Kolacja
Rudzielec z westchnieniem zapiął ostatni guzik koszuli i przeciągnął się jęcząc cicho. Za pół godziny musi być na kolacji w głównym budynku portowej mafii, a Dazai jakby zupełnie nie rozumiał powagi sytuacji uparł się aby pójść z nim. Przecież nie tylko zdradził mafię, ale też bardzo zranił Chuuyę, za co Ozaki poprzysięgła zemstę, a teraz jak gdyby nigdy nic doskonale wiedząc, że kobieta tam będzie wybiera się tam razem z ukochanym. Jakby tego było mało od samego rana nie dawał mu spokoju przypominając o przegranym przez niższego zakładzie, w ramach którego musiał spełnić jedną zachciankę partnera. Mógł zażyczyć sobie czegokolwiek. Dosłownie wszystkiego od przygotowania śniadania do łóżka począwszy poprzez sprzątanie przez tydzień aż po ubranie stroju pielęgniarki, a wymyślił sobie cholerny wibrator. Pieprzoną zabawkę, którą w ramach przegranego zakładu i po części też zemsty za pomysł z trójkątem miał mieć w sobie dopóki brunet nie pozwoli mu go wyjąć. Małe różowe jajeczko znajdowało się w nim dopiero od kilku minut, a on już miał dość. Drżały mu nogi za każdym razem gdy wyższy ze złośliwym uśmiechem niby przypadkiem zwiększał intensywność wibracji zabawki. Już pal licho sam fakt takiej tortury, którą bezsprzecznie było ciągłe zwiększanie i zmniejszanie szybkości wibracji, ale dlaczego to musiało być akurat tego dnia? Przecież w weekend spokojnie mógłby przesiedzieć cały dzień na kanapie i może nawet wtedy nie przeszkadzało by mu to tak bardzo. Więc dlaczego akurat dziś? Odpowiedź jest prosta. Dazai to sadysta. I właśnie w ramach tego swojego sadyzmu stwierdził, że zabawnie będzie zobaczyć partnera wiercącego się na krześle i zagryzjącego wargi aby nie jęczeć podczas gdy szef i najlepsza przyjaciółka będą siedzieć obok posyłając mu zdziwione i zniesmaczone, a może nawet zmartwione spojrzenia. Z perspektywy wyższego to było na prawdę zabawne jednak rudzielec nie widział w tym nic śmiesznego.
- Dazai ty cholero! Rusz się! - warknął patrząc na powoli podnoszącego się z kanapy partnera, który niechętnie przetarł oczy i sięgnął po telefon
- Chuu-ya... Nie denerwuj się - mruknął brunet poprawiając koszulę i odblokowując telefon. Od razu kliknął w ikonkę aplikacji dzięki której mógł dowolnie dostosowywać wibracje jajeczka i przeciągnął małą kropkę na samą górę wywołując tym samym głośny przeciągły jęk partnera.
- Ah... Możesz przestać?! - warknął oddychając szybciej. Jego uda były zaciśnięte, a on sam cały czerwony na twarzy. Opierając się o ścianę zerkał na wyższego spod przymróżonych powiek. Jedna z jego rąk znajdowała się pomiędzy nogami i powoli poruszając się masowała domagającego się uwagi penisa.
- Oj nie krzycz... - szepnął brunet tuż przy jego uchu po czym minął przeżywającego partnera i zdjął z wieszaka swój beżowy płaszcz zmniejszając odrobinę intensywność wibracji.
- Nie drażnij się ze mną... - sapnął sięgając po buty. Z jego ust wyrwało się ciche sapnięcie gdy nachylił się aby założyć obuwie spowodowane ocierającym się o jego ścianki wibratorem. Z jękiem upadł na podłogę i zerkając na ukochanego zaczął wiązać lakierowane eleganckie buty.
- Zgodziłeś się na to. - szepnął złośliwe detektyw i niechlujnie zarzucił na pokrytą burzą loków głowę kapelusz, który mówiąc szczerze nigdy mu się nie podobał, ale Chuu bez kapelusza nie był już dla niego tym samym Chuu
- Przegrałem zakład! - pisnął podnosząc się z kolan i delikatnie poprawiając kapelusz. Nie lubił gdy Dazai patrzył na niego aż tak z góry. Przywodziło mu to na myśl wszystkie te sytuacje gdy w podobnej pozycji zaspokajając się palcami dławił się penisem wyższego. Sam do końca nie wiedział czy były to dobre czy też złe wspomnienia, ale w tej chwili były jak najbardziej podniecające do granic. Chciałby móc zupełnie zignorować czekającą na niego kilkugodzinną kolację z szefem i całym zarządem mafii i zamiast tego po prostu móc zostać w domu i dać się przelecieć. Właśnie tego teraz chciał. Chciał czuć w sobie nie nieznośnie wkurwiające wibracje różowego jajeczka, którym sterował ten jego niewyżyty sadysta, lecz coś dużo większego i dużo bardziej satysfakcjonującego. Wiedział, że to swojego rodzaju kara za trójkąt z Markiem, (z którym swoją drogą nie ma kontaktu od tamtego pamiętnego wieczoru) i to denerwowało go jeszcze bardziej.
- Myślałem, że ci się spieszy. - prychnął brunet nie przestając się złośliwie uśmiechać. Widząc drżące ciało partnera zarzucił na niego płaszcz i w ramach przypływu litości i współczucia na chwilę zmniejszył intensywność wibracji do minimum.
- A ty musisz iść ze mną? Jeszcze cię zabiją... - prychnął rudzielec wychodząc z mieszkania. Gdy również brunet opuścił apartament niższy zamknął drzwi i ruszył w stronę windy, która na ich szczęście była zupełnie pusta.
- Oj nic mi nie zrobią. Jestem twoim kochanym chłopakiem. Pospiesz się. - zaśmiał się wyższy wchodząc do winy. Nie mógł sobie odpuścić dokuczania swojemu maluszkowi. Nie byłby sobą gdyby trochę się nie podroczył.
- Z tym we mnie nie dam rady iść szybko - Nakahara oparł się o ścianę windy i głośno jęknął gdy wibrator w nim znowu przyspieszył. Kurczowo obejmująca go w pasie ręką wyższego wcale nie pomagała w całej tej sytuacji. Palący dotyk szczupłych dłoni na ciele niższego tylko bardziej przyprawiał go o dreszcze. Gdyby nie podtrzymujący go partner pewnie teraz upadł by na podłogę przez drżące ciało.
- Oj oj... Co się stało? - prychnął ze śmiechem detektyw przyciskając do siebie czerwonego z zażenowania i wściekłości partnera.
- Bardzo zabawne. Idziemy. - warknął odsuwając się od ukochanego gdy winda zatrzymała się na poziome podziemnego parkingu, a jej drzwi otworzyły się. Dazai nie miał zamiaru nawet na moment odpuścić i przez całą drogę również bawił się kosztem rudzielca. Żałował tylko, że niższy nie dał się namówić na użycie komunikacji miejskiej. W zatłoczonym metrze mogłoby być nawet zabawniej. Nim dojechali Nakahara zdążył kilka razy życzyć wyższemu śmierci i od razu żałował swoich słów. Dazai doskonale potrafił wykorzystać swojego asa w rękawie jakim był panel sterowania wibratorem. Gdy dotarli na miejsce rudzielec jeszcze chwilę po zatrzymaniu samochodu nerwowo zaciskał dłonie na kierownicy próbując uspokoić oddech i drżenie nóg. Był już na skraju wytrzymania. Z każdym nawet najmniejszym ruchem wibrator bardziej napierał na jego nadwrażliwe wnętrze. W końcu widząc oddalającą się sylwetkę partnera w obawie przed tragedią szybko wysiadł z pojazdu i klnąc pod nosem starając się tłumić jęki dogonił ukochanego. Gdy weszli do sali, w której całe spotkanie miało mieć miejsce poza nimi było tylko kilka osób, co oznaczało, że na resztę będą musieli jeszcze czekać. Dazai był zadziwiająco milczący co ludziom nie widzącym o ich małym zakładzie wydawało się dziwne jednak Chuuya doskonale wiedział i czuł co tak bardzo absorbuje uwagę i zainteresowanie jego chłopaka. O dziwo nikt nie wydawał się zaszokowany jego obecnością czy też informacją i ich związku. W gruncie rzeczy wszyscy zdążyli już się domyślić, że coś jest na rzeczy. Kolacja trwała dla nich dwie godziny i gdyby nie zmartwiona dziwnym zachowaniem rudzielca Ozaki musiałby siedzieć tam jeszcze dłużej. Kyouyu zaniepokojona ciągłymi drżącymi dłońmi, czerwonymi policzkami i łamiącym się głosem egzekutora wykorzystując swoje stanowisko odesłała go do domu rzucając na odchodne żeby więcej nie pojawiał się chory na spotkaniach. Gdyby tylko znała prawdę... Gdyby tylko wiedziała, że drżenie mężczyzny wywołane było nie gorączką lecz znajdującym się w nim wibratorem zamiast zmartwienia na jej twarzy niewątpliwie malowało by się obrzydzenie i zniesmaczenie. Tego wieczoru nawet picie drogiego wina nie sprawiało mu radości. Raz gdy przez jego ciało przeszedł mocny dreszcz spowodowany możliwie jak najbardziej niemym suchym orgazmem prawie wylał na siebie czerwony alkohol. Gdy jakim cudem dotarł do samochodu szybko wysiadł do środka, a właściwie rzucił się na siedzenie będąc już u granic wytrzymałości.
- D-dazai... Proszę cię... Nie drażnij się już - wysapał żałośnie pocierając dłonią o nabrzmiałe kroczę.
- Wytrzymasz do domu? - mruknął niskim głosem tuż przy jego uchu siedzący już obok brunet i przeciągnął kropeczki umożliwiająca sterowanie na samą górę ekranu wprawiając tym samym jajeczko w najintensywniejszy i najszybszy tryb.
- Mh... Nie... Ja... Dochodzę... - jęknął głośno odrzucając głowę do tyłu. Z jego szeroko otworzonych ust spływała stróżka śliny gdy on wstrząsany orgazmem czując jak jego bielizna robi się mokra drżał na siedzeniu kierowcy.
- Oj... Tak szybko? Nawet nie musiałem cię dotknąć... - mruknął ze złośliwym uśmiechem brunet jakby trochę rozczarowany
- Ciekaw jestem co byś powiedział gdybyś to ty miał przez cały wieczór w sobie jajeczko... - wysapał niższego próbując złapać oddech. Przed jego oczami nadal wirowało, a jego umysł wciąż był pogrążony w ciemności.
- Ale wyglądałeś tak uroczo... - szepnął wyższy całując czoło partnera
- Zamknij się! Ty idioto! - warknął rudzielec lekko uderzając ukochanego w ramie. W to uderzenie włożył całą swoją siłę jaka mu pozostała, a mimo to i tak było zbyt delikatne aby komukolwiek zrobić krzywdę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top