6. Podejrzana Historia Reiss
dwa dni po morderstwie, 22 maja, godzina 18:34
Historia i Reiner mieszkali w jednorodzinnym domku na przedmieściach. Kilkukrotnie zdarzyło mi się do nich wpaść wraz z Mikasą, kiedy Eren nie miał ochoty albo zajmował się czymś innym. Zawsze wydawali mi się kochającą, idealną wręcz parą. Drobniutka blondyneczka i postawny, umięśniony blondyn. Z tego co zauważyłem Reiner zawsze starał się ze wszystkiego wyręczać narzeczoną, bardzo o nią dbał i spełniał jej zachcianki. Historia zaś nie była mu dłużna, także o niego dbała i sprawiała mu radość swoim uśmiechem.
Zapukałem do drzwi, moment później słysząc kroki. Otwarły się, a duże, błękitne oczy zza nich wyjrzały. Pokazałem odznakę.
- Starszy aspirant Levi Ackermann - przedstawiłem się, kiedy dziewczyna wpuściła mnie do środka.
Na sobie miała długą do kostek, jasnoróżową spódnicę i białą koszulę. Blond włosy związała w luźny kucyk, który spływał jej po karku. Powitała mnie cichym głosem i zaprosiła do salonu, a sama wyruszyła do kuchni, by zaparzyć herbatę.
Nie minęło dużo czasu jak wróciła z dwiema filiżankami. Kiedy jedną z nich stawiała na stoliku przede mną dostrzegłem jak trzęsą jej się dłonie. Kiedy usiadła wcisnęła je między uda.
- Gdzie jest Reiner? - zapytałem z ciekawości.
- W pracy - odpowiedziała cicho.
- Czego się boisz?
Jej duże oczy z filiżanki przeniosły się na mnie. Zastanawiając się nad odpowiedzią upiła łyk herbaty.
- Boję się opowiedzieć ci to wszystko - odparła.
- Kolejne tajemnice? - westchnąłem, opierając się wygodniej o fotel, na którym siedziałem.
- Wcale nie znałeś swojej siostry. Zrobiła mi coś okropnego, ale boję się, że mi nie uwierzysz.
- Pozwolisz, że ja zdecyduję w co uwierzę?
- Eren ci jeszcze nic nie powiedział, prawda?
- O czym mówisz?
Dziewczyna wzięła głęboki oddech, a słowa z jej ust zaczęły się wylewać.
~~~
rok wcześniej, 3 stycznia, godzina 18:03
Tego dnia mieliśmy zaplanowane małe spotkanie z Erenem i Mikasą. Oboje do nas wpadli około osiemnastej, przynosząc dobre wino i kilka filmów na płytach. Dziewczyna jak zwykle była uśmiechnięta i pełna entuzjazmu, emanowała pozytywną energią we wszystkie strony. Eren podobnie, dorównywał jej dobrym humorem. Tylko mi i Reinerowi było trochę trudno się cieszyć razem z nimi.
- Widać, że coś się dzieje. Mów o co chodzi - rozkazała Mikasa, kiedy chłopcy przygotowywali coś w kuchni. Spojrzałam na nią, jednak nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa. - Możesz mi zaufać, prawda?
- Tak, ale...
- Żadnych ale - przerwała mi. - Hej, czemu płaczesz?
Nawet nie poczułam łez, które zaczęły płynąć po moich policzkach. Mikasa momentalnie mnie do siebie przytuliła i zaczęła delikatnie kołysać. Chwilę później do pokoju wszedł Eren z Reinerem.
- Co się stało? - zapytał Jaeger, kiedy blondyn wziął mnie w swoje ramiona. Dostrzegłam jak Mikasa wciąż mi się przygląda jak pobitemu psu. Czułam jej szczery żal względem mnie.
- Nie możemy mieć dzieci - odparłam.
- Ja nie mogę - poprawił Reiner.
- Ostatnio przyszły wyniki i...
Nie dokończyłam, bo nie potrafiłam. Mikasa zaczęła mnie lekko głaskać po włosach, Reiner wciąż tulił, a Eren usiadł obok czarnowłosej.
- Zawsze jest jeszcze in vitro albo adopcja - zauważył chłopak. - To trudny krok, jednak warto spróbować.
- Boję się, że nie podołam. Po prostu to mnie przerasta.
~~~
kilka butelek wina później, 4 stycznia, godzina 2:05
Nie jestem pewna czyj był to pomysł. Jednak wydaje mi się, że Mikasy. W pewien sposób czuła się źle z tym, co może mieć, a czego ja nie mogę. Nawet mimo tego, że nie była niczemu winna. Nikt nie był niczemu winny.
Przez wiele kolejnych tygodni zastanawiałam się dlaczego w ogóle się na to zgodziłam. Dlaczego Reiner do tego dopuścił. Myślałam wtedy, że mu na mnie nie zależy. Myliłam się. Zależało mu na tym dziecku, dlatego że ja tak bardzo pragnęłam je mieć.
To co zrobiliśmy było chore. Jednak i Reiner, i Mikasa na to nalegali.
- Jesteś pewna? - wciąż pamiętam to pytanie wypowiedziane przez Erena. Mimo że był pijany, tak myślał trzeźwo. Chyba on jedyny z całej naszej czwórki.
- Tak.
Mój głos drżał, tak samo jak ręce, nogi i całe ciało. Próbowałam się zrelaksować, jednak było to naprawdę trudne.
Zrobiliśmy to bez miłości. Nie było między nami pożądania, lubieżnych spojrzeń czy pełnych namiętności jęków. Byliśmy cicho, jedynie łóżko skrzypiało.
Eren nie patrzył w moje oczy. Nie patrzył także na piersi, które okryte były jedynie stanikiem. Przez większość stosunku miał zamknięte oczy. Poruszał mocno biodrami między moimi udami, a ja miałam w głowie jedynie świadomość tego, że właśnie zdradzam Reinera.
Bo właśnie go zdradzałam, nawet mimo tego, że sam mnie do tego namawiał.
Zastanawiałam się co czuje Eren. Czy ma takie same myśli jak ja, czy sprawia mu to jakąkolwiek przyjemność, czy robi to jedynie z prośby Mikasy. On także ją zdradzał, a ona także go do tego namawiała.
Co my sobie myśleliśmy? Dlaczego zgodziłam się na to, by spróbować zajść w ciążę z Erenem? A co, gdyby dziecko odziedziczyło po nim wygląd? Wciąż musiałabym patrzeć na jego małą kopię. Na dziecko, które wcale nie jest podobne do mężczyzny, którego kocham.
W tym momencie wyłączyłam uczucia. Nie czułam się dobrze, wciąż miałam przed oczami obraz dziecka o szmaragdowych oczach i brązowych włosach.
Dziecko moje i Reinera nie miało prawa tak wyglądać.
- Historio...
- Tak? - podniosłam wzrok z jego klatki piersiowej. Nawet nie wiem kiedy zdjął koszulkę.
- Skończyłem.
Zalała mnie nagła fala goryczy i smutku. Tak naprawdę tego nie chciałam. A z drugiej strony tak bardzo chciałam to dziecko. Tak bardzo chciałam, by Reiner był dla niego dobrym ojcem.
Rozpłakałam się na dobre. Tamtej nocy już nic nie potrafiło sprawić, by mój szloch zniknął.
~~~
miesiąc później, 12 lutego, godzina 11:12
Z zaciśniętym gardłem zapukałam do drzwi. Moment później otworzył mi Eren, przywitał mnie i zaprosił do środka. Zdjęłam buty i podążyłam za nim do salonu.
Jakoś nigdy nie wspominaliśmy o tym, co się wydarzyło. Nawet z Reinerem o tym nie rozmawiałam. Mimo to nie czułam się fair w stosunku do niego. W zasadzie w stosunku do Mikasy i Erena także się tak nie czułam.
Usiadłam na kanapę i położyłam na stoliku przede mną wyniki badania.
- Jestem w ciąży.
Narzeczeni spojrzeli po sobie zdziwieni. Mikasa jako pierwsza sięgnęła po kartkę.
- Jesteś - stwierdziła cicho, po czym uniosła na mnie szare spojrzenie. - Z Erenem?
- Jestem więcej niż pewna, że z nim - odparłam.
Spojrzałam na niego, a on wpatrywał się we mnie. Chociaż nie. Nie we mnie. Wbijał spojrzenie w mój brzuch.
- Ja... - zaczął, podrywając się z miejsca. - Nie, ja nie wiem - dokończył. - Historio, nie myślałem, że to naprawdę się uda...
- Czy Reiner wie? - przerwała mu Mikasa chłodnym tonem.
- Tak - odpowiedziałam. - Mówiłam mu już, kiedy spóźniał mi się okres.
- I co on na to? - zapytał Eren.
- Cieszy się, jednak dla niego chyba też jest to trudne.
- A jeżeli cię zostawi? - zaczęła Mikasa, siadając obok mnie. - Jeżeli stwierdzi, że jednak nie da rady wychowywać nieswojego dziecka? Co wtedy...
- Ja - wtrącił Eren - będę dla niego ojcem.
Mikasa wstała.
- Umawialiśmy się zupełnie inaczej - warknęła w jego kierunku.
- Micia, to tylko spekulacje - odparł. - Póki co Reiner jest zadowolony i...
- Ale może mu się odwidzieć. Wiedziałam, że to jednak zły pomysł.
- Sama go podsunęłaś - odpowiedział zirytowany. - Sama nas do tego namawiałaś, a teraz...
- Wychodzę - przerwała mu, po czym wyszła z salonu.
- Boże, Mikasa! - ruszył za nią. - Zachowujesz się w tym momencie jak dziecko. Gdzie idziesz?
- Nie wiem jeszcze - fuknęła. - Pójdę do Levia.
- Levi jest w pracy...
- No to skończy dzisiaj wcześniej.
W tym momencie trzasnęła drzwiami.
Eren przeklął, a chwilę później był już z powrotem w salonie. Usiadł naprzeciw mnie i schował twarz w dłoniach. Nie wiedząc co zrobić po prostu siedziałam na swoim miejscu i czekałam na jego jakikolwiek ruch.
- Jak się czujesz? - zapytał, podnosząc na mnie spojrzenie szmaragdowych oczu. Oczu, które były mi koszmarem.
- Dobrze - połowicznie skłamałam. Fizycznie było w porządku, jednak psychicznie czułam się jak wrak.
- Rozumiem.
Nie wymieniliśmy więcej słów. Siedzieliśmy w ciszy przez jakiś czas, aż wreszcie postanowiłam pójść do domu.
~~~
kolejny miesiąc później, 13 marca, godzina 17:00
Nie spodziewałam się w progu moich drzwi Mikasy. Nie widziałyśmy się od tamtej kłótni między nią a Erenem. Szczerze nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
- Zrobiłam dla ciebie ciasto i kilka zdrowych dań - zaczęła. - Wiesz, powinnaś teraz więcej jeść...
- Jasne, wejdź - odparłam.
- Reiner jest?
- Nie, akurat wyjechał. Będzie dopiero za tydzień.
- Aha - odpowiedziała krótko.
Weszłyśmy do kuchni, a ona zaczęła rozpakowywać torbę, którą przyniosła. W pojemniczkach śniadaniowych widziałam jakąś surówkę, gdzie indziej interesująco wyglądające danie z mięsem i papryką, a jeszcze gdzieś owocową sałatkę.
- Musisz to wypić najpierw - stwierdziła, stawiając na blacie szklaną butelkę. - Są to zmiksowane owoce z mlekiem, bardzo dobra bomba witaminowa.
- Lubię takie eksperymenty - zauważyłam, przelewając zawartość butelki do dużego kubka w kotki. - W szczególności truskawki, a tutaj chyba są, co?
- Tak, to główny składnik - odparła, chowając przyniesione dania do lodówki. Stała do mnie tyłem.
Upiłam kilka pierwszych łyków.
- Dobre - stwierdziłam, czując na języku miłą słodycz.
- Mówiłam, że jest bardzo dobre.
Udałam się za Mikasą do salonu. Niosła talerzyk z kilkoma kawałkami ciasta, który postawiła na stoliku. Usiadła po turecku na kanapę.
- Może coś obejrzymy? - zapytała, łapiąc za pilot od telewizora. Miałam wrażenie, że jej zachowanie jest trochę dziwne, jednak uznałam to za mój głupi wymysł. Usiadłam obok.
- Włącz co chcesz.
Włączyła jakiś kanał, a ja popijałam shake'a. Nie minęło dużo czasu, kiedy odstawiłam puste naczynie na stolik i poczęstowałam się ciastem.
- Bardzo dobre - pochwaliłam.
- Mam dość Erena.
W jednym momencie zapomniałam o telewizorze i spojrzałam na Mikasę.
- Dlaczego?
- Gada wciąż o tobie i o dziecku. Uważa je za swoje. Niby mówi, że nie jest jego, ale widać po nim jak mu zależy.
- Wiesz, nie spodziewałam się, że naprawdę zajdę w ciążę.
- Ja też nie. Bo miałaś nie zachodzić. Chciałam ci tylko dać nadzieję. Ale ja jestem głupia.
Zaniemówiłam. Kawałek ciasta wciąż trzymałam między palcami, wpatrując się w dziewczynę. Nagle zaczęła się śmiać i był to najbardziej przerażający śmiech jaki słyszałam.
- Chociaż ty też jesteś głupia - stwierdziła z szerokim uśmiechem na ustach.
- Nie rozumiem cię... - odpowiedziałam lekko zlękniona.
- Kretynko, właśnie wypiłaś jakieś dziesięć tabletek poronnych. Jak się czujesz, co? Jeszcze nie krwawisz? Podobno działają bardzo szybko!
Mikasa wstała, a ja zrobiłam to samo. Drżąc ze strachu udałam się w stronę łazienki. Nogi powoli zamieniały mi się w watę.
- Nawet jak zwymiotujesz nic to nie da - zaśmiała się. - Nic, mała kurewko, nic.
Dostrzegłam telefon Mikasy, który leżał na blacie w kuchni. Wpadła mi do głowy myśl, tylko musiałam działać szybko.
I tak też zrobiłam. Resztkami sił i woli rzuciłam się po ten telefon i pobiegłam do łazienki. Przekręciłam kluczyk w zamku, zanim zdążyła mnie złapać.
- Otwórz to! - krzyknęła. - Otwieraj!
Wybrałam numer.
- Halo?
- Eren, przyjedź do mnie! - wyjęczałam do słuchawki.
- Czemu dzwonisz z...
- Po prostu tu przyjedź, kretynie! - warknęłam, rozłączając połączenie.
Chwilę później wisiałam nad sedesem, próbując zwymiotować całą zawartość żołądka. Nie mogłam, więc wepchnęłam sobie dwa palce do gardła i wtedy też się udało. Łzy jak szalone płynęły z moich oczu, a krzyki Mikasy łomotały mi w głowie. Stres mnie zżerał, wciąż trzymałam się za brzuch i tylko błagałam, by te tabletki okazały się felerne.
Nie wiem ile minut to trwało. Możliwe, że z tego wszystkiego straciłam przytomność, bo kiedy się ocknęłam widziałam białe kafelki.
Telefon zaczął wibrować, dostrzegłam na wyświetlaczu imię Erena, więc odebrałam.
- Jestem już pod twoim domem...
- W łazience - przerwałam mu, po czym zasłoniłam usta dłonią. Telefon wypadł mi z drugiej.
Udało mi się podnieść na kolanach i sięgnąć do kluczyka. Jednak przekręciłam dopiero wtedy, kiedy usłyszałam głos Erena.
- Boże, dziewczyno - zaczął, kucając obok mnie. Złapał mnie pod ramiona i chciał podnieść, jednak pokręciłam przecząco głową.
- Mikasa dała mi tabletki poronne, Eren, ja...
Wstał, a ja ponownie padłam na podłogę. Miałam wrażenie jakbym była stworzona z waty.
Nie słyszałam co mówią, a raczej co krzyczą. Jednak widziałam ich nagłe ruchy. Widziałam jak Mikasa się wścieka i na mnie wskazuje, a moment później Eren ją uderzył. Nie było to jednak zwykłe uderzenie w policzek. Byłam pewna, że zacisnął dłoń w pięść i użył całej swojej siły. Dziewczyna upadła, a mi zrobiło się ciemno przed oczami.
~~~
jakiś czas później, 13 marca, godzina 21:32
Obudziłam się i pierwszym co dostrzegłam był szmaragdowy wzrok. Eren siedział obok mnie i wpatrywał się w moją dłoń, do której była podłączona jakaś rurka. Podążyłam za nią spojrzeniem, jednak światło mnie oślepiło. Aczkolwiek Jaeger wtedy dostrzegł, że się obudziłam.
- Historio - zaczął drżącym głosem.
Wystarczyło mi spojrzeć w jego oczy. Już wiedziałam.
- Poroniłaś.
Łzy popłynęły po moich policzkach. Ulga, a zarazem okropny zawód, który tę ulgę wyrzucił z mego serca.
~~~
aktualna sytuacja, 22 maja, godzina 19:47
Po raz pierwszy nie wiedziałem co mam powiedzieć. Wciąż nie mogłem zrozumieć, nie mogłem dopuścić do siebie tej myśli. Wpatrywałem się w Historię i oczami wyobraźni widziałem sytuacje, które mi opisała.
Mikasa zachowała się tak egoistycznie i okropnie. Dała nadzieję, którą później tak okrutnie odebrała. Gdybym tylko o tym wszystkim wiedział...
- Zastanawia mnie jedno - zacząłem. - Dlaczego nie zostało to zgłoszone na policję? Szpital powinien to zrobić bez twojej wiedzy.
- Powiedziałam, że sama przedawkowałam. Dostałam psychologa. Z tego co wiem Mikasa też poszła do innego.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytałem zaintrygowany.
- Mikasa mogła iść przez to do więzienia i miałam tego świadomość. Wiem jak bardzo kochali się z Erenem, więc nie byłabym w stanie ich rozdzielić.
- Eren cię do tego namawiał?
Podniosła na mnie wzrok i po raz kolejny przeprasowała dłońmi spódnicę.
- Nie. Mówił, że zrozumie moją decyzję, jakakolwiek ona nie będzie.
- Rozumiem - odparłem. - W takim razie dziękuję ci za zeznania.
Wyłączyłem dyktafon i moment później już byłem w samochodzie. Zapatrzyłem się w logo auta na kierownicy i zamyśliłem.
Po jakimś czasie do mnie dotarło, że prawdziwą Mikasę znała jedynie ona sama, a kłamstwa i tajemnice po jej śmierci zaczęły się wylewać z każdej strony.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top