nas nie opuści toporu wojennego. Nie znoszę tego gada i jeżeli znów zajdzie mi za skórę, utopie ją w zlewie zaraz po tym jak powiem jej to, co będę chciała jej powiedzieć.
Nero podniósł głowę, a jasna brew wygięła się tworząc niewielki luk.
— Cindy — jego palec skierował się ku mnie, a oczy z lekka pociemniały. — Nie robię tego tylko dla Dragona, ale i dla ciebie. Zaryzykowałem wiele, ponieważ dotrzymuje słowa, ale uważam również, że jesteśmy ci coś winni. Dragon jest ci coś winny — poprawił się. — Nie może dać ci bezpieczeństwa, ale ja tak. Ktoś chce dla ciebie źle, jakiś skurwysyn uwziął się na ciebie, a ja kurwa nie mam pojęcia dlaczego i czego od ciebie chce. Więc współpracuj Cindy. Nie chcę twojego cierpienia. Chcę. Pomoc. — podkreśliła wyraźnie dwa ostatnie słowa, na co odetchnęłam głęboko.
— Pójdę spakować rzeczy — powiedziałam z rezygnacją w głosie.
Słowa Nero miały w sobie prawdę. Prawdę, której ja nie chciałam przyznać sama przed sobą. Wkroczenie do tej samej rzeki, może mnie utopić i z pewnością nawet blondyn ze swoimi zamiarami nie byłby w stanie wydostać mnie na brzeg.
— Wyjeżdżamy za cztery dni — powiedział Nero.
Blondyn w tym momencie pocierał skronie opuszkami palców, jakby myśli kłębiące się w jego głowie pędziły zbyt szybko i były równie zbyt intensywne.
— Dziękuję — powiedziałam to tak cicho, że przez chwilę pomyślałam, iż blondyn tego nie usłyszał, lecz gdy uniósł na mnie swoje niebieskie tęczówki, skinął głowa, posyłając mi unoszący się kącik ust.
~ . ~
Carla siedziała na ogromnej kanapie oglądając telewizję, podczas gdy ja doprowadzałam do porządku swój nowy telefon, na który uparł się Nero. Swój jak zakładałam straciłam bezpowrotnie i choć nie powinien, tak blondyn poczuł się odpowiedzialny za niego.
Ustawianie wszystkiego na nowo zajęło mi sporo czasu. Zapomnienie hasła było strzałem w kolano, a zszargane nerwy nie pozwalały podjąć prób odgadnięcia go.
Wiadomość do mamy, jak i Alex były moim priorytetem, tak więc pierwsza czynność jaką podjęłam po zainstalowaniu aplikacji, były to smsy właśnie do nich. Podczas wystukiwania kciukami liter, spojrzałam na Carlę, która zdawała się być nieobecna. W czasie lecących reklam wpatrywała się w ekran, marszcząc brwi, równocześnie ugniatając nerwowo poduszkę, którą trzymała.
— Carla? — zapytałam, nie spuszczając z niej oka.
Ciemne oczy kobiety zdawały się być zbyt daleko. Jej głowa tonęła w morzu myśli, a zęby, które zagryzały czerwone wargę niemal, przebily ją do krwi.
— Hej, Carla — dotknęłam jej ramienia na co ta drgnęła.
— Tak? — zapytała nieco zmieszana, odrywając spojrzenie od telewizora.
— Co się dzieje?
Uważnie śledziłam jej twarz, dostrzegając jak do jej oczu napływają łzy.
— Nero mnie zdradza — wypowiedziała drżącym głosem, ponownie zagryzając nieco poranioną wargę.
— Dlaczego tak sądzisz? Jesteś w końcu jego narzeczoną.
— Wtedy, kiedy przyszedł pijany — zaczęła, ocierając spływająca łzę. — Poczułam dziwny zapach perfum — zniżyła nieco głowę, by pociągnąć cicho nosem. Za wszelka cenę próbowała stłumić ten dźwięk, lecz nie potrafiła tego uczynić. — Na rękawie koszuli, zobaczyłam szminkę... Różową szminkę — dodała po chwili, podnosząc na mnie pełne bólu spojrzenie.
Rozchyliłam wargi, chcąc coś powiedzieć, jednakże nie wiedziałam co. Jej słowa zatrzymały mi się w głowie, podczas kiedy moje ręce wyciągnęły się ku płaczącej przede mną kobiecie. Drżące ciało przywarło do mojego i oprócz cichego szlochu, słyszałam również swój puls.
Nero zdradzał Carlę...
— Nie wiem co mogłabym w tym momencie powiedzieć... — mówiłam cicho, gdyż tak wiele kosztowało mnie powstrzymanie tego, co cisnęło mi się na język.
Nie potrafiłam wypuścić obraźliwych określeń w stronę blondyna, ponieważ to dzięki niemu byłam w tym miejscu. Wiedziałam, że innym kobietom z pewnością tak się nie poszczęściło.
Nie poszczęściło się Samancie...
— Muszę coś zrobić.. zająć się, odstresować. Cokolwiek, bylebym nie myślała o tym.
Skrzywiłam się znacznie, jednak mimo niesmaku starałam się znaleźć coś, co rozproszy choć w małym stopniu myśli brunetki.
— Nie dam rady. Nie dam rady zrobić w tym momencie niczego — wyrzuciła z siebie, wstając z kanapy. — Nawet gdybym poszła na zakupy, to i tak byłabym myślami za nim.
Wstałam za Carla, po czym chwyciłam jej dłoń.
— Więc popłaczmy jak prawdziwe baby — uśmiechnęłam się lekko, przez co Carla zamrugała szybciej, próbując powstrzymać nadchodzący potok łez. — Chodź, idziemy — pociągnęłam ją w stronę schodów, by ruszyć do sypialni.
~ . ~
Moja sypialnia, była miejscem, w którym przeżywało się wszystko co tylko najgorsze. Nie miałam z tym pokojem żadnych miłych wspomnień, a bieżące wydarzenia również nie napawały tego miejsca czymś przyjemniejszym.
Carla z opuchniętymi oczami leżała wraz ze mną pod kocem, trzymając laptopa na kolanach. Na nie dużym ekranie wyświetlał się Thriller, który przywołał niepożądane uczucia.
Wspomnienie gwałtu powróciło.
Ciężkie ciało, zgniatające moje płuca, obrzydliwy papierosowy zapach, obślizgły język i ból, który zdawał się być znacznie mocniejszy, gdy do niego wracałam.
Moment zemsty na oprawcy był czymś, czym się napawałam. To, co w tym momencie czułam, było bezlitosne. Ja stawałam się kimś, kim nigdy nie chciałam być. Śmierć człowieka zawsze była dla mnie czymś niewyobrażalnym, jednak w tym momencie myślałam inaczej.
Myślałam źle...
— Każdy na to zasługuje — warknęła, nie odrywając spojrzenia od ekranu. — Każdy zasrany gwałciciel, damski bokser czy zdradziecka świnia — wysyczała z goryczą.
Moment, który właśnie ukazywał się na ekranie, wywoływał niesmak w ustach. Kobieta, mszcząca się w owy sposób, była niecodziennym widokiem. Zgniatanie przyrodzenia imadłem sprawiło, iż przymknęłam oczy.
— Ja pierdole, Carla — głos Dimy sprawił, że obie zwróciłyśmy się ku niemu. — Co wy kurwa oglądacie? Nero ci podpadł? — uniósł ciemną brew, opierając się o futrynę.
Obie nawet nie usłyszałyśmy kiedy wszedł do środka. Nieco skonsternowane zerknęłyśmy na siebie, jednakże ja nie wypowiedziałam ani słowa. Pozostawiłam tą decyzje Carli, ponieważ to ona była w tym momencie zdradzona.
— Dobrze jest złapać natchnienia. Wy wyrywacie paznokcie, strzelanie i kradniecie nasze serca, które później depczecie, a my w zamian zagniatamy wam to, co jest dla was najważniejsze.
Dima zmarszczył brwi, wciąż zerkając w ekran laptopa.
— Sądziłem, że baby chodzą na zakupy gdy mają zły humor, a nie oglądają metody tortur na facetach.
— A ja sądziłam, że się puka przed wejściem do cudzej sypialni. Do łazienki też jej tak wchodzisz?
Otworzyłam szerzej oczy, natomiast Dima się wyprostował. W dalszym ciągu jego twarz wydawała się rozluźniona, a zarazem poirytowana.
— Nie wiem co cię ugryzło, ale słysząc takie wrzaski też byś wlazła. Myślałem, że zarzynasz Cindy.
Oboje spojrzeli na mnie, na co uniosłam brew do góry.
— Ja się tak nie drę — powiedziałam z udawanym oburzeniem w głosie.
Dima zaśmiał się, kręcąc głową.
— Współczuję ci Cindy — westchnął, po czym wyszedł z pokoju w momencie gdy Carla szykowała klapka by nim w niego rzucić.
— Dupek!
~ . ~
Następne dwa dni minęły zbyt szybko. Rzucając się w wir pracy, choć na chwile zdołałam zapomnieć o tym co mnie gryzło. Nieprzespane noce były czymś, co ciężko było ukryć przed kimkolwiek. Nawet przed Dimą.
Carla zaszyła się w pokoju, a Nero chodził niczym zbity pies. Zdawał się nie wiedzieć o co chodzi jego narzeczonej, a ja nie wiedziałam co mogłabym w tym momencie począć. Byłam między młotem a kowadłem, lecz bez wątpienia trzymałam stronę Carli, ponieważ zdrada, była dla mnie czymś niewybaczalnym.
Dragona widziałam zaledwie raz w ciągu tych kilku ostatnich dni. Dostrzegam go przez sekundę na schodach i nie byłam pewna, lecz śmiałam twierdzić, iż jego twarz jak i knykcie były poranione. Czasami słyszałam również jego głos. Twardy, niski głos, który wywoływał ciarki, biegnące wzdłuż kręgosłupa. Rozmawiał po hiszpańsku, a ja dzięki niemu poznałam jedne słowo, które w dalszym ciągu szumiło w mojej głowie.
„Mi Cielo..."
Szykowałam się by wstać do Carli, gdy ponownie męskie tonacje głosu wypełniły korytarz. Rozmowa Lorenzo, jak i Dragona nie brzmiała jak pogawędka dwóch kumpli.
Powinnam to zignorować, lecz byłam zbyt ciekawska. I z pewnością to, kiedyś poprowadzi mnie na dno.
Uważnie nasłuchiwałam dźwięków, stojąc nieopodal drzwi.
— Mówiłem, że to popieprzony pomysł Dragon. Nie możesz tego zrobić!
— Nie panujesz nad niczym Lorenzo. Połamali naszego najlepszego zawodnika tuż przed walką. Uszkodzili go, bo wiedzieli, że przegrają.
— To nie znaczy, że masz iść tam za niego. Nie możesz się bić, przed wyjazdem do Hiszpanii. Jesteś wkurwiony i rozumiem to, ale spuść z tonu. Po to masz nas Dragon — powiedział twardo Lorenzo.
Nastała cisza, którą przerwało jedne słowo w języku hiszpańskim. Brzmiało jak przekleństwo, lecz nie byłam w stanie go powtórzyć. Odgłosy kroków uniosły się echem w korytarzu, by następnie ponownie zawitał spokój.
Nieco zmarszczyłam brwi. Wiedziałam, że Dragon nie sprzedaje cukierków w sklepie, lecz nie sądziłam, że jego interesy sięgają do nielegalnych walk.
Zrezygnowałam z pójścia do Carli, gdyż Nero był cały czas u jej boku. Nie widziałam tego na własne oczy, lecz Dima był informatorem z najwyższej półki. Wiedziałam nawet o tym, jak Lorenzo zaciął się pod prysznicem maszynką, podczas golenia brody. Każdy sądził, iż był to wynik walki i tak tez mowil sam Lorenzo.
Praca była czymś, co pomagało mi się oderwać. Dima nie przesiadywał już tak często na krzesełku przed pokojem jak wcześniej. Znacznie częściej siedział na dywanie, tuż przy moim łóżku, stając się moim towarzyszem.
— Co teraz robisz? — zapytał, zwracając swoje ciało ku mnie. Jedna z jego rak w tym momencie opierała się na materacu, a oczy z lekka zerkały w ekran.
— Robię szyld dla gabinetu weterynaryjnego — posłałam mu szybki uśmiech, by następnie skupić całą swoją uwagę na monitorze.
— Chyba lubisz tą pracę — stwierdził.
— Lubię — przytaknęłam, lustrując uważnie każdą czcionkę, odpowiadającą znajdującej się fotografii na ekranie. — Ty swoją chyba też.
Dima prychnął, a kącik jego ust zastygł w gorze.
— Klikanie w monitor a rozwalanie łbów dłużnikom to dwie inne czynności.
Spojrzałam w jego stronę, nieco się krzywiąc.
— Udajmy, że nie było tematu.
Z uśmiechem skinął głową, po czym podniósł się na równe nogi.
— Dzisiaj wychodzę, więc pewnie Lorenzo się ze mną zamieni.
Pohamowałam chęć wywrócenia oczami. Obecność Lorenzo zwiastowała jedno...
Kłopoty...
Nie wiedząc co mogłabym powiedzieć skinęłam głową, na co Dima przeczesał swoje blond włosy.
— Mam nadzieję że się nie pozabijajcie — blondyn chwycił klamkę, po czym spojrzał przez ramię. — Miłego wieczoru Cindy.
— Miłego — odkrzyknęłam, wpatrując się w znikająca sylwetkę Dimy.
Zamówiony projekt przez jednego z weterynarzy został odesłany do szefa, przez co odetchnęłam z wyraźna ulgą. Powrót do pracy był czymś, co pozwalało się chociaż na chwile wyłączyć i nie myśleć o minionych tygodniach. Nagły trzask drzwi sprawił, iż podskoczyłam.
Z dłonią na sercu i rozszerzonymi oczami spojrzałam w ich stronę dostrzegając Carlę. Zawzięty wyraz twarzy, dopełniały oczy, pokryte wyraźna mgłą.
— Carla? — odłożyłam laptop, podrywając się z miejsca. — Co się dzieje?
— Cindy — zaczęła, a ja już wiedziałam, że to co siedzi w jej głowie nie zwiastuje niczego dobrego.
Kobieta podbiegła do mnie, po czym przykucając, chwyciła moje dłonie.
— Jesteś moją jedyna nadzieją — błagające oczy Carli właśnie wbijały sztylet w moje serce.
— Cokolwiek wymyśliłaś, musisz wiedzieć, że jest z nami Lorenzo i uwierz mi, będzie wojna w której ktoś ucierpi i to z pewnością będę ja, albo on.
— Osłonię cię swoim ciałem, jak prawdziwy kompan — przyłożyła dłoń do serca, po czym ponownie chwyciła moje dłonie.
— Mam chociaż nadzieję że nie będziemy musiały biegać — skrzywiłam się, na co błysk w oku kobiety dał jasno do zrozumienia, że wyruszamy na wojnę.
Minęła godzina, nim obie doprowadziliśmy się do porządku. Wypad do klubu był tym, czego się obawiałam. Skąpe stroje i zgraja mężczyzn, którzy nie przyszli jedynie potańczyć. Starałam się zdusić wspomnienia, które z każda chwilą nawracały, a gdy tylko na moim ciele pojawił się czarny, satynowy materiał, odsłaniający znaczna większość ciała, wszystko stało się silniejsze.
Drżący oddech wydostał się w moich ust, gdy stanęłam na przeciw lustra, patrząc w nie po raz drugi od tak długiego czasu. Mocny makijaż niemal sprawił, że moja twarz wyglądała znacznie inaczej. Szczuplejsze rysy dzięki mocniejszemu konkurowaniu, mocno podkreślone oczy cieniami, jak i rzęsami, oraz wyraziste usta, które zdawały się być znacznie większe. Włosy opadały lekkimi falami na obojczyki, jak i nieco odsłonięty dekolt.
— Carla... — zaczęłam, na co ta prysnęła po raz ostatni lakierem. Zapach rozpylonego tworzywa dostał się do gardła, przez co zakaszlałam, ukazując na swoje twarzy niezadowolenie.
— Wyglądasz pięknie — skwitowała uśmiechnięta.
Jej wygląd nie dorównywał nawet mojemu. Czerwona, obcisła sukienka, sięgająca do kolan odsłaniała soczysty biust. Delikatnie podkręcone włosy zostały spięte w „niedbałego koka" a oczy zostały równie mocno podkreślone co moje. Jedyne co się nie zmieniło to czerwona szminka, która kobieta zawsze zdobiła swoje wargi.
— Wiem, ze chetnie poszłabyś w dresie bo byłoby nam wygodnie, ale do klubu nie wpuszcza nas w takich strojach, a ja muszę wiedzieć — ostatnie zdanie zostało wypowiedziane z wielkim trudem, a ja czułam, że robię coś złego, coś, co znów wyrządzi szkodę innym ludziom.
— Wiem Carla, ale wizja biegnięcia w tym butach mnie przeraża — wzrokiem powędrowałam do szpilek, które widniały na moich stopach. Delikatne paseczki wysadzane kryształkami, oplatały moje kostki, a srebrne podeszwy, jak i cała reszta buta idealnie komponowały się z czarna sukienka.
Nie chodziło o żadne szpilki, a o fakt, iż w pewien sposób czułam się zobowiązana wobec Nero, a w owym momencie działałam przeciw niemu. Jednak byłam kobietą i nie mogłabym postąpić inaczej.
— Cindy! — krzyk Lorenzo niemal wywołał paraliż całego ciała. Wraz z Carla spojrzałyśmy na siebie, otwierając szeroko oczy.
Ruszając w stronę drzwi starałam się stąpać na palcach, aby szpilki nie uderzały zbyt glosno o panele na podłodze. Chwyciwszy za klamkę nacisnęłam ją, po czym wychylilam głowę za drzwi łazienki.
— Tak?! — odkrzyknęłam, wciąż trzymając dłoń w tym samym miejscu..
— Mogę wejść? — jedno pytanie zdołało sprawić, iż moje dłonie stały się mokre, a zimny dreszcz przebiegł wolnym tempem po całym moim ciele.
— Jeżeli chcesz mnie ukatrupić to mógłbyś to zrobić innym razem?
— Nie, mam ochotę zrobić to teraz.
— Wiesz, że w pakiecie masz mnie nago? — zerknęłam na zszokowaną Carlę, stojącą w tym samym miejscu co wcześniej. Puściłam w jej stronę oczko, gdyż wiedziałam, że wizja ujrzenia mnie w takiej odsłonie zniechęci mężczyznę.
— Nie chcę pakietu — odpowiedział, a ja o dziwo zdołałam wyczuć w jego tonie rozbawienie. — Wystarczy jednorazowa wizyta.
— Tylko pakiet Baranek Shaun.
— Ja pierdole, seryjnego mordercę potrafiłabyś zniechęcić tym jęzorem.
— W takim razie cieszę się, że jestem bezpieczna.
— Wracam za 15 minut i masz być ubrana — zniecierpliwienie w jego głosie sprawiało, iż miałam ochotę na więcej, jednak to nie był moment na drażnienie się z nim.
Musiałam go spławić...
— Dwadzieścia.
— Siedemnaście.
— Chyba śnisz Lorenzo! — odkrzyknęłam, by następnie wyjść z łazienki, by dzwieki zza drzwi były nieco wyraźniejsze.
— Wracam za osiemnaście minut i gówno mnie obchodzi w jakim stanie cię zastanę.
— Uwierz Lorenzo, mnie też gówno to obchodzi — po mojej odpowiedzi, rozbrzmiały jedyne ciężkie kroki, które po chwili ucichły.
Głowa Carli wychyliła się zza łazienkowych drzwi. Wystarczyło jedno skinienie, abyśmy ruszyły dalej.
Plan nie był ani trochę skomplikowany. Carla podsłuchała rozmowę Fabio, który opowiadał o dzisiejszej imprezie w klubie. Większość ważnych osób o których wspomniała brunetka miało się tam pojawić, a najważniejszym było to, iż obecność Nero również była potwierdzona. Przez ostatnie wydarzenie, podejrzenia o zdradę wzrosło, przez co Carla była zdeterminowana, by poznać prawdę, a ja nie mogłam jej powstrzymać.
Nie byłam dobrze nastawiona na wyruszenie w tak skąpym stroju do klubu. Jednak Carla upierała się, że w innym odzieniu moglibyśmy zostać nie wpuszczone. Jednak klub w owym momencie zdawał się być niczym w porównaniu do tego, jak miałyśmy się tam dostać.
— Carla, ja czuje w kościach, że to jest naprawdę koszmarny pomysł... — zaoponowałam, stojąc tuż przed czarnymi Suvami.
Przechadzka do garażu nie była trudną sprawą. Większość domu opustoszała, a liczne rozmowy dobiegały z tarasu, gdzie znajdował się domek dziewczyn.
— Nikt mnie tam sam nie zawiezie, chociażbym nie wiem jak prosiła.
— Na pewno byśmy coś wymyślimy.
— Już kurwa jedziemy — warknął zirytowany Fabio, przez co obie momentalnie spojrzałyśmy na siebie szeroko otwartymi oczami.
— Ładuj się, już!
— Jesteś pewna, że tym samochodem jedzie Fabio? — spojrzałam niepewnie na otwarty bagażnik.
— Tak, ładuj się — powiedziała pospiesznie, po czym wepchnęła mnie do środka. — I przykryj się tym — wskazała na koc, by następnie zamknąć klapę bagażnika najciszej jak było to tylko możliwe.
Przełknęłam z trudem, by następnie podnieść koc, pod którym znajdowała się różnego rodzaju broń. Skuliłam się, przez co metalowa lufa, znalazła się tuż przy mojej skroni.
— Kurwa — wyszeptałam pod nosem, czując jak stres niemal zjada mnie żywcem.
Przyłożyłam dłoń do ust, by uciszyć i tak mój mało słyszalny oddech. Wiedziałam, że nikt tak właściwie mnie nie usłyszy, jednak owy gest był jedynie przestroga dla samej siebie. Liczne rozmowy mężczyzn stały się znacznie głośniejsze, jak i wyraźniejsze. Język angielski i hiszpański mieszał się między sobą, a twardy głos Dragona sprawił, że cała zesztywniałam.
Wszędzie go poznam...
Nie mogłam jechać z Carla jednym samochodem, ponieważ gdyby tylko któryś z nich otworzył bagażnik, poznałby, że ktoś tu leży, gdyż, koc nie zdołałby nas ukryć. Carla miała jechać w drugim samochodzie wraz z Nero, jak i Dragonem, a ja wraz z Dimą oraz Fabio. W duchu modliłam się o to, by Lorenzo nie zdołał wejść do pokoju i powstrzymać wszystkich przed wyjazdem.
Samochód został odpalony, a muzyka rozbrzmiała we wnętrzu pojazdu. Liczne rozmowy wtopiły się w bas, który niemal trząsł samochodem. Gdy tylko po raz kolejny zawarczał silnik, samochód ruszył, a moje wnętrzności skręciły się w niewyobrażalnie ciasny supeł.
Wszystko będzie dobrze...
Powtarzałam te słowa niczym musztrę, podskakując gdy tylko samochód najechał na nierówności w drodze. Starałam się wyostrzyć słuch, pragnąc rozpoznać głosy mężczyzn, znajdujących się w samochodzie. Jednak muzyka zdołała je skutecznie zagłuszyć. Jedynie śmiech Dimy, który jak zdołałam się domyśleć, siedział na tyle, był czymś znajomym.
Kierowca samochodu nie szczędził gazu na zakrętach, przez co obijałam się o wnętrze bagażnika. Skrzywiłam się, przytykając znacznie mocniej dłoń do ust. Stłumiony jęk zatrzymał się na wewnętrznej stronie dłoni, a wszystkie znajdujące się bronie w samochodzie, zdawały się być zimne niczym lód. Każda z nich przywarła do mojego ciała, wywołując na mojej skórze gęsia skórkę.
Wszystko zdawało się iść wedle planu, gdy nagle gwałtowne hamowanie sprawiło, że moje serce stanęło, a całe moje ciało podskoczyło, przez co uderzyłam głową o klapę bagażnika. Muzyka ucichła, a odgłosy w pewnym momencie zaczęły się rozpraszać. Pulsujący ból głowy z tyłu, był niczym uderzający młot o moją głowę. Piszczący dźwięk w uszach pogłębiał gnębiący ból, a dłoń w dalszym ciągu tłumiła jęk dyskomfortu.
Dźwięki dobiegające z zewnątrz zaczęły się ze sobą mieszać. Trzaski drzwi, liczne odgłosy hamowania, jak i krzyki w nieznanym dla mnie języku. To wszystko, działo się zbyt szybko. Próbowałam wymacać dłonią pilot, który Carla wrzuciła do wnętrza samochodu. Moja dłoń buszowała po każdym centymetrze, jednak zdołałam jedynie chwycić każda z broni, która znajdowała się w samochodzie.
Gdy samochód ponownie ruszył, niemal cała podskoczyłam. Liczne bronie wydały obijający się o siebie dźwięk, a pedał gazu wybrzmiał, wypełniając głucha ciszę w samochodzie. Nie widziałam niczego poza ciemnością, jaka spowiła bagażnik. Zmysł węchu, jak i słuchu wyostrzył się, jednak poza żużlową ścieżką, jak i zwalniającym na zakrętach samochodzie nie zdołałam wyłapać niczego innego. Gdy padł pierwszy strzał, zacisnęłam powieki. Moja dłoń, w dalszym ciągu hamowała krzyki, które w sobie tłumiłam. W głębi siebie miałam nadzieję, że to jedynie halucynacje, ale gdy dźwięki strzelaniny nie ustawały, utwierdziłam się w przekonaniu, iż miałam rację.
Jechałam na wojnę, w której nie powinnam brać udziału. Wpakowałam się ponowię w coś, by pomóc drugiemu człowiekowi i jak zawsze, został mi nasypany piasek do oczu.
Czy dobro właśnie tak działało?
A co jeśli to nie było dobro, a jedynie naiwność, która zawsze była czymś, co zdołało pociągnąć mnie w dół. Dźwięki strzałów nagle ucichły, a samochód gwałtownie zahamował. Ciszę, wypełniał mój drżący oddech, którego tym razem nie uciszała moja dłoń.
Czy wszyscy nie żyli?
Przełknęłam z trudem, podejmując kolejny raz próbę odnalezienia pilota, który miał za zadanie automatycznie otworzyć bagażnik. Z wciąż przyspieszonym biciem serca, sunęłam dłonią po całej powierzchni, którą otulała jedynie ciemność.
I cisza.
Moje całe ciało drżało do tego stopnia, że zęby zaczęły obijać się o siebie zbyt głośno. Mięśnie nieco ścierpły, przez co najmniejszy ruch wprawiał mnie w dyskomfort. Gdy tylko opuszki palców, odnalazły to czego szukałam odetchnęłam z ulga, jednak nie podjęłam żadnych kroków, by otworzyć drzwi. Momentalnie zamarłam, przed wizja ujrzenia martwego Dimy, jak i Fabio.
Czy Dragon, Nero oraz Carla też nie żyli?
Poruszyłam się gwałtownie, przez co opuszek palców wcisnął jeden z przycisków, który sprawił, że drzwi się otworzyły. Moje usta rozchyliły się w zaskoczeniu, gdy owiało mnie znacznie świeższe powietrze. Dreszcz, poniósł za sobą gęsią skórkę, a drżące wargi, nie ustały. W tym momencie chciałam krzyczeć jak nigdy, gdyż ponownie otaczała mnie jedynie ciemność. Ciszę zastąpił drobny wiatr, który wprawiał liściaste drzewa w szum. Mogłoby się zdawać, że szepczą w moją stronę słowa przestrogi, których z pewnością bym nie posłuchała.
Przełknęłam z trudem, chwytając jedną z broni znajdujących się w bagażniku. Nie należała do najmniejszych, jednak w pewnym sensie czułam przez to ulgę. Wyszłam ostrożnie z bagażnika trzymając dłoń na pompce. Nie próbowałam jej odbezpieczyć i przeładować magazynku, gdyż obawiałam się, że owy dźwięk może wydać moją obecność.
Rozejrzawszy się dookoła, ujrzałam jedynie stary, zniszczony budynek, przypominający nieco stodołę, jak i drzewa, które zdawały się skryć budynek, przed całym światem. Żółć podeszła mi do gardła gdy wyobrażałam sobie wszystko co mogłoby się znajdować na nieznanym terenie. Szpilki wbijały się w ziemię, przez co moje nogi nieco się wykrzywiły. Stuknęłam pod nosem, po czym chwyciłam się jedna dłonią za samochód, aby nie zaliczyć upadku.
Z uwaga lustrowałam przerażajace otoczenie, dostrzegając, iż jesteśmy zupełnie sami. Ja byłam zupełnie sama...
Brak innych pojazdów, wprawił moje płuca w zadyszkę. Oddychałam ciężko, próbując znaleźć wyjście z sytuacji. Zwróciłam się w stronę samochodu, próbując powstrzymać piekąca gulę w gardle. Płacz, był ostatnim, czego w tym momencie potrzebowałam. Ruszyłam niepewnym krokiem w stronę drzwi kierowcy. Silnik został zgaszony, wiec nadzieja, ze znajdę kogoś żywego, narastała z każdą sekundą. Niewielki odcinek do pokonania, zdawał się trwać wieczność. Mój oddech słabł z każdą chwilą, a ja z całej siły próbowałam go uspokoić. Chwyciwszy za klamkę, otworzyłam drzwi.
Zamarłam na widok przed sobą. Krew momentalnie przepłynęła przez każda część mojego ciała ze znaczną szybkością, pobudzając mnie. Drżąca warga zastygła w bezruchu, a oczy zostały szeroko otworzone. Opuściłam broń, pochylając się nad rannym kierowcą. On jako jedyny znajdował się we wnętrzu samochodu.
Drżącym dłońmi odpielam pas, lustrując zarysowana szczękę Dragona. Spojrzałam również na klatkę piersiowa, która unosiła się w wolnym tempie, by następnie dostrzec, że koszula znacznie mocniej przywierała do jego ciała. Czarny materiał, niemal przypominał drugą skórę. Moja dłoń spoczęła na klatce piersiowej, przez co mokra koszula, zabarwiła moją skórę. Marszcząc brwi, Uniosłam dłoń, lustrując jej wewnętrzna stronę, która została pokryta czerwona cieczą. Drżący wydech przedostał się przez spierzchnięte wargi, a oczy pokryły się mgłą. Odsunęłam nieco materiał marynarki, dostrzegając ranę postrzałową. Ramię Dragona krwawiło, a oczy w dalszym ciągu pozostały przymknięte.
Nie mógł umrzeć...
— Dragon... — potrząsnęłam nim w panice, próbując go obudzić. Desperacko lustrowałam to jego twarz, to klatkę piersiową, licząc na to, że nie umrze tuż przede mna. — Dragon — wstrząsnęłam nim nieco mocniej, przez co powieki nieco się rozchyliły, a czarne oczy spojrzały spod gęstych rzęs.
Pov Dragon :
Coś mną szarpnęło. Delikatny, kobiecy głos, przedzierał się przez resztki mojej świadomości. Uchylałem powoli ociężałe powieki, lustrując otulającą mnie ciemność, z której powoli wyłaniały się jasne kosmyki włosów. Gdybym był innym człowiekiem, pomyślałbym, że to anioł pochylający się nade mna. Lecz wiedziałem, że nie było to boskie stworzenie, gdyż takowe nigdy by się tu po mnie nie zjawiło.
Złociste włosy, były z pewnością jedynie pokusą, samego rogatego diabła, czyhającego tuż za rogiem. Zapach kokosa momentalnie wtargnął do moich nozdrzy, przez co zapragnąłem znacznie szerzej rozchylić powieki.
Czy piekło mogło tak pięknie pachnieć?
— Dragon! — kobiecy, histeryczny głos, utwierdził mnie w przekonaniu, iż nie była to żadna pokusa, a rzeczywistość.
Z trudem otwierałem oczy, powoli mrugając. Z każdym ruchem powieki, mój obraz się wyostrzał. Złociste włosy stały się bardziej widoczne, a piękna, drobna twarz znalazła się tuż nad moją. Zmarszczyłem nieco brwi, lustrując z trudem twarz, przesiąkniętą przerażeniem.
Nawet mocny, jak i wyrazisty makijaż nie przeszkodził mi w rozpoznaniu kobiety, która się przede mna znajdowała.
— Princesa — mruknąłem z zachwytem, unosząc blado kącik swoich ust.
Wiedziałem, że mam problemy z pamięcią, jednak gdybyśmy ja ze sobą zabrali, nie zdołałbym o tym zapomnieć. Już miałem zadać jej pytanie, gdy znacznie nachyliła się ku mnie, naciskając na moje ramię, przez co znajomy ból momentalnie przeszył moje ciało. Czułem, jak coś wypala moją skórę, wnikając znacznie głębiej. Rwący ból, sprawił, że nie skrzywiłem się, a znacznie wyżej uniosłem kącik ust. Mój wzrok wyostrzył się, gdy nieduże piersi pochylającej się Cindy, zawisły niemal nad moją twarzą.
— Musimy jechać do szpitala, zadzwonic po pomoc, cokolwiek — wydukała, w dalszym ciągu uciskając bolące ramię.
Nie byłem w stanie spojrzeć nigdzie indziej, gdyż cała moją uwagę pochłaniał dekolt Cindy. Potrzeba zerknięcia na poczynania kobiety, była daremna, gdyż wiedziałem, że dostałem w ramię.
— Gdzie masz telefon? — zapytała spanikowana.
Podczas gdy jedna z jej dłoni uciskała ranę, druga, zakrwawiona przeszukiwała kieszenie marynarki.
— Nigdzie nie będziesz dzwonić princesa — powiedziałem spokojnym, niskim głosem.
Poruszyłem się z lekka, ignorując rozrywający ból w ramieniu. Ręka, która została nietknięta chwyciła za wajchę, odpowiedzialna za regulację fotela. Naciskając ja, odsunąłem się na tyle, ile byłem tylko w stanie
— Dragon, musimy zadzwonić po pomoc, krwawisz — spojrzałem tym razem w zaszklone zielono-szare oczy. Jej zadziorność skryła się za rozpaczą, jak i strachem. Patrzyła na mnie swoimi sarnimi oczami, w dalszym ciągu błagając o to, bym po kogoś zadzwonił.
— Nie wpędzisz mnie tak szybko do grobu.
Moja wypowiedź nie przyniosła zamierzonych rezultatów. Cindy kręciła głową, w dalszym ciągu uciskając moją ranę.
— Proszę, powiedz mi gdzie jest telefon, albo daj się zawieźć do szpitala. Ktoś musi cię obejrzeć.
— Siadaj — mój głos musiał być zbyt oschły, gdyż Cindy nieco się ode mnie oddaliła. Nie pochylała się tak jak wcześniej, jedynie dłonie pozostały na swoim miejscu.
— Chcę ci pomóc Dragon...
— Więc chodź tutaj.
Jej zaszklone oczy powędrowały na miejsce pasażera, a ja w niekontrolowanym odruchu prychnąłem. Ignorując ból, który pojawiał się przy najmniejszym ruchu, uniosłem z lekka plecy, po czym wychyliłem się do Cindy chwytając jej biodra. Krzyknęła z zaskoczenia, a jej ciało zesztywniało, gdy usiadła okrakiem na moich kolanach.
— Zamknij drzwi — nakazałem.
Blond loki przykrywały jej nieco przestraszoną twarz. Nerwowe przełknięcie śliny nie zdołało uciec mojej uwadze. Właściwie rzadko co, ostatnimi czasy jej umykało. Niepewnie chwyciła za klamkę, by następnie po cichu wykonać polecenie.
— Wiedzą gdzie jesteśmy — powiedziałem, pragnąc uspokoić blondynkę. — Jeżeli tylko wykonasz połączenie, ci co nas zaatakowali, znajdą nas.
— Więc przesiądź się i daj mi prowadzić.
Przyglądałem się jej twarzy, podczas gdy ona unikała mojego spojrzenia. Wpatrywała się jedynie w swoje dłonie, pokryte szkarłatną cieczą, a jej dolna warga momentami lekko drgała.
Piękna, pełna warga.
Walczyłem z chęcią zamknięcia powiek, gdyż widok był zbyt przyjemny, by ciemność była w stanie go pochłonąć. Drobne ciało poruszało się nerwowo, a ja starałem się odpędzić myśli, które podsyłał mi jeden z diabłów. Błądziłem wzrokiem po twarzy, pokrytej makijażem, po szczupłej szyi, ramionach, jak i drobnych piersiach. Pokusa dotknięcia jej była zbyt silna, bym był ją w stanie powstrzymać. Gdy tylko moje ciężkie dłonie opadły na jej uda, Cindy wciągnęła głośno powietrze, lecz w dalszym ciągu nie spojrzała w moje oczy.
Czyżby się mnie bała?
Nie byłem dobrym człowiekiem, a tym bardziej dżentelmenem, czy też bohaterem z bajek. Byłem raczej tym złym, który siał spustoszenie dookoła. Byłem tym o którym krążyły złe pogłoski. I choć wiedziałem, że tacy zawsze umierają, ja nie potrafiłem stać się inny, gdyż moja śmierć była mi daleka.
Bardzo daleka...
Spojrzałem w dół, na co Cindy rozchyliła wargi, chwytając moją szczękę.
— Nie zasypiaj Dragon, proszę — błagała, drżącym głosem.
Mógłbym w owym momencie powiedzieć jej, iż nie był to czas na moją drzemkę. Tym bardziej, że siedziała na moich kolanach z nieco uniesioną sukienką. To właśnie tam wędrowało moje spojrzenie, lecz z jej perspektywy musiało to wyglądać tak, jakbym zasypiał.
Sunąłem dłońmi nieco wyżej, zachwycając się najdrobniejszym centymetrem ciała. Gęsia skórka spowodowała chęć zaśmiania się, jednak uilnie to stłumiłem, gdyż wiedziałem, że wszystko bym zepsuł.
Jej ciało poruszyło się, a dłonie nie wiedziały co powinny zrobić. Decydując się w końcu na swój ruch, Cindy puściła moją głowę, która trzymałem nieco w dole, by ponownie uciskać moją ranę.
— Proszę, nie odchodź, nie rób tego kolej... — zatrzymała się, opierając swoje czoło o moje. — Nie możesz mnie tu teraz zostawić — pociągnęła nosem, a ja nieco uniosłem głowę.
Odetchnęła z ulgą, lecz w dalszym ciągu płacz, pochłaniał ją całą. Nasze czoła w dalszym ciągu stykały się ze sobą, a drobne ramiona drżały, gdy Cindy próbowała zatuszować swój szloch.
— Więc spraw, bym nie zasnął, Cindy... — wyszeptałem, kolejny raz zaciągając się zapachem kokosa.
BUZIOLE I DO NASTĘPNEGO🤍
Zapraszam na instagrama , jak i Twittera (glosnosza) gdzie znajdziecie znacznie więcej kąsków na temat następnych rozdzialow🌚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top